Olena przelaczona na czuwanie...

  Gdzies mi uciekaja dni i nie wiem sama gdzie… Jakby nie patrzec znowu sroda, znowu po 17tej.. znowu po obiedzie, znowu przed kolacja.. Hmm, co ja robie nie tak, ze ciagle brakuje mi czasu? 

   G. byla wczoraj operowana ambulatoryjnie, tzn, ze okolo 18 przybyla w stanie lekkiego oszolomienia do domu. Wszystko jest dobrze, tylko biedaczka wyplakuje oczy, bo juz dzieci zadnych nie urodzi.. Biedna. Ona ma bycie mama we krwi i ta operacja bardzo ja przygniotla. Trudno mi powiedziec, jak sama bym sie czula w takiej sytuacji, wiec nie oceniam jej uczuc, tylko sluze ramieniem do placzu.

  W domu mam teraz sporo urozmaicen, jak to z dzieciakami bywa, ale w sumie nie narzekam. Dzieciaki sa fajne. Dwa tysiace razy lepsze od dziadka rzecz jasna!!!

Dziadka jeszcze ”przerabiam”, bo wychodzi coraz wiecej brzydkich spraw, ktore mnie nieco mecza. Ostatnio nawet jakas nocke troche przeryczalam probujac zrozumiec swiat, dziadka, siebie, cala ta sytuacje. Zastanawialam sie, czego miala mnie nauczyc.

I wiele mialam przemyslen, ale najwyrazniejszym jest chyba jedno... Ze wszystko nalezy dobrze, z roznych stron obejrzec, zanim wyda sie jakis wyrok, wyrobi zdanie na temat, cos gdzies umiesci, do jakiejs szuflady wlozy.. W ostatnich miesiacach dowiedzialam sie wiele o sobie, o swoich slabosciach, o wplywowosci, o bezsilnosci.. Zobaczylam obraz siebie, ktory wcale mi sie nie spodobal. Zobaczylam osobe, ktora potrafi zaprzec sie siebie, Przyjaciol..

  Bylo to dosyc bolesnym doswiadczeniem, ale jakze ludzkim... Tak trudno czasem zaakceptowac w sobie czlowieka, przynajmniej mi nie przychodzi to latwo. A kiedy sobie pomysle, ze Bog kocha mnie dokladnie taka jaka jestem- omylna, bezsilna, niewierzaca, watpiaca, to jest mi wstyd, ze ja tego nie potrafie.

  Po ostatnich intensywnych tygodniach zrobilam sie jakas taka ospala myslowo. Chyba przelaczam sie na ”czuwanie”. Zanim zaczne dorzucac kolejne informacje do mojego”komputerka”, musze zdefragmentowac to, co wlasnie tam wplynelo.

 Nie mam wiele czasu na owe porzadki, jako, ze od polowy grudnia rusza kolejny odcinek mojego zycia pt.: Powrot do Polski. Z jednej strony juz do niego tesknie, z drugiej jednak troche sie obawiam.. Co tym razem dostane do przerobienia...

  Hmmm, zobaczymy.. co ma byc, to bedzie.

  A tymczasem mam w planach maxymalne uprzyjemnianie chwili, co trawa i dlatego na weekend zaplanowalismy z dzieciakami pieczenie ciastek;)

Sciskam mocno wszystkich bliskich memu sercu, ktorzy w tej chwili o mnie mysla...

 Do zobaczenia wkrotce.

Komentarze

  1. Właśnie zabieram się za podobne porządki w moim zyciu...Tak więc powodzenia i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ktoś kiedyś często mi powtarzał, że myślenie szkodzi. I pieron wie, czy nie miał racji ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. To taki chyba ospały czas dla wielu...ten listopad. Z dziadkiem, z tego co doczytałam, to chyba sytuacja ekstermalnie trudna była, a z takich niełatwo wyjść z dumnie podniesionym czołem. Kiedy nie potrafiłam sobie poradzić z pewnym przypadkiem psychiatrycznym w szkole, pewien terapeuta powiedział mi coś, co sobie zapamiętałam: Niekiedy nie można nic zrobić i trzeba po prostu przetrwać. To juz jest sukces. Przetrwałam i to był cały mój sukces w tej sprawie.

    OdpowiedzUsuń
  4. ~zamyślona_łzą16 listopada 2005 15:18

    Wróciłam... duuuuużo pisałaś, więc musze wejść innym razem, przeczytać i skomentować...Pozdrawiam serdecznie :O)*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem co nieco o kawałkach siebie, które trudno zaakceptować. Ale w końcu błądzić jest rzeczę ludzką. Więcej, błądzenie czyni nas ludźmi..

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię