Jak dziury w chodniku mogą uspokoić.

Mam jeszcze mdłości żołądkowe po podroży, Sunia też troche rozbita leży pod stołem, musze się znowu przestawić na PL klawiaturę, rozpakować 18 kartonów i torbę, ale nieważne to wszystko, bo ... jestem w domu!

Czuje się chwilami, jakbym nigdy stąd nie wyruszała w żadne dalekie kraje, a przecież wyruszałam. Dowodem jest np patelnia gusowa, co jej nie miałam, a teraz mam. I innych kilka dowodów tez jest. Tych nasercowych i nadusznych. Na przyklad.

Podróż była koszmarnie długa i niekonfortowa, bo nie było osobnego miejsca dla piesa i towarzyszyły mi jakieś młodociane osoby płci nadobnej słuchające ludowych nagran chyba tureckich. Panowie kierowcy bardzo szanownie kopcili cygarety oszałamiając tym samym mnie- niepalaczkę od 2 lat.Bylo jednym słowem niekoniecznie romantycznie i magicznie. Żadna tam podróż w czasie i przestrzeni. Zwykłe umęczenie, ot co...

Wysiadajac jednak pod domem, wpadając w pierwszą kałużę maskującą wspaniałe dziury na moich osiedlowych chodnikach poczułam ulgę. Poczułam wolność i spokój. Dotarłam. Jestem. Znowu jestem, a nie odczekuję.

I minęły już 2 dni, a ja nadal głeboko sobie oddycham i myślę- jak dobrze.

Powoli zaczynam wybijać rytm mojego polskiego życia. Powolutku, malutkimi kroczkami wchodzę na dawne ścieżki, myślę o nowych. Byłam już na uczelni, mam termin u Pani Promotor, upieklam z Siostrą gwiazdki cynamonowe. Chodzę z Sunią po moim parku, pozdrawiam parkowych znajomych, rozmyślam.

Rozmyślam o tym, co było, o tym, co nadchodzi. Jestem cała ciekawa i niecierpliwa tego, co teraz na mnie czeka. Uczę sie życia z nowym Szwagrem, cieszę się z bliskości Siostry i rodziny. Jest w mnie cisza.

Tak dobrze jest wrócić do portu, dobrze poczuć kotwicę zapadającą w bezpieczną mieliznę, dobrze poczuć pod stopami wilgotne deski pomostu. Pomostu pomiędzy światem i sobą.

Wróciłam. Do siebie. Do takiej siebie, za jaką już się stęsknilam.

 

Komentarze

  1. ~zamyślona_łzą12 grudnia 2005 08:09

    :O) dobrze że szczęśliwie, a reszta odejdzie w zapomnienie...dziwna ta myśl o wolności, dziwna, ale... :O) mam nadzieje że kiedyś ją chociaż troszkę zrozumiem...i cieszę się, że nadal piszesz :O)przez chwilę obawiałam się, że może to się urwie...Pozdrawiam serdecznie :O)*ps. byłaś na jakimś stypendium? (te 2 lata)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak u sibie w domu, spokój, cisza, własny kąt. pozdrawiam www.moty-lek.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. ~paulaju65@vp.pl13 grudnia 2005 08:19

    Tyle spokoju, a jednocześnie pogody, w tym co napisałaś. Miejsce na ziemi - dobrze je mieć! To wszystkiego dobrego na tym nowym etapie życia. szaaa...manka

    OdpowiedzUsuń
  4. nie bylam na stypendium, bylam popracowac i pozyc. Kiedys jednak studiowalam w Niemczech pare semestrow, tylko nie na zasadzie stypendium, a tak po prostu. A przestawac pisac nie mam zamiaru, tyle tylko, ze nie mam teraz jeszcze sieci w domu, co mam nadzieje zmieni sie za krotki czas. Pozdrawiam serdecznie z biblioteki uniwersyteckiej:)

    OdpowiedzUsuń
  5. dziekuje:) Tobie rowniez pieknej reszty Adwentu

    OdpowiedzUsuń
  6. ~zamyślona_łzą19 grudnia 2005 07:37

    :O) dziękuję za te szczególne pozdrowienia :O)))Pozdrawiam również :O)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię