Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2013

To najdalsze

Nasze drogi się nie kończą Wierni pulsującym słońcom  Po najdalszy świt  Wędrujemy, omijamy  Świat bez okien, świat zastany  Jednakowych dni  To najdalsze bywa blisko  Jak przydrożny kwiat  Top najwyższe lata nisko  Jak przed burzą ptak To najprostsze bywa trudne Kiedy serce śpi Gdy napotkasz wyschłą studnię Dalej, dalej idź Końca twoich dróg prawdziwych Nie zamyka cel Cygan, kiedy jest szczęśliwy Nie wie, czego chce To najdalsze bywa blisko Schyl się, zerwij je To najwyższe lata nisko Obok drogi twej Drzew przydrożnych rytmem cieni Odmienieni, naznaczeni odchodzimy gdzieś Gdy się w sercach budzą cisze Nasze smutki wiatr kołysze Tak się rodzi pieśń To najdalsze... Jonasz Kofta Pozostawiam bez osobistego komentarza, ponieważ uważam, że Kofta powiedział to lepiej:) Piękny wiersz.

Nowe hobby

Mam nowe hobby. NIE ZDAWANIE EGZAMINU na prawko. I powiem Wam, że jednak fju fju.. praktyka czyni mistrza. Jak sobie człowiek ze trzy razy nie zda, to uwierzcie, że ten czwarty oblewa się elegancko, z klasą i uśmiechem na ustach. Ba! cały egzamin jeździłam uśmiechnięta, jak na zdjęciu w portalu randkowym, jechałam i myślałam sobie: o matko matko, no zaraz będzie pasztet i zdam. Tak mi się dobrze jechało. Ale uratowałam honor i nie zawiodłam wszystkich tych, którzy w cichości swych czarnych serc nie wierzyli, a może i nie chcieli, żebym zdała. Cieszcie się czarne gnidy! Generalnie egzamin był nader przyjemnym czasem, który przyjemniej mogłabym spędzić jedynie pijąc poranną kawę, lub uprawiając seks. Jako, że kawa w barze wordowskim niedobra, a do seksu nie było chętnych, pojechałam sobie w trasę. Kolejny raz pozwiedzałam ronda i te paskudne jednokierunkowe. Co to znaki informujące o tymże zawsze są chowane po jakichś krzakach, ewentualnie wieszane tak wysoko, żebym ja, z moim słusznym s

Obolałe ramiona

Jakoś mi dziś ciężko. Lęk i zmęczenie ściskają obręczą, nie pozwalając swobodnie oddychać. Ramiona mam ciężkie, żołądek obolały, myśli splątane. Mały jest dziś "bardziej autystyczny" niż zwykle. Trudno jest z nim nawiązać normalny kontakt, kręci się, podśpiewuje cały dzień, jest rozwibrowany, nieskoordynowany i bardzo głośny. Puszczają mi nerwy, nie lubię siebie takiej. Podnoszącej głos, nieopanowanej, niecierpliwej. Chciałabym być idealną mamą, a jestem mamą na skraju łez. Każdą kolejną odpowiedź udzielam coraz bardziej drżącym głosem. Wytrzymam. Wytrzymam do 20. Wtedy wypłaczę sobie siebie, bez małego świadka i pytania- dlaczego?

Poranna kawa

Wielokrotnie, w ciągu minionych lat, wspominałam o tym w blogu, ale wspomnę raz jeszcze:) Uwielbiam poranną kawę! Najlepiej sobotnią, taką, jak dziś. W piżamie, ze słońcem w oczy, w potarganych włosach i bez makijażu. Taką olową kawę spokoju i przystanku. Po tygodniu pracy, po kolejnej chorobie Małego, po kolejnej wstępnej diagnozie o autyzmie, po kolejnych godzinach jazdy, po kilku dobrych rozmowach. Po podlanych kwiatach, przeczytanych kilku stronach Twojego Stylu, po telefonie od dobrego znajomego. Taka kawa smakuje najlepiej i ma zapach nadziei na dobry dzień.

Tkliwość dla defektów

„Właśnie drobne defekty budzą tkliwość. Nie kocha się doskonałości, lecz proporcje i to czasem bardzo niedoskonałe." Leopold Tyrmand Piękne stwierdzenie, prawda? Każdemu daje szansę na bycie wyjątkowym, na otrzymanie tego, czego najbardziej potrzebuje, czyli miłości i dobra. Bo, czym innym jest owa tkliwość, jeśli nie rozczuleniem, czułością, delikatnością i ciepłem. A, czym jest miłość? Właśnie tym. Miłość, to tkliwość wywołana niedoskonałością. Miłość to kochanie w kimś jego niesymetrii, uchybień i wad. Jego skaleczeń na duszy. Kochanie kogoś, nawet, jeśli ten ktoś siebie samego nie kocha. Odczuwam ogromną ulgę i spokój na myśl, że mój mąż kocha mój krzywy uśmiech, nierówne piersi i nieskorygowany zgryz. Że kocha moją macicę, która wyrzuciła z siebie naszych dwoje dzieci. Że kocha mnie nawet, jeśli z 10 rat po 100 złoty robię końcowe 1200zł;) Ps. Kocham miętowe pastylki pudrowe. Odczuwam do nich przeogromną tkliwość. No musiałam to dodać;) Uważam, że pasuje do tematu;)))))

Zapalenie ucha

Mieliśmy dziś akcję pt. stres, czyli, co dolega Małemu, który nagle dostał gorączki, rozbolała go głowa i ucho, złożył się dosłownie w kilkadziesiąt minut i generalnie wyglądał niepokojąco. Już wiemy, że to zapalenie ucha środkowego, na szczęście uchwycone wcześnie, a więc może ominie nas dramat straszliwych boleści, ropnych wycieków i całego tego bałaganu. Dziecko wymęczone śpi, mąż na nocce, a ja.. Ja siedzę, patrzę w okno i odpoczywam. I myślę sobie. Jak bardzo relatywne stają się nasze sprawy, kiedy komuś najbliższemu dzieje się źle. Jak nieważne jest niezdane prawko, czy inne emocjonalne karuzele, kiedy nasze dziecko leży rozgorączkowane i prosi- pomóż mi, tak mnie boli... Kolejna zwykła choroba wieku dziecięcego, kolejny nie zwykły powód do weryfikacji wartości i priorytetów.  

Miau

Dziś oblałam 3 raz egzamin na prawko. I sobie to opiszę. Mój blog? Mój.. To mogę! :) Egzaminował mnie stary, charczący gestapowiec, któremu na pewno kiedyś przejadę coś (kota, a może rabatkę) z zemsty. Zmaltretował mnie tym sapaniem i astmą na tyle, że po którymś manewrze nie ustąpiłam pierwszeństwa i ZONK! Oblane. I tu pojawia się pytanie- czy egzaminatorzy nie mogliby być pięknymi, przystojnymi, o boskich ciałach, cudownych oczach i anielskim usposobieniu Bradami Pitami???! Takimi Dżordżami Klunejami, co pomogą, uśmiechem otulą, szarmancko za nas poprawią głupie wycieraczki, co nas napadły? Nie!!! Oni muszą być starymi pierdziuchami, co nie załapali się na wcześniejszą emeryturę, co z przodu opad, z tyłu wiatry i zero nadziei na jeszcze choć jeden gorszący numerek w życiu. Tacy patrzą na mnie przez pryzmat swoich chuci i frustracji i mściwie mówią: PANI OBOWIĄZKIEM JEST ZNAJOMOŚĆ TECHNICZNEJ OBSŁUGI POJAZDU!!! To odnośnie tej złośliwej wycieraczki. Albo na moje "dzień dobry"
Odkryłam wczoraj inną twarz Katarzyny Miller. Do tej pory kojarzyła mi się tylko z psychoterapeutką, kimś rzeczowym, poważnym, zorientowanym na cel. A odkryłam ją jako poetkę i jestem oczarowana. Krótkimi, delikatnymi wierszami, ubogimi w ilość słów, przebogatymi w treść ukrytą pomiędzy nimi. Odnalazłam w wielu miejscach siebie w jej poezji. Taką niewypowiedzianą, taką, jak zna mnie mało kto... byłyście we mnie tylko chwilę byłyście we mnie tylko chwilę tak maleńką jak szansa zaistnienia jak nietrafność spotkania obcy pomysł ciało czas miejsce nie to wszystko omylone byłam stacją przestoju wysiadki czy początku mój brzuch nie dla was czy nie dla mnie łaskaw pośmiertne imiona błyszczą w zamęcie bo miałaś imię bo masz we mnie imię o boże nie wiem o co zaczepione     pamiętałam pamiętałam a zapomniałam że wystarczą nasze ramiona aby zawiązał się most prosto w noc   połamały się paznokcie połamały się paznokcie i znów padają kwaśne deszcze muszę na gwałt kopać rowy melioracyjne niegdyś rad

Prymitywny śledź, czyli wolność wyboru chińskiej zupki

Nie będzie dzisiaj melancholii. Wyjątkowo, bo zazwyczaj kombinuję tutaj tak bardziej na poetycko:) A dziś nie. A dziś najedzona świeżego chleba z jeszcze świeższym masełkiem, jestem przyziemna i cudownie zwykła. Doktor mi powiedział, że jeszcze trochę pożyję, bo się mój guzek w tarczycy nie mutuje, teściowa pochwaliła dekorację stołową, ryby w akwarium wyzdrowiały, a kwiaty na parapetach są mniej żółte, a bardziej zielone:) Czasem tak mam, że po okresie silnej zadumy, przychodzi czas ogłupiającej codzienności, która zadawala zwykłością. I też dobrze. Zwłaszcza, że w domu względny porządek, dziecko zdrowe, a obiadu mam jeszcze na jutro. Czyli wolność absolutna, Twój Styl i malowanie paznokci:) W drodze z pracy, w windzie, przysłuchiwałam się rozmowie pewnej starszej pary. Pani tłumaczyła panu, jak bardzo prymitywne jest jej zdaniem siedzenie w kuchni i gotowanie. Że takie śledzie na przykład- toż to bardzo odmóżdżająca czynność, żeby je w tym oleju itd.:) Słuchałam i uśmiech rozpromieni

American Soul

Od rana gryzł mnie dziś smutek. Taki cichutki, nie dramatyczny, taki, do zapicia kawą i przepalenia papierosem. Taki smutek, że sama nie wiem, co jest, a co być powinno. A, co bym chciała. Bo, może to, co bym chciała wcale nie jest tym, co dla mnie chciane jest od życia. Kto to wie. Ja nie. Wczoraj przeczytałam kilka ciekawych artykułów, między innymi kryzysach w związku, o pewnej globtroterce, a także o pracy w hospicjum, o umieraniu godnym, o ludziach, którzy w tym pomagają. I pomyślałam, że nie potrafiłabym tego- pomagać w odchodzeniu. Jestem na to za słaba. Za bojaźliwa, być może zbyt egocentryczna- za bardzo brałabym to wszystko do siebie. Pomyślałam też, że na dzień dzisiejszy nie potrafiłabym godnie umrzeć. Szarpałabym się ze śmiercią, jak zapaśnik, uderzałabym na oślep w dzikiej złości. Bo przecież mam jeszcze tyle do zrobienia, przeżycia, zobaczenia, skończenia i rozpoczęcia! I taka jakaś potargana wyszłam z domu. Niepogodzona, zamglona i z zakłóconym kontaktem. Ze sobą. I wło

Czułość. J. Kofta.

Nie chcę cię dotknąć  Boję się  Boję się twego bólu Chcę ci zostawić twą samotność  A swą obecność zamienić w czułość  Jesteśmy inni  Każde z nas  Ma swoje tajemnice ciemne  Kolczasty Dziki Suchy chwast  Nadzieje nadaremne  Spotkali się  Któryś tam raz  Śpiąca królewna ze ślepym królem  Chcę dać ci to  Co mogę dać  Czule  Czulej  Najczulej

Życzenia;)

Dzyń, dzyń. - Słuuuuchammm? Takim, pełnym oczekiwania, głosem odbierałam dziś telefony. Licząc na to, że wszystkie, co do jednego, będą z życzeniami urodzinowymi:) I wiem, domagam się, wymuszam, ale mogę.. Mam urodziny? Mam! Raz w roku? Tak! Więc mogę;) - Tu tata! (jakbym miała tego nie wiedzieć) Życzę ci córeczko wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń i samych dobrych spraw.. (potem było trochę prywaty;) - Dziękuję tato, jak miło, że zawsze pamiętasz! A mama? Jest gdzieś tam? - Jest, ale jest czymś zajęta.. (hm, ciekawe)..ooo..już idzie..(no!) - Halo mamo! - Chrystus zmartwychwstał, Chrystus zmartwychwstał, Alleluja! (tu nastąpiły życzenia świąteczne). Cisza. - No, dziękuję mamusiu, wam też wszystkiego najlepszego. A życzenia urodzinowe chciałabyś mi złożyć?:) ( wymuszenie;))) - A chciałabym! A kiedy ty masz te urodzinki?? Hę?! - Dziś mamo! Konsternacja. - Acha.. Ojej, zapomniałam.. A to też wszystkiego najlepszego córeczko! Zonk. Matka osobista nie pamięta, kiedy mnie w bólach ro