Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2013

Święto Moich Dzieci

Święto Zmarłych. Znowu. Korowody aut na ulicach. Huzia na Józia w marketach. Jakby miał się jutro skończyć świat. Kilogramy sztucznych kwiatów w modnych kolorach sezonowych. Miliony świec. Miliony pijaków za kółkiem. Dramatyczne apele w wiadomościach. Nowe kozaki i lans. A chodzi przecież o czułą pamięć, co nie wymaga krzyku. Chodzi o wspomnienie dobrego, co minęło. O refleksję nad tym, co jest, bo też minie... Miniemy. Zostawmy po sobie coś dobrego. Nawet tak niemodnego, jak wzruszenie. Nawet tak banalnego, jak uśmiech. Będę przewrotna i powiem tak: oczekuję, że jutro (a mogą już dziś w nocy) przyjdą do mnie moje dzieci i powiedzą mi: nie smutaj mamuśka, nie jest źle! Mamy tam w niebiosach superaśne zabawki, najnowsze zestawy lego i misie przytulanki. Jest gitara mamuśka, nie zasypuj nas tymi badziewnymi plastykowymi wiecheciami z kerfura, lepiej kup za tą kasę lego kopalnię naszemu bratu:) Dobre dzieciaki z Was, powiem przez sen i przytulę. Wszystkie moje dzieci święte i nieświęte te

Melancholia

Dziś cała jestem dotykiem. Między łopatkami mam takie miejsce wrażliwe. Pod kolanem pulsuje żyła ciepła. Nadgarstki się łamią nostalgią. Piersi nabrzmiałe oddechem. Skronie się tulą do włosów. Czułości mi dziś trzeba. Jak powietrza wolnego od spalin. Przestrzeni w głowie mi  trzeba, bo myśli toczą się w niej, jak samochody w korku. Wszystko dziś takie mgliste. Takie powolne. Takie prawie już listopadowe. Tak, jeśli pytasz, to tak- dopadła mnie melancholia jesienna... Z powodu powodu. I bez powodu również.  

Veny Amoris

" Księżyc w górze świeci tak jasno, noc zbyt piękna jest wciąż, żeby spać.. Już za chwilę ruszymy w to miasto, na być może ostatni nasz bal.." Anita Lipnicka i jej nowa "Żyła miłości", czyli "Veny Amoris", którą wczoraj posłuchałam na koncercie promującym płytę. Piękna. Uderzająco piękna muzyka. Przejmująco emocjonalne teksty. Refleksja miesza się z uśmiechem. Zamyślenie z kołysaniem, którego nie mogę powstrzymać słuchając od rana płyty.. Bardzo ludzka i osobista muzyka. Anita zresztą również. Delikatna, kobieca, eteryczna wręcz, a jednocześnie na wskroś normalna, uśmiechnięta, pozytywna. Siedziałam na koncercie przytulona przez męża i myślałam, że to są chwile w życiu, które należy zatrzymywać w locie czasowym. Utrwalać na kliszy serca na później, na te dni, kiedy codzienność wygania z nas zaczarowanie. Kiedy spotkanie o 5 rano w kuchni przed pracą nie jest na tle muzycznym Lipnickiej, ani żadnej innej Anity. Kiedy grają w nas tylko poddenerwowanie, iryta

SOS

Ciężka sprawa.. S.O.S.!!! Cierpię na chroniczny brak czasu! :) Nie mam kiedy pisać bloga! Życie mnie wchłania.. Ale dobrze jest:) A nawet bardzo dobrze:) Praca jest gitara, synek nie ma padaczki, mąż zadowala się zupkami chińskimi. Integruję się z nowym koleżeństwem, bo jak wiadomo, mam słabość do ludzi, zwłaszcza miłych:) Urządzamy z koleżankami niepisane zawody, która przyjdzie w bardziej odlotowych rajstopach i bywa zabawnie. Np. dziś, wystrojona w rajstopy imitujące pończochy z podwiązkami wzbudziłam zainteresowanie i owszem, ale.. Ale ubaw był dopiero, jak się okazało, że schodzimy gromadnie piętro niżej do spokrewnionej innych firmy na ciasto urodzinowe.. samego boskiego właściciela firmy:) Żem kieckę obciągała, bo mi głupio było, że jak taka wyuzdana do roboty chodzę. Dziewuchy sikały ze śmiechu, chłopy ciastem się krztusili... Śmieszny, dobry dzień. A teraz dokonuję zupy warzywnej gar i zmykam w sen, bo budzik co rano skacze mi na twarz o 5.00.  Dupek mały;)

Wpis

To był ciężki tydzień, dużo wrażeń i spraw, nawet, jak na taką Olę, jak ja.. Jest sobota rano, a ja piję kawę i chlipię sobie z tego wszystkiego. Bo po prostu akumulatory mi się rozładowały. I jest mi smutno. Pobyt taty w szpitalu skończył się już w środę, dostał wypis i skierowanie do neurologa, bo musi być pod dalszą kontrolą. Przeszedł niedotlenienie mózgu, małe i przemijające, ale obraz tomografu pokazał, że miał już takie niedotlenienia wcześniej i jest obawa, że mogą pojawiać się dalej. Musi się oszczędzać i brać leki. Musiałam odwieźć go ze szpitala do domu, jakieś 70 km, co dla mnie nadal bywa stresem. Zwłaszcza w godzinach szczytu, potem w ciemności, we mgle i z dziwnymi objazdami. No i dodatkowo po tym, jak na parkingu szpitalnym przytarłam jakiegoś wypasionego hyundaia... Zdenerwowałam się okropnie, bo to jakieś takie nieprzyjemne jest.. Z tych nerwów kupiłam paczkę papierosów, choć nie paliłam już 3 dni i najarałam się, jak wariatka. I ciul. Ukoronowaniem tygodnia było wczo

Kłębuszek

Pierwszy dzień w nowej pracy, trochę wrażeń, więcej obserwacji, bo to wychodzi mi już odruchowo. Rozglądam się, podpatruję gesty, słowa, zachowania i już wiem, że będzie ciekawie:) Od wczoraj tata jest w szpitalu, leży na neurologii i czekamy na wyniki. Jakieś niedokrwienie mózgu, rzekomo nie groźne, ale jednak.. Ale jednak budzi obawy i myśli, co będzie gdy.. Ale jednak jednoczy nas, rodzeństwo, przy łóżku ojca, nie zależnie od tego, co było, jest i będzie. Jest ojcem, jest tatą, dał nam życie, więc mamy u niego dług. Spłacam go w trybie wojennym- zmęczona, zestresowana, z duszą na ramieniu. Prostuję się, wypinam pierś i mówię: jasne, że będzie dobrze! Co ma nie być?! A w cichości kurczę się i zwijam w kłębuszek strachu.. Bo wiem, że czasem może być inaczej, niż tego chcemy.

Świat sióstr

- Matko jedyna, ile to roboty przy tych pazurach, aleśmy sobie zrobiły.. Pół dnia w plecy.. - W sumie, to mój Małżonek nie lubi takich długich pazurów, a Twój? - Mój lubi, ale nie robi mu różnicy, czy je mam, czy nie.. - To po co, my się tak męczymy?! Ałaaa.. cholera jasna, to boli! - Dociskaj paluchy! Mocno! Boli jeszcze? Ty, kurde, taka jakaś delikutaśna jesteś;) - Bo jestem, nie lubię bólu i tyle. - Co oni się tam tak wydzierają? - Oni, czyli nasze ukochane dzieci?;))) To jeszcze nic, zaraz pewnie będzie prawdziwy ryk. - Kogo obstawiasz, że będzie ryczał? - Jak kogo? Wiadomo, że któreś Twoje będzie ryczało, a mój będzie bił. Zawsze tak jest. On nawet jak oberwie, to nie ryczy z tym swoim podwyższonym progiem bólu. Jakiś pożytek przynajmniej z tego całego autyzmu;) - Dobra, to nie czekamy, idziemy siostro zapalić na ganek, zanim rozkręci się kolejny dym.   Weekend u siostry. Zajefajny, zabawny i mega naturalny. Łażenie w piżamie do południa ( mała zaprzeczy, bo wyjątkowo dziś już o 9

Mamusine serducho

Synuś od rana narzekał na ból brzuszka. Siedział skulony i bladziutki w kąciku windy, kiedy wychodziliśmy do przedszkola. Zawiozłam go, bo dziś pasowanie na przedszkolaka, więc ma być miło i uroczyście. Ale siedzę tu teraz i zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam. I nie wiem. Nie ma bardziej przykrego uczucia niż to, kiedy patrzy się na swoje dziecko, któremu coś dolega. Bycie mamą jest genialną mieszanką nieopisanej radości, frajdy, dumy i ogromnej miłości. Ale jest też przepełnione lękiem, obawami, nerwami, frustracjami i bólem. Że nie można dziecku dać samego dobrego życia. Że nie można odgrodzić go od spraw przykrych, że nie można ochronić przed smutkiem, bólem i niepowodzeniem. I ja oczywiście wiem, że to go zbuduje, umocni i przygotuje do życia... Ale ja jestem mamą! I mam w pompie psychologię rozwojową:) Chcę dać mojemu synkowi lepszy świat, niż sama dostałam. I robię to wkładając mu w rączkę wizytówkę z moim numerem, którą ma dać pani i obiecuję, że jak będzie mu źle, to mamusia

Zmiany

Początek i koniec. Nieodłącznie związane ze sobą elementy. Nie może być początku bez końca, ani końca bez początku. To nienaturalne i nielogiczne. A ja nie lubię "nielogiki" w życiu. Domagam się sensu i celowości w swoich poczynaniach codziennych. To mnie układa i uspokaja. Na brak sensu i celowości pozwalam sobie tylko dwa razy w tygodniu- oglądając 2 odcinki M jak Miłość;) Jakiś czas temu poczułam, że czas coś zmienić zawodowo. Moja praca mnie zmęczyła. Przestała dawać satysfakcję, a zasypała frustracjami. Dziś oficjalnie się z nią wypowiedziałam. Of of oficjalnie do piątku tu, a od poniedziałku już gdzieś. Koniec i początek. Tak musi być. Żeby zamknąć jedne okna, a otworzyć inne. Żeby zobaczyć, czy za furtką znajdę kolejne boisko piłkarskie, czy może piękny ogród. A może szeroką drogę. Jestem dziś ciekawością i melancholią. Bo ciekawi mnie wszystko, co będzie. Co przyniesie ten nowy etap. Kogo poznam i po co? Bo, że po coś, tego jestem pewna. Z pewną nostalgią natomiast ro

Nadwrażliwość przed

Buuuu.. nie lubię filmów katastroficznych! I niby to wiem, a zawsze, choć nieczęsto, zaczynając oglądanie takowego, myślę, że lubię.. A pfuj! A Mała mówiła mi dziś, że na jakimś programie jest coś ładnego i romantycznego. Ale nie, musiałam być mądrzejsza i obejrzeć jakieś straszydło. I siedziałam cały film pod kołdrą, znaczy z nią na głowie, bo te zombie takie okropne były. A potem jeszcze Małżonek próbował mnie reanimować rozmową, co mu się średnio udało, bo nadal się boję. Boję się końca świata, końca siebie, że coś się mojemu synkowi stanie, że nie będziemy razem w jakiejś straszliwej chwili. Bo to się udaje tylko w filmach, że oni tak się ratują i na końcu w ogóle idą w światło przyszłości. Cholerny film. Cholerna moja nadwrażliwość, która ściska mi teraz klatkę piersiową przerażeniem. Idę się przytulić do Małego Parowozika. Jego ciepło mnie uspokaja. No chyba, że w nocy kopie mnie i leży mi na głowie. Wtedy się wkurzam;) A wszystko przez to, że czekam na okres i mi odbija. Konkret

Jesień

Już jesień rodzi się w moich oczach . Króluje przez kilka miesięcy i odchodzi Jestem jak jesień złota , szczera ciepła zimna . Kocham jesień Kiedyś przysypie mnie liśćmi Jestem jesienią... Widzę , że przemijam   Maria Jasnorzewska Pawlikowska