Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2014

Urodziny

Jest taka sprawa- jutro mam urodziny. 38 rzecz jasna, co już ustaliłam. Z reguły na ten dzień pisałam posta podsumowującego rok, taki mam też zamysł dziś, ale nie wiem, co mi z tego wyjdzie.. Każdy rok jest ważny, nawet ten, kiedy nie wydarzy się nic spektakularnego. Nie urodzimy żadnego dziecka, nie wyjdziemy za żadnego męża, nie kupimy mieszkania, mebli, czy samochodu. Nawet taki "zwykły" rok, bez fajerwerków, jest wyjątkowy.. Bo żyjemy.. Zbieramy doświadczenia, wymieniamy je z ludźmi dookoła, słuchamy nowej i starej muzyki, doznajemy wzruszeń, radości i zasmuceń. Rok mija, my mijamy, a nasz potencjał rośnie. Mój ubiegły rok był ważny. Chwilami trudny, chwilami delikatny, momentami arcyciekawy, a i nudne dni się przydarzyły. Poznałam kilkoro wyjątkowych ludzi, zmieniłam pracę, zdałam egzamin na prawo jazdy, mój synek nauczył się liczyć do 8:) Zrobiliśmy remont, przeczytałam kilka mądrych książek, byłam na kilku pięknych koncertach. Popłakałam sobie na kilku cudnych filmach,

Właśnie tak

Mam ADHD emocjonalne;) We mnie zawsze musi się dziać. Muszę czuć. Muszę przeżywać, odczuwać, wyczuwać, wzruszać się, emocjonować, smucić, zamyślać.. Wczoraj natrafiłam na historię pewnej Szkotki, która zdobyła sławę pomimo swoich ograniczeń. Ze wzruszeniem słuchałam jej utworów ciesząc się, że spełniła swoje marzenie. Ta historia upewnia mnie w przekonaniu, że możliwe jest wszystko. Nawet zdobycie sławy będąc śmieszną, dziwaczną, wyśmiewaną przez wielu osobą z zespołem Aspergera. Lub inną niedoskonałością. Nie dajmy sobie wmówić, że czegoś nie możemy zrobić, nie wierzmy światu, który nam wciska, że już za późno, za daleko, za niemożliwie. Możliwe jest wszystko. Przypomnijcie sobie te momenty z życia, kiedy pod wpływem emocji, zakochania, radości itd. robiliście rzeczy, na które kiedy indziej nigdy byście się nie odważyli.. Właśnie tak to działa:)    

Ciąg dalszy

Masy ludzi w holu szpitalnym. Chorzy, nerwowi, kaszlący, na wózkach. Zmęczeni i niecierpliwi. Zmarznięci i mokrzy. Stoimy z Tatą zerkając na siebie, że nam też nie jest dobrze, ale chyba jednak lepiej niż wielu innym tutaj, dziś. Przemieszczamy się pomiędzy piętrami, okienkami, poczekalniami. Trafiamy na poziom -1, tutaj będzie badanie. Jest nam zimno, oboje się denerwujemy i oboje tego nie okazujemy. Jesteśmy tacy do siebie podobni. Oboje mamy zimne dłonie. Okrywam plecy Taty marynarką, wiem, że szybko robi mu się zimno. Boję się. Sama nie wiem czego, ale to ostatnio stan, którego często doświadczam. Obawa, lęk, irracjonalny strach wypełzający z różnych stron. Tata jest jak duże dziecko, całkowicie zdany na mnie, całkowicie ufny i taki pewien, że ja mu wszystko wytłumaczę, powiem, zadbam. Kiedy to się zmieniło? Od kiedy jestem rodzicem własnego ojca? Po badaniu wsiadamy do samochodu, karmię Tatę kanapkami, daję mu gorącej herbaty, nagrzewam w aucie i jedziemy. Tata coś opowiada. Łapię

Niedziela

Pierwszy od tygodni poranek niedzielny, jaki lubię.. Cisza w domu miesza się z zapachem kawy, odgłosami bajek z telewizora, szelestem kartek w czasopiśmie wertowanych jednym, jeszcze zaspanym okiem. Odpoczywam. Zbieram siły. Na kolejne wyzwania. Maleńkie jak codzienność, wielkie jak moje życie. Od dłuższego czasu ulegam nieustannie magii piosenek Kory. Fascynuje mnie jej kobiecość, siła i energia. I jej niesamowity wdzięk. Po prostu jest boska:) http://www.youtube.com/watch?v=ArmA-3ZGk5E http://www.youtube.com/watch?v=L2k2rmhT2lM PS. Po co ktoś drapie komuś innemu samochód? Po to, żeby temu innemu komuś było bardzo przykro? Donoszę zatem, że cel osiągnięty.. jest mi przykro.
Chaos wstępnie opanowany. Nastał pozorny ład. Pozorny, bo nadal kryjący dużo pyłu i spraw niedokończonych. Ogołocony z mebli przedpokój czeka na swój wystrój, kuchnia oczekuje listewek wykańczających blat, moje dłonie domagają się kremu. Dzień minął pod znakiem płynów, mleczka do czyszczenia i hektolitrów wody przepływających między moimi palcami. Sprzątałam, słuchałam muzyki i myślałam. Czyli przyjemne z pożytecznym... Rozmyślałam o tak wielu sprawach, że nawet trudno byłoby cokolwiek wymienić. Jedna myśl goniła drugą, rozważania o życiu przeplatały się z prozą codzienności i zmartwieniami pracowymi. Późnym popołudniem pogadałam dłuższą chwilę z taką jedną Kochaną Osobą, co to ją wczoraj życie przygniotło i dusza wydawała się być za mała na wszystkie troski. Po odłożeniu telefonu poczułam ogromną, głęboką wdzięczność, że akurat tacy ludzie trafiają w okolice mojego serca. Bo ja ich wtedy chwytam i trzymam. I nie puszczam. Bo kocham.  

Rozwiązania

Wielu ciepłych ludzi wokół mnie. To uspokaja. Dodaje wiatru pod opadające skrzydła. To jakby ktoś pomagał wstać i iść, kiedy nogi same nie chcą nieść. Serdeczny sms do porannej kawy, dobra chwila rozmowy po południu, uśmiech na wieczór. Spokojny tembr głosu w słuchawce, że jest dobrze, a będzie lepiej jeszcze. Powoli widać koniec remontu. Sytuacja z awaryjnej zmienia się w przewlekle upierdliwą tylko. Wszystko mija. Wszystko kiedyś się kończy i kiedyś znowu zaczyna. Czasami wydaje się nam, że coś nigdy nie dobiegnie kresu, a kres nadchodzi przecież zawsze. Kres dobrego i mniej dobrego. To, co odchodzi zostawia puste miejsce temu, co przyjść chce. Nie ma pustostanów w życiu. Dlatego wiem, że tak, jak jest, jest okej. Nawet jeśli czegoś jest chwilowo za dużo. A czegoś innego brakuje. Nawet, jeśli za czymś tęsknię. Tęsknota jest dobra, wzmaga procesy myślowe. A te pokazują rozwiązania.  

17 marca

Dziś obchodzi urodziny moja kochana Przyjaciółka z Poznania. Trzydzieste-któreś-tam.. prawda Kochana?;) I życzę jej przy tej okazji samych dobrych drobnych i większych spraw.. Żeby dobro otaczało ją wraz z całą jej rodzinką. Żeby spokój i niepokój panował w jej życiu. Zależnie od potrzeby i sytuacji. Żeby dużym łukiem omijały ją uczucia zwątpienia, bezsiły i smutku. Życzę Ci moja Droga słońca wewnętrznego i miłości! Pamiętasz, jak spędzałyśmy Twoje urodziny w czasach podstawówki? Te urodzinowe party u Ciebie przy ławie?:) Te galaretki krojone w kostkę w pucharkach z bitą śmietaną? No więc uczynię teraz wyznanie szczere. Nie cierpiałam tej galarety, ale jadłam, bo nie umiałam odmówić:) Teraz nauczyłam się asertywności i podziękowałabym grzecznie, ale.. Teraz uwielbiam galaretkę!!!:) Więc znowu bym ją jadła ;) Kocham Cię Niula, bądź szczęśliwa..

Brzydactwo

Tak brzydka i zmęczona nie czułam się już dawno.. Remont i choroby wyczerpują zapasy sił całej rodziny. Każde światełko, które przebija się przez chmury gaśnie zasłonięte kolejną sprawą, którą trzeba załatwić. Mały obudził się znowu kaszląc, małżonek kończąc chorobowe widzi, że wcale nie ozdrowiał, ja nie mam siły się przebrać. A z domu wybyć trzeba, bo na placu budowy trudno się funkcjonuje. Jeszcze tydzień. Potem już "tylko" sprzątanie, kilka terminów u lekarzy i już już dotrzemy do wiosny. I na koniec hit.. Od kilku tygodni żyłam w przekonaniu, że za dwa tygodnie skończę.. 39 lat.. I siedzę tu, jak taki oćmun i liczę na palcach i coś mi się nie zgadza.. I w końcu pytam męża: słuchaj, jak ja się urodziłam w 1976 roku, a mamy 2014, to kurde ile ja mam lat??? 38, mówi mąż. To dlaczego, ja myślałam, że 39? Bo nie umiesz liczyć, odpowiedział spokojnie mąż. Tja. Nie umiem liczyć, ale jestem młodsza. Pół biedy;)

A kochanie moje to

Wiosenne przedpołudnie u Siostry. Słońce na tarasie, papieros na ganku, berek na trawniku, kryjówka za betoniarką. I świat wraca na swoją orbitę. Maanam słuchany na pełen regulator w samochodzie i śpiewany na dwa głosy z Synkiem. "Kocham Cię a kochanie moje, to rozstania i powroty.." Odchodzę i wracam. Wracam i znowu się oddalam. Od siebie i całego tego majdanu osobistego. I nie tylko. A dziś byłam. Na tym tarasie, w cieple słońca, lekka i zadowolona. Po prostu. Przedpołudnie u Siostry. Dzięki Malutka:) :*

Choć goni nas czas

Piękny film. Bałam się go obejrzeć, bo myśli o umieraniu mnie niepokoją. Ale w tym filmie pokazany jest sens życia przez pryzmat jego końca. I jest we mnie łagodność zamiast niepokoju. I myśli, że też chcę wszystkiego, a jednocześnie niczego nie potrzebuję. Bo wszystko, co kocham, już mam. Wszystko, co kocham, jest blisko mnie.. Doznałam i doznaję tyle dobra, miłości i zrozumienia, że czegóż można jeszcze chcieć? Wybaczenia chyba tylko jeszcze. Dla siebie i w sobie. Przyjdzie ten moment, że stanę przed egipskim niebem i usłyszę dwa pytania: Czy odnalazłam szczęście? Czy uszczęśliwiłam innych. Mam nadzieję, że tak...

Autobus jak policja i miłość zgięta bólem

Minął kolejny weekend. Znowu jest niedziela wieczór i aż żal wypuszczać wieczór z dłoni. Bo nie wróci jak bumerang. Tak, jak nie wraca nic.. No, może moje boleści żołądkowe jedynie;) Te wracają nawet, jak tego sobie nie życzę. Pamiętam, że moja świętej pamięci babcia całe życie piła jakieś ziółka na żołądek. Takie wspomnienie z dzieciństwa. Ciekawe, czy będę się mojemu dziecku kojarzyła z zapachem kropli żołądkowych? :) Dokonaliśmy dziś zakupu paneli. Mąż się stachał niemiłosiernie od dźwigania, aż mi serce pękało, kiedy patrzyłam na niego zgiętego bólem. W takich momentach czuje się znowu mocno tą udomowioną, momentami przykurzoną miłość do partnera. Że wziąłby człowiek ten ból na siebie.. Nawet wybaczy się takiemu małżonkowi kpiący śmiech, z powodu drobnej pomyłki. A pomyliłam dziś przecież tylko autobus miejski ze.. strażą pożarną. Wracając z zakupów wykrzyknęłam entuzjastycznie zdziwiona: - Popatrz, popatrz kochanie, dlaczego ten autobus ma światła jak policja?! - Bo to jest.. stra