Posty

Wyświetlanie postów z 2014

List do M.

Wiem, że bywa różnie. Że miewamy dni dobre, gorsze i te koszmarne też. Że czasem potok przykrych słów trudno jest powstrzymać, choć wiemy, że są niesłuszne. Nie do końca słuszne. Niewspółmierne do sytuacji. Każdemu z nas chwilami wydaje się, że obok nas powinien być ktoś inny. Że nasze oczekiwania nijak mają się do rzeczywistości. Drobne codzienne sprawy urastają do wymiarów wielkich czarnych dziur. Które wyciągają z nas całe uczucie, siły i wiarę. Ale sam mi zawsze mówisz, że nie wiadomo, co jest po drugiej stronie czarnej dziury. Może inny wymiar? Myślę, chcę wierzyć, że tak jest. Że po każdym wchłonięciu nas przez czarną otchłań rezygnacji przenosimy się w inny wymiar. Do kolejnego świata, kolejnego etapu dojrzałości... Nie wyobrażam sobie, żebym miała ogarnąć to wszystko bez Ciebie. Ten cały ład i nieład. Tą codzienność, obowiązki, zmartwienia, radości i marzenia. W pojedynkę nie mam na to siły, choć ciągle mówię, że mam. Potrzebuję Ciebie, jak pomidor tyczkę. Jak rybki wodę. Jak p

Oby było

Kolejny rok zatoczył koło. Wczoraj Wigilia, dziś Boże Narodzenie, za tydzień Nowy Rok... I mogłabym tu napisać kilka okrągłych zdań o przemijaniu, cudowności, zwyczajności i piernikowych babeczkach, których napiekłam, jak wzorowa gospodyni. Mogłabym porozważać miniony czas i wymienić to, co było dobre, złe, przestraszające i nijakie. Mogłabym opisać, kto wzbudził moje ciepłe uczucia w tym roku, a kto zawiódł. Mogłabym zrobić podsumowanie rodem z fb, ale..nie zrobię;) Napiszę tylko krótko- cieszę się, że jestem, że ktoś mnie kocha i ja kogoś też. Cieszę się, że jeszcze się nie kończę, że mam z kim pogadać wieczorem po każdym dniu i kogo przytulić rano. Że mam komu powiedzieć: boję się. Cieszę się, że każdego dnia oswajam siebie i uczę się sobie wybaczać. I tego życzę Wam z okazji dzisiejszego, i nie tylko, dnia. Żeby wszystko było do zniesienia. A czasem nawet super fajne.
Najtrudniej jest spełnić obietnice złożone samemu sobie. Szczególnie te wypowiedziane szeptem lub pomyślane w tajemnicy przed wszystkimi. Nie ma nikogo, kto mógłby poczuć się rozczarowany lub dotknięty tym, że ich nie dotrzymaliśmy. Pomijając nas samych i zapominając o naszym sumieniu. Ale my siebie zawsze przed samymi sobą jakoś zgrabnie i przekonywająco usprawiedliwiamy, wymyślając na poczekaniu "utrudnienia", "przeszkody", "niezależne od nas warunki obiektywne", "opór materii" i tym podobne. A sumienie? Sumienie jest jak stal i trzeba je hartować.. J.L. Wiśniewski

Scenki z życia

Scenka 1. - Zaczekaj mamo, no czekaj.. no już! To jest mój pies Piorun, to kot Zuzia i jej córka Zuśka. Aaaa.. zaczekajcie jeszcze.. mamy tu jeszcze mamę Pioruna- Sabę! Oto Saba! To jest mój pokój, mam tu ulubione zabawki, chociaż teraz nie mam nic akurat ulubionego. Teraz muszę zająć się brudną bombą, bo inaczej za 10 minut zniknie cały świat. - A powiesz, kim chciałbyś być? - Nie wiem w sumie. Kiedyś chciałem być kosmonautą, ale teraz chce być reżysyrae.. oj.. reżysarem.. reży.. - Reżyserem? - Tak, właśnie tak, reżyserem! I filmowałbym wiadomości z Ukrainy i opowiadał o wojnie. - A kogo lubisz w przedszkolu? - Maksa, Wojtka i Sarę. I się z nimi chcę bawić, ale jakoś nam ciągle nie wychodzi. Mówimy- dziś będziemy się bawić w kucyki Pony, dziś, a potem znowu nie wychodzi. Ale widziałaś, jak mnie dziś żegnali w przedszkolu? Wszyscy mówili: do widzenia Wojtek, do widzenia! A ja jeszcze osobno mówiłem: do widzenia Sara. (Zawstydzony) - To na koniec powiedz jeszcze, co jest najważniejsze,
Kolejna noc w plecy. A można też powiedzieć: jak zajebiście, że minęła, że już jest ranek, kawa i muzyka piękna!!! :) https://www.youtube.com/watch?v=LKJZQ7dbu14&sns=fb https://www.youtube.com/watch?v=bcQwIxRcaYs https://www.youtube.com/watch?v=J74Y6kDDTkM

Conocność

Pobyt na oddziale neurologii zostawia w człowieku ślad. W różnej postaci.. Są to ludzie, których się tam poznało, ludzie, których się tam widziało, dobro, którego się doznało i strach, z którym przyszło się zmierzyć. Człowiek widzi smutek, bezradność, akcję przywracania życia, duszenie się młodej dziewczyny, słyszy charczenie starych, sparaliżowanych ludzi. Człowiek napatrzy się na taki teatr życia od kulis, że trudno nie stawiać sobie pytań o sens seansu premierowego i końcowego w jednym.. Człowiek okupia każde badanie takim zamkniętym w sobie strachem o wynik, że jak on przychodzi nawet dobry, to człowiek popłakuje w poduchę, bo go nerwy zawodzą. Wynik zaś niedobry kamienieje mu w środku, jak spiż. Że co teraz? Człowiek wraca do domu skamieniały i głupio tęskni za oddziałem, bo tam było mu jednak jakby lepiej. Tam był wolny od mierzenia się z codziennością. Codzienność bowiem wzywa człowieka do wzięcia się w garść i zakupienia gwiazdy betlejemskiej w eleganckiej lidlowskiej cenie. Co
Pani Grażynka z zaburzeniami czynności przysadki. Andrzej z przepukliną lędzwiową i depresją, Aniula z podejrzeniem SM i ja, u której nadal nie wiadomo, co powoduje zmiany. Grupka obcych ludzi, których los położył na jednym odziale. Którzy dzień po dniu coraz bardziej przekraczają granice bólu, strachu, wstydu.. Wspólne badania, zerkanie na siebie kątem oka, myśli, czy ten ktoś jest w lepszej, czy gorszej sytuacji.. Wyniki rezonansu. Ruletka. Na kogo wypadnie, na tego bęc. Wypadło na Anię. Podejrzenie SM. Straszna rozpacz młodziutkiej dziewczyny otwiera wszystkie serca. Opadają ostatnie barykady. Siedzimy w nocy w korytarzu szpitalnym i płaczemy. Nad nią i każdym z nas po kolei. Każdy opowiada swoją historię. Pokazujemy sobie zdjęcia, czytamy cytaty i fragment książki. Śmiejemy się.Płaczemy. Śmiejemy znów. Jest w nas moc. Siła zwykłej ludzkiej dobroci. Miłości do drugiego człowieka tylko dlatego, że ten jej potrzebuje. Oddział już śpi, kiedy rozchodzimy się do sal. Zmęczeni, ale z nała

Do poprawki:-)

Na kilka dni przeteleportowałam sie do szpitala. Ktoś uznał, że koniecznych jest kilka badań. Niektóre bolą. I oczywiście, że kicham ze strachu, co znajdą w mojej głowie. Bo tam szukają. Trochę się też obawiam, że ukradną mi myśli i np udostępnią na fb. Mam przekichane wtenczas po całości;-) Ale przy zdrowych zmysłach trzyma mnie to, co mi dziś powiedział kochany mój Przyjaciel: że złego diabli nie biorą, tych Bóg do poprawki zostawia:-) Kocham Cię Przyjacielu.. Za te i inne głupsze jeszcze teksty, które są tamą najlepszą przed falą strachu.. Lowe ju for ewer
Chcesz zrozumieć, czym jest rok życia? Zapytaj o to studenta, który oblał roczny egzamin. Czym jest miesiąc życia, powie ci matka, która wydała na świat wcześniaka, i czeka, by wyjęto go z inkubatora, bo dopiero wówczas będzie mogła przytulić swoje maleństwo. Zapytaj, co znaczy tydzień, robotnika pracującego na utrzymanie rodziny w fabryce albo kopalni. Czym jest dzień, powiedzą ci rozdzieleni kochankowie, czekający na kolejne spotkanie. Co znaczy godzina, wie człowiek cierpiący na klaustrofobię, kiedy utknie w zepsutej windzie. Wagę sekundy poznasz, patrząc w oczy człowieka, który uniknął wypadku samochodowego, o ułamek sekundy pytaj biegacza, który zdobył na igrzyskach olimpijskich srebrny medal, a nie ten złoty, o którym marzył przez całe życie. Życie to magia [...] Marc Levy    – Jak w niebie

Czasami chciałabym

Czasami chciałabym być inna niż jestem. Mieć porządek na biurku, ubrania w szafie posortowane kolorami, mieć szafki z garnkami wyłożone folią z Ikei. Chciałabym gotować codziennie sute obiady i zawsze posypywać ziemniaki koperkiem. Chciałabym sama ten koperek sobie siekać i mrozić. Chciałabym znać bieżące promocje w kauflandzie, mieć już zakupione prezenty świąteczne i wypraną tapicerkę w samochodzie. Chciałabym nie mieć czasami dni pełnych mdłego strachu o sens wszystkiego. Sens, którego nie widzę. Chciałabym umieć  zawsze ustawiać się z wiatrem i nauczyć się zaprzedawać duszę za drobne. Chciałabym widzieć życie przez pryzmat pór roku, temperatury, wilgotności powietrza i ilości benzyny w baku. Np. dziś rano była lipa, bo musiałam zatankować. A jutro będzie super, bo mam cztery kreseczki na wskaźniku paliwa.. Chciałabym być prostsza umysłowo i emocjonalnie. I nie ziajać strasznym wkurwem, kiedy kolejny raz słyszę o synku: ale skąd to się bierze? To zachowanie jego?  Ale cała nadzieja

Lubię Cię

Przetańczyłam wczorajszy wieczór. Przerozmawiałam, prześmiałam, zadumałam się. Siedziałam w kinie do prawie 2giej nad ranem. Kolejne dwie godziny dywagowałam o sensie i przekazie filmu. Usypiałam wtulona w męża, który powtarzał "Lubię cię". Ja też Cię lubię. Życie.    

Gwiazd naszych wina...

https://www.youtube.com/watch?v=prbntRmBgio Najsmutniejszy film, jaki widziałam od dawien dawna. Piękny. Siedzę i ryczę.

WhatsApp

Mój małżonek, fan nowinek technicznych, Człowiek-Aplikacja;), namówił mnie w końcu na zmianę telefonu i abonamentu, żebym była trochę bardziej trendy. Z ogromną nieufnością przyjęłam owe kombinacje i dwa razy większy, niż poprzedni, aparat telefoniczny. Patrzyłam na niego najpierw przez dwa dni, jak na niebezpieczną, odbezpieczoną broń. W sumie wszystko mi się w nim nie podobało i czepiałam się szczegółów, ogółów i braku guzika do duszenia;) Aż dziś nastąpił przełom! Zainstalowałam WhatsAppa i zakochałam się w technice! Nagle w moim telefonie pojawili się dawno niewidziani i niesłyszani znajomi z Niemiec i radość mnie oszołomiła. Jestem teraz zrośnięta z moim telefonem na dobre i złe. Mam tam cały mój mały świat bliskich ludzi, którzy od dawna są fizycznie daleko, a z serca nigdy nie odparowali. Kocham technikę, która zbliża. Choć bywa, że i oddala. Tak i tak bywa.

Autofajer

Długi weekend zaczęłam przygodą z policją:) Nie wiem, czy wspominałam, że obsesyjnie, kompletnie bez sensu boję się policji, co nieodmiennie bawi mojego męża do łez. Ale wczoraj uznałam, że mój strach jest mniej ważny w obliczu bezpieczeństwa nieletnich.. A było tak. Wracając z pracy, radosna, bo wyszliśmy wcześniej, zobaczyłam dziwną scenę na ulicy. Jakiś chłop coś chciał od trójki dzieci. Dzieci wystraszone, sklejone właściwie w jedno dziecko, tak blisko siebie stały, chłop coś wykrzykuje, zatrzymuje ludzi, pyta o możliwość skorzystania z telefonu. Zrobiłam trzy kolejne kroki, ale wróciłam. To potrójne przestraszone dziecko mnie wzrokiem cofnęło. - Co się stało? pytam. - Ma pani telefon, pada pytanie, trzeba zadzwonić na policję, bo one same po ulicy chodzą! No i już wiedziałam o co chodzi. Chłop pod wpływem, do tego jakiś nienormalny, dzieciaki na skraju łez tłumaczą, że one do mdk-u na komputery idą, że mama pozwoliła, że ten pan je trzyma, że one mogą, że zawsze chodzą same.. Ten
"Gdy więc czegoś szukam w życiu, wiem jasno, że znajdę to tylko w sobie. Spokój, którego tak pragnę. Udaję się do tych miejsc – nieporuszoność, cisza i przestrzenność; tam właśnie odnajduję spokój. Czasami ciężej się tam dostać na skutek różnych okoliczności i sytuacji życiowych, ale świetnie wiem, która droga tam wiedzie i jaki jest kierunek. Nigdy z niej nie zawrócę i nie będę też was z niej zawracał. Jeden jest kierunek i wcześniej, czy później odnajdę to. Nie ma żadnego powodu, by szukać jakiegoś innego kierunku i to jest dla mnie całkowicie jasne. Dlatego odnajdę ten spokój wewnętrzny w sobie i ani nie chcę tutaj nikogo przekonywać, ani nie zależy mi, aby ludzie zgadzali się ze mną. Bo to jest we mnie. Prosta radość, radość spełnienia, radość możliwości bycia aktywnym, radość zdolności zaspokojenia potrzeby ego. I wcale nie muszę osiągać tego w zawiły sposób. Wystarczy, że zamknę oczy i udam się do wewnątrz, a tam odnajdę i połączę się z tą nieporuszonością, ciszą i przestrze
“ Mam nadzieję, że uczynisz z siebie coś najlepszego. Mam nadzieję, że zobaczysz rzeczy, które cię zaskoczą. Mam nadzieję, że poczujesz coś, czego nigdy nie poczułaś. Mam nadzieję, że spotkasz ludzi, którzy mają odmienne zdanie. Mam nadzieję, że będziesz dumna ze swojego życia. A jeśli nie będziesz dumna, to mam nadzieję, że będziesz miała siłę, by zacząć od nowa. ” [ Ciekawy przypadek Benjamina Buttona]

Bezrefleksyjnie

Właśnie wypisuję kolejny raz Kartę zgłoszenia dziecka do przedszkola. W rubryce stałe choroby wpisuję z duszą na ramieniu Zespół Aspergera, a w rubryce : inne ważne cechy i zachowania dziecka wpisuję- nadpobudliwość i obawa przed zmianami wywołująca niepokój objawiający się czasem agresją.. Już bym chyba wolała wpisać: Marsjanin. Wzbudziłoby to mniej lęku. Tja. Dziecko w ubiegły czwartek kolejny raz pogryzło i pobiło terapeutkę (zdaniem pani terapeutki i dyrektor), ja zostałam wyzwana telefonicznie od nieodpowiedzialnych matek nastawiających dziecko negatywnie do placówki. "Bo skąd inąd by się to w nim(synuli) wzięło?? Taka agresja, takie zachowania, takie słowa?!" Może z tego, że ma autyzm? He? Cudem wyżebraliśmy miejsce w innym przedszkolu. Jutro pierwszy dzień. W całej rodzinie odczuwamy napięcie i cholerny strach, czy się uda? Jak będzie? Mnie boli już chyba wszystko, co może boleć. Mały jest tak nadpobudliwy, że ledwo nad nim panujemy, a do tego wypada mu pierwszy ząb i

Dalie

Obraz
Chyba nigdy nie wspominałam tu o mojej sekretnej słabości, którą są.. programy ogrodnicze:) Uwielbiam je oglądać. Kiedy na nie natrafiam w telewizji tonę, zapadam się w czasoprzestrzeni, zatrzymuję w locie. Uspokajają mnie lepiej niż sesja terapeutyczna.. Oglądam wszystkie, o czymkolwiek by nie były. Mogą być o uprawianiu skalniaków, iglaków, tulipanów, a nawet trawy. Dziś obejrzałam odcinek o uprawie dalii. Dalie są przepiękne. Należą do moich ulubionych kwiatów. Zaraz po piwoniach, wrzosach i chryzantemach. Absolutnie czarujące. Fascynują mnie ludzie, którzy zajmują się ogrodnictwem. Wydaje mi się, że muszą mieć ładne dusze. Ale mogę się mylić. Czasem ktoś zajmuje się czymś ładnym i jasnym, a w środku jest czarny, jak smoła.
“ (...) ale jeśli ktoś z Was przeżył kiedyś coś podobnego - jeśli płakał całą noc, aż zabrakło mu łez - to wie, że w końcu przychodzi pewien szczególny rodzaj spokoju. Człowiek czuje się jakby już nic nigdy nie miało się zdarzyć. ” [C. S. Lewis ]

Jesteś inna

Jestem inna niż kilka lat temu. Powiedział ktoś, kto zajrzał na mojego bloga po dłuższej przerwie.. Inna, czyli jaka? Bardziej przyziemna, mniej kompromisowa, nie taka łagodna, jak kiedyś? A może przestałam być marzycielką i stałam się sarkastyczną realistką? Może. Samej trudno mi ocenić, bo nie mam kilkuletniego dystansu do siebie, znoszę siebie i oswajam ze sobą każdego dnia. Wydaje mi się, że spektakularnych zmian nie przeszłam, a jednak.. Jesteś inna.. Pewnie tak jest. Może dlatego, że przestałam wierzyć w cuda i nie łatwo mi się wkręcić w euforyczną radość? Może dlatego, że oprócz ulubionego soczku dla synka kupuję dwa znicze dla reszty moich dzieci? Może dlatego, że, jak pytam męża, czy mnie kocha, słyszę znudzone: no przecież ci mówiłem już.. Może dlatego, że przed niedzielnym śniadaniem rozmawiamy o rozwodzie, a poniedziałek z porannym wyjściem do pracy, jest jak drzwi do pozornej choć wolności? To wszystko człowieka zmienia. Owszem. Na szczęście lubię siebie taką;) I chociaż t

MAOMAM

"Ten, kto czeka, nie idzie naprzód. Tylko ten, kto idzie naprzód, dociera do celu. Nawet jeśli nie będzie to ten cel, którego szukał" B. Pawlikowska. Spodobało mi się to zdanie, ma w sobie to coś. Tylko robiąc coś, mamy szansę na zmianę. Na osiągnięcie jakiegoś kolejnego etapu, nawet jeśli po drodze przewartościuje się cel. I efekt nas samych zaskoczy. A, że błędy.. Tylko ten, kto nic nie robi, nie popełnia błędów. Kwestią dyskusyjną pozostaje jedynie to, kto będzie ponosił ciężar skutków naszych błędów. Czy na to zasłużył..   To było w ramach domorosłej filozofii olowatej;) Żeby ktoś nie pomyślał, że jak mnie codzienność dopada, to dywagować przestaje;) Młody zaczął sezon chorobowy. Mogę nawet stwierdzić: jak co roku ogłaszam  czas gorączkowych, przepoconych i przesapanych nocy, antybiotyków, wieczornych wizyt u lekarzy, nieprzewidzianych zwrotów akcji, zmęczenia, wkurwienia i wydatków cholernych na cholernie drogie lekarstwa za otwarty! "Mamo boli mnie brzuszek, mamo b
Obraz
" Bo podobnie jak o drzewie, nic nie wiesz o człowieku, jeśli go podzielisz na momenty trwania i pokawałkujesz wedle tego, co go odróżnia. Drzewo to wcale nie nasienie, a potem łodyga, potem pień gibki, wreszcie suche drewno. Nie trzeba go dzielić, by poznać. Drzewo to potęga, co wolno zaślubia niebo. Podobnie i ty, mały człowieku. Bóg sprawia, że rodzisz się, rośniesz, że wypełniają cię kolejno pragnienia, żale, radości i cierpienia, wściekłość i przebaczenie - a potem bierze Cię do siebie z powrotem. Nie jesteś jednakże ani uczniem, ani małżonkiem, ani dzieckiem, ani starcem. Jesteś tym, który szuka swojej pełni." [Antonie de Saint-Exupery]  

Punkt

Dziś mam wolne. W południe długo oczekiwana wizyta u audiologa. Będziemy sprawdzać, czy syn głuchawy jest, czy jedynie koncentracja mu szwankuje.. Lubię takie dni. Od rana razem. Tak spokojnie, bo oboje wiemy, że nie przyjdzie nam się mierzyć z głupotą ludzką i brakiem zrozumienia. Synuś, wiedząc, że zostaje ze mną, że mamy wolne, jest przeszczęśliwy. Świat jest na swoim miejscu. On wie, że mama go rozumie, tłumaczy to dziwne życie, stawia zdrowe granice, a jednocześnie daje wciąż i wciąż poczucie, że kocha i akceptuje. Nie trzeba wiele, żeby radzić sobie z takim dzieckiem, jak moje. Wystarczy trochę podstawowej wiedzy, zrozumienia, dużo miłości i przekonania, że dam sobie radę. Trzeba wiedzieć, co się robi i przekazywać to dziecku. To je uspokaja i nadaje kierunek. Strasznie wnerwia mnie to, że moim dzieckiem zajmują się głupie cepy. Punkt.

Historia chłopa i baby

Jak co roku, o tej porze, moje dziecko obchodzi urodziny. Zapraszam rzecz jasna całą zaangażowaną rodzinę i próbuję zaangażować w prace domowe męża. Jak co roku kosztuje mnie to jakiś gadżet, tym razem będzie to telefon.. Jak co roku ogarniają mnie przeróżne myśli, chęci i emocje. Niektóre niecenzuralne, inne mniejszego kalibru, bo tylko ucieczkowe. Jak co roku w ciągu jednego dnia robię to, co każda porządna synowa zrobiłaby już 3 dni wcześniej;) ........................................................................................................................ - Mamo, gdzie kupię TE DOBRE ziemniaki? Jak, co roku pytam teściową, bo jak co roku nie mam pojęcia, które tym razem ziemniaki są dobre.. - Pójdziesz tam przy ganku, zaraz od wejścia, w tym pierwszym takim, ooo..ooo.. takim stoisku. Tam stoi taki chłop i ma ziemniaki. Zonk. Chłopów na targowisku w sobotę rano jest około 2 milionów. Teść chyba zobaczył rozpacz w moim wzroku.. - Pierwsza alejka w prawo, chyba 2 stoisko, sprze

Wyż

Wstałam dziś rano z głębokim przekonaniem, że życie jest zajebiste!:) Buro i byle jak za oknem, ludzie takie mroczne się snują, brzydkie miny nawet robią, a mnie to nic a nic nie rusza. Śmigam jak kuna ciepłym autkiem do robotki. Stasiu Sojka drogę mi umila śpiewając z całym przekonaniem, że Polska deszczowa, a bez miłości, to absolutnie nic. Na parkingu uśmiechem wita mnie pan Marek i od rana opowiada historię swojej pierwszej żony pijaczki:) Życzę mu dobrego dnia i biegnę do biura roześmiana. Mam nowe buty, zgrabny tyłek, fajne plany na następne weekendy i wyż schizofreniczny:) Niby zwykły piątek, a łaskawy taki. Niech i dla Was taki będzie..    

Kiedy zaśnie

Weekend upłynął mi w tak przyjemnych klimatach, że straciłam czujność. Najnormalniej w świecie zaprowadziłam dziecko do przedszkola i udałam się do pracy. Pełna spokoju, że świat jest ok. Około 11.30 chuj bombki strzelił i świat przestał być normalnym. Dostałam telefon z przedszkola, że trzeba niezwłocznie zabrać dziecko, ponieważ "gryzie, bije, krzyczy i rzuca krzesełkami" Że niby zagrożenie dla siebie i innych. Pakując się w biurze nie wiedziałam, co do której torby wrzucam i po co. Nie widziałam jak jadę i jakie mam światła. Dzwoniłam z drogi do przedszkola, do terapeutki, do dziadków i męża. Cud, że dojechałam bezkolizyjnie. Dziecko już odebrane czekało na mnie w domu. Spokojne. Pozornie spokojne. Autystycznie spokojne, ustawiające ludziki lego w rządkach, gryzące paluszki i z obłędem w oczach. Na pytanie, co się działo w przedszkolu usłyszałam: wszystko było super, byłem bardzo grzeczny, bawiłem się ładnie, aż odebrała mnie babcia.. Mój piękny chłopiec jest taki mądry. T
- Może nie wszystko nam wychodzi. I często wkurwiamy się nawzajem do granic obłędu, ale co, jak co- skręcanie szaf wychodzi nam prima sort! - Powiedziałam do męża dziś wieczorem. - Tylko tych szaf mamy już powoli tyle, że trzeba będzie znaleźć inną formę wspólnego spędzania czasu- z głupim uśmiechem odpowiedział mąż. Ano trzeba będzie:) Ukończyliśmy meblowanie przedpokoju. Wygląda ładnie. W końcu mam miejsce na moje wszystkie buty;) Sobota uciekła na pracy przegryzanej kebabami i przepijanej kolejnymi kawami. Lubimy razem pracować, odnajdujemy w tym przyjemność i pożyteczność. Dzień zakończyliśmy pysznym jeżynowym winem i przeglądaniem informacji o Islandii. Nagle naszła nas ochota poznania tego kraju. Piękny jest. Tak sobie myślimy, że może w takiej Islandii, w domku z trawą na dachu, życie nie przeciekałoby tak szybko przez palce.. Może. [gallery ids="952"]        

Reset

Cały dzień w drodze. Zebraliśmy się z Synem osobistym od rana prawie samego i wyruszyliśmy w trasę gdzieś. Nie wiedzieliśmy w sumie gdzie, ale zostawiliśmy tą kwestię otwartą, uznaliśmy, że sprecyzujemy się z czasem. Dotarliśmy do galerii, tam nabyliśmy rzeczy potrzebne jak zeszyty, teczki i kartki do rysowania. I niepotrzebne, takie jak zestaw lego i książeczka lego z ludzikiem. I jeden zeszyt z kucykami Pony, ale to cicho szaaaa, bo Synek się ukrywa z miłością do nich. Potem ruszyliśmy przed siebie, gdzie oczy poniosą, czyli do moich rodziców, dziadków Syna mego. Dotarliśmy tam elegancko około obiadowo, co niech nie myli, że na obiad. Obiad niby jakiś był, ale trudno było zidentyfikować, cóż to, więc uprzejmie zrezygnowaliśmy. Syn po krótkiej chwili zabawy i złożeniu zestawu nowego oznajmił, że chce wyjść przed blok, na co mu skrzętnie pozwoliłam. Jako, że życie w Małym Mieście nie jest jeszcze tak dzikie i niebezpieczne, jak w Większym. Pozwalam zatem Młodemu czuć się strasznie samo
Powiem krótko i mało elegancko: dupowaty tydzień za mną. Tydzień, w którym zgubiłam jeden dzień, bo po wtorku zrobił się czwartek. W przedszkolu wyszedł jakiś dym z terapeutką, co mi dziecko metodą holdingu ściskała. 3 dni w plecy z nerwów. Zwalnianie z roboty, jeżdżenie do placówki, gadanie z wszystkim świętymi. Dziecko ciągnie nosem i marudzi, mąż ciągnie nosem i umiera, teściowa ciągnie nosem i narzeka. Dwa lub trzy razy zdarzyło mi się na gazetę uniknąć wypadku, bo jeżdżę z głową pełną myśli i nie widzę innych samochodów.. Samochód zaczął wydawać dziwne dźwięki, jakby mu się coś w środku urywało. Mąż ma kolejny tydzień nadgodzin, widujemy się 15 min porankami. A i tak udało nam się pożreć. Dostałam za wcześnie okres. W pracy. W jasnych spodniach.. Muszę dodawać więcej?     P.S. Mój kochany Kumpel poradził mi- "idź na masaż czy inne spa, czy co tam kobiety dają sobie robić..;)"  Uważam, że mądrzejszych słów usłyszeć nie mogłam. Dam sobie dziś zrobić kąpiel z pianką..    

Strach

Znowu dopadła mnie bezsenność. Noce mijają na gonitwie myśli i zmęczonym posypianiu. Kiedyś zwariuję, jak bum cyk cyk.. Nie piszę tu za często, bo mi wena zdechła. Wystarcza jej ledwo na wymyślenie obiadu raz w tygodniu. Na opisanie tego, co mi się nocami po głowie tłucze, już nie. Bo jak ubrać w litery strach? Strach, to strach. I tyle. A wcale nie tylko tyle, bo dużo więcej. Strach rozłazi się w człowieku, jak rak. Powoli włazi w każdą komórkę. I ją zajmuje dla siebie. Chemioterapii antystrachowej mi trzeba. Stracham się o Synka, o Dziecko Ważki, o moich rodziców, o bezpieczeństwo na świecie, o to, że umrę. O to, że jestem zdrowo pierdzielnięta, bo nie potrafię tego wszystkiego wyłączyć. I żyć sobie z dnia jednego na drugi, lekuchna i beztroska, aż śmierć mnie z życiem rozłączy.  

Dzień dobry!

Całą noc męczyły mnie sny o innym życiu. Niby moim, ale innym. Nawet nie spodziewałam się, że aż z taką ulgą obudzę się nawrócona na moje zwykłe, dobre, proste życie:) Takie codzienne, przewidywalne, spokojne. Oby takie zostało na zawsze. Patrzę na zdjęcia znajomych, którzy od roku podróżują rowerami po świecie i chwilami im zazdroszczę tych wrażeń. Ale zaraz potem nachodzi mnie refleksja, że każdy z nas ma swoją drogę. Swoje wyzwanie i zadanie w życiu. Być może moim jest Synek, dbanie i trwanie. Przynajmniej na razie. Co będzie za jakiś czas- przekonam się w odpowiednim momencie. Tymczasem jest poranek niedzielny, szumi woda na pierwszą kawę, którą zaraz wypiję z Siostrą. Dzieciaki już dopadły laptopa i grają, Mąż, pewnie w domu, odwraca się właśnie we śnie na drugi bok. Obiad mam na dziś już gotowy, mieszkanie wysprzątane, jest mi dobrze. Słońce za oknem zwiastuje kolejny piękny dzień. Dzień dobry! :)

Jakość czasu

Przepuściłam dziś na przejściu dla pieszych zakochaną parkę. Ba!, nawet poczekałam chwilę, żeby w ogóle do przejścia doszli:) Bo miałam przyjemność z patrzenia na nich. Tacy zwyczajni, a tacy ładni. Ten specjalny błysk w oku. To delikatne, pierwsze objęcie. Ten dotyk, jeszcze nie do końca odważny. Nie przynależący. Ona trzymała go bardziej za kurtkę, niż cokolwiek innego, on nieśmiało gładził jej plecy. Ładne to było. Za kilka lat będą chodzili obok siebie śmiało, zdecydowanie, może za rękę, może pod rękę, a może, jak obcy, dalecy sobie ludzie. Dotyk już nie będzie elektryzował, już nie będzie tego chcenia do siebie. Tej ładnej nieśmiałości. Lub chwilę później głodnego pragnienia. Przez chwilkę poczułam żal, że to już nie moje uczucia. Że przeszły do kolejnych zakochanych. Że ja już nigdy tego nie poczuję. Ale zaraz potem pomyślałam, o tym, jak głębokie i fajne mogą być te dalsze uczucia. Ile radości daje wspólna duma z małego zmieszanego z nas Gena. Ile frajdy jest w oswojeniu. Ile ci
Niestety obejrzałam wiadomości. Z reguły przepuszczam je przez filtr, czyli męża, ale dziś nieopatrznie obejrzałam je sama. Boję się. Ludzie czynią tyle zła, że aż trudno mi to pojąć. Jak można skatować własne dziecko tak, że walczy teraz w szpitalu o życie? I do tego te wojny, te mordy, grzebanie żywych ludzi, egzekucje zamieszczane potem w sieci, dziesiątki ludzi bez jedzenia, prądu, wody... Boję się. Naprawdę boję. Człowiek człowiekowi potworem. Czy w każdym z nas drzemie bestia czekająca na okoliczności? Obym nigdy nie musiała się o tym przekonać..  

Fb

Wnerwia mnie kilka spraw na tym świecie. Niektóre są wielkiego kalibru, inne małego. Wnerwia mnie niesprawiedliwość, złe traktowanie ludzi, a zwłaszcza dzieci, brak szacunku dla starszych, małostkowość, nieszczerość i dupowatość. Wnerwia mnie to, że wciąż muszę myśleć o swojej figurze, żeby się nie stać za duża. Wnerwia mnie czasem mąż, a czasem ktoś inny. Może nawet wyglądać na to, że nerwowa ze mnie dziewczyna. Ale nerwy rozłożone są w czasie i przestrzeni, a wtedy nie są aż tak widoczne i uciążliwe. Dla innych i dla mnie. Niezmiennie jednak uciążliwa i wkurwiająca jest świadomość, że ktoś, gdzieś, w innym mieście(wiem którym), co jakiś czas loguje się do mojego facebooka! Mam nawet podejrzenia kto to jest, ale nie to jest istotne. Bo nie mam na fb niczego super tajnego na tyle, żebym prowadziła dochodzenie. Chodzi o to, że jest to zachowanie świńskie, kundlowskie i robaczywe. I tyle..

Bo tak

Urlop się kończy. Minął, jak wszystko, zawsze. Dużo dobrego, miłego, wesołego i ciepłego. Trochę wkurwnego, nerwowego i smutnego. Ale bilans ogólnie na plus. I to jest najważniejsze. Postarzałam się o 2 tygodnie. Odmłodniałam o 2 tygodnie. Odpoczęłam, wyspałam się, starałam nie myśleć za dużo. Dziś ostatni dzień. Piękny. Przepiękny wręcz. Gdzieś nad wodę lub do lasu chcemy. Bo tak. Bo jeszcze się chce.  

Amen

Nie chciałabym zapeszyć, zacudować, czy jak tam zwał, ale.. ale urlop mamy, jak do tej pory, zwyczajnie.. fajny;) Żadnego rozwodu w tle, żadnego sapania, żadnych nerwów, aż człowiek nienawykły takiego dobrobytu emocjonalnego:) Tak sobie się wczasujemy, jeździmy, planujemy, gadamy, kawy spijamy na balkonie i.. dobrze nam. Opalenizna się pogłębia, a wraz z nią spokojne myśli, że życie nasze jest fajne i dopasowane. Do nas. Po ostatnich turbulencjach nie spodziewałam się takiego dopasowania. A okazuje się, że jednak nie przez przypadek jesteśmy razem. Nasze rytmy zazębiają się, jak ząbki zamka błyskawicznego. Jest mi dobrze, lekko i spokojnie. Amen:)

Urlop rozpoczęty

Dziś, o godzinie 15.00 zaczęłam urlop. Jeszcze go nie czuję, bo milion myśli goni się w mojej głowie, nie znajduję spokoju, nadal działam w trybie wojennym, czyli mobilizacyjnym. Jutro pakowanie i w niedzielę rano wyruszamy. Poproszę Cię Życie, zrób mi niespodziankę i daj udany czas urlopowy. W drodze wyjątku Życie, poproszę.. Bez nieporozumień, dąsania, fochów i szybszego powrotu, niż planowany. To już wszystko przerabialiśmy. Składam zamówienie na coś innego...

Odcienie czerni i wiara w światło

Właśnie deszcz przepłukał miasto zmęczone upałem. Świeżo się zrobiło i lżej. Po ostatnich ciężkich tygodniach przyszło uspokojenie i oczekiwanie.. Na urlop:) Jeszcze kilka dni i wyjeżdżamy. Wybraliśmy pobyt w gospodarstwie agroturystycznym, z planami objazdowymi. Mamy nadzieję na odpoczynek i miłe wspólne bycie. Potrzebujemy tego po okresie turbulencji emocjonalnych i zadziorów o wszystko i nic. Znowu szukamy mianowników małżeńskiego pożycia. Staramy się wracać do tych miejsc, w których, jak na skrzyżowaniu polnych dróg bez oznakowania, każde w swoją stronę chciało iść. Na szczęście jeszcze nie straciliśmy się z oczu. Na szczęście jeszcze chce się nam zawracać i szukać. Pewnie wiele związków bywa w takich sytuacjach. Smutnych i zniechęconych. Kiedy mgła osnuwa myśli. A sił brakuje na wszystko. Chyba najważniejsze jest wtedy- nie stracić wiary. Że nawet najczarniejsza czerń ma odcienie. A każdą ciemność kiedyś zastępuje światło.

Strach

Znowu obudziła mnie cisza. Najbardziej przerażająca z  cisz. Cisza bez oddechu. Cisza, która obezwładnia strachem i w przeciągu jednej sekundy sadza mnie w łóżku wyprostowaną, z ciśnieniem oscylującym niebezpiecznie w górnej granicy normy. Jutro umawiam wizytę u kardiologa, bo ponoć jeszcze tylko do niego możemy udać się po pomoc z bezdechem nocnym synka. Kilka tygodni bez tej "ciszy" znowu uśpiło czujność, za każdym razem myśli się- może tym razem, to już było ostatnie takie coś, na pewno już wyrósł, na pewno, to normalne.. I wtedy strach uderza znowu ze zdwojoną siłą. Wszystkie inne sprawy bledną, wszystkie problemy wydają się takie błahe. Byle tylko znowu nastąpił wdech.. i po nim wydech.. Nastąpił. Synek szturchnięty mocno równo oddycha i przytulony do swojego kocyka dalej spokojnie śpi. A ja siedzę, palę i umieram na strach.  

Życie jak pizza

Minął kolejny ciężki tydzień. Jestem tak zmęczona, że postanowiłam napisać kilka słów dziś, bo jeszcze trzyma mnie adrenalina, a jutro zapewne moje dłonie i głowa odmówią współpracy i zalegnę, jak ostatnio gdzieś w kącie swoich możliwości.. Trudne momenty pokazują wiele spraw jaśniej. Pokazują, na kogo faktycznie można liczyć, kto nas wesprze, jak tyczka pomidora, co pada pod własnym ciężarem.  Pokazują prawdę. O sobie i innych. Jestem parującym, buchającym wulkanem emocji. Dobrych i złych. Przeklinam, jak szewc, co niektórych razi i mrozi, a innym po prostu oddaje mój stan. Mam naprzemienne napady śmiechu i płaczu, podlewane kilkoma innymi emocjami. Staram się nie zwariować i nie dać zwariować.. Opiekunki szaleją, ich wymysły już nawet nas, stare wygi, wprawiają chwilami w osłupienie. Dom funkcjonuje w trybie wysoko wojennym, lodówka błaga o litość, bo samotność doprowadza ją do obłędu. Marny paprykarz i woreczek czerniejącego powoli bobu wołają o pomstę do nieba;) Ale! Ale każdego dn
Życie jest kruche i krótkie. Dziwnym trafem rozmawiałam dziś o tym, aż z trzema osobami. Może, to nie dziwny traf, a fakt, że często o tym myślę? Najpierw Ważka opowiedziała mi smutną historię nagłej, przypadkowej śmierci jej sąsiada. Stałyśmy takie zamyślone na tym naszym firmowym balkoniku, jarałyśmy po drugiej fajce i jakoś tak dziwnie nam było.. Że nie wiadomo kiedy, że może już jutro się skończymy i co? Potem pogadałam dłuższą chwilkę z dobrym znajomym i temat wrócił, jak bumerang. Że krótkie i delikatne, to nasze życie. Że ile odważymy się z nim zrobić, ile odnajdziemy w nim sensu i pogody. Ile zrozumienia. Na zakończenie dnia zadzwoniła Ciocia i opowiedziała mi, jak w bezsensownych okolicznościach zginął jej wieloletni kolega.  Którego nota bene dobrze znałam. Człowiek, który żył tak zdrowo i świadomie, który zajmował się różnymi dziedzinami medycyny niekonwencjonalnej, człowiek, któremu wróżono 100 lat. Zginął w wieku 55 lat schylając się po czapkę, która zsunęła się z głowy. P

Wszystko

Wszystko jest po coś. Szewc, by naprawił obcas, skwer, by pies miał, gdzie nogę podnieść, zaprzyjaźniona pani w warzywniaku, by mrugnąć okiem mogła, że te czereśnie już takie flaki są, nie bierze pani nie. Łatwo jest po to, żeby wypoczywać, trudno jest po to, by bolała dupa. Wszystko po prostu jest. Potrzebujemy spokoju i niepokoju. Przyjaciół i wrogów. Czułości i zawiści. Potrzebujemy nawet kataru, by się przekonać, jak fajnie jest nie mieć go. Miłości obecne, przeszłe i te, które czekają w kolejce do naszych serc. Wszystkie są. Jak zimno nas przeszyje, to ciepła, jak rosół, rozmowa na nogi podniesie znowu. Łzy są bardzo potrzebne! By spłukać kurz z dusz, tusz z rzęs i wszystkie smuteczki postrząsać z gałązek, jak ulęgałeczki. https://www.youtube.com/watch?v=RH2REpsWl5I&list=RDYdmQiVDzk0o&index=5

Emocje

Po prostu się tu dziś wyżalę i wyrzucę z siebie kilka emocji*. Mój blog? Mój! Wkurwia mnie niemożebnie fakt, że.. nie potrafię ugotować klarownego rosołu! No. Wyrzuciłam to z siebie.. Trochę mi lepiej;)   * Wkurwienie to stan niezliczonych emocji. Gdyby ktoś pytał.

Czerwony parasol

Pogoda w ostatnich dniach, jak życie.. Słońce, deszcz, słońce, ulewa, słońce za chmurami, same chmury. Nie wie człowiek, co go spotka za kilka minut. Zakłada cieńsze ubranie i drży, zakłada kurtkę i potem upycha ją do torby. Nogi w butach się grzeją lub chlupocze tam woda. Wychodzę do sklepu i rozpinam marynarkę, dochodzę robi mi się chłodno, kupuję kolorowy szal i okręcam wokół szyi. Kolorowa, jak papużka docieram do kolejnego sklepu, robię małe zakupy, wychodzę- oberwanie chmury. Wszyscy biegną nie patrząc przed siebie, bo zacina. Osłaniam się czerwoną parasolką, dobrze, że miałam ją w torbie. Kobieta przede mną kuli się, próbuje zebrać cienką kurteczkę pod szyją, stopy w butach wydają charakterystyczny odgłos: chlup, chlup.. Doganiam ją i osłaniam moim parasolem. W pierwszej sekundzie się wystraszyła, ale potem uśmiechnęła wdzięczna. Idziemy razem, szybko, blisko siebie, rozmawiamy o pogodzie. Dopadamy następnego sklepu. Mówię- no, tu już pani będzie w suchym:) - Są jeszcze dobrzy l

Potrzeba planu

Czytam w necie, jak wyprowadzić prawie 6scio letniego chłopca z pampersów nocnych. Chłopca z aspergerem dodajmy, bo to pewnie ma znaczenie.. Mam ochotę się poddać. Po kolejnej nie przespanej nocy, po zasikanym kompletnie łóżku i wszystkich betach pranych każdego dnia, dziś nad ranem założyłam mu z powrotem pampera, żeby pospać spokojnie choć 2-3 godziny.. Młody leje pod siebie kompletnie bez kontroli. Były dwie noce, które przespał suchy, co napełniło mnie bezbrzeżną dumą, a teraz leje. Nic nie daje budzenie i próba skłonienia do zrobienia siusiu, bo wtedy akurat on nie chce. W tych krótkich momentach, kiedy ja zapadam w sen duszny, lepki i wymęczony, on leje. I śpi w tym mokrym barłogu w ogóle tego nie czując. Mógłby tak do rana.. Muszę zrobić noc, dwie przerwy, bo sama zwariuję z niewyspania. Muszę obmyśleć plan działania i odpowiedni na to czas. Kiedy nie będę tak zmęczona. Czyli w następnym życiu.

Piątkowy wieczór

Dziś między wierszami dałam komuś do zrozumienia, że jest debilem. A dokładniej debilką. Nie czynię tego zbyt często, bo wielka we mnie wyrozumiałość dla ułomności ludzkich, ale głupota mnie rozsierdza. Działa na mnie, jak przysłowiowa płachta na byka. A, że dzień miałam z gatunku, biegnę, jak głupi chomik w karuzeli, to się debilce oberwało. Wylałam pomyje na czyjś blond tłusty łeb i zrobiło mi się lepiej. Potem z zimną krwią zapaliłam papierosa i strząsnęłam popiół. Świat jest pełen durni i debilek i oczywiście, że im też nie jest lekko, ale nie czuję misji tolerowania tego w moim pobliżu. Bo moje pobliże jest dla mnie zbyt cenną przestrzenią na to, aby ją zaśmiecać. Moje pobliże jest ściśnięte do wielkości eleganckiej klatki chomiczej, która już sama w sobie wkurwia. Mam ładny, nowy perfum, nagotowałam zupy jarzynowej (miała być kalafiorowa, ale zapomniałam zakupić ów kwiat, mea culpa), a za oknem wyszła tęcza. Życie jest znośne. Zwłaszcza w piątkowy wieczór, kiedy przed człowiekiem

Meandry i wiraże

Różnymi drogami biegnie nasze życie. Czasem są to drogi proste, czasem kręte. Bywają z górki i pod górkę również. Krajobrazowe i bez szczególnych widoków. Ukazujące piękny horyzont i kończące się.. ścianą. Którą z nich wybierzemy, którą przydzieli nam na loterii los? Z wpływem własnym, wyborem świadomym, czy całkowicie przypadkowo, przez omsknięcie boskiego klawisza "Enter".. Nie zawsze mamy dowolność, bywa, że niektóre kierunki wyskakują nam, jak dziwny nieoznakowany zakręt. Podążamy wciąż w przód, choć czasem spoglądamy z tęsknotą przez ramię na to, co za nami. Czy nasze drogi podlegają ocenie? Czy prawem jest ocenianie czyjegoś kierunku? Ktoś zrobi coś pod wiatr, a inni się dziwią. Negują, dywagują, rozkładają na czynniki pierwsze motywację i surowo kiwają głowami: tak nie wypada, tak nie wolno, ojej ojej, to takie niestandardowe, wbrew oczekiwaniom. A czy oczekiwania są słuszne i prawomocne? A może to zazdrość przemawia przez niewolników schematów, że ktoś miał odwagę zwi

Cudowny dzień

Umarł S., sąsiad z naprzeciwka. Powiedział Tato. Był tylko rok starszy ode mnie, dodał i zawiesił głos.. Każdej nocy ostatnio płakał, jak dziecko, z bólu. Bo raka miał już wszędzie, uzupełniła informacje Mama. I co na to można powiedzieć mądrego? Żeby uratować nastrój od strachu? Kiedy sama się boję "mijania" do granic obsesji.. A poza tym, to był cudowny dzień... Kręta droga pełna zieleni przetykanej makami. (Nawet nie wiedziałam, że już kwitną.) Słońce zalewające uliczki. Trawniki oblegane przez dzieci. Baby obsiadujące ławki przed blokami. Spokój. Czas. Porządek rzeczy. Czuję się tak, jakby mi ktoś zrobił masaż duszy. :)    

Scenki

Scenka pierwsza: - Dlaczego klucz jest w drzwiach od strony klatki? Zapytał Mąż po powrocie z pracy. - Bo mały musiał pilnie siusiu i już na klatce gacie ściągał... - Acha. No, tak. To następnym razem zostaw klucze na dole, na skrzynce. Po co ma się złodziej męczyć i iść na to nasze 10te piętro. I głupowaty, pobłażliwy uśmiech z gatunku: Moooojaaaa żonaaaaa.. Foch. Scenka druga: - Czy ty NIE PRZELAŁAŚ MAKATONU ZIMNĄ WODĄ???!!!! - Kurde, zapomniałam.. - NOOO KOCHANIE.. NOOO.. Powiedziane z tłumioną złością, wręcz wyrzutem wielkim, bo to przecież jak zdrada prawie. Takie nie wymyrdanie makaronu w zimnej wodzie. Takie zlekceważenie makaronu, męża, małżeństwa, życia wspólnego wieloletniego. Ja pierdzielę, nie mam 6 par rąk. Foch. Scenka trzecia: Stoi i patrzy. - Co patrzysz? - Chodź tu do mnie zołzo. - Po co? ( nastawienie lekko bojowe) Przytulenie ciepłe i wchłaniające w siebie odbiera mnie światu. - Kocham cię wariatko. Po prostu strasznie cię kocham.        

Karmelowa moc

Poświęciłam wczoraj kilka myśli ciekawemu tematowi. Jak dla mnie ciekawemu. A mianowicie energii, jaką niosą w sobie różni ludzie. Mnie to wręcz fascynuje. Już wyjaśniam, co mam na myśli.. Codziennie nasze drogi krzyżują się z całą masą dróg innych osób. Nie sposób tego uniknąć, można czasem jedynie ignorować i nie skupiać się na tym, ale uniknąć się tego nie uda. Ludzie, jak to ludzie, są cudownie przeróżnorodni i wchodzą z nami w różne ciekawe relacje. Część z nich, to nasi najbliżsi, część bliscy, jeszcze inni są tylko koniecznym elementem naszego życia, a jeszcze kolejni są całkowitym przypadkiem, bez większego wpływu na nasz świat. Każda z tych jednostek niesie w sobie jakąś energię i o tym właśnie rozmyślałam wczoraj i dziś.. Pomyślcie- ktoś Was potrafi rozbawić, ktoś rozczulić, a ktoś wkurzyć. Prawda? Dla mnie interesujące jest to, że czasem niezależnie od zamiaru lub jego braku, ktoś potrafi mnie wprowadzić w jakiś stan ducha. Rozmawiam z kimś i czuję podirytowanie i niechęć. T

Nudy na pudy

Nie piszę tu wiele o mojej pracy, bo jakoś nie mam potrzeby wprowadzać tego elementu do mojego blogowego świata, ale dziś muszę.. Po prostu muszę i już!;)   Tzw. "praca z ludźmi".. Tjaaa.. kto jej nie doświadczył, nie do końca poczuje tą przygodę. Kto ją zna, zjednoczy się ze mną w udręce. Praca z ludźmi bywa wdzięczna, czarująca, dająca ogromną satysfakcję, a nawet wzruszająca. Naprawdę! Poważnie! Miewam takie uczucia, choć będąc szczerą, nie jakoś oszałamiająco często. Taktam raz-po-raz. Ale są:) Niestety częstszym uczuciem zalewającym moją duszę jest wścieklizna, złość, nerwy, wkurw, rozczarowanie, chęć mordu w jakiś wyszukany sposób, ewentualnie chęć zarezerwowania sobie lokum w psychiatryku. Gdzie, nota bene, chcą dokonać rezerwacji prawie wszystkie moje koleżanki z biura... Ludzie szukają pracy, prawda? Że bieda, ciężko, brak pracy i okładu na chleb. Dzieci głodne, chłodne latają, mordercze godziny w marketach, w pampersach na kasach, wyzysk, mobbing i co tam jeszcze. L

LNNTSF

Jednak codzienność jest znacznie lepsza, kiedy wiemy, że są niedaleko nas Ludzie Nadający Na Tych Samych Falach. Rozmawia się z takim LNNTSF w bardzo łatwy sposób.. - Ach wiesz, tak ostatnio myślę, że.. - Wiem, wiem.. Rozumiem, rozumiem.. - Bym chciała, żeby.. - Wiem, wiem.. No przecież wiem, Ola, no wiem.. - Bo normalnie wkurwia mnie, że.. - Mnie też, no przecież mnie też.. - Myślę, że najlepiej by było.. - No, właśnie! Też tak uważam! Dokładnie to samo myślę! :) No tośmy se pogadali.. i wszystko gitara. Porozumienie na 1200%, ciepła herbatka, uśmiech uśmiech i człowiek, jak nowo narodzony!;) Dzięki Ludziu Nadający Na Tej Samej Fali:*
Powiem tak.. Krótko i na temat. Na życzenie Męża mego osobistego pierdolnęłam sobie taki blond, że gdybym musiała szukać roboty, spokojnie mogłabym startować w castingu do niemieckiego pornusa. Język znam;)

Bezpowrót

Skończyłam czytać cudowną książkę. Zamknęła mnie w sobie na kilka dni. O czym była? Trudno określić.. O niczym była. I o wszystkim. Starsza pani opowiadała o swoim życiu. Staruszka wysiadująca na balkonie wspominała 90 minionych lat. Nic spektakularnego, nic wystrzałowego, zwykłe życie. Sprawy trudne, sprawy lekkie, nijakie również. Jak życie. Kończąc książkę czułam niedosyt. Że minęła. Nadal czuję cichutką melancholię.Że złożyłam już okładki, jeszcze przez chwilę potrzymałam w dłoniach i odłożyłam. Smutna, że już koniec, że więcej jej nie przeczytam, jako, że nigdy nie czytam dwa razy tej samej książki. Nie wiem, czy tylko o tą książkę jest mi tak markotnie. A może o życie, które mija? Jak każda kolejna strona. Przeczytana, przełożona, bezpowrotna.

Sesje, 2012

Dobry film. Dla mnie dobry. Nie szokujący, chyba nawet nie wzruszający. Dobry. Pozostawia głowę pełną myśli. Wyrywający z własnych myśli. Dobry.

10 maja- 6 lat

Tylko Ty wiesz, jakie proporcje kawy do mleka lubię. Tylko Ty wiesz, że uwielbiam pudrowe cukierki z kauflandu. Tylko Ty widziałeś mnie we wszystkich wersjach. I tej ładnej, eleganckiej, zrobionej, ale też tej zmęczonej, złamanej i przerażonej. Tylko Ty wiesz, czego boję się najbardziej i co spędza mi sen z powiek. Tylko Ty wiesz, jakie filmy mnie wyciszają, a jakie rozbijają na atomy strachu. Tylko Ty wiesz, kto jest szefem szefów. Tylko Ty jesteś w stanie udźwignąć gabinet szefa szefów i męskie buty mojej mamy. Tylko Ty potrafisz rozbawić mnie swoim dramatem. Tylko Ty potrafisz mnie załamać swoją bezmyślnością, a jednocześnie zachwycić wiedzą i logicznymi rozwiązaniami. Jestem z Tobą całą sobą. Tą zakompleksioną dziewczyną z biednego domu, ale też mocną, pewną siebie kobietą, która da sobie radę w każdej sytuacji. Jesteś najlepszym wyszukiwaczem butów i ubrań, uwielbiam robić z Tobą zakupy. Jesteś największym dziwakiem jedzeniowym, jakiego znam, zaraz po, a może przed Twoim synem. Je

Urodziny Ważki

Jest w moim życiu taka jedna Ważka. Bystra i mądra. Dobra i pomocna. Ze zdrowym dystansem i zarąbistym poczuciem humoru. Śliczna i wiotka, ale jednocześnie mocna wewnętrzną prawdą. Jest szczera i wiem, że miejsce, które w niej mam, jest tylko moje. Moja Ważka ma jutro urodziny. 18te, 20te, 40te.. nieważne które, bo nie one są miarą tej dziewczyny. Żadna Hajdi Klum, w żadnej kusej kiecce, nie dorówna mojej Ważce urodą, bo oprócz zewnętrza, liczy się przecież przede wszystkim to, co w sercu. A w tym konkretnym sercu jest dużo ciepła i życzliwości, co jaśnieje bardziej, niż jakakolwiek błyszcząca okładka. Życzę mojej kochanej Ważce, żeby zawsze została taka, jaka jest. Żeby codzienność otulała ją miłością, łagodnością i powodzeniem. Żeby jej leciutkie, piękne skrzydełka unosiły ją ponad wszystkimi troskami i problemami. Bądź szczęśliwa Ważko! I już!

F 84

Sap sap, chrap chrap. Za moimi plecami śpi chłopiec zdiagnozowany. F 84. Sap sap, chrap chrap. Uśmiecha się przez sen. Kiedy szklanka jest pełna wody po sam brzeg można na niej tylko delikatnie położyć kartkę papieru. W innym wypadku się przeleje. Nawet wsypanie łyżeczki cukru może spowodować katastrofę.  

Do łez

Gdyby wszystko było takie, jak sobie tego życzymy, nie byłoby do czego dążyć. A to nie jest dobre, kiedy nie dążymy. Tak staram się traktować każdą niedogodność mojego życia. Jak motywację do działania. Choć czasem nie jest lekko. W opinii o rozwoju Młodego czarno na białym napisano mi, że jest opóźniony o 1,5 roku w porównaniu do równolatków. Niby to wiem, a i tak zabolało. Ale, kiedy pomyślę, ile już zrobiliśmy, ile robimy każdego dnia, my i on, to jestem z nas dumna. Dajemy radę, choć łatwo nie jest. Kocham w moim dziecku poczucie humoru. Kocham je w sobie. Że nawet, kiedy chce się płakać, to potrafimy się zaśmiać. Przez łzy. Do łez:)  

Weekend

Niczego mi dziś nie brakuje:) Dzień z Siostrą, to jest jednak dobry dzień. Pazury zrobione, samochód wyczyszczony, wszystko obgadane z kretesem w każdą stronę. Omówione wszelkie sprawy, sprawki, grzeszki i plany fryzjerskie. Nic ważnego, niż wielkiego, nic globalnego. Takie tam małe rozmówki w kucki na ganku. Że te mlecze trzeba by powyrywać wokół domu, a te pasemka znowu zrobić, a te zdjęcia takie ładne, ojej ojej, to już prawie rok, kiedy je robiłyśmy.. Dzieciaki budujące bazę z poduszek, na obiad zupa z paczki i przekrzykiwanie suszarki do włosów. A gdzie masz pędzelek do żelu? A powinien tu być, nie ma? Oj, gdzie on jest, zawsze tu był.. Masz ładne to cięcie włosów, mówi Siostra. Dzięki Mała, mówię. Tylko grzywkę muszę skrócić i wystrzępić lekko. O! masz fajne buty! A mi się rozwaliły ostatnio moje ulubione. Kurde. Taki dobry kurde weekend. A to dopiero połowa:)
"Może szczęście przynoszą nie tylko rzeczy doniosłe, wielkie, plany na całe życie. Może wystarczą drobne przyjemności, wygodne kapcie, obejrzenie konkursu Miss Universum. Czekoladowe ciasto z lodami, dotarcie do poziomu siódmego Władcy Smoków i świadomość, że masz do pokonania jeszcze dwadzieści poziomów. Może szczęście to kwestia bilansu plusów - światła zmieniającego się na zielone w chwili, gdy podchodzimy do przejścia - i monusów - gryzącej metki przy kołnierzu - spotykających nas każdego dnia. I może na każdego przypada taka sama jego dawka. Może w istocie nie liczy się fakt, czy jest się sławną pięknością, czy też rozpaczliwie szarą myszką. Może nie jest ważne, że nasza przyjaciółka umiera. Może trzeba po prostu żyć. Nic więcej." (Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów, Ann Brashares)   Zdjęłam te zazdroski, znowu widzę.

Porządna

Moje życie wiotczeje.. Zawiesiłam w kuchni.. zazdroski. Umyłam okna, zmieniłam firany w pokoju, zrobiłam zakupy i wyczyściłam lustro w komandorze. Wiotczeję w stronę codzienności. Mój dobry Kolega jakoś to tak określił, że staję się przyziemna. Cóż, taki fakt. Ostatnie piękne perspektywy zasłoniłam tymi cholernymi zazdroskami. Po kiego czorta, sama nie wiem.. Chyba chcę poudawać porządną gospodynię. Którą, nota bene, nigdy nie miałam ambicji być. Odczuwam dyskomfort z sobą taką. Udomowioną, najedzoną pierogami, z widokiem na nic.    

Dla EM

Wiadomo mi, że to czytacie. Oboje. Jedno tu, a drugie tam. I dlatego postanowiłam napisać Wam posta bliskościowego. Znaczy się takiego, który czytany jednocześnie, sprawi, że będzie Wam na chwilkę do siebie bliżej. Zobaczymy, czy mi się to uda. Jest taki cudowny moment w życiu, kiedy przez wszystkie chmury prześwituje słońce i różowe marzenia. Kiedy poranny sms jest jak dotyk, a wieczorna rozmowa, jak pieszczota. Taki czas chcenia do siebie ponad codziennością i kilometrami. Ponad troskami i wkurwami codziennymi. Kiedy myśli drugiej osoby są nasze, a jej problemy chcemy wziąć w swoje ręce. By uchronić, by odjąć zmartwień, by otulić czułym zamyśleniem. Jest taki czas, kiedy razem słuchana muzyka gra stereo w dwojgu serc i mówi więcej niż milion słów. Budzi skojarzenia, zostawia ślady, wzrusza i zatrzymuje. Jest taki czas, kiedy każda forma kontaktu jest lepsza, niż jej brak. Jest wykradana minuta na napisanie maila w pracy, jest sms pisany pod stołem u cioci na urodzinach, jest mms, w k
Obawiam się, że zaraz trafi mnie kurwa i dostanę wylewu! Synula znowu chory, a ja na tą okoliczność, jakże i tak deprymującą, muszę wysłuchać awantury od teściów, że to nasza wina, bo.. Bo dziecko przeszło się spacerkiem w niedzielę, przy pięknej pogodzie, jakieś 20 minut. No i zabieram go gdzieś, gdzie są kurwa jacyś ludzie, jakieś dzieci inne i na pewno tam się zaziębił. Bo świeże powietrze zabija. Bo dziecko powinno być trzymane w izolacji absolutnej, futrowane tylko do oporu i trzymane z daleka od kurwa całego świata. Mam ciśnienie 500 na 800 i jakby nie fakt, że mam resztki rozsądku, to bym się spiła i pierdzielnęła dokładnie wszystko. I byłam dziś na pogrzebie i nie ujmę tego w żadne górnolotne słowa, bo ich we mnie nie ma. Pogrzeby są cholernie dupowatym przeżyciem, bo pokazują, że cokolwiek byśmy nie zrobili, to i tak nie wyjdziemy z tego żywi. Kilka pozbijanych desek, zawodzenie dziwnej pani z zakładu pogrzebowego, a w wersji de lux elegancka doniczka z pokrywką, zwana urną. I

To i owo

Pytasz mnie, co miałam na myśli mówiąc: to i owo. Tylko z odrobiną szczerości poproszę, dodajesz. Jestem zazwyczaj szczera, więc bez obaw. Szczerość pomaga mi nie gubić się w sobie. W meandrach spraw i przemyśleń. To i owo zawiera w sobie wszystko. Co się przeżywa, co minęło i co chciało by jeszcze być. Zanim się skończymy. To i owo, to delikatność i czułość. To radość i smutek. To kręte uliczki Barcelony i biały rozgrzany piasek pod plecami. To mądre pytania i niemądre odpowiedzi. To spacer w lesie i koncert na grzebieniu. To smaczny żurek i egipskie piramidy. To górska dolina prowadząca stopy. To dotyk ciepły i chłodne słowo prawdy. To wiatr na twarzy i pokąsane uda. To nocny taniec i poranna kawa. To spojrzenie pełne zrozumienia. To i owo to nadzieja i oczekiwanie. To rozmowa w pełni wysłuchana. To czyjaś dłoń spleciona z naszą. To drobny gest, po którym nagle zaświeca słońce. To szybka jazda, głośna muzyka i genialny seks. To i owo, to zaufanie. To świadomość, że ktoś nas zna. Na w

Okołowieczorowo

Okołowieczór wciąga mnie w swą pleciugę. Myśli, muzyki, świateł zaokiennych. Żonkile żółte wyciągają szyje, by usłyszeć moje myśli, których sama dziś nie słyszę, bo są cicho. Dobry dzień był. Aż żal, że już mija. Taki zwykły swą zwykłością, taki niezmęczony, nieporozciągany zmartwieniami. Taki najedzony i napity i naśmiany. Naprzytulany taki. Ciepły i łagodny. Wdzięczny za to, że mógł być.

Punkt widzenia

Ciekawe jest to, jak kilka dobrych rozmów z kimś mądrym może człowiekowi usystematyzować pewne sprawy i punkt widzenia przenieść w inne miejsce... Powymieniałam myśli, pomyślałam o tym i owym i czuję się wewnętrznie lżejsza, na swoim miejscu. Otaczająca mnie forma jest okej, jeśli ja ją tak czuję. Wczorajsza wizyta u lekarza z Synulą przyniosła niewiele, musimy donieść kolejny dokument i to powinno dać w efekcie diagnozę zobowiązującą dla innych instancji. Bałam się, że znowu rozsypie mnie wewnętrznie, że będę kolejny raz przebolewała fakty, ale o dziwo tak się nie stało. Zaczynam się zżywać z moim życiem, przestaję z nim walczyć, uczę się pogodnej pokory i spokoju. Przecież jakieś papiery, jakieś kolejne stwierdzenia nie zmieniają stanu rzeczy. Mam 38 lat, jestem mężatką, kobietą, dziewczyną, córką i synową pracownikiem i mamą małego zabawnego chłopczyka. Myślę, że to dobry bilans. Dobrze jest wiedzieć, kim się jest.

Mój syn

Jest piękny i mądry. Jest zabawny i wesoły. Ma wiedzę na temat rzeczy, które są ponad zainteresowaniami jego rówieśników. Jest inteligentny i bystry. Jest kreatywny i pomysłowy. Zadaje pytania, które wbijają w ziemię. Potrafi logicznie myśleć i łączyć fakty. Jest bardzo czuły i troskliwy. Jest niewymagający i nie zepsuty. Przyjmuje z pokorą nawet to, czego bardzo nie lubi. Jest bardzo kulturalny i jestem z niego strasznie dumna w wielu sytuacjach. Nie jest miągliwy i płaczliwy. Mój syn ma już pięć i pół roku. Jest wysoki i sprawny. Mój syn śpi w pampersie i nie odczuwa przed nikim respektu. Musi być pod ciągłą kontrolą, bo jest impulsywny i nieobliczalny. Nie potrafi powstrzymać się przed zrobieniem czegoś, co może być niebezpieczne. Wbiega na ulicę, choć milion razy miał tłumaczone, że to może skończyć się wypadkiem. Bierze wszystko do buzi, jakby był niemowlakiem. Gryzie swoje paluszki i reaguje agresją, kiedy ktoś działa nie według jego planu. Obija się o ściany i przewraca idąc gła

Przemyślenie

Potrafię łączyć fakty. Potrafię obserwować i analizować. Jestem dociekliwa i uparta. Szukam tak długo, aż znajdę, zrozumiem i ułożę w sobie obraz człowieka.. To czasem pomaga w życiu, a czasem jest niefajne. Pomaga w ocenie i zrozumieniu. Przeszkadza wtedy, kiedy by się wcale nie chciało czegoś wiedzieć. Nie jestem nadmiernie podejrzliwa, ale faktów nie umiem ignorować. A fakty czasem nieco bolą. Boli świadomość, że ktoś jest inny niż sądziliśmy. Ale też uczy pokory i ostrożności w zawierzaniu. W oddaniu siebie.

Post dedykowany

Chcę dedykować ten post Pewnej Osobie. Ponieważ uczynia ona moje życie ładniejszym i uważam, że jakoś powinnam jej to okazać. Ta Osoba to ktoś o wielkim dobrym sercu, imponującej inteligencji, godnej zazdrości wytrwałości i nieziemskim poczuciu humoru, które rozbawia mnie nawet, jak beczę:) To Ktoś, kogo potrafi boleć cały świat, ale jednocześnie potrafi się zdystansować do spraw niewartych. To Ktoś, kogo nie znam długo, a jednak, jakbym znała od zawsze. Ufam tej Osobie absolutnie i bezgranicznie, bo wiem, że jest mądra. Zawierzam jej najgłębsze myśli i najbardziej kryte uczucia. Z przekonaniem, że mnie rozumie. Chciałabym właściwie porozklejać "na mieście" plakaty promujące tą Osobę, gdyż uważam, że zasługuje na podziw i szacun. I na wielką miłość zasługuje, nie tylko mojej skromnej osoby. Nie obawiaj się jednak Osobo, nie oszalałam jeszcze kompletnie i nie narobię Ci bigosu wprowadzając owe plany w czyn. Wiem, że cenisz prywatność i święty spokój. Obiecuję wycofać tą wielką

Urodziny

Jest taka sprawa- jutro mam urodziny. 38 rzecz jasna, co już ustaliłam. Z reguły na ten dzień pisałam posta podsumowującego rok, taki mam też zamysł dziś, ale nie wiem, co mi z tego wyjdzie.. Każdy rok jest ważny, nawet ten, kiedy nie wydarzy się nic spektakularnego. Nie urodzimy żadnego dziecka, nie wyjdziemy za żadnego męża, nie kupimy mieszkania, mebli, czy samochodu. Nawet taki "zwykły" rok, bez fajerwerków, jest wyjątkowy.. Bo żyjemy.. Zbieramy doświadczenia, wymieniamy je z ludźmi dookoła, słuchamy nowej i starej muzyki, doznajemy wzruszeń, radości i zasmuceń. Rok mija, my mijamy, a nasz potencjał rośnie. Mój ubiegły rok był ważny. Chwilami trudny, chwilami delikatny, momentami arcyciekawy, a i nudne dni się przydarzyły. Poznałam kilkoro wyjątkowych ludzi, zmieniłam pracę, zdałam egzamin na prawo jazdy, mój synek nauczył się liczyć do 8:) Zrobiliśmy remont, przeczytałam kilka mądrych książek, byłam na kilku pięknych koncertach. Popłakałam sobie na kilku cudnych filmach,

Właśnie tak

Mam ADHD emocjonalne;) We mnie zawsze musi się dziać. Muszę czuć. Muszę przeżywać, odczuwać, wyczuwać, wzruszać się, emocjonować, smucić, zamyślać.. Wczoraj natrafiłam na historię pewnej Szkotki, która zdobyła sławę pomimo swoich ograniczeń. Ze wzruszeniem słuchałam jej utworów ciesząc się, że spełniła swoje marzenie. Ta historia upewnia mnie w przekonaniu, że możliwe jest wszystko. Nawet zdobycie sławy będąc śmieszną, dziwaczną, wyśmiewaną przez wielu osobą z zespołem Aspergera. Lub inną niedoskonałością. Nie dajmy sobie wmówić, że czegoś nie możemy zrobić, nie wierzmy światu, który nam wciska, że już za późno, za daleko, za niemożliwie. Możliwe jest wszystko. Przypomnijcie sobie te momenty z życia, kiedy pod wpływem emocji, zakochania, radości itd. robiliście rzeczy, na które kiedy indziej nigdy byście się nie odważyli.. Właśnie tak to działa:)    

Ciąg dalszy

Masy ludzi w holu szpitalnym. Chorzy, nerwowi, kaszlący, na wózkach. Zmęczeni i niecierpliwi. Zmarznięci i mokrzy. Stoimy z Tatą zerkając na siebie, że nam też nie jest dobrze, ale chyba jednak lepiej niż wielu innym tutaj, dziś. Przemieszczamy się pomiędzy piętrami, okienkami, poczekalniami. Trafiamy na poziom -1, tutaj będzie badanie. Jest nam zimno, oboje się denerwujemy i oboje tego nie okazujemy. Jesteśmy tacy do siebie podobni. Oboje mamy zimne dłonie. Okrywam plecy Taty marynarką, wiem, że szybko robi mu się zimno. Boję się. Sama nie wiem czego, ale to ostatnio stan, którego często doświadczam. Obawa, lęk, irracjonalny strach wypełzający z różnych stron. Tata jest jak duże dziecko, całkowicie zdany na mnie, całkowicie ufny i taki pewien, że ja mu wszystko wytłumaczę, powiem, zadbam. Kiedy to się zmieniło? Od kiedy jestem rodzicem własnego ojca? Po badaniu wsiadamy do samochodu, karmię Tatę kanapkami, daję mu gorącej herbaty, nagrzewam w aucie i jedziemy. Tata coś opowiada. Łapię

Niedziela

Pierwszy od tygodni poranek niedzielny, jaki lubię.. Cisza w domu miesza się z zapachem kawy, odgłosami bajek z telewizora, szelestem kartek w czasopiśmie wertowanych jednym, jeszcze zaspanym okiem. Odpoczywam. Zbieram siły. Na kolejne wyzwania. Maleńkie jak codzienność, wielkie jak moje życie. Od dłuższego czasu ulegam nieustannie magii piosenek Kory. Fascynuje mnie jej kobiecość, siła i energia. I jej niesamowity wdzięk. Po prostu jest boska:) http://www.youtube.com/watch?v=ArmA-3ZGk5E http://www.youtube.com/watch?v=L2k2rmhT2lM PS. Po co ktoś drapie komuś innemu samochód? Po to, żeby temu innemu komuś było bardzo przykro? Donoszę zatem, że cel osiągnięty.. jest mi przykro.
Chaos wstępnie opanowany. Nastał pozorny ład. Pozorny, bo nadal kryjący dużo pyłu i spraw niedokończonych. Ogołocony z mebli przedpokój czeka na swój wystrój, kuchnia oczekuje listewek wykańczających blat, moje dłonie domagają się kremu. Dzień minął pod znakiem płynów, mleczka do czyszczenia i hektolitrów wody przepływających między moimi palcami. Sprzątałam, słuchałam muzyki i myślałam. Czyli przyjemne z pożytecznym... Rozmyślałam o tak wielu sprawach, że nawet trudno byłoby cokolwiek wymienić. Jedna myśl goniła drugą, rozważania o życiu przeplatały się z prozą codzienności i zmartwieniami pracowymi. Późnym popołudniem pogadałam dłuższą chwilę z taką jedną Kochaną Osobą, co to ją wczoraj życie przygniotło i dusza wydawała się być za mała na wszystkie troski. Po odłożeniu telefonu poczułam ogromną, głęboką wdzięczność, że akurat tacy ludzie trafiają w okolice mojego serca. Bo ja ich wtedy chwytam i trzymam. I nie puszczam. Bo kocham.  

Rozwiązania

Wielu ciepłych ludzi wokół mnie. To uspokaja. Dodaje wiatru pod opadające skrzydła. To jakby ktoś pomagał wstać i iść, kiedy nogi same nie chcą nieść. Serdeczny sms do porannej kawy, dobra chwila rozmowy po południu, uśmiech na wieczór. Spokojny tembr głosu w słuchawce, że jest dobrze, a będzie lepiej jeszcze. Powoli widać koniec remontu. Sytuacja z awaryjnej zmienia się w przewlekle upierdliwą tylko. Wszystko mija. Wszystko kiedyś się kończy i kiedyś znowu zaczyna. Czasami wydaje się nam, że coś nigdy nie dobiegnie kresu, a kres nadchodzi przecież zawsze. Kres dobrego i mniej dobrego. To, co odchodzi zostawia puste miejsce temu, co przyjść chce. Nie ma pustostanów w życiu. Dlatego wiem, że tak, jak jest, jest okej. Nawet jeśli czegoś jest chwilowo za dużo. A czegoś innego brakuje. Nawet, jeśli za czymś tęsknię. Tęsknota jest dobra, wzmaga procesy myślowe. A te pokazują rozwiązania.  

17 marca

Dziś obchodzi urodziny moja kochana Przyjaciółka z Poznania. Trzydzieste-któreś-tam.. prawda Kochana?;) I życzę jej przy tej okazji samych dobrych drobnych i większych spraw.. Żeby dobro otaczało ją wraz z całą jej rodzinką. Żeby spokój i niepokój panował w jej życiu. Zależnie od potrzeby i sytuacji. Żeby dużym łukiem omijały ją uczucia zwątpienia, bezsiły i smutku. Życzę Ci moja Droga słońca wewnętrznego i miłości! Pamiętasz, jak spędzałyśmy Twoje urodziny w czasach podstawówki? Te urodzinowe party u Ciebie przy ławie?:) Te galaretki krojone w kostkę w pucharkach z bitą śmietaną? No więc uczynię teraz wyznanie szczere. Nie cierpiałam tej galarety, ale jadłam, bo nie umiałam odmówić:) Teraz nauczyłam się asertywności i podziękowałabym grzecznie, ale.. Teraz uwielbiam galaretkę!!!:) Więc znowu bym ją jadła ;) Kocham Cię Niula, bądź szczęśliwa..

Brzydactwo

Tak brzydka i zmęczona nie czułam się już dawno.. Remont i choroby wyczerpują zapasy sił całej rodziny. Każde światełko, które przebija się przez chmury gaśnie zasłonięte kolejną sprawą, którą trzeba załatwić. Mały obudził się znowu kaszląc, małżonek kończąc chorobowe widzi, że wcale nie ozdrowiał, ja nie mam siły się przebrać. A z domu wybyć trzeba, bo na placu budowy trudno się funkcjonuje. Jeszcze tydzień. Potem już "tylko" sprzątanie, kilka terminów u lekarzy i już już dotrzemy do wiosny. I na koniec hit.. Od kilku tygodni żyłam w przekonaniu, że za dwa tygodnie skończę.. 39 lat.. I siedzę tu, jak taki oćmun i liczę na palcach i coś mi się nie zgadza.. I w końcu pytam męża: słuchaj, jak ja się urodziłam w 1976 roku, a mamy 2014, to kurde ile ja mam lat??? 38, mówi mąż. To dlaczego, ja myślałam, że 39? Bo nie umiesz liczyć, odpowiedział spokojnie mąż. Tja. Nie umiem liczyć, ale jestem młodsza. Pół biedy;)

A kochanie moje to

Wiosenne przedpołudnie u Siostry. Słońce na tarasie, papieros na ganku, berek na trawniku, kryjówka za betoniarką. I świat wraca na swoją orbitę. Maanam słuchany na pełen regulator w samochodzie i śpiewany na dwa głosy z Synkiem. "Kocham Cię a kochanie moje, to rozstania i powroty.." Odchodzę i wracam. Wracam i znowu się oddalam. Od siebie i całego tego majdanu osobistego. I nie tylko. A dziś byłam. Na tym tarasie, w cieple słońca, lekka i zadowolona. Po prostu. Przedpołudnie u Siostry. Dzięki Malutka:) :*

Choć goni nas czas

Piękny film. Bałam się go obejrzeć, bo myśli o umieraniu mnie niepokoją. Ale w tym filmie pokazany jest sens życia przez pryzmat jego końca. I jest we mnie łagodność zamiast niepokoju. I myśli, że też chcę wszystkiego, a jednocześnie niczego nie potrzebuję. Bo wszystko, co kocham, już mam. Wszystko, co kocham, jest blisko mnie.. Doznałam i doznaję tyle dobra, miłości i zrozumienia, że czegóż można jeszcze chcieć? Wybaczenia chyba tylko jeszcze. Dla siebie i w sobie. Przyjdzie ten moment, że stanę przed egipskim niebem i usłyszę dwa pytania: Czy odnalazłam szczęście? Czy uszczęśliwiłam innych. Mam nadzieję, że tak...

Autobus jak policja i miłość zgięta bólem

Minął kolejny weekend. Znowu jest niedziela wieczór i aż żal wypuszczać wieczór z dłoni. Bo nie wróci jak bumerang. Tak, jak nie wraca nic.. No, może moje boleści żołądkowe jedynie;) Te wracają nawet, jak tego sobie nie życzę. Pamiętam, że moja świętej pamięci babcia całe życie piła jakieś ziółka na żołądek. Takie wspomnienie z dzieciństwa. Ciekawe, czy będę się mojemu dziecku kojarzyła z zapachem kropli żołądkowych? :) Dokonaliśmy dziś zakupu paneli. Mąż się stachał niemiłosiernie od dźwigania, aż mi serce pękało, kiedy patrzyłam na niego zgiętego bólem. W takich momentach czuje się znowu mocno tą udomowioną, momentami przykurzoną miłość do partnera. Że wziąłby człowiek ten ból na siebie.. Nawet wybaczy się takiemu małżonkowi kpiący śmiech, z powodu drobnej pomyłki. A pomyliłam dziś przecież tylko autobus miejski ze.. strażą pożarną. Wracając z zakupów wykrzyknęłam entuzjastycznie zdziwiona: - Popatrz, popatrz kochanie, dlaczego ten autobus ma światła jak policja?! - Bo to jest.. stra

Ode mnie dla mnie

Wciąż wracam do Veny Amoris Anity Lipnickiej. Przepiękna muzyka na piątkowy wieczór i każdy inny też. Ogarnia mnie spokój i zamyślenie, kiedy jej słucham. Że nie tylko we mnie jest tyle myśli i pokręconych uczuć. Że nie tylko ja boję się przespać życie. Że że że.. Wycisza się we mnie rozedrganie całotygodniowe. Sprawy ważne i ważniejsze idą powoli spać. Do poniedziałku, 5 rano, postaram się o nich nie myśleć. Niech przyjdzie łagodność i czułość. Ode mnie dla mnie.. https://www.youtube.com/watch?v=ko4AnC2L22A

Pustanie

Żeby nikt nie pomyślał, że moim życiem rządzi dramat;) Moim życiem rozporządzają: brak czasu, kolejne choroby Synka, zbliżający się remont, góry nie poskładanego prania, nie przeczytana książka, Twój Styl wrzucony pod łóżko, bo czekający na wolny poranek, historie ludzi mnie otaczających, czyjeś urodziny, czyjeś rozstanie z mężem, wizyty u lekarzy specjalistów i takie tam.. codzienniki.. Ostatnio jadąc do pracy usłyszałam w radio, że umarł ktoś. Jakiś znany polityk. W wieku 74 lat. Nawet nie umiem powtórzyć nazwiska, a nadal pamiętam uczucie bezdechu, jakie mnie ogarnęło na tą wiadomość. Nabierałam powietrza w płuca, jak rodząca kobieta. Wiecie jak? Takie "pustanie" przez usta, żeby mniej bolało. Jechałam zatem, a potem biegłam do biura spóźniona i "pustałam" przerażona, że ludzie mijają. Mijają nawet ci znani, ci, którzy uczynili wiele, o których mówi się w radio. Więc co dopiero ja..? Minę równie szybko, tyle, że nikt o tym nie usłyszy w drodze do pracy. Nie uczyn
Nie mogę pisać, bo stan nie pasuje do konwencji bloga. Napiszę, jak będzie lepiej... Jak wrócę.

Prawa Murphy’ego

"Jeśli coś może pójść źle, to pójdzie." O tych jakichś prawach usłyszałam dziś przynajmniej 3 razy. Od kochanej koleżanki, co walczyła razem ze mną z zamkiem od samochodu. Od teścia, który odbierał mnie skądś, gdzie zostawiłam samochód z uszkodzonym zamkiem. I od męża, który wziął dzień wolnego na wstawianie drzwi, a drzwi nie dojechały. Coś w tym prawie zatem jest. Dlaczego ja tego prawa nie znam? Może dlatego, że zawsze staram się widzieć pełną połowę szklanki? A dziś woda się rozlała... Po dokonanym włamaniu do własnego zatrzaśniętego auta, jechałam do domu prawie 2 godziny spóźniona i chlipałam. Ze zmęczenia. Od rozlanej wody. I wstyd mi było. Że taka jestem ciapa i buczę. Wybuczana, spokojniejsza idę spać. Bo prawo przestaje działać. Wyjaśniło się coś, co zjadło mi w weekend żołądek i spokój. Amen:)

Byle jak mi

Nie mam pmsów dziś. Wpadam w zmęczenie, jak w czarną studnię. Nie mam siły zrobić sobie herbaty, ani zgiąć nogi w kolanie. Czuję się fatalnie. Boję się. Nie mam ochoty oddychać. Składam głowę na mężowym ramieniu. Ciężką od myśli. Pełną obaw, zwątpienia i smutku. Słucham muzyki, żeby przewietrzyć myśli. Może zasnę...

Przyjacielu

Kochany Przyjacielu.. Jest Ci ciężko i życie boli, jak odleżyna. Wiem. Borykasz się z sobą, walczysz z każdym dniem, żeby go przenieść na drugi koniec zegara, żeby już było po nim. Stajesz przede mną taki złamany, taki smutny w słowach, że zawieszam palce nad klawiaturą i nie wiem, co napisać... Jestem. Jestem przy Tobie w każdej chwili. Jest obok Ciebie moja myśl otulająca ciepłem. Czujesz ją? Chcę przytulić Cię i powiedzieć coś, co przyniesie wytchnienie. Ale oprócz "bycia" nic więcej nie mogę Ci dać. Zawalcz. Zawalcz o siebie, o przyszłość, o szczęście. Pomyśl, że jeśli tego nie zrobisz, nie będziesz w stanie dać swoim dzieciom takiego ojca, jakiego potrzebują. Silnego, mądrego, radosnego, otwartego na życie. Jedno, jedyne, absolutnie niepowtarzalne życie, które masz, nigdy się nie powtórzy. Nie oddaj go bez walki. Z sobą. O prawdę. Kim jesteś..

Szlak

Zima spadła z nieba taka biała, taka nakrywająca wszystko. Ulice, schody i wspomnienia. Posypuje je cukrem pudrem chłodnym, ale pięknym. Szyby w samochodzie zamarzają od wewnątrz, ukazując świat poprzetykany gwiazdami i lodowymi obrazami. Najlepsza na taką zimę jest herbata parująca ciepłem myśli. Że życie jest cudowne, bo nic o nim nie wiemy. I nigdy się nie dowiemy. Każda informacja nabyta dezaktualizuje się już w następnej sekundzie. Każde uczucie, nawet najsilniejsze, przepływa przez nas wsiąkając w mijaną drogę, tworząc szlak. Odwieczny szlak poszukiwaczy sensu. Tło: http://www.youtube.com/watch?v=1YLlRIIOnAs  

Jedyna pewność

- Narysuj babci kwiatka Synku. A dziadkowi możesz jakieś zwierzątko narysować. Dziś i jutro jest ich święto, musimy ich ucieszyć.. - Mamusiu, dużo bardziej wolę narysować czarną dziurę, wszechświat, Marsa gorącego i gwiazdy. I rakietę. I kosmonautów na orbicie. Cóż, pomyślałam, czy to będą ładne obrazki? Czarne gryzmoły zapewne.. Trudno, opisze się dokładnie i gitara;) Jakież było moje zdziwienie, kiedy ujrzałam ukończone dzieła. Tam można większość rozpoznać! Mało tego, obrazki są kolorowe! Po prostu genialne!:) Mój syn rośnie, mój syn jest mądry:) To mnie raduje do obłędu. Smuci mnie natomiast to, że wciąż mi brakuje czasu i siły na zabawę z nim... To niefajne. Ale fajne jest widzieć radość Synula z nowego zestawu "żołnierskiego", który dostał od taty. A jeszcze fajniej jest usłyszeć - kocham was i lubię mamo i tato. Naprawdę!!! Jakbym miała w to zwątpić:) A przecież to największa i chyba jedyna pewność w moim życiu.