Ostatnie dni przed..
Znowu siedze w bibliotece uniwersyteckiej czekając na jakiegos doktorka od spraw najważniejszych. Strasznie dużo czasu tracę na uregulowanie mojej nieobecnosci, aż sie ciesze, że nie jestem nikim okropnie ważnym, bo jakbym miala teraz jeszcze walczyc z mediami, to bym chyba zastrajkowała:) Jutro jadę do Rodziców przygotować Święta, bo Siostra pracuje i dojadą ze Szwagrem dopiero w Wigilię. Z jednej strony się cieszę, z drugiej nie chce mi się, bo jakoś tak nie czuje tych Świąt, a tam czeka na mnie tyyyle pracy. I Rodzice, co czasem mnie denerwują. Teraz jeszcze Tato sie rozchorowal, a że Mama chora od 30 lat, więc będzie atmosfera szpitalna. No cóż, jakoś to będzie. Za to w Pierwsze Święto bedzie miło, bo zleci się młoda Rodzinka, znaczy się Bratowe, Kuzyny jakieś, itd. Posiedzimy, pojemy, porodzinujemy.. JAkaś taka jestem do luftu, jak by to okreslił mój Tato:), cicho mi jakoś, taka marudna jestem i w ogóle. Siostra mówi, ze musze do roboty, to mi minie, ale ja nie wiem. Dobrze, że