200 procent

Sobotni poranek. Mokrymi ulicami toczą się pojedyncze jeszcze samochody, ocierają łzy deszczu gumowymi rzęsami wycieraczek.

Kawa paruje i zapachem wypełnia wszystkie moje szczeliny. Tyle ich jest po tym tygodniu. Tyle ich jest w ogóle. Tak wiele miejsc do wypełnienia, brakuje mi już zamysłu czym. Żeby przestały świecić pustkami. 

We wszystkich dziedzinach moich żyć, jestem na pół, albo nawet na ćwierć. To mnie nie zadowala, to mnie umniejsza w moich własnych oczach.

Bo jakże można być mamą na kawałki, pracownikiem na trzy czwarte, kobietą na jedną ósmą, synową na niech to diabli, koleżanką na bóg zapłać, żoną na nic? A sobą..?

Sobą na zero, przecinek zero zero zero ja.

 

I w sumie 200 procent normy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Rozmowa z Kotem

Dalie