Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2012

A kiedy

A kiedy będziesz moją żoną... Kazimierz Przerwa-Tetmajer A kiedy będziesz moją żoną... umiłowaną, poślubioną, wówczas się ogród nam otworzy, ogród świetlisty, pełen zorzy.   Rozdzwonią nam się kwietne sady, pachnąć nam będą winogrady, i róże śliczne i powoje całować będą włosy twoje.   Pójdziemy cisi, zamyśleni, wśród żółtych przymgleń i promieni, pójdziemy wolno alejami, pomiędzy drzewa, cisi, sami.   Gałązki ku nam zwisać będą, narcyzy piąć się srebrną grzędą, i padnie biały kwiat lipowy na rozkochane nasze głowy.   Ubiorę ciebie w błękit kwiatów, niezapominajek i bławatów, ustroję ciebie w paproć młodą i świat rozświetlę twą urodą.   Pójdziemy cisi, zamyśleni, wśród złotych przymgleń i promieni, pójdziemy w ogród pełen zorzy kiedy drzwi miłość nam otworzy.

Agnieszka Osiecka

Jeżeli jest   Na naszą słabość i biedę, niemotę serc i dusz. Na to, że nas nie zabiorą do lepszych gór i mórz. Na czarnych myśli tłok, na oczy pełne łez lekarstwem miłość bywa. Jeżeli miłość jest, jeżeli jest możliwa.   Na ludzką podłość i małość, na oschły Boży chłód. Na to, że nic się nie stało, a zdarzyć miał się cud. Na szary mysi strach, bliźniego drogi gest, ratunkiem miłość bywa. Jeżeli miłość jest, jeżeli jest możliwa.   Tu kukły ludźmi się bawią, tu igra z nami czas. Tu wielkie młyny nas trawią i pył zostaje z nas. Na to, że z pyłu pył i za początkiem kres ratunkiem miłość bywa. Jeżeli miłość jest, jeżeli jest możliwa.   Na krajów nędzę i smutek, na okazałość państw, policję, kłamstwo i nudę, potęgę małych draństw. Na nocny serca bój, że człowiek żył jak pies ratunkiem miłość bywa. Jeżeli miłość jest, jeżeli miłość jest...

a'psik

Jesień się nam rozkulała. Puka w moje okno deszczem całonocnym, wita chłodem podłogi o poranku, zakatarza mi znajomych, wyjmuje pełne buty z szafy. Już jest na dobre i dobrze. Wcale nie chciałabym lata non stop kolor. Takie permanentne lato szybko by się przejadło i spowszedniało. A tego nie lubię najbardziej. Powszedniości! Powszedniość bowiem, to taki stwór, który odbiera urok i magię. Nawet najlepszym żyćnym relacjom, obrazom i wydarzeniom. Dbajmy zatem o niecodzienność, o zmiany, o różnorodność. Nawet o katar dbajmy;), bo jakby nie było nie zawsze chodzimy z czerwonymi nosami. Ktoś się może nad nami wtedy użalić, po pleckach poklepać, po czosnek polecieć do nocnego. Taki zwykły niby katar, a jakże urozmaicić może nam życie. Ile z człowieka potrafi dobrego wyleźć na okoliczność ową zasmarkaną.. Wszystkim, którzy właśnie robią a'psik, mówię: dzień dobry i na zdrowie kochani!

200 procent

Sobotni poranek. Mokrymi ulicami toczą się pojedyncze jeszcze samochody, ocierają łzy deszczu gumowymi rzęsami wycieraczek. Kawa paruje i zapachem wypełnia wszystkie moje szczeliny. Tyle ich jest po tym tygodniu. Tyle ich jest w ogóle. Tak wiele miejsc do wypełnienia, brakuje mi już zamysłu czym. Żeby przestały świecić pustkami.  We wszystkich dziedzinach moich żyć, jestem na pół, albo nawet na ćwierć. To mnie nie zadowala, to mnie umniejsza w moich własnych oczach. Bo jakże można być mamą na kawałki, pracownikiem na trzy czwarte, kobietą na jedną ósmą, synową na niech to diabli, koleżanką na bóg zapłać, żoną na nic? A sobą..? Sobą na zero, przecinek zero zero zero ja.   I w sumie 200 procent normy.

Maria Jasnorzewska Pawlikowska

Jesień Już jesień rodzi się w moich oczach . Króluje przez kilka miesięcy i odchodzi JESTEM JAK JESIEŃ złota , szczera ciepła zimna . KOCHAM JESIEŃ Kiedyś przysypie mnie liśćmi JESTEM JESIENIĄ... Widzę , że przemijam

Post pod wpływem ciszy

Podarowałam sobie dziś wieczór. Pełen był muzyki przepięknej, poezji najcichszej i wina dobrego. Uratowałam go przed zagładą i zasmuceniem. I samotnością. I ciemnością. Ofiarowałam sobie czas i zamyślenie. Byłam dla siebie dobra i czuła. I wyrozumiała. Że słabe chwile zdarzają się nawet mnie. Że mam prawo chcieć odejść z miejsca w którym jestem, do miejsca, którego jeszcze nie znam. Podjęłam ten wieczór z ufnością, że mnie nie zrani, nie uderzy pustką, nie odbierze nadziei. Przebyłam ten wieczór bez okularów, przez które rzeczywistość jest chwilami  nie do wytrzymania. Rozemgliłam się na połyskujące plamy nieostre, ale takie piękne. Że aż strach.  

Jesień już

Wspomnienie Mimozami jesień się zaczyna, złotawa, krucha i miła, To ty, to ty jesteś ta dziewczyna, która do mnie na ulicę wychodziła. Od twoich listów pachniało w sieni, gdym wracał zdyszany ze szkoły, a po ulicach w lekkiej jesieni fruwały za mną jasne anioły. Mimozami zwiędłość przypomina nieśmiertelnik żółty - październik. To ty, to ty, moja jedyna, przychodziłaś wieczorem do cukierni. Z przemodlenia, z przeomdlenia senny, w parku płakałem szeptanymi słowy. Księżyc z chmurek prześwitywał jesienny, od mimozy złotej majowy. Ach czułymi, przemiłymi snami zasypiałem z nim gasnącym o poranku, w snach dawnymi bawiąc się wiosnami, jak ta złota, jak ta wonna wiązanka. Julian Tuwim

Kocham Cię Synku

Żółw ma przyjaciela żółwia. Jeden jest mniejszy, bo to tata. Lwy przyjaźnią się gromadami i jedzą dużo trawy. Słoń za dużo wypił i pękł mu brzuszek, więc go zjemy. Logika 4 latka, prawda, że cudna? Ja ją uwielbiam. Zwierzątka z paczki Junior Safari skaczą po całej sypialni, żeby na końcu stać się naszym śniadaniem:) Ogłosiłam dziś Wojtkowi dzień dziecka, czyli nie muście iścia do przedszkola, w jego wersji gramatycznej:) Kocham widzieć go szczęśliwego. Mam nadzieję, że takie szare poranki z mamą i podróżami po safari wpiszą się na twardym dysku jego emocji. Że taką właśnie będzie mnie pamiętał wtedy, kiedy mnie już nie będzie.

Szczypta kardamonu

Siedzę ududana czerwonym winem i dobrą rozmową z koleżanką, która po czterech latach znajomości i butelce szkarłatów dostała nowego rysu. Rysu kobiety. A nie tylko matki sześciorga dzieci. I cieszy mnie to bardzo, bo czasem dobrze jest móc zdjąć z siebie maskę konwenansów i oczekiwań świata. Czasem warto jest pobyć z kimś sobą, taką na wskroś dosłowną. Taką pozbieraną i niepozbieraną. Taką odkrytą jak karta memory, co wcale nie potrzebuje pary. Dobrze mi z tym. Cudny wieczór mnie minął. I pomimo, że szkoda, iż już minął, to jednak warto, że był. Takie wieczory w życiu są potrzebne, jak pieprz i sól do potrawy. Jak kurde jakaś maggi w zupie. Jak szczypta kardamonu w kawie.

Skończenie

Kończy się lato. Masowo umierają liście na drzewach i układają w kolorowy dywan pod stopami. Szeleszczę po nich taka cicha, taka jesienna, taka skończona lipcowo. Żal mi tych ciepłych wieczorów zaczarowanych światłem latarni. Żal poranków, kiedy słońce z takiego wysoka wchodziło mi do kubka z kawą. Żal wszystkich sandałków na niebotycznych obcasach, które za lada chwilę powędrują do kartonów. Muszę przestawić się na jesień. Przeżyć wypadające włosy i przesilenie. Zacząć oglądać się przed siebie, a nie w całe to letnie otumanienie.