Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2015

Dzień Matki

Ostatnio Mąż powiedział mi piękny komplement.. "Gdybyś to ty była moją mamą, byłbym w innym miejscu mojego życia.." Prawda, że niebanalny? Może dla innej kobiety nie byłby to komplement roku, ale dla mnie tak. Chcę być dobrą mamą. Chcę być mamą lepszą, niż miałam ja sama. Mam na tym punkcie hopla. Dlaczego? Dlatego, że dla mojej mamy dzieci były pracą. Ciężką i niewdzięczną. Były wysiłkiem i strasznym poświęceniem, za które powinniśmy płacić właściwie od urodzenia. Moja mama powiedziała mojemu bratu, że go nie kocha, a do mnie, że mam szczęście, że mnie nie usunęła, bo już leżała na kozetce ginekologa. I ona tego nie zrobiła, bądź wdzięczna, bądź.. Moja mama nie robiła nam śniadań do szkoły, nie odrabiała, tudzież nie doglądała naszych lekcji, nie wyprawiała nam urodzin, nie chodziła z nami na spacery, nie chwaliła za często. A czasem nawet dogadywała. "Och, ty masz takie szerokie biodra córko, no trudno, taka jesteś.." Żeby matka powiedziała to do dorastającej córk

Holandia

Nie ma mnie dzisiaj tutaj. Jestem w Holandii. W małej wiosce rybackiej. Wynajęłam mały domek w bocznej uliczce. Domek, jakich tutaj wiele. Szeregowy, wąziutki z wielkim frontowym oknem. Domek ma szerokość jednego, niedużego pokoju. Wynajęłam domek z pianinem i kominkiem. Nie gram na pianinie, ale pięknie wygląda. W kominku napalę później, po spacerze.. Długo dziś spałam. Wtulona w ciepłą pościel, nie mogłam otworzyć oczu. Ale nigdzie się nie spieszyłam, nic dziś nie musiałam, komfort, który nieczęsto jest moim udziałem. Po kawie wzięłam kąpiel z lawendowym olejkiem słuchając muzyki. Formidable Stromae. Lubię ten utwór, choć ma w sobie sporo smutku. Sama nie wiem, gdzie uciekło pół dnia. Już po 16.00, na dworze popaduje, ale to nic. Zakładam kaptur i wychodzę. Nikt mnie tu nie zna, nie muszę przejmować się wyglądem i poskręcanymi włosami. Nieliczne osoby uśmiechają się do mnie, odwzajemniam uśmiech. Tutaj łatwiej o uśmiech, niż u nas. Tutaj jest on za darmo, bez oczekiwań Trochę dmucha,

Siedem lat

Siedem lat. Biała sukienka, czarny garnitur, kwiaty i dużo wzruszeń. Przejście przez kościół pierwszy raz, jako nowi, inni, wspólni. Nas świat nie dotknie, nas nie ruszy, my jesteśmy wyjątkowi... Nie ma miłości mocniejszej od naszej, nie ma zła, które nas podzieli, nie ma smutku, który oddali. Biały welon, nadzieja pod sercem, wiara w duszy. Uśmiech i spojrzenia: obiecuję, że dam ci niebo. Zawsze. Siedem lat. Jeden syn. Dwa aniołki. Jeden grób. Jeden kot, dwa akwaria, cztery remonty. Jeden samochód, 60 metrów własnego świata, pięć wspólnych wyjazdów nad morze. Jeden autyzm, jedna depresja, siedem pobytów w szpitalach. Dwie przeprowadzki, jedenaście wspólnie skręconych mebli. Trzy przedszkola, cztery aparaty fotograficzne, cztery nowe telefony. Trzy razy oceanarium w Gdyni, trzy części Hobbita, osiem Sylwestrów, jeden wspólny koncert. Siedem lat. Milion kłótni, morze łez, kilkadziesiąt: dostanę szału i mam dosyć. Kilka planów rozwodowych, kilka tysięcy wątpliwości, kilka zawodów. Codzie