Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2014

Do łez

Gdyby wszystko było takie, jak sobie tego życzymy, nie byłoby do czego dążyć. A to nie jest dobre, kiedy nie dążymy. Tak staram się traktować każdą niedogodność mojego życia. Jak motywację do działania. Choć czasem nie jest lekko. W opinii o rozwoju Młodego czarno na białym napisano mi, że jest opóźniony o 1,5 roku w porównaniu do równolatków. Niby to wiem, a i tak zabolało. Ale, kiedy pomyślę, ile już zrobiliśmy, ile robimy każdego dnia, my i on, to jestem z nas dumna. Dajemy radę, choć łatwo nie jest. Kocham w moim dziecku poczucie humoru. Kocham je w sobie. Że nawet, kiedy chce się płakać, to potrafimy się zaśmiać. Przez łzy. Do łez:)  

Weekend

Niczego mi dziś nie brakuje:) Dzień z Siostrą, to jest jednak dobry dzień. Pazury zrobione, samochód wyczyszczony, wszystko obgadane z kretesem w każdą stronę. Omówione wszelkie sprawy, sprawki, grzeszki i plany fryzjerskie. Nic ważnego, niż wielkiego, nic globalnego. Takie tam małe rozmówki w kucki na ganku. Że te mlecze trzeba by powyrywać wokół domu, a te pasemka znowu zrobić, a te zdjęcia takie ładne, ojej ojej, to już prawie rok, kiedy je robiłyśmy.. Dzieciaki budujące bazę z poduszek, na obiad zupa z paczki i przekrzykiwanie suszarki do włosów. A gdzie masz pędzelek do żelu? A powinien tu być, nie ma? Oj, gdzie on jest, zawsze tu był.. Masz ładne to cięcie włosów, mówi Siostra. Dzięki Mała, mówię. Tylko grzywkę muszę skrócić i wystrzępić lekko. O! masz fajne buty! A mi się rozwaliły ostatnio moje ulubione. Kurde. Taki dobry kurde weekend. A to dopiero połowa:)
"Może szczęście przynoszą nie tylko rzeczy doniosłe, wielkie, plany na całe życie. Może wystarczą drobne przyjemności, wygodne kapcie, obejrzenie konkursu Miss Universum. Czekoladowe ciasto z lodami, dotarcie do poziomu siódmego Władcy Smoków i świadomość, że masz do pokonania jeszcze dwadzieści poziomów. Może szczęście to kwestia bilansu plusów - światła zmieniającego się na zielone w chwili, gdy podchodzimy do przejścia - i monusów - gryzącej metki przy kołnierzu - spotykających nas każdego dnia. I może na każdego przypada taka sama jego dawka. Może w istocie nie liczy się fakt, czy jest się sławną pięknością, czy też rozpaczliwie szarą myszką. Może nie jest ważne, że nasza przyjaciółka umiera. Może trzeba po prostu żyć. Nic więcej." (Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów, Ann Brashares)   Zdjęłam te zazdroski, znowu widzę.

Porządna

Moje życie wiotczeje.. Zawiesiłam w kuchni.. zazdroski. Umyłam okna, zmieniłam firany w pokoju, zrobiłam zakupy i wyczyściłam lustro w komandorze. Wiotczeję w stronę codzienności. Mój dobry Kolega jakoś to tak określił, że staję się przyziemna. Cóż, taki fakt. Ostatnie piękne perspektywy zasłoniłam tymi cholernymi zazdroskami. Po kiego czorta, sama nie wiem.. Chyba chcę poudawać porządną gospodynię. Którą, nota bene, nigdy nie miałam ambicji być. Odczuwam dyskomfort z sobą taką. Udomowioną, najedzoną pierogami, z widokiem na nic.    

Dla EM

Wiadomo mi, że to czytacie. Oboje. Jedno tu, a drugie tam. I dlatego postanowiłam napisać Wam posta bliskościowego. Znaczy się takiego, który czytany jednocześnie, sprawi, że będzie Wam na chwilkę do siebie bliżej. Zobaczymy, czy mi się to uda. Jest taki cudowny moment w życiu, kiedy przez wszystkie chmury prześwituje słońce i różowe marzenia. Kiedy poranny sms jest jak dotyk, a wieczorna rozmowa, jak pieszczota. Taki czas chcenia do siebie ponad codziennością i kilometrami. Ponad troskami i wkurwami codziennymi. Kiedy myśli drugiej osoby są nasze, a jej problemy chcemy wziąć w swoje ręce. By uchronić, by odjąć zmartwień, by otulić czułym zamyśleniem. Jest taki czas, kiedy razem słuchana muzyka gra stereo w dwojgu serc i mówi więcej niż milion słów. Budzi skojarzenia, zostawia ślady, wzrusza i zatrzymuje. Jest taki czas, kiedy każda forma kontaktu jest lepsza, niż jej brak. Jest wykradana minuta na napisanie maila w pracy, jest sms pisany pod stołem u cioci na urodzinach, jest mms, w k
Obawiam się, że zaraz trafi mnie kurwa i dostanę wylewu! Synula znowu chory, a ja na tą okoliczność, jakże i tak deprymującą, muszę wysłuchać awantury od teściów, że to nasza wina, bo.. Bo dziecko przeszło się spacerkiem w niedzielę, przy pięknej pogodzie, jakieś 20 minut. No i zabieram go gdzieś, gdzie są kurwa jacyś ludzie, jakieś dzieci inne i na pewno tam się zaziębił. Bo świeże powietrze zabija. Bo dziecko powinno być trzymane w izolacji absolutnej, futrowane tylko do oporu i trzymane z daleka od kurwa całego świata. Mam ciśnienie 500 na 800 i jakby nie fakt, że mam resztki rozsądku, to bym się spiła i pierdzielnęła dokładnie wszystko. I byłam dziś na pogrzebie i nie ujmę tego w żadne górnolotne słowa, bo ich we mnie nie ma. Pogrzeby są cholernie dupowatym przeżyciem, bo pokazują, że cokolwiek byśmy nie zrobili, to i tak nie wyjdziemy z tego żywi. Kilka pozbijanych desek, zawodzenie dziwnej pani z zakładu pogrzebowego, a w wersji de lux elegancka doniczka z pokrywką, zwana urną. I

To i owo

Pytasz mnie, co miałam na myśli mówiąc: to i owo. Tylko z odrobiną szczerości poproszę, dodajesz. Jestem zazwyczaj szczera, więc bez obaw. Szczerość pomaga mi nie gubić się w sobie. W meandrach spraw i przemyśleń. To i owo zawiera w sobie wszystko. Co się przeżywa, co minęło i co chciało by jeszcze być. Zanim się skończymy. To i owo, to delikatność i czułość. To radość i smutek. To kręte uliczki Barcelony i biały rozgrzany piasek pod plecami. To mądre pytania i niemądre odpowiedzi. To spacer w lesie i koncert na grzebieniu. To smaczny żurek i egipskie piramidy. To górska dolina prowadząca stopy. To dotyk ciepły i chłodne słowo prawdy. To wiatr na twarzy i pokąsane uda. To nocny taniec i poranna kawa. To spojrzenie pełne zrozumienia. To i owo to nadzieja i oczekiwanie. To rozmowa w pełni wysłuchana. To czyjaś dłoń spleciona z naszą. To drobny gest, po którym nagle zaświeca słońce. To szybka jazda, głośna muzyka i genialny seks. To i owo, to zaufanie. To świadomość, że ktoś nas zna. Na w

Okołowieczorowo

Okołowieczór wciąga mnie w swą pleciugę. Myśli, muzyki, świateł zaokiennych. Żonkile żółte wyciągają szyje, by usłyszeć moje myśli, których sama dziś nie słyszę, bo są cicho. Dobry dzień był. Aż żal, że już mija. Taki zwykły swą zwykłością, taki niezmęczony, nieporozciągany zmartwieniami. Taki najedzony i napity i naśmiany. Naprzytulany taki. Ciepły i łagodny. Wdzięczny za to, że mógł być.

Punkt widzenia

Ciekawe jest to, jak kilka dobrych rozmów z kimś mądrym może człowiekowi usystematyzować pewne sprawy i punkt widzenia przenieść w inne miejsce... Powymieniałam myśli, pomyślałam o tym i owym i czuję się wewnętrznie lżejsza, na swoim miejscu. Otaczająca mnie forma jest okej, jeśli ja ją tak czuję. Wczorajsza wizyta u lekarza z Synulą przyniosła niewiele, musimy donieść kolejny dokument i to powinno dać w efekcie diagnozę zobowiązującą dla innych instancji. Bałam się, że znowu rozsypie mnie wewnętrznie, że będę kolejny raz przebolewała fakty, ale o dziwo tak się nie stało. Zaczynam się zżywać z moim życiem, przestaję z nim walczyć, uczę się pogodnej pokory i spokoju. Przecież jakieś papiery, jakieś kolejne stwierdzenia nie zmieniają stanu rzeczy. Mam 38 lat, jestem mężatką, kobietą, dziewczyną, córką i synową pracownikiem i mamą małego zabawnego chłopczyka. Myślę, że to dobry bilans. Dobrze jest wiedzieć, kim się jest.

Mój syn

Jest piękny i mądry. Jest zabawny i wesoły. Ma wiedzę na temat rzeczy, które są ponad zainteresowaniami jego rówieśników. Jest inteligentny i bystry. Jest kreatywny i pomysłowy. Zadaje pytania, które wbijają w ziemię. Potrafi logicznie myśleć i łączyć fakty. Jest bardzo czuły i troskliwy. Jest niewymagający i nie zepsuty. Przyjmuje z pokorą nawet to, czego bardzo nie lubi. Jest bardzo kulturalny i jestem z niego strasznie dumna w wielu sytuacjach. Nie jest miągliwy i płaczliwy. Mój syn ma już pięć i pół roku. Jest wysoki i sprawny. Mój syn śpi w pampersie i nie odczuwa przed nikim respektu. Musi być pod ciągłą kontrolą, bo jest impulsywny i nieobliczalny. Nie potrafi powstrzymać się przed zrobieniem czegoś, co może być niebezpieczne. Wbiega na ulicę, choć milion razy miał tłumaczone, że to może skończyć się wypadkiem. Bierze wszystko do buzi, jakby był niemowlakiem. Gryzie swoje paluszki i reaguje agresją, kiedy ktoś działa nie według jego planu. Obija się o ściany i przewraca idąc gła

Przemyślenie

Potrafię łączyć fakty. Potrafię obserwować i analizować. Jestem dociekliwa i uparta. Szukam tak długo, aż znajdę, zrozumiem i ułożę w sobie obraz człowieka.. To czasem pomaga w życiu, a czasem jest niefajne. Pomaga w ocenie i zrozumieniu. Przeszkadza wtedy, kiedy by się wcale nie chciało czegoś wiedzieć. Nie jestem nadmiernie podejrzliwa, ale faktów nie umiem ignorować. A fakty czasem nieco bolą. Boli świadomość, że ktoś jest inny niż sądziliśmy. Ale też uczy pokory i ostrożności w zawierzaniu. W oddaniu siebie.

Post dedykowany

Chcę dedykować ten post Pewnej Osobie. Ponieważ uczynia ona moje życie ładniejszym i uważam, że jakoś powinnam jej to okazać. Ta Osoba to ktoś o wielkim dobrym sercu, imponującej inteligencji, godnej zazdrości wytrwałości i nieziemskim poczuciu humoru, które rozbawia mnie nawet, jak beczę:) To Ktoś, kogo potrafi boleć cały świat, ale jednocześnie potrafi się zdystansować do spraw niewartych. To Ktoś, kogo nie znam długo, a jednak, jakbym znała od zawsze. Ufam tej Osobie absolutnie i bezgranicznie, bo wiem, że jest mądra. Zawierzam jej najgłębsze myśli i najbardziej kryte uczucia. Z przekonaniem, że mnie rozumie. Chciałabym właściwie porozklejać "na mieście" plakaty promujące tą Osobę, gdyż uważam, że zasługuje na podziw i szacun. I na wielką miłość zasługuje, nie tylko mojej skromnej osoby. Nie obawiaj się jednak Osobo, nie oszalałam jeszcze kompletnie i nie narobię Ci bigosu wprowadzając owe plany w czyn. Wiem, że cenisz prywatność i święty spokój. Obiecuję wycofać tą wielką