Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2011

Jak skrzydełko motyla

Ktoś mi dziś napisał, że wzruszył go mój blog.. To miłe. To zobowiązuje. Jestem tu nadal, po drugiej stronie ekranu, tylko milczę już dłuższy czas. Bo razem z Anulką umarły we mnie słowa.. Bo wolałam nie pisać o ostanich miesiącach, które przyniosły tyle cierpienia, że nie wiedziałam jak sobie z nim poradzić. Musiałam poprosić o pomoc lekarza, kiedy zauważyłam, ze przestaje wstawać z łóżka. Że wyjście z domu mnie przerasta, że serce mi zlodowaciało, że chcę odejść od męża.. Dostałam inne leki, pomogły na tyle, na ile mogą pomóc leki.. Pewnie lepiej pomógłby mi Pan Bóg, ale jakoś straciłam z Nim kontakt.. Nie umiem się już modlić, zwątpiłam w sens wiary.. Na dzień dzisiejszy jest raz lepiej, raz gorzej. Ale jakoś jest:) A to najważniejsze. Bo już prawie nie było. Mnie. Każdy dzień to wyzwanie. Wyzywam nieszczęście na pojedynek. I muszę się pochwalić, że od kilku tygodni wygrywam. Ja i szczęście. Znowu je odczuwam, choć na razie muska leciutko. Jak skrzydełko motyla.