Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2005

Ostatnie dni przed..

Znowu siedze w bibliotece uniwersyteckiej czekając na jakiegos doktorka od spraw najważniejszych. Strasznie dużo czasu tracę na uregulowanie mojej nieobecnosci, aż sie ciesze, że nie jestem nikim okropnie ważnym, bo jakbym miala teraz jeszcze walczyc z mediami, to bym chyba zastrajkowała:) Jutro jadę do Rodziców przygotować Święta, bo Siostra pracuje i dojadą ze Szwagrem dopiero w Wigilię. Z jednej strony się cieszę, z drugiej nie chce mi się, bo jakoś tak nie czuje tych Świąt, a tam czeka na mnie tyyyle pracy. I Rodzice, co czasem mnie denerwują. Teraz jeszcze Tato sie rozchorowal, a że Mama chora od 30 lat, więc będzie atmosfera szpitalna. No cóż, jakoś to będzie. Za to w Pierwsze Święto bedzie miło, bo zleci się młoda Rodzinka, znaczy się Bratowe, Kuzyny jakieś, itd. Posiedzimy, pojemy, porodzinujemy.. JAkaś taka jestem do luftu, jak by to okreslił mój Tato:), cicho mi jakoś, taka marudna jestem i w ogóle. Siostra mówi, ze musze do roboty, to mi minie, ale ja nie wiem. Dobrze, że

Adwentowa zaduma.

Okazuje sie, ze nie tylko w niemieckich okolicznosciach czas ucieka zbyt szybko. Rowniez tutaj dni mijaja w mgnienia oka, byl czwartek, a juz jest sroda. Kolejna. Nie zrobilam jeszcze nic szczegolnego, chociaz wlasciwie nie wiem, czy cokolwiek co bysmy nie robili ma w sobie jakas nadzwyczajosc... Kazdy ma zadania do spelnienia, jeden takie, drugi inne, ot zwykle zycie. Pozalatwialam kilka spraw formalnych, rozpakowalam( prawie) wszystkie kartony i inne klapboxy. Zostaly tylko trzy kartony z papierami, ksiazkami i materialami do pracy. Za nie zabiore sie jutro. Ewentualnie pojutrze. Na tym poleg komfort mojego wlasnego zycia, zycia u siebie- moge zrobic to nawet za tydzien! Dzis bylam w miescie, musialam pojechac na uczelnie i do banku. Przy okazji polazilam w miescie po oswietlonych ulicach pelnych okien wystawowych zachecajacych swiatecznym wystrojem. Pomimo deszczu i chlodu czulam takie cieplo kolo serca, cieplo powrotowe, ze tak je nazwe. Moje miasto szykuje sie do Swiat. Te ulice

Jak dziury w chodniku mogą uspokoić.

Mam jeszcze mdłości żołądkowe po podroży, Sunia też troche rozbita leży pod stołem, musze się znowu przestawić na PL klawiaturę, rozpakować 18 kartonów i torbę, ale nieważne to wszystko, bo ... jestem w domu! Czuje się chwilami, jakbym nigdy stąd nie wyruszała w żadne dalekie kraje, a przecież wyruszałam. Dowodem jest np patelnia gusowa, co jej nie miałam, a teraz mam. I innych kilka dowodów tez jest. Tych nasercowych i nadusznych. Na przyklad. Podróż była koszmarnie długa i niekonfortowa, bo nie było osobnego miejsca dla piesa i towarzyszyły mi jakieś młodociane osoby płci nadobnej słuchające ludowych nagran chyba tureckich. Panowie kierowcy bardzo szanownie kopcili cygarety oszałamiając tym samym mnie- niepalaczkę od 2 lat.Bylo jednym słowem niekoniecznie romantycznie i magicznie. Żadna tam podróż w czasie i przestrzeni. Zwykłe umęczenie, ot co... Wysiadajac jednak pod domem, wpadając w pierwszą kałużę maskującą wspaniałe dziury na moich osiedlowych chodnikach poczułam ulgę. Poczu

Pozegnalismy sie.

Spotkalam sie z W., zeby sie pozegnac. Bylam u Niego na kawie. Bylysmy razem z Sunia. Dziwnym jest uczucie bycia w miejscu, ktore kiedys bylo moim domem, a teraz juz nie jest. Gdzie wszystkie przedmioty sa takie znajome i zaufane, gdzie wyjecie lyzeczki z szuflady jest najnaturalniejsza czynnoscia wykonana bez zastanowienia. Dziwnym jest spojrzenie na siebie w lustrze w lazience, ktora szumi tak bardzo znanym wentylatorem. Zobaczenie swojego odbicia takiego samego, jak wtedy, ale rownoczesnie  takiego innego, jak wtedy. Tak bardzo smutnym jest uczucie niemocy i niemoznosci i nieodwracalnosci... Na przeciwko siedzi Czlowiek, ktorego tak dobrze znamy, ktory jest taki, mimo wszystko, bliski, a jednoczesnie taki daleki, taki obcy. I tak bardzo chcialam wczoraj W. po prostu przytulic, usciskac tak bardzo mocno i powiedziec, ze nadal i pewnie juz zawsze bedzie w moim sercu. Ze nie jest sam, ze jesli bedzie mnie potrzebowal, to ja jestem. Chcialam powiedziec, ze wiem, jak bardzo jest smut

Dziwne sa nasze uczucia..

Cala noc, chyba, bo to trudno sprawdzic, snil mi sie moj Ex. Ten wazny Ex. Ten, co Go bardzo kochalam. Chyba.., bo tego rowniez nie da sie sprawdzic. Ale mysle, ze tak. Bywa, ze za Nim tesknie. Dziwne, prawda? ponad dwa lata od rozstania. Kilka innych znajomosci w miedzyczasie, masa roznych sytuacji, wydarzen, generalnie zadowolone zycie i takie tam.. I bywa, ze kiedy tak rano otworze oczy, a On byl w moim snie, to tesknie. Moja Siostra kiedys na mnie krzyczala w takich momentach, ze mam sie wziac w garsc, ze nie myslec, nie rozpuszczac sie, jak aspiryna. Mysle, ze teraz juz nie nakrzyczy, bo sama to zna. Dziwne, absurdalne uczucie tesknoty, ktorej nie rozumiemy i nie chcemy. Znacie to? Zeby bylo smieszniej, kiedy tak sobie mysle, a wlasciwie mysli same po glowie gonia, to nie wspominam zadnych extra wydarzen z zycia naszego zwiazku. Widze inne obrazy. Nowy dywan, ktory kupilismy, bo tak golo bylo na podlodze. Wspolnie przygotowywane sniadania. Sprzatanie domu i przeprowadzki w szafa