Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2011

Dzień dla duszy

Jesień zaplątała się dzisiaj w mgłę. Przepuściłam dzień przez palce nie robiąc nic pożytecznego i wcale tego nie żałuję.  Na rytualne pytanie Wojciecha przed snem- opowiedz mi, co dziś robiłaś mamusiu, próbowałam jeszcze w akcie rozpaczy rozciągnąć gotowanie rosołu na cały dzień. Ale poległam na makaronie. Bo kurcze, nawet trzylatek wie, że makaronu nie gotuje się w takich ilościach. Więc mu w końcu szczerze powiedziałam, że najwięcej to się dziś leniłam, patrzyłam w okno, piłam kawę, myślałam o cudach niewidach i nawijałam włosy na palce. I że było mi tak dobrze, nawet jeśli teraz gryzą mnie wyrzuty sumienia, bo za mało się z nim bawiłam. Pomyślał. Westchnął. I powiedział głosem mędrca - Włosi mas teraz na oko i mas ładną flyzulę (fryzurę). Hmm.. Pewnie miała ta wypowiedź drugie dno. Ale nie szukałam. Pogilałam go po brzuszku i pocałowałam w łepek. Czasem tęsknię do takich przemarnowanych, przemarzonych, wylniałych dni. Czasem chciałabym umieć zapomnieć się w lenistwie, czytaniu