Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2006

Kiedy wietrzeje zapach

Czasami czyjaś skóra ma dokładnie taką temperaturę, jak nasza... Wtulamy się w kogoś rozpoznając każde zagłębienie, śledząc zapach, odbijając linie papilarne, które wydają sie pokrywać z naszymi. Szukamy w kimś słabosci, żeby móc ją uratować i siły, żeby móc się w niej schować. Szukamy dobra, żeby ogrzało nas, jak słońce kota na parkanie. Szukamy zła, żeby łatwiej było uwierzyć w istnienie. Bo czy możliwe jest, że ten ktoś naprawdę jest? Dokładnie taki, że rozstanie z nim, to amputacja kawałeczka duszy jakby.. Póki wszystko jeszcze pachnie sobą nawzajem wiemy, że to nie sen, kiedy zapach wietrzeje pozostaje jedynie marzenie. Niektóre marzenia są od spełniania się, inne natomiast od bycia marzeniami...

Korytarze powietrzne

Wpisałam Cię na twardy dysk emocji, powiedziała.., a on roześmiał się perliście.. Ale to ładne, powiedział. No, bo to właśnie takie ładne jest, myśli ona upinając włosy, które sobie tańczą, jak chcą. Właśnie takie ładne.. Nie ma lepszego określenia. Albo coś jest ładne, albo nie. A my jesteśmy ładni w tym chwilami nieładnym świecie. I nawet brzydki dworzec nam tego nie ukradnie. I nawet moglibyśmy zjeść kebaba z tunelu zamiast kawioru.. Łiii tam kawiory i inne stwory..Najważniejsze, żeby nasze dłonie za sobą tęskniły. A dzisiaj tęsknią. Przytul mnie, powiedziała. Przytulam, powiedział i poszli spać. Podzieleni setkami kilometrów, wstęgami ulic, korytarzami powietrznymi i patrolami drogówki...

Jestem

Mały Chłopiec boi się, że jutro będzie równie beznadziejne, jak dzisiaj.. Że nie będzie mu się chciało wstać, a potem tą kawę trzeba zaparzyć jeszcze.. Potem nalezało by pójść do pracy, ale praca ostatnio wcale nie jest fajna. Kiedyś zapracowanie pomagało na melancholię i strach, teraz tylko przygnębia. Nie, Mały Chłopiec obawia się, że nie jest w stanie jeszcze raz otworzyć oczu tylko po to, żeby je wieczorem zamknąć. To bez sensu, myśli Mały chłopiec, niech ktoś zatrzyma świat, ja wysiadam... Jestem brzydki i ze szkła, mówi mu głos zza lewego ucha. Ten zza prawego może i powiedziałby co innego, ale jest zbyt niemy. Mały Chłopczyku, którego uspokoiły na chwilkę góry, ale za to ukąsiła pszczoła, nie myśl już dziś o niczym.. daj się ukołysać wyobrażeniom i ciszy.. Posłuchaj wiatru i deszczu, poczuj zapach ognia z kominka.. Na plaży rozszalała się burza, ale żadna burza nie trwa wiecznie.. Ona minie, obiecuję. A wtedy ja rozłożę dla nas koc na wydmach i powiem.. Nie wiem jeszcze co powie

Ocean

Obojętnie, jak to zabrzmi, ale..ja mam takie zaufanie do życia. Że będzie dobrze. Że wszystkie kawałki puzzli odnajdą swoje miejsce. Nawet, jeśli to musi potrwać swój czas. Myślę, że to zaufanie wypływa z wiary, że Bóg ma jakiś super super piękny plan na moje życie. Jestem o tym przekonana mocniej niż o czymkolwiek innym. Zaczynam się układać w całość. Pokawałkowana ostatnio codzienność nabiera realnych kształtów normalności i stabilizacji, której od dawna było mi brak. Nowa praca, nowe perspektywy, nowa energia.. Chwilo trawaj! Teraz już tylko muszę wyciszyć wewnętrzny ocean przypływów i odpływów, który to o lat szarpie mnie po świecie i sytuacjach. Niech nadal kołysze i nosi, ale nie z taką siłą niszczenia. Czy mi się to uda? Zabaczymy.

...

Sobota. Deszcz pada w rytmie bluesa niekoniecznie z góry w dół. Myśli biegną leniwie w okolice jesieni, która jeszcze za progiem stoi nieśmiało.. Wejdź moja droga, mówię szeptem. Czekałam na ciebie cały rok. Weź w końcu w swoje utalentowane kolorem dłonie ten świat, który spłowiał upałem i plastykowymi klapkami. Zrób z niego cacko.. Zrób z niego bordowy cud przetykany złotem. Jak skończysz zapraszam pod koc. Zaparzę Ci dobrej kawy. Pomilczymy sobie razem. Melancholia to nasz wspólny mianownik...