Posty

Wyświetlanie postów z 2012

Sama ze sobą

Słucham Gordona Lightfoot'a, na którego trafiłam przypadkiem dziś rano i nie mogę przestać słuchać. Oczarowana jestem, wykradziona światu. Przypomniana jestem. Bo chyba najbardziej zaczarowało mnie to, że dzięki tym piosenkom przypomniałam sobie, że lubię taką muzykę. Taką właśnie plumkającą, na pograniczu ballady i country. Kiedyś, kilka lat temu, dużo takiej słuchałam, skutecznie prześmiewana przez niektóre osoby. Potem zapomniałam o tym, że lubię, jak zapomniałam zresztą o wielu sprawach, które lubiłam... Jeszcze później skutecznie napadło mnie życie, a ja głupia zostawiłam siebie za drzwiami tego życia na długie lata. Wracam do siebie małymi kroczkami. Wracam do czucia radości, do muzyki i do marzeń wracam. Jestem inna, stoję w innym miejscu, ale tak samo szeroko rozkładam ramiona, zamykam oczy i tańczę. Sama ze sobą.   http://www.youtube.com/watch?v=jqMG3VR5PP4&playnext=1&list=AL94UKMTqg-9Cd3v8CqQklPaq0dbdzYVrH "Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna to żyć tak,

Boże Narodzenie 2012

Cisza napełnia dom pełen emocji świątecznych. Mąż jeszcze śpi, obok mnie dyskretnie paruje świąteczna kawa. Na łóżku piętrzą się góry i wielkie wykopy, cała ekipa kopalniana Lego próbuje dostać się do ukrytego złota.. Nie wszystko złoto, co się świeci, jak powiada stare przysłowie. Nie wszystko, co ważne, jest najważniejsze.. Karp, sałatka, choinka przeogromna, szopka podświetlana, prezentów całe krocie. Ważne? Owszem. Ale nie najważniejsze. Najważniejsi są ludzie. Że są obok, że są z nami, że są daleko, a jednak blisko. Ludzie i miłość między nimi. To się liczy. Ta chęć podzielenia się dobrem, ta potrzeba przytulenia drugiej osoby i powiedzenia- dobrze, że jesteś, bądź. Jak dobrze świętować Boże Narodzenie w tym samym składzie, co poprzednie. Jakże wspaniale, kiedy do tego składu dołączają nowe drogie nam osoby. Lata nieubłaganie nas mijają, coraz szybciej nadchodzą kolejne święta, kolejny Nowy Rok. Kolejna nadzieja na coś dobrego, kolejny smutek pożegnania. Kolejne narodziny, kolejna

Humoreska;)

Wczoraj mój Mąż wszedł do łazienki w czasie, gdy brałam kąpiel. Leżałam zrelaksowana w pachnącej piance z zamkniętymi oczkami. Było mi tak miło.. Mąż popatrzył. Zapatrzył się na dłuższą chwilkę i powiedział: - Wyglądasz kochanie... okropnie:))))) I poleciał po aparat, żeby mi zrobić zdjęcie:) Leżałam z pianą na głowie. No, co! No myłam włosy! Też mi afera;)

Śnieg

Lubię śnieg. lubię, kiedy szarość nakrywa się bielą. Lubię czekać na Święta. Jedyne takie czekanie, które znoszę bez marudzenia przy mojej niecierpliwości. Jako dziecku, trudniej mi było doczekać się magii wigilijnego wieczoru, teraz świadomość nieubłaganego upływu czasu i nas samych trenuje we mnie cierpliwość i ciszę. Wszystko kiedyś nadejdzie. Jedyna pewność, jaką ostatnio mam. Wszystko inne jest życzeniem lub obawą... Świąteczne miasto. Jarmark świąteczny. Owszem, wzbudzają lawinę wspomnień, wzruszeń nawet. Kojarzą się z tym, co było dobre i nie dobre również. Uczę się żyć bez skojarzeń, bez spoglądania na to, co zamierzchłe, a  dzięki temu czarowne, a także na to, co nierealne jest, a przez to pociągające i drżące. Synuś choruje już 5ty tydzień, od dwóch dni męczy go jakiś rota wirus, moje nadaktywne dziecko leży, nie mogąc unieść głowy. To widok, który mnie kruszy na atomy miłości i troski. Rozpadam się i składam. Rozpadam często jako Ola, składam zawsze jako mama.  

No żal mi..

Pierwszy w tym roku śnieg za oknem zwiększa poczucie grudnia, który właśnie się zaczął. Wystawy zaczynają żyć swoim świątecznym życiem, przedszkole rozmigotało się ciepłem światełek choinkowych. Żeby tak jeszcze ktoś tam kochał mojego synusia, może by te światełka nabrały jakiegoś znaczenia... Każdy dzień rozpoczyna się pośpiechem, prawie spóźnieniem i myśleniem, czym by tu zabawić smutne dziecko. Moje kochane dziecko. Godziny przepływają po palcach nie wiadomo gdzie, z dnia robi się wieczór nie wiadomo kiedy.. Był 2 grudnia i koncert, jest 4 grudnia i chwilowy niesmak. Niesmak do ludzi, którzy pełni są jadu i osadu takiego burego. Takich ludzi, którzy chcieliby zgasić uśmiech u innych, tylko dlatego, że sami nie potrafią go poczuć. Uśmiechu tak po prostu, tak na chwilę, na ludzi i na siebie. Żal mi takich ludzi. Pod Bogiem, że żal.

Andrzejki

Dogasa świeczka, Van Morrison próbuje zapełnić ciszę nocnego pokoju, skończyło się wino w kieliszku.. Ktoś zapomniał mi dolać do pełna, zanim poszedł. Andrzejkowa noc, noc wróżb i cieni. Co mi powiesz i dlaczego takim szeptem? A może to ja mówię za dużo? Może.. Mówię dużo, bo obawia mnie milczenie, które czasem ma najwięcej do stwierdzenia. W milczeniu stajemy przed sobą tacy odkryci, tacy bezbronni, tacy podatni. Na zranienie. Na to, co nienazwane. Na to, co sięga najgłębiej. Bądź mi dziś nocy łaskawą. Otul mnie dobrem, nakryj słowem jasnym, przynieś sen nieprzerwany. Bo nie ma dziś dłoni, które ciepłem pomogą zasnąć, nie ma opowieści, które ukołyszą, nie ma tętna, do którego mogę zrównać. Ja tęsknię?

Nic nie chcę

Współczucie, litość, złość i bezgraniczny smutek. To mnie wypełnia. To mnie opustosza. To mnie kamienieje. Jestem taka dzielna, powiedział dziś Ktoś. Taka dzielna. Dlaczego zatem czuję się, jak rozbełtane jajo. Jak stłuczona cukierniczka, jak nikt, kogo bym lubiła. Współczuję mężowi, synkowi, sobie. Czuję do nas litość. Jestem zła, że życie nie chce się samo ładnie tkać, a my tego zrobić nie potrafimy. Że rozmowy zamierają w ciszy, bo nie wiemy, jak i o czym rozmawiać. Że padają słowa, jak zgniłe jabłka. Że toczy nas bezsilność. Że tracimy czas, nasz cenny czas... Że tracimy coś więcej, niż czas. Nie umiem jednak tak żyć. Nie chcę. Chcę Dobrego Życia. Chcę mieć siłę, żeby o nie powalczyć. Chcę, żeby nasza miłość z Mężem była jak milion zapalonych w sercu słońc. Tęsknię za tym tak bardzo, że aż bolą mnie opuszki palców, kiedy to piszę. Chcę kochać i być kochana. Albo nic nie chcę. Nic.  

Szczęścia pył

"Cóż ja z tobą czułości w końcu począć mam czułości do kamieni do ptaków i ludzi powinnaś spać we wnętrzu dłoni na dnie oka tam twoje miejsce niech cię nikt nie budzi"   to "Czułość" Grzesia Turnaua, którą rozpoczął wczorajszy koncert. Byłam tam. Słuchałam. Śmiałam się i wzruszałam. Byłam muzyką. Byłam rozdrobniona na atomy szczęścia. Na taki szczęścia pył. Pył, który wszędzie wnika i wszystko napełnia. Świetlistością, ciszą, a jednocześnie muzyką. Uwielbiam muzykę na żywo. Wycina mnie z rzeczywistości i wkleja w cudowność. Na chociaż takie dwie godziny. Godziny skradzione, godziny pomiędzy innymi. Tak proste jest czasem szczęście.    

NY i myszy hydrauliczne

Nie lubię rozbełtania późnojesiennego, a takie mnie właśnie dopada. Listopad wymieszał piękne kolory liści z breją chodnikową i upitolił mi buty tą maziają. Temperatura na zewnątrz wskazuje na czapkę i szal, a potem muszę się rozpinać, bo paruję, jak gar żurku. Na półpiętrach siedzą menele i fajczą okropne fajury, a remont u sąsiadów wierci nam dziury w mózgach. No, może oprócz Młodego, bo on jako jedyny przechwycił jedyne w domu słuchawki wyciszające. Słuchawki wyciszające! Nie nauszniki, jak co niektórzy twierdzą. W ramach uduchowienia koncert organowy odbyłam, aczkolwiek przyznam, że gdybym nie odbyła, też bym przeżyła. Dużo hałasu i napady niekontrolowanego ziewania. Dookoła zasłuchane pary w garsonierach i samotne rencistki w polarowych spódnicach. I ja w skórzanych  spodniach i brokatowej bluzce. Lepiej bym chyba wyglądała na tle jakiegoś wyuzdanego klubu nocnego w NY w tych moich niebotycznych obcasach. Aj, nawet mi się ta myśl spodobała. Lubię być wyuzdana. Kto święty, niech z

Po prostu

Normalnie napiszę dla Ciebie posta, Mała! Odzyskujemy drogę do siebie Siostrzyczko, drogę, którą nam jakieś kurde życie zawiało na kilka ostatnich lat. Jakieś kurcze dzieci w sporych ilościach, mężowie nasi, teściowie i takie tam tere fere.. Mieszkania kupowałyśmy, sprzedawałyśmy, domy budowałyśmy i firanki prasowałyśmy. A o najważniejszym zapomniałyśmy! O tym, że najlepiej śmieje nam się w naszym własnym towarzystwie!:) "A co wy tam świętujecie?" zapytał nas kiedyś ktoś, pamiętasz? A my po prostu leżałyśmy same w domu, paliłyśmy cygarety i kulałyśmy się ze śmiechu po podłodze. Ze śmiechu o wszystko i nic. Bo tylko z Tobą potrafię się śmiać z niczego Siostrzyczko. A pamiętasz Sylwestra, którego spędziłyśmy same leżąc na materacu, nie podnosząc się nawet na toast o północy? Spędziłaś kiedyś fajniejszego Sylwestra, bo ja nie.. Napisałaś mi dziś, że potrafię wypełnić Twoje coś tam emocjonalne... nie pomnę dokładnie co, bo telefon leży w kuchni:) Ty też wypełniasz moje luki e

Mandala

Zastanawiam się dlaczego od tylu lat piszę tego bloga..? Czy to normalne, żeby tak opowiadać siebie gdzieś w świat, nie wiadomo jaki, nie wiadomo gdzie? Czy normalne jest obnażanie duszy słowami, zdejmowanie z siebie kolejnych odsłon.. Tak, jak kochanek rozbiera wybrankę.. Wybrałam siebie do kochania i rozbierania. Do bycia blisko ze swoimi myślami i zamyśleniami. I choć ktoś powiedział mi dziś, żebym tyle nie myślała, bo to nie przyniesie nic dobrego, to jednak nie potrafię. Nie umiem udawać, że coś mnie nie interesuje, jeśli jest odwrotnie. Nie umiem udawać, że coś mnie nie wkurza, jeśli wkurza. Nie umiem udawać, że coś czuję, jeśli nie czuję. Nie lubię nie być sobą, bo to męczy. Nie lubię ciasta francuskiego, banalności czerwonych róż, spóźnialstwa i niekonkretności. Nie uznaję dominacji i agresji. Nie lubię, jak ktoś nie szanuje dzieci i starszych osób. Nie lubię śmieciarstwa i brudu, nie wyrzucam papierków na chodnik lub ulicę. Nie lubię egzaltacji i małostkowości. Nie cierp

Wszystko

Dom cały jeszcze okryty ciszą. Czterolatek wtula się w swój stary kocyk i jest taki cichutki i nieruchomy, jak nie moje dziecko. Mąż posapuje na drugim łóżku, zmęczony kilkoma tygodniami nadgodzin, cieszący się zapewne w śnie na dzisiejszy dzień urlopu. Moi chłopcy, moje życie, moje punkty odniesienia do wszystkiego. To wg nich nastawiam zegarek, planuję zakupy, piekę kolejną blachę ciasta ze śliwkami. To oni nadają rytm mojemu życiu. To oni są bateriami, akumulatorami moimi, moją treścią. Mam dobre, proste życie, powiedział kiedyś ktoś. A ja się pod tym podpisuję. I to jest piekne, i to mnie wypełnia, to mnie uzupełnia.. Czasem tylko, kiedy patrzę bez okularów na świat o 6 rano, kiedy ulice toną we mgle, a latarnie tracą kontury i wydają się być tajemniczymi światłami z innych galaktyk, dopada mnie drżąca myśl- i co? I na tym koniec? Poczatek i koniec? To wszystko? Ola w prostych, solidnych ramach PCV, Ola w kuchennym oknie, Ola poskładana jak ubranie po praniu. Pachnąca i śwież

Czy jest coś ważniejszego ponad..

Czułość Nie chcę cię dotknąć Boję się Boję się twego bólu Chcę ci zostawić twą samotność A swą obecność zamienić w czułość Jesteśmy inni Każde z nas Ma swoje tajemnice ciemne Kolczasty Dziki Suchy chwast Nadzieje nadaremne Spotkali się Któryś tam raz Śpiąca królewna ze ślepym królem Chcę dać ci to Co mogę dać Czule Czulej Najczulej   J. Kofta.

Miłosny uścisk/ M. Pawlikowska-Jasnorzewska

  Patrz! jedna z gwiazd Leci jak głaz W przestwór głęboki i miękki...   Złocisty kwiat W ciemności spadł Z mojej otwartej ręki...   Pięć ramion gwiazdy. zmysłów pięć I pięć kwiatowych płatków,   Miłosny smęt — I wspólna chęć Nieskończonego upadku...   Złamać się, klęknąć, To nie dość, Za wielki sen i żal,   My chcemy paść, Bezwładnie paść, Wskroś czarnej ziemi — W dal...   Jak przelot gwiazd, Co w łukach zgasł I białe smugi miecie,   Spadnijmy w dół, Objęci wpół, Niżej niż wszystko w świecie...

Kolaż, szuja i dym z komina

Obraz
        Nie mogłam się powstrzymać przed wklejeniem tego kolażu.. Piękny prawda? Ja się nim zauroczyłam.. Taka piękna jesień, taki spokój uderza z każdej fotografii w tej układance. Żeby tak życie chciało składać się z samych takich pięknych momentów. Ale nie chce. Albo nie może. Kto je tam wie. Zostałam dziś nazwana szują i psychopatką. Przez kogoś, kto mnie chyba straszliwie nie lubi. To"chyba" jest chyba zbędne.. I jest mi z tym trochę źle, choć próbuję nie brać tego zbyt personalnie. Tak mi doradzono. Ale kurde, to było dosyć personalnie powiedziane, jakby nie patrzeć... Czasem relacje międzyludzkie są okropnie zagmatwane. Jedni się lubią, inni kochają, jeszcze inni czarują, a niektórzy nienawidzą. Bardzo dużo energii pochłaniają takie sprawy. Przynajmniej w moim przekonaniu. A można by ową energię o tyle lepiej spożytkować przecież.. Można pójść na spacer po lesie, można nazbierać kasztanów do kieszeni, można zaciągnąć się, po same podeszwy, zapachem dymu z ko

Trywialność i doskonałość

Jestem dziś trywialna. Fajne słowo, prawda? Użył go dziś pewien mój Kolega dawno nie słyszany. Się dziś znowu usłyszeliśmy oczami:) Takie moje określenie na rozmowę listami:) I teraz sobie tu siedzę i myślę, że panta rei, a wszystko się zmienia. Czasem nawet nie wiemy kiedy. Ponoć kiedyś, dawno, dawno temu, jeszcze w LO, nie byłam porywcza. Mój Boże, kiedy to było?? I jakie to piękne musiało być dla świata. Ola nie-porywcza. Ola spokojna znaczy się. Ola miła i dobra. Taka, co nie wybucha gniewem na biednych kolegów z pracy. Szkoda, że siebie takiej nie pamiętam. Bo ja generalnie niewiele pamiętam:) W sumie, to jakbym po lobotomii była często się czuję. Nie pamiętam nawet ważnych chwil ze swojego życia. I żadna obrzydliwa lecytyna nie pomaga na ową przypadłosć. Ciekawe, jak mnie ktoś podsumuje dzisiejszą, za 15 lat powiedzmy. Że fajna, czy nie fajna byłam/jestem? Że jeszcze większa wariatka się zrobię? Że jeszcze bardziej i głębiej i na zewnątrz będę wszystko przeżywała? Kto wie, co

Dla męża

Słyszysz ciszę witającą Cię w domu? To mój sen Cię wita… Słyszysz maleńkie szelesty ocierające się o ściany? To moje marzenia wycierają się o futryny drzwi, jak koty.. Słyszysz skrzypy pod stopami? To moje kroki w Twojej głowie.. Słyszysz skradanie za oknem? To moje małe radości codzienne udają się na spoczynek.. Słyszysz pukanie o parapet? To mój miniony dzień, który za Tobą tęsknił… Słyszysz ciepły oddech w mroku? To ja śpiąca..   Obudź mnie delikatnym szeptem Otul swoim ciałem Przytul Oddychaj moim tempem..   Odgarnij włosy z ramion Całuj odkryte miejsca Żeby nie zmarzły   Zajmij Wypełnij Zabierz w podroż Do naszego najmniejszego świata…   Niech wstrząśnie nami Początek Początek koniec   Z Tobą chcę zaczynać I kończyć   Pocałuj delikatnie zagłębienie mojego obojczyka   Przyśnij mi się I nie budź.. Chcę, żebyś Był.. Żebyś Był Był       (własny)

A kiedy

A kiedy będziesz moją żoną... Kazimierz Przerwa-Tetmajer A kiedy będziesz moją żoną... umiłowaną, poślubioną, wówczas się ogród nam otworzy, ogród świetlisty, pełen zorzy.   Rozdzwonią nam się kwietne sady, pachnąć nam będą winogrady, i róże śliczne i powoje całować będą włosy twoje.   Pójdziemy cisi, zamyśleni, wśród żółtych przymgleń i promieni, pójdziemy wolno alejami, pomiędzy drzewa, cisi, sami.   Gałązki ku nam zwisać będą, narcyzy piąć się srebrną grzędą, i padnie biały kwiat lipowy na rozkochane nasze głowy.   Ubiorę ciebie w błękit kwiatów, niezapominajek i bławatów, ustroję ciebie w paproć młodą i świat rozświetlę twą urodą.   Pójdziemy cisi, zamyśleni, wśród złotych przymgleń i promieni, pójdziemy w ogród pełen zorzy kiedy drzwi miłość nam otworzy.

Agnieszka Osiecka

Jeżeli jest   Na naszą słabość i biedę, niemotę serc i dusz. Na to, że nas nie zabiorą do lepszych gór i mórz. Na czarnych myśli tłok, na oczy pełne łez lekarstwem miłość bywa. Jeżeli miłość jest, jeżeli jest możliwa.   Na ludzką podłość i małość, na oschły Boży chłód. Na to, że nic się nie stało, a zdarzyć miał się cud. Na szary mysi strach, bliźniego drogi gest, ratunkiem miłość bywa. Jeżeli miłość jest, jeżeli jest możliwa.   Tu kukły ludźmi się bawią, tu igra z nami czas. Tu wielkie młyny nas trawią i pył zostaje z nas. Na to, że z pyłu pył i za początkiem kres ratunkiem miłość bywa. Jeżeli miłość jest, jeżeli jest możliwa.   Na krajów nędzę i smutek, na okazałość państw, policję, kłamstwo i nudę, potęgę małych draństw. Na nocny serca bój, że człowiek żył jak pies ratunkiem miłość bywa. Jeżeli miłość jest, jeżeli miłość jest...

a'psik

Jesień się nam rozkulała. Puka w moje okno deszczem całonocnym, wita chłodem podłogi o poranku, zakatarza mi znajomych, wyjmuje pełne buty z szafy. Już jest na dobre i dobrze. Wcale nie chciałabym lata non stop kolor. Takie permanentne lato szybko by się przejadło i spowszedniało. A tego nie lubię najbardziej. Powszedniości! Powszedniość bowiem, to taki stwór, który odbiera urok i magię. Nawet najlepszym żyćnym relacjom, obrazom i wydarzeniom. Dbajmy zatem o niecodzienność, o zmiany, o różnorodność. Nawet o katar dbajmy;), bo jakby nie było nie zawsze chodzimy z czerwonymi nosami. Ktoś się może nad nami wtedy użalić, po pleckach poklepać, po czosnek polecieć do nocnego. Taki zwykły niby katar, a jakże urozmaicić może nam życie. Ile z człowieka potrafi dobrego wyleźć na okoliczność ową zasmarkaną.. Wszystkim, którzy właśnie robią a'psik, mówię: dzień dobry i na zdrowie kochani!

200 procent

Sobotni poranek. Mokrymi ulicami toczą się pojedyncze jeszcze samochody, ocierają łzy deszczu gumowymi rzęsami wycieraczek. Kawa paruje i zapachem wypełnia wszystkie moje szczeliny. Tyle ich jest po tym tygodniu. Tyle ich jest w ogóle. Tak wiele miejsc do wypełnienia, brakuje mi już zamysłu czym. Żeby przestały świecić pustkami.  We wszystkich dziedzinach moich żyć, jestem na pół, albo nawet na ćwierć. To mnie nie zadowala, to mnie umniejsza w moich własnych oczach. Bo jakże można być mamą na kawałki, pracownikiem na trzy czwarte, kobietą na jedną ósmą, synową na niech to diabli, koleżanką na bóg zapłać, żoną na nic? A sobą..? Sobą na zero, przecinek zero zero zero ja.   I w sumie 200 procent normy.

Maria Jasnorzewska Pawlikowska

Jesień Już jesień rodzi się w moich oczach . Króluje przez kilka miesięcy i odchodzi JESTEM JAK JESIEŃ złota , szczera ciepła zimna . KOCHAM JESIEŃ Kiedyś przysypie mnie liśćmi JESTEM JESIENIĄ... Widzę , że przemijam

Post pod wpływem ciszy

Podarowałam sobie dziś wieczór. Pełen był muzyki przepięknej, poezji najcichszej i wina dobrego. Uratowałam go przed zagładą i zasmuceniem. I samotnością. I ciemnością. Ofiarowałam sobie czas i zamyślenie. Byłam dla siebie dobra i czuła. I wyrozumiała. Że słabe chwile zdarzają się nawet mnie. Że mam prawo chcieć odejść z miejsca w którym jestem, do miejsca, którego jeszcze nie znam. Podjęłam ten wieczór z ufnością, że mnie nie zrani, nie uderzy pustką, nie odbierze nadziei. Przebyłam ten wieczór bez okularów, przez które rzeczywistość jest chwilami  nie do wytrzymania. Rozemgliłam się na połyskujące plamy nieostre, ale takie piękne. Że aż strach.  

Jesień już

Wspomnienie Mimozami jesień się zaczyna, złotawa, krucha i miła, To ty, to ty jesteś ta dziewczyna, która do mnie na ulicę wychodziła. Od twoich listów pachniało w sieni, gdym wracał zdyszany ze szkoły, a po ulicach w lekkiej jesieni fruwały za mną jasne anioły. Mimozami zwiędłość przypomina nieśmiertelnik żółty - październik. To ty, to ty, moja jedyna, przychodziłaś wieczorem do cukierni. Z przemodlenia, z przeomdlenia senny, w parku płakałem szeptanymi słowy. Księżyc z chmurek prześwitywał jesienny, od mimozy złotej majowy. Ach czułymi, przemiłymi snami zasypiałem z nim gasnącym o poranku, w snach dawnymi bawiąc się wiosnami, jak ta złota, jak ta wonna wiązanka. Julian Tuwim

Kocham Cię Synku

Żółw ma przyjaciela żółwia. Jeden jest mniejszy, bo to tata. Lwy przyjaźnią się gromadami i jedzą dużo trawy. Słoń za dużo wypił i pękł mu brzuszek, więc go zjemy. Logika 4 latka, prawda, że cudna? Ja ją uwielbiam. Zwierzątka z paczki Junior Safari skaczą po całej sypialni, żeby na końcu stać się naszym śniadaniem:) Ogłosiłam dziś Wojtkowi dzień dziecka, czyli nie muście iścia do przedszkola, w jego wersji gramatycznej:) Kocham widzieć go szczęśliwego. Mam nadzieję, że takie szare poranki z mamą i podróżami po safari wpiszą się na twardym dysku jego emocji. Że taką właśnie będzie mnie pamiętał wtedy, kiedy mnie już nie będzie.

Szczypta kardamonu

Siedzę ududana czerwonym winem i dobrą rozmową z koleżanką, która po czterech latach znajomości i butelce szkarłatów dostała nowego rysu. Rysu kobiety. A nie tylko matki sześciorga dzieci. I cieszy mnie to bardzo, bo czasem dobrze jest móc zdjąć z siebie maskę konwenansów i oczekiwań świata. Czasem warto jest pobyć z kimś sobą, taką na wskroś dosłowną. Taką pozbieraną i niepozbieraną. Taką odkrytą jak karta memory, co wcale nie potrzebuje pary. Dobrze mi z tym. Cudny wieczór mnie minął. I pomimo, że szkoda, iż już minął, to jednak warto, że był. Takie wieczory w życiu są potrzebne, jak pieprz i sól do potrawy. Jak kurde jakaś maggi w zupie. Jak szczypta kardamonu w kawie.

Skończenie

Kończy się lato. Masowo umierają liście na drzewach i układają w kolorowy dywan pod stopami. Szeleszczę po nich taka cicha, taka jesienna, taka skończona lipcowo. Żal mi tych ciepłych wieczorów zaczarowanych światłem latarni. Żal poranków, kiedy słońce z takiego wysoka wchodziło mi do kubka z kawą. Żal wszystkich sandałków na niebotycznych obcasach, które za lada chwilę powędrują do kartonów. Muszę przestawić się na jesień. Przeżyć wypadające włosy i przesilenie. Zacząć oglądać się przed siebie, a nie w całe to letnie otumanienie.

Pawlikowska-Jasnorzewska, Erotyk

Na rozrzuconych poduszkach z rajskich, jawajskich batików umieram słodko, bez żalu, umieram cicho bez krzyku.- Czas za firanką ukryty porusza skrzydłem motyla, a moje czoło znużone coraz się niżej pochyla... Wreszcie dotykam bieguna i śnieg mi taje wśród włosów, a końcem lakierka dosięgam trawy szumiących lianosów... Leżę na ciepłych krajach, na gorejącym równiku i na jedwabnych poduszkach z różnobarwnego batiku... Wyciągam ręce ku Tobie, w Twoją najsłodszą stronę i czuję na rękach gwiazdy nisko nad nami zwieszone... Ogarniam Cię splątanego w pochmurny namiot niebieski, i spada niebo z hałasem, jak belki, wiązania, deski, obrzuca nas półksiężycem, słońcem, obłoków zwojem - i tak spoczywam - okryta niebem i sercem Twoim...

Po urlopie

Jest niby nadal lato, a poniedziałek powitał mnie jesienią. Ciekawe, czy się z niej jeszcze otrząśnie? Czy może wstrząśnięty jej napadem podda się bez walki... Walcz poniedziałku, walcz. Warto! Czasem opłaca się powalczyć o lepszą sprawę, o resztę słońca, o smaczny kąsek, o siebie. Warto przeciwstawić się schematom, schenariuszom, oczekiwaniom, zasadom. Warto czasem wystawić głowę za okno w pociągu, nawet jeśli na oknie jest napisane: zabronione! Bo takiego wiatru we włosach nie da się poczuć nigdzie indziej.   Urlop minął cudownie i leniwie. Okna nadal brudne, kąty zakurzone, łóżko dla małego nie zakupione, pranie nie wyprasowane, ale.. Ola jest kompletnie rozleniwiona i zadowolona. I o to chyba chodzi, prawda?:)

Zostaną po mnie

Kim jestem, kim jestem, kim jestem.. Szeleści pytanie w rytm kroków. Mijam, mijam, mijam.. Co po mnie zostanie? Co zostawię po życiu przeżytym na szukaniu siebie.. Mieszkanie spłacone, cośkolwiek na koncie oszczędzone, zastawę ślubną i może z ubezpieczenia na życie coś skapnie. Komuś. To będzie formalna spuścizna.   Nieformalnie zostawię gniazda uwite na gałęziach podniebnych, pytania spadające deszczem, krople zapomnień i dzikie szczęścia. Jak dzikie gęsi odlatujące sezonowo. Zostawię wstążki myśli wijące się między palcami, prześlizgujące między jawą a snem. Kolorowe balony wylatujące z mojej głowy w lipcowe noce do rana. Słodkości i uśmiechy wypełniające moje oczy wpatrzone w pragnienie. Sierpniowe zostawię po sobie zamyślenie.

Moje odkrycie z wczoraj

Jolanta Mąkosa     Ogrody wieczorem     Ogrody wieczorem nie dbają o swój wygląd. Wystarcza im wewnętrzny spokój i blade światło jasnej zieleni. Tęskniąc do ludzi, nie narzucają im swojej władzy. Lubią towarzystwo, stale hodują jakieś zwierzęta, najchętniej jeże, motyle i jaszczurki. Wieczorami śnią, że są białym pokojem z jednym oknem, na zimnej posadzce w czarno białą szachownicę stoi stolik do gry w szachy. na stoliku leży książka, wiatr odwraca kartki, na posadzkę spada fotografia: kobieta w białej sukni stoi w cieniu brzóz, zegarek na ręce wskazuje trzy na dziewiątą. Kobieta patrzy przed siebie, jakby wypatrywała obłoku, który nadpłynie z północy. Sen powtarza się każdego wieczoru. Nie wypada wspominać o tym w towarzystwie, trzeba opowiadać, że się ma sny erotyczne. Wczesną jesienią ogrodom zdarzają się napady buntu. Myślały, że inaczej urządzą sobie życie.  

H. Poświatowska

* * * Boże mój zmiłuj się nade mną czemu stworzyłeś mnie na niepodobieństwo twardych kamieni Pełna jestm twoich tajemnic wodę zamieniam w wino pragnienia wino - zamieniam w płomień krwi. Boże mojego bólu atłasowym oddechem wymość puste gniazdo mojego serca Lekko - zeby nie pognieść skrzydeł tchnij we mnie ptaka o głosie srebnym z tkliwości.

Gdzieś

Dopinam kurteczkę pod szyję, jesień czmycha już za krzakami. Brak skarpetek w butach powoli robi się ekstrawagancją. Lato włącza tryb ekonomiczny. Delikatnie dozuje nam resztki ciepła i odrobiny słońca. Żeby starczyło na dłużej. Na cały ten sierpień, co udaje chwilami październik. Nad morze bym chciała. Pogubić sandały w piasku, a siebie w marzeniach. W czwartek jakiś, jakiś niedaleki całkiem, udam się tam, gdzie jedną nogą w czwartek, a drugą w marzeniach...

Licheń

  Głodny Mój Bóg jest głodny ma chude ciało i żebra nie ma pieniędzy wysokich katedr ze srebra Nie pomagają mu długie pieśni i świece na pierś zapadłą nie chce lekarstwa w aptece Bezradni rząd ministrowie żandarmi tylko miłością mój Bóg się daje nakarmić       *********************************************   Jesteś Jestem bo Jesteś na tym stoi wiara nadzieja miłość spisane pacierze wielki Tomasz z Akwinu i Teresa Mała wszyscy co na świętych rosną po kryjomu lampka skrupulatka skoro Boga strzeże Iza po pierwszej miłości jak perła bez wieprza życia ludzi i zwierząt za krótka choroba śmierć co przeprowadza przez grób jak przez kamień bo gdy sensu już nie ma to sens się zaczyna jestem bo Jesteś. Wierzy się najprościej wiary przemądrzałej szuka się u diabła      **********************************************   Odwiedziłam dziś sanktuarium w Licheniu. Było takie... ogromne, ...pełne ludzi  ... złote.. I szukałam dłuższą chwilę Boga, bo w marmurach i granitach błyszczących odbijał

Ciszę się

Słuchając pięknej irlandzkiej muzyki zatapiam resztki dnia w szkarłacie wina. Paznokcie błyszczą świeżym lakierem, rzeczy poukładane przyprawiają świat o porządek. Co dzień miniony przyniósł oprócz kanaryjskiego skwaru, co czuło zdyszane upałem serce? Że dni są policzalne i mijają za szybko. Że dzieci dorastają do stawania innym na głowy. Że trendy zmieniają się zanim ja na nie wpadnę. Że kończy się dzień, a ja z nim. Taka ja, jaką byłam dziś. Byłam okryta słońcem, byłam zanurzona w muzyce, byłam poplątana przedburzowym wiatrem we włosach, byłam sobą i byłam kimś innym. Byłam tu i byłam tam. W Innym Świecie, u studni, takiej z kołowrotem. I teraz ciszę się cichutko na ciemną noc, na wieczór, co nadchodzi szybciej niż jeszcze kilka dni temu. I mówię w ciszy owej - dobrej nocy, wszystkie wy wróżki, których jeszcze nie zamordowała czyjaś niewiara. Ja w was wierzę. Tak długo dopóki ktoś mocno wierzy we mnie.

Innego wyjścia nie ma

Za każdym razem, kiedy jakieś dziecko powie: – Nie wierzę we wróżki! – jedna wróżka pada nieżywa. (James Matthew: Przygody Piotrusia Pana) Cóż mi pozostaje..? Wierzyć w każdą napotkaną wróżkę. Bez wyjątku.

Biedroneczka:)

Obraz
   

T. Jastrun

Granica Dni które nas dzielą Są jak schody Po których wbiegnę świeżym letnim popołudniem Do jej domu Usiądę przy stole Naprzeciw I pić będziemy złotą herbatę Z dwóch czułych szklanek A potem spróbuję Jeżeli starczy mi odwagi Przekroczyć zieloną granicę Jej oczu i dojść Aż do warg Swoimi wargami W pokoju gdzie przyczaił się zegar Koszula jej męża Wisi ukrzyżowana na krześle I rosną bezszelestnie kwiaty Które patrzą na nas Szeroko otwartymi oczami

Jak w studni

Moje życie wypełnione jest kredą w wiaderku, puzzlami i kartami  memory pogryzionymi z frustracjii, że się znaleźć nie mogą.. Drobiazgi przepełniają mnie z kretesem zostawiając tylko minuty na pobycie sobą taką, jaką lubie się najbardziej. Delikatną, zamroczoną rozczuleniem i czerwonym winem. Kiedyś, gdzieś znajdę ten czas zaczarowany. I zatonę w nim. Jak w studni.  

Dla Ciebie jestem sobą

Los jak wszystkim dał mi tylko jedną postać I nie nazbyt nią ucieszył mnie, Ale zawsze potrafiłam inną zostać Gdy wchodziła duża stawka w grę. Dziś posiadam różnych twarzy cały rejestr, W której lepiej niż we własnej mi. O jak dobrze umieć być tym kim się nie jest. Ja umiałam nim przyszedłeś ty. Dla ciebie jestem sobą i choć to tak mało jest. Nie potrafię być przed tobą nikim więcej. Sztuczny wdzięk odbierasz słowom, czynisz szczerym każdy gest, i znów jestem Tą tysięczną wśród tysięcy. Tak mi z sobą nie do twarzy, tak bym chciała siebie kryć, Ale kiedy na mnie patrzysz nie potrafię inną być. Dla ciebie jestem sobą i choć to tak mało jest. Nie potrafię być przed tobą nikim więcej. Dostosować sposób gry do nowych reguł, W efektownym fałszu ukryć się. Potrafiłabym to zrobić dla innego, a dla ciebie nie. Już nie umiem swojej prawdy minąć granic I to chyba jest nie dobry znak, Że przed innym nie odkryłabym jej za nic, a przed tobą tak. Dla ciebie jestem sobą i choć to tak mało jest. Nie po

Dni

Są dni, kiedy czujemy się super. Są dni, kiedy czujemy się dobrze. Są dni, kiedy czujemy się ok. Są dni, kiedy czujemy się tak sobie. Są dni, kiedy czujemy się niedobrze. Są dni, kiedy czujemy się źle. Są dni, kiedy czujemy się strasznie.   Są dni, kiedy nie czujemy już nic.   Te dni wróżą najgorzej.

Dalej

Bywa. Bywa, że coś nas zaboli. I cóż.. życie takie jest. I nie ma co dramatyzować, tylko brać, co dają, cieszyć z tego, co się ma i wiedzieć, że zawsze może być gorzej. Więc już się pozbierałam po wczorajszym smutku i dalej ruszam na podbój wszechświatów:)    

Powód

Wczoraj cisza wypełniała mnie bezbrzeżnie…   aż po horyzontu kres.   Powodu ku temu nie znajdywałam, a przyznaję, że poddałam analizie całą duszę.   A dziś powód znalazł się sam… W drodze do pracy obserwowałam dyskretnie młodą dziewczynę. Była jakaś taka śliczna. Promienna.   Szczęśliwa. Lubię cieszyć serce widokiem szczęśliwych ludzi, więc zerkałam na jej delikatnie rozświetloną twarz. Pewnie zakochana.. myślałam.   Cudownie! Kiedy wstała do wyjścia potężny cios uderzył mnie w splot słoneczny. Przez moment zabrakło mi tchu, a oczy niebezpiecznie wezbrały falą… Śliczna dziewczyna była w ślicznej ciąży. Czy to kiedyś przestanie boleć?

Inny świat

Są takie dni, kiedy nasze akumulatory się wyczerpują. Lampka energetyczna jest wtedy w czerwonym polu. Znaczy się deficyt sił pokazuje. Czasem jest tak zwyczajnie, bo zmęczeni jesteśmy, czasem, bo życie nas uciska jak nowy but, czasem, bo mleka do kawy nie było, a czasem.. Czasem po prostu robi się cicho w duszy. Jakaś ta moja dusza dziś taka właśnie cicha jest. Ledwo mnie dzień do wieczora doniósł i szybko uciekł, bo na marudy ma alergię. Nie dziwię się, sama siebie takiej nie lubię... Łażącej z kąta w kąt, skubiącej piertuszkę z przekleństwem na ustach, z absolutną koniecznością polania smutku winem. Nie lubię. Lubię, kiedy wypełnia mnie moc i radość, a taneczny krok unosi pół centymetra nad chodnikiem. Kiedy używam wiaduktu tylko ze względów formalnych, bo tak nieformalnie, między nami aniołami, mogłabym nad Fordońską przefrunąć. I pofrunąć gdzieś tam, gdzie żadne buty nie uwierają, gdzie w górach spacerują wróżki, a na dnie szklanki czeka na mnie nasłodszy z diabłów...  

Zbieram kolory na zaś

W końcu nastał żar z nieba i karaibskie klimaty. Słońce rozbija się o szybę kuchenną już od najwcześniejszych godzin porannych. Wypijam zatem pierwszą kawę zalana słońcem nucąc pod nosem utwory Bajmu i Grechuty. Tak mi ostatnio jakiś ładnie w duszy gra. Aż Wojtek się zainteresował, kto to śpiewa, mamusiu? A ja mu na to, mamusia kochanie! Przecież widzisz. A mój mądry synek na to- przecież ty nigdy nie śpiewałaś!!?? Racja. Śpiewałam, ale wtedy on był jeszcze w moim brzuszku. Dlaczego na tak długo zamilkłam..? Wolę sobie nie przypominać. Dziś raniutko, kiedy moje dziecię się przebudziło, przywitało mnie stwierdzeniem- jesteś taka ładna mamusiu, Boże, oby każdy dzień się tak zaczynał:) I teraz siedzę "taka ładna", z lekka zgrzana, pół goła od upału i myślę, że kocham to moje życie! Kocham moje targowisko pełne czereśni i cyganów zaglądających głęboko w oczy, mówiących przeciągłym głosem- paniiii kochaaanaaa taka pięknaaa... 35 zł ta bluzeczka. Kocham mojego synusia, który każd

J. Twardowski

Sprawiedliwość Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka gdyby wszyscy byli silni jak konie gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości gdyby każdy miał to samo nikt nikomu nie byłby potrzebny Dziękuję Ci że sprawiedliwość twoja jest nierównością to co mam i to czego nie mam nawet to czego nie mam komu dać zawsze jest komuś potrzebne jest noc żeby był dzień ciemno żeby świeciła gwiazda jest ostatnie spotkanie i rozłąka pierwsza modlimy się bo inni się nie modlą wierzymy bo inni nie wierzą umieramy za tych co nie chcą umierać kochamy bo innym serce wychłódło list przybliża bo inny oddala nierówni potrzebują siebie im najłatwiej zrozumieć że każdy jest dla wszystkich i odczytywać całość

Przytul się do mnie

Jesteśmy tacy delikatni Aż strach Oczy z niebem i łąką Chroni powieka z bibułki Nóż wchodzi w brzuch łatwiej niż w chleb A krew Przy nieostrożnym ruchu kierownicy Wyfruwa jak spłoszony ptak Nasza płeć Meduza wyrzucona na brzeg Tylko przez chwilę wilgotna Wszystko w nas Jest bardziej kwestią czasu Niż w przypadku cegieł A nawet kruchego szkła Kamień posiada nad nami Druzgocącą przewagę Więc przytul się do mnie Tylko czułość idzie do nieba T. Jastrun

Dowolność wyboru

Mąż mi dziś zrobił dobrze. Dokładnie tak- zrobił dobrze mojej.. duszy;) Wyszukał mi piękny film do płaczu. I sobie wypłakałam kilka litrów łez. A co.  Oglądałam i płakałam, płakałam i oglądałam. Film był o dziewczynie, która umarła na końcu. Wiem, że zdradziłam puentę, ale nie o to chodzi.. Chodzi o to, że teraz siedzę przed moim ulubionym kuchennym oknem, spoglądam na światła, słucham szumu usypiającgo miasta i myślę.. Myślę, że mam nadzieję nie umrzeć. Przez następne 40 lat chociażby. Mam nadzieję, że moje życie sprawi mi jeszcze dużo frajdy. I innym też. Że zobaczę jeszcze te wszystkie miejsca, o których marzę, wszystkie filmy, na których płaczę i że zrobię choć dziesiątą część tego, co aż się boję planować. Bo najbardziej boję się nie śmierci. Wcale. Tylko tego, że minę bezpowrotnie bez szansy na powtórkę. Że nie nauczę się już żadnego języka, nie zobaczę żadnej wystawy, nie wejdę do górskiego potoku, nie zwiedzę bawarskich zamków. Że nigdy nie zobaczę tych wszystkich pięknych

Szklanka w połowie pełna

Czasami zastanawiam się, czy jestem aż taka dobra, że spotykają mnie dobre rzeczy w życiu, czy może to przypadek? Może złych i głupich ludzi też spotykają dobre rzeczy? Bo ja mam fuksa w życiu, naprawdę! Gdzieś, kiedyś nauczyłam się widzieć pełną połowę szklanki i od tego czasu mam fuksa:) Mam dobrego małżonka, mam śmiesznego synka, mam ładne mieszkanie i dobrych teściów. Udało się dostać przedszkole ( co w obecnych czasach zakrawa na cud!), a ostatnim dobrem jest moja nowa praca. Jest fajna, dobrze płatna i co najważniejsze w doborowym towarzystwie. I oczywiście, że nasze życie stanęło na głowie, że trochę potrwa, aż nauczymy się żyć w innych ramach czasowych. I oczywiście, że mam wyrzuty sumienia, że widuję Wojtka raptem kilka godzin po pracy, a męża czasem godzinke na dobę. Ale wszystko ma swoją cenę, tak już jest. Ale powyższa cena wartą jest zapłacenia. Bo dzięki tej pracy znowu zaczęłam mysleć jak Ola, a nie tylko mama i żona. Mam ochotę coś robić ze swoim życiem, mam ambicje byc

Znowu autyzm

Pierwsze spotkanie   - O czym myślisz, mamo, w tej chwili radosnej? Jak będę wyglądał? Na kogo wyrosnę?   - Kim będziesz, syneczku, okaże się z wiekiem. Marzenie mam jedno - bądź... dobrym człowiekiem.   Znowu podjęlismy trud drogi diagnozowania Wojtka. Pojawiają się sygnały z przedszkola, że nie jest dobrze. Trzeba coś robić, a my nadal nie wiemy co. Wczorajsze spotkanie z Panią od terapii dzieci z ogólnymi zaburzeniami dało kolejny raz wynik- autyzm wysokofunkcjonujący. Nie mogłam długo zasnąć. Popłakałam sobie nawet, a co tam.. W koncu tyle mogę, prawda? Mam dziecko z autyzmem i jest mi z tym ciężko. I nie dlatego, że nagle mniej go kocham, tylko wręcz przeciwnie- kocham go coraz mocniej. I martwię się, czy będę umiała mu pomóc..? Bo jak każdy rodzic na świecie chciałabym tylko jednego- szczęścia mojego dziecka.

Przedszkolak

Wojtek od poniedziałku chodzi do przedszkola. Zwolniło się miejsce w publicznym przedszkolu niedaleko nas, więc skorzystaliśmy z okazji, bo wiadomo.. Wiadomo, jak to jest z miejscami w przedszkolach. Że ich nie ma. Na następny rok do 3-4 latków w naszym przedszkolu zostanie przyjętych całe...sześcioro dzieci! I wiadomo, że od samotnych matek. A ja samotna nie jestem. Na szczęście:) No więc dziecię się dostało, zaczął się nowy etap. Etap rozstań po 3,5 roku bycia razem. To trudny etap i dla Wojtka i dla mnie. Oczywiście wiem, że on musi iść swoją drogą, że szkoła, że żona:), ale że to już się zaczyna.. Jest mi ciężko i smutno. Bo ja do tego mam naturę waleczną i od pierwszego dnia walczę o szczęście i zadowolenie mojego synka. Okazało się, że owszem dostał się, ale do grupy 5-latków, tzn zerówki! Więc walczę o przeniesienie do maluchów, bo kurczę do zerówki, to on ma jeszcze czas. Walczę z systemowym podejściem, że niby mam dziecko od razu zostawiać do 15. Bo tak się lepiej zaadaptuj

Poranek z kotem:)

- Mamo, daj mi szczoteczkę, chcę wyszorować powierzchnię żującą! - Yyyyy? No, dobrze syneczku... Pasta na szczotkę, szczotka w rączkę Wojtka i mówię: - No, dalej mały szoruj! A on patrzy jak żaba w telewizor w szczoteczkę i zrozpaczony pyta: ... - I gdzieee jest ta powierzchnia żująca???!!! Zgłupiałam. Pokolenie mini mini. Po chwili, jak już zeżarł pastę, zadowolony, jak kot po śmietance: - Teraz jestem zdrowy i w świetnym humorze, bo zjadłem leczniczą pastę. Dobra mama, teraz umyję zęby. :) Kocham go.