Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2006

Piesa telemanka i kolejny saridon.

Siedzę sobie i kicham. Że tak nieestetycznie się wyrażę:). Ale woda jest! ha! W związku z tym popijam bez umiaru herbatkę imbirową z cytrynką i czekam na lepsze czasy. Aha, oglądam jeszcze bez umiaru tv, a moja Piesa ze mną. Gapi się w ekran, jak jakaś telemanka, po kim ona to ma...?;) Jesteśmy na etapie 4 filmu i 6 herbatki. To taki etap z lekka ozdrowieńczy. Przed chwilką byłam z futrzakiem na spacerku i uratowałam jej życie przed napaścią pewnego kundla vel kundelki, co by jej nie ugryzła, a tylko" pożarły by się pani trochę..", wg okrelenia Właściciela kundelki. Bardzo ciekawe, czym różni się gryzienie od żarcia.. hmm i co jest efektywniejsze, znaczy bardziej krwawe?;) Jako, że pleśnieję cały dzień w domu nie bardzo mam o czym pisac, a  w związku z kichaniem nie mam równiez zbyt wielu przemyśleń wewnętrznych. Aż wstyd. Jedynymi rozmyślaniami są rozważania, czy zrobić sobie rosołek z paczki z marchewką i czy połknąć jeszcze jeden saridon... Proszę czytelników o wyrozu

...

Wczoraj, pod grozbą awantury, Sąsiad Glizdawka rozłupał kafelki, ogrzał rury farelką i ... popłynęła woda. I wcale nas to nie ucieszyło tak, jak się tego spodziewaliśmy, bo czasami taka głupia woda wcale nie jest ważna. Wczoraj pół dnia spędziłam u mojej Kochanej Cioci K., której najpierw się zgubił Pies, a potem dowiedziałyśmy się, że uderzył w niego samochod i zabił na miejscu. Bardzo się spłakałyśmy, bo był to strasznie fajny psiak, a do tego wierny przyjaciel Cioci od 2 lat. Wracając późnym wieczorem do domu usłyszalam w radio o tragedii w Katowicach. Jestem zaziębiona na amen.   Panie Boże, czasem tak bardzo trudno jest to wszystko zrozumieć...

Histori suchej cd, pean dla Wspaniałych i ma słabość do oczu.

Nie ma na co czekać, czas na dalsze dzieje Rodziny Bez Wody. Jak wynika z doniesień, są tacy, co czytają, śledzą losy, czekają na ciąg dalszy.. To dla Was kochani- jestem tu tylko dla Was! Dla siebie bylabym już w kiciu, po zamordowaniu paru Pyskatych Pań w administracji. Powstrzymałam się nie wiedząc, czy w pudle jest sieć:) Tutaj wtrącę małego peana na cześć Naszych Innych Sąsiadów, dzięki którym to jeszcze jakoś funkcjonujemy. O Wspaniali Inni Sąsiedzi, niech Wam Bóg we wnukach wynagrodzi Waszą dobroć serc!!! To Wy dajecie kroplę spragnionym na pustyni bezczucia administracyjnego.. To Wy z uśmiechem pozwalacie nam pobierać wodę na napoje, zupy, golonkę w kapuście i podlewanie kwiatów. To Wy zaproponowaliście prysznic, bo to tylko skok przez klatkę bylby po... Jesteście cudnymi Sąsiadami i już nigdy nie będziemy robiły takich głośnych zabaw, jak tamta jedna, co policję wzywaliście... Obiecujemy!!! A teraz o sytuacji bieżącej słów kilka: Wody mamy wiadro, 2 duże baniaki i 2 garnk

O sprawach duszy i golonkach.

Dzis zatonęłam na moment w pieknych oczach Ważnego Pana od rur, ale na tym historia ta się skończyla, bo ów Pan pobiegawszy po dachu, nadal niczego nie zmienil w faktycznym stanie naszych wodomierzy. Nadal stoją w bezruchu, jak żona Lotta... Ale oczy miał, oj miał..:) Siostra nabuczała na mnie, że oczyma dzieci się nie wykarmi i może miala rację. Ale taaaakimi oczyma.. można nakarmić duszę. Moją rzecz jasna, bo tę szwagrową karmimy goloneczkami w kapuście kiszonej. Postanowiłam, że dziś napisze bloga duchowego, takiego zamyślonego, o jakichś wartościach, takiego refleksyjnego.. I właśnie widzę, że mi się postanowienie zdechło. Znowu piszę o rurach i golonkach.. O matko..:( Wybaczcie. Zastanawiam się, jak robią to inni blogersi, ze im takie piękne i poetyckie te wpisy wychodzą.. u mnie sama proza życia. Mmmm, ale  jaka pachnąca kapustką duszoną:). Już chcialam przejść w etery, ale mi koleżanka K. napisała, ze bardzo lubi czytać mojego bloga :" codziennie czytam twojego bloga p

Sąsiad Glizdawka, Ważny Pan od rur i rewia mody mrozowo-nocnej.

Chciałam już dzisiaj nie pisać, bo mi zeżarło jeden prawie gotowy wpis, ale postanowiłam jednak podzielić się z Wami bieżącymi... informacjami, bo wody bieżącej nadal brak:). Jutro przyjdzie Bardzo Ważny Pan od rur i zaradzi. Tymczasem uczymy się życia w warunkach ekstremalnych. (W ramach wyjaśnienia-na mycie jeździmy:)). W notce strawionej przez przeznaczenie było nieco bluźnierstw na temat Sąsiada Pąsowiejącego na nasz widok, który to, Glizdawka, zgłosił awarię tylko u siebie. Niech mu Pan Bóg wybaczy, ..bo mnie ciężko. Jego mader nawet mnie nieco pokąsała na klatce, że to niby my za późno zgłosiłyśmy, a teraz idzie mróz w dół.. Matka Glizdawki jedna. Ale nie miałam bluźnić, nie taki był zamiar. Zamiarem było opisanie rewii mody, co to ją w łóżkach prezentujemy. A jest tak: Siostra: piżama w kaczyszki i błękitne fale, na to delikatny dresik polarkowy w kolorze blue i na to bluza polarkowa o barwie nieba w letni dzień. Całość uwieńczona dwukolorowymi skarpetkami w odcieniu srebrzys

Bezmyślność chłodna.

Koszmar trwa! Wody nie ma. Rano odwiedził nas mlody sąsiad z dolu, żeby zobaczyć, co i jak, bo u niego też susza. Prawdopodobnie zatamowanie, zamrożenie, wody nastąpiło u niego, ponieważ nabroił coś remontując łazienkę i odsłonił rury. Jakoś tak. Szwagier podejrzewa, że przez pomyłkę ,tudzież ekonomikę lokalową ,poprowadził rury przez zamrażalkę:) Nie prosił o łaskę wybaczenia, ale mial ją w oczach. Normalnie bardzo go krępujemy i na nasz widok czerwieni się, ucieka, gubi klucze, jednakże nasz wspólny problem uodpornił Sąsiada na wdzięki sąsiadek. Zresztą kto wie, może oszołomił go nasz widok o poranku. Misski chłodnych nocy w polarach i innych mnogościach skarpet. Dzień minął zatem pod znakiem oszczędności wody pobieranej masowo od Innych Sąsiadów. Nawet nie wie, jakie to utrudniające życie jest ten, który tego nie zna... Musiałam dokonywać strategicznych wyborów( ryż zamiast ziemniaczków-mniej wody), prosić o pomoc przy umywaniu dłoni po przygotowaniu mielonych, zmywać... a ta fa

Żeby nikomu nie było zimno.

No to Kolega dojechał... Zasypało ich gdzieś pod Tczewem i czekali ponad 2 godz., biedaki zmarzlaki.. Zrobiłam herbatki zatem, bo mam serce dobre i czułe na niskie temperatury. Jedzenia odmówił, jego strata, już się rozpędzałam do lodówki, co by jakieś kanapeczki wymodzić. Ułożyłam Go pod 2ma kołderkami- patrz okna- i w końcu sama udałam się na spoczynek. Obok Piesa, co już spoczywa:) Dobranoc, oby jak najmniej osób zamarzło dzisiejszej nocy Panie Boże..

Grządki na głowie, tele-torty i pewna poduszka...

Jest tak: Od rana nie ma wody, bo te mrozy. Mam 3 pary skarpetek na nogach, bo mrozy. Ruszam palcami u stóp, jak radziła pewna Pani w tv, która była na Syberii, czy jakoś tak. Wtedy ponoć nie zamarzają. Moje zamarzają. U rąk nie mogę ruszać, bo piszę. Piesa otulona kocem śpi, a ja czekam na Kolegę, co ma przyjechać na nocleg, bo z daleka, a jutro ma obronę. A ja obrony nie mam, bo mnie wysiudali. Znaczy się coś się w terminach nie zmieścilam i będę się reanimować. Znaczy wznawiać. Niech to licho.. Jak jutro nie podłączą tej wody, to mnie szlag trafi, bo mam włosy, jak grządka przetrąconej marchewki. Muszę udać się do dziekanatu, a tam lepiej nie w grządkach na głowie. Jest opcja czapki, ale może to głupio u takiej pani dziekan siedzieć w czymś na głowie..? Kolega napisał, że utknęli w torach i będzie około 1 w nocy. Matko jedyna, idę zatem spać i wstanę, jak dotrze biedak.. Piesa zakopała się totalnie w kocu, sprawdzam, czy oddycha. Ma cienkie futro, nie na takie mrozy. I znowu

Najlepszy kandydat na męża.

Przejrzałam kiedyś, do pierwszej kawy, kilka ogłoszeń w serwisie randkowym(któż z nas nie zajrzał tam choć raz) i no no, powiem szczerze, ze nie spodziewałam się takiego urodzaju płci brzydkiej. Istny raj dla poszukujących męża, istne eldorado chodzących ”marzeń teściowych“ Zajrzycie sobie w kilka takich anonsów, żebyście wiedzieli, jakim można być cudownie... beznadziejnym, miałam na myśli – cudownie nadziejnym. „ Jestem przyjacielem wszystkich i wszystkiego, mam miły charakter i łatwo nawiązuję kontakty, jestem wielbicielem przyrody i uwielbiam wędrówki po górach. Jestem uczynny, zabawny, towarzyski i pracowity. Mnie można zaufać i zawierzyć wszelkie tajemnice. Kocham romantyczne wieczory we dwoje. Słucham każdej muzyki, byle z Tobą.. Lubię dzieci i zwierzęta. Lubię gotować w towarzystwie i delektować się wspólnymi posiłkami. Dużo czytam, oglądam, korzystam z dobrodziejstw kultury. Jestem typem sportowym i aktywnym. To właściwie, obok kultury, moje hobby. Uprawiam sport kilka razy w

Rączki nóżki zimne, a ja klnę jak szewc.

Rozlałam sobie herbatę na spódnicę i oczywiście musiałam polecieć do łazienki wytrzeć plamę. A myślałam, ze mi to minęło- fobia plam na ubraniach i innych sprawach z mojego otoczenia. Nie minęło.. No cóż, zdarzają się gorsze przypadłości. Chociaż to w sumie wcale nie jest takie złe, dzięki tej drobnej skazie na charakterze mam generalnie niepoplamione ciuchy, obrusy, meble i …sumienie. Tak przynajmniej mi się wydaje. Ale takie zapewne przekonanie nosili w sobie również wszyscy ojcowie mafii i inni bandyci. Każdy z nas ma swoją prywatną hierarchię wartości i to ona jest takim chlorowym odplamiaczem sumień. A wszyscy wiemy, jak te odplamiacze czasem cuchną… Właściwie sama nie wiem, dlaczego opadły mnie takie dziwne refleksje, może to ze zmęczenia materiału. Cały dzień siedziałam przed komputerem walcząc z techniką. Klęłam przy tym, jak szewc, dobrze, że bez świadków. Około godziny 15 spostrzegłam, że siedzę nadal w koszuli nocnej, co nieco wyjaśniło zsinienie moich dłoni i zlodowacenie

Widokówki z Tatr.

Piątkowa noc. Przed nami długa droga, do Zakopanego mamy około 600km, ulice oblodzone, radio melduje masy wypadków, przestrzega nieuważnych. U nas atmosfera radosnego oczekiwania na mające wyłonić się za kilka godzin zarysy masywów górskich. Siostra zobaczy je pierwszy raz, ciekawi jesteśmy jej reakcji. W ramach urozmaicenia podróży objadamy się krówkami zakupionymi w ilości hurtowej. Raz po raz dopada nas mgła gęsta jak mleko. Szwagier opowiada kawały: Jedzie facet we mgle za innym kierowcą, trzymając się jego tylnych świateł. W pewnym momencie tamten gwałtownie hamuje. Wspomniany facet wjeżdża mu centralnie w kuperek. Wyskakując z auta krzyczy- A Pan oszalał, że tak nagle hamuje?!! Nie, mówi ten drugi, wjechałem do mojego garażu! Zmęczenie składa nasze głowy na oparcia, robimy to jednak na zmianę, żeby Szwagier nie jechał bez towarzystwa. Są góry!!! Siostra wrzeszczy, kwiczy i przykleja się do szyby. Jest cała pod wrażeniem, co wyraża bardzo ekspresyjnie. Moja radość jest zawsze bar

Na dworze szklanka, a mnie śnią się dzieci...

Na dworze szklanka. Właśnie wróciłam ze spacerku, który odbyłam kulejącym truchtem, uważając, co by nóg nie połamać. Teraz popijając pierwszą kawę zainstalowałam drukarkę, co oczywiście napawa mnie próżną dumą. Wydrukowałam kilka cv-ek, mam je zamiar poroznosić po szkołach w rodzinnym mieście, dokąd się dziś wybieram. Poniedziałkowa rozmowa o pracę niestety nie zaowocowała etatem, którego w tej chwili nie ma. Mam poczekać, ale, że ja nie lubię czekać, podrukowałam dokumenty i będę szukała pomimo. Jutro, no właściwie pojutrze, zobaczę Tatry i poczuję to cudne górskie powietrze. Aż trudno mi w to uwierzyć po tym, jak ostatnie 10 lat spędziłam na nizinach. Kiedyś wyprawy do Zakopanego należały do regularności, ale potem dorosłość i wieloletni pobyt za granicą całkowicie to zmieniły. Mam nadzieję, że teraz ta niegórska passa została przerwana.  Dziś w nocy śniło mi się, że miałam dziecko.. Bardzo przyjemny był ten sen. Taki ciepły i bezproblemowy. Po przebudzeniu jeszcze chwilę chodziłam

Spotkałam Jezusa.

Szedł wolnym, kołyszącym się krokiem. Najpierw pomyślałam, że jest pijany, dopiero na drugi rzut oka zobaczyłam, że jest inwalidą i ma problemy z poruszaniem. Nadchodził z przeciwnej strony, szliśmy jednym chodnikiem. Ja zamyślona, jakaś taka nieobecna i on, kulejący chłopak niewiele starszy ode mnie.  Zarejestrowałam go właściwie kątem oka, kiedy zatem zaszedł mi drogę pytając o coś nie od razu zrozumiałam, co mówi.. Tak naprawdę, to przestraszyłam się go. Dziwne, bo nie miałam ku temu najmniejszego powodu. Biały dzień, ulica pełna ludzi i on taki dobroduszny i uśmiechnięty. Ale chyba często jest tak, że boimy się tego, czego nie znamy, co jest inne, co odbiega od normy. Kiedy pozbierałam myśli z miłym zaskoczeniem stwierdziłam, że jego upośledzenie ogranicza się tylko do ciała, rozmawiał normalnie i miło. Poprosił o pomoc i choć nie zawsze w takich wypadkach wyjmuje portfel, tym razem nie miałam wątpliwości, ten człowiek potrzebował, a ja miałam tyle, że mogłam się podzielić. Bardz

Zimowy wieczór

Zimowy wieczór. Dom szumi i żyje. Siostra gotuje coś na jutro, Szwagier ogląda jak zwykle jakieś wiadomości, Piesa gryzie orła, ja piszę.. Paruje herbatka z cytryną, dwie lampki oświetlają stół.  Lubię takie wieczory. Wieczory, które kończą dobre dni. Właśnie wpadła Siostra zapytać, czy obejrzę z nią Zakochaną Jedynkę. Oczywiście, że obejrzę, bo jak wszem i wobec wiadomo uwielbiam filmy o miłości. Nawet takie mdłe i przesłodzone. Uważam, że miłości nigdy nie za wiele. Siedząc dziś na wieczornej Mszy Świętej, słuchając gromowładnego księdza, który bardzo buczał na parafian, robiłam takie porachowanie minionego tygodnia, który był taki sobie. Jakiś taki nieszczególnie aktywny, chwilami nerwowy, pełen niekoniecznie dobrych myśli. Na znaku pokoju przyszło mi do głowy, że niby tak niedaleko Boga staram się żyć, a tyle noszę w sobie uraz. Tyle żalu, pretensji. Tyle zagryzionych i nieprzełkniętych gorzkich wspomnień. I po co? Dlaczego? Co komu po moich gorzkościach, skoro wiem o nich tylko

Jaki Nowy taki cały rok.

  Wróciłam z wyjazdu noworocznego, który spędziłam całkiem nieoczekiwanie na dalekim wschodzie naszego kraju. Zostałam tam zaproszona przez T., który jakiś czas temu miał szczególne miejsce w moim sercu, a teraz jest po prostu serdecznym Kolegą. Wiem, że brzmi to nieco dziwnie, ale tak w życiu tez bywa, że czasem nie pasując do siebie jako para, ludzie pozostają znajomymi. Jakkolwiek muszę przyznać, że są momenty, kiedy trzeba zachować rozsądek i nie dać ponieść się emocjom, o które nietrudno w sympatycznych okolicznościach balowych..    Bawiliśmy się cudnie w towarzystwie znajomych mojego Kolegi. Muszę przyznać, że był to jeden z milszych Sylwestrów ostatnich lat. Po zabawie zostałam jeszcze 3 dni, jako że chciałam pozwiedzać nieco nieznane mi okolice Polski podgranicznej. Uwielbiam zwiedzać i słuchać historii miejsc, w których bywam. Pomęczyłam zatem T., przegoniłam po cerkwiach tudzież innych kościołach. Pewnie długo będą go bolały nogi po tych eskapadach.   Wybraliśmy się do Grab

Pierwsze dni po...

  Swieta, Swieta i po Swietach... Piekne mialam Swieta w tym roku. Przezyte swiadomie i dokladnie tak, jak tego chcialam. Owszem zmeczylam sie przygotowaniami, owszem bolaly mnie plecy, jakby mial pęknąc mi krzyz, owszem to i owo zaklocilo atmosfere.. Ale w sercu bylo spokojnie i refleksyjnie. I wesolo, milo i rodzinnie. Dzis zmeczona cudnie spedzonym Sylwestrem zamierzam za chwile zlozyc glowe do snu. Usne kolysana wspomnieniem minionych dni, ktorych dlugo nie zapomne. Wroce tu, kiedy tylko wroce do domu z wyjazdu noworocznego i wtedy opisze nieco wiecej. A tymczasem chcialabym tą drogą zlożyc Wam zyczenia pomyslnosci, spełnienia marzen i łaski Bożej na cały, własnie rozpoczynający sie Rok.