Zaniemowilam.
Zaniemowilam juz calkowicie. Od wczoraj porozumiewam sie ze swiatem szeptem. I swistem.., kiedy probuje spiewac. A jak wolam Sunie, co dala noge na spacerku, to mi taki rozpaczliwy skrzek wychodzi. Znajomy zapytal, czy koniecznym jest, zeby on tez szeptal, bo to sie udziela. Uswiadomilam mu, skad inand bardzo inteligentnemu czlowiekowi, ze uszy mam zdrowe, wiec spokojnie moze gadac normalnie;). Caly wieczor, do prawie polnocy, spedzilismy wczoraj w gronie znajomych. Spotykamy sie tutaj w takim skladzie, co dwa tygodnie, zeby pogadac, pospiewac, pomodlic, powymieniac troskami. No i wczoraj bylo naprawede zatroskanie... K. rzucila na stol informacje, ze chce sie rozwodzic, bo juz nie moze... A wlasnie kupili dom, maja piatke dzieci itd.. Przykre jest takie patrzenie na czyjac bezradnosc i cierpienie. Smutnym jest przygladanie sie smierci czegos, co mialo byc na zawsze... Ja tam singel jestem nieopierzony, a do tego bez glosu, wiec nie gadalam za wiele, inni- malzonkowie z doswiadczenia