Posty

Wyświetlanie postów z 2007

Bo czasami...

Bo czasami tak już jest, że nastanie w nas cisza.. Może ten czas potrzebny jest zywczajnie na poukładanie myśli, na takie mycie okien w duszy, na przewietrzenie emocji, na posegregowanie spraw ważnych i mniej ważkich. Może..

...

Chciałabym coś tu napisać, ale nastała we mnie cisza.. Szukam mozolnie słów, a ich jakby nigdy tam nie było. A przecież były! Może jeszcze je odnajdę, oby, bo smutno mi, kiedy nie umiem pozbierać myśli w kształty liter. W te magiczne korowody dźwięków wybiegających spod moich palców i wbiegających do Waszych głów. To taki mój zawór bezpieczeństwa..

Decyzja serca

Przeprowadzałam się w zyciu już bez mała 20 razy. Sporo, prawda? Dla "normalnych" ludzi owszem, dla mnie to była pewnego rodzaju norma. Ciągłe zmiany, ciągła ucieczka przed wszystkim, co mnie przerastało.. Najpierw uciekłam z domu, który kojarzył mi się tylko z biedą i wstydem. Potem uciekłam z pierwszych studiów, bo przerosły 19-latkę, której zabrakło wsparcia. Potem wyjechałam w świat i tam już tylko uciekałam i uciekałam i uciekałam.. Tak bardzo bałam się stabilizacji, tego, że zakotwiczę w niewłaściwym porcie, że wpłynę na mieliznę błędnej decyzji. Że zrobię coś nieodwracalnego, że popalę za sobą mosty powrotne. Obawa była silniejsza, niż przyzwyczajenie i wygoda.Za każdym razem, kiedy powietrze wokół mnie zagęszczało się niebezpiecznie..wyjezdżałam.   Napewno są jakieś terminy psychologiczne, które definiują taką postawę. Napewno można to rozłożyć na czynniki pierwsze, znaleźć przyczynę, zrozumieć. Kiedyś nawet szukałam odpowiedzi na te pytania, ale nigdy nie znalaz

Sprawiedliwość

Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka gdyby wszyscy byli silni jak konie gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości gdyby każdy miał to samo nikt nikomu nie byłby potrzebny Dziękuję Ci że sprawiedliwość twoja jest nierównością to co mam i to czego nie mam nawet to czego nie mam komu dać zawsze jest komuś potrzebne jest noc żeby był dzień ciemno żeby świeciła gwiazda jest ostatnie spotkanie i rozłąka pierwsza modlimy się bo inni się nie modlą wierzymy bo inni nie wierzą umieramy za tych co nie chcą umierać kochamy bo innym serce wychłódło list przybliża bo inny oddala nierówni potrzebują siebie im najłatwiej zrozumieć że każdy jest dla wszystkich i odczytywać całość J. Twardowski

Co mnie uspokaja

O 16.13 jest już ciemno. Nie lubię, kiedy dni są aż takie krótkie, to mnie demobilizuje. Codziennie rano staczam walkę z samą sobą o to, żeby nie zasilić szeregów bezrobotnych pozostając w domu. To naprawdę nierówna walka. Moje ciało nawykłe temperatury 36,6 jak głupie broni się minusów zaokiennych. Moja dusza nawykła wolności i przestrzeni walczy z systemem ośmiogodzinnej pracy od do. Jestem dorosła, wiem. Takie jest dorosłe życie. Nie przebiera w środkach, szuka drogi do celu, a celem jest..od do. Dużo zmian w mojej codzienności sprawia, ze balansuję pomiędzy skrajną, euforyczną radością a paraliżującym strachem. Obawą przed Nowym. Boję się, że w tym Nowym przestanę być sobą, że się zgubię, że zapomnę, jaka jestem naprawdę. To głupie, wiem.. Powtarzam to sobie wciąż i wciąż, ale i tak ściska mnie w dołku. Czy dam radę? Czy ja potrafię? Czy nie zawiodę tych, których kocham i tych, których kochać dopiero się uczę? Jedynym, co mnie uspokaja i wycisza jest świadomość miłości wypełniające

20 sierpnia

Siedziała zamyślona w biurze, trochę wkurzona, że ubrała te beżowe spodnie, bo zapowiadał się kolejny dzień upału. Odgarynała włosy, dziś wyjątkowo rozpuszczone. Ponoć ładnie w nich wyglądała, twierdziła pani Małgosia. Może i tak, pomyślała, bo faktycznie czuła się ładna. Czuła się dobrze i radośnie, co w ostatnim czasie nie było normą. Zbyt dużo się działo, chwilami brakowało jej siły i motywacji. Mama rozchorowała się na cukrzycę, zmarł dziadek, urlop minął zbyt szybko, od 3 tygodni była w nowej pracy. Wszystko było tu takie nowe, momentami dziwne, nerwowe. Zwłaszcza relacja z nową szefową. Westchnęła na samą myśl o tym. No cóż, pomyślała, niedługo tu przecież zagoszczę, dam radę te kilka tygodni. Miała bowiem już inny plan na życie, inny niż praca w biurze od 7 do 15.00. Wiedziała, że "wykańcza się" już dla niej domek w Wiosce Dziecięcej i całkiem niedługo zamieszka w nim wraz z kilkorgiem dzieciaków, którym ten dom jest bardzo potrzebny. W pewnym momencie jej zamyślenie z

Nagrzany słońcem nadmiar czasu

Wczoraj wychodząc do pracy przebiegła mi przez głowę głupia myśl, że moje życie zbyt szybko mija..Głupia o tyle, że szerzy w głowie mroki i nijakie strachy. Że nie zdążę wszystkiego zrobić, co zrobić bym chciała. Ba! nawet połowy nie zrobię.. A może nawet ćwierci. Cholera! Czy tak oto właśnie jest właściwie? Że po wtorku jest już piątek, a niedzielny obiad uświadamia kolejną środę? Czy ja może robię coś nie tak? Zamarzyła mi się właśnie wietrzna plaża i małe holenderskie domki. Spacer nad jeziorem w Eiffel i gdańska starówka. Zatęskniłam za nieokreślonym bliżej brakiem pośpiechu i nadmiarem czasu, z którym nie wiadomo co zrobić. Czasem, który mogłabym przesypywać przez palce jak nagrzany słońcem piasek.

Dla Ciebie jestem sobą

Dobrze jest mieć kogoś, kogo możemy bezgranicznie kochać. To nas uwalnia. Uwalnia od lęków przed odrzuceniem. Od niepewności, czy nasza miłość jest komuś potrzebna, od obawy przed tym, że będziemy musieli zatrzymać wszystkie dobre uczucia dla siebie. Bo wbrew pozorom dużo lepiej jest się dzielić tym, co mamy, niż odbierać to, co nam dają. Dobrze jest mieć się o kogo martwić i komu robić kanapkę lub herbatę. Dobrze jest mieć się kogo uczyć. Dla kogo upychać rękawiczki po kieszeniach i przynosić czekolady. Dobrze jest mieć dla kogo o siebie dbać. Zmieniać się, dojrzewać, uczyć pokory. Dobrze jest mieć dla kogo budować szafy i zakładać sexowną bieliznę. Wszystko to nabiera głębszego wyrazu. Wszystko to zyskuje na wartości. Dziękuję Ci, że jesteś Kochanie. Dla Ciebie jestem sobą i choć to tak mało, to najwięcej, co Ci mogę dać. Pięknie śpiewa o tym A.M. Jopek słowami piosenki: Dla ciebie jestem sobą Los jak wszystkim dał mi tylko jedną postać I nie nazbyt nią ucieszył mnie, A

Dla A.

Przed paroma chwilami dowiedziałam się, że Pewnej Znajomej urodziła się córeczka:) Taka cudna wiadomość, bardzo mnie ucieszyła, nie ma nic lepszego niż małe dzieci. To nadzieja, wiara i miłość. Taka mała-wielka radość. Takie błogosławieństwo Boże. Oby maleńka Córeńka owej Znajomej chowała się zdrowo i przynosiła wiele radości swojej rodzinie. Oby Aniołki prowadziły ją za rączkę zawsze po jasnej stronie życia. Niech jak najdłużej omijają ją rozczarowania i smutki. I niech jak najpóźniej dowie się, że świat bywa zły. Wszechświat wzbogacił się o jedną śliczną, czystą duszyczkę, jaka to dobra wiadomość. Najlepsza!

1 listopada

" Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą.." Powiedział kiedyś pewien mądry Poeta i jest w tym zdaniu tyle racji, że chyba nikt temu nie zaprzeczy. Jeśli się głębiej zastanowi. Bo wielu nie zastanawia się wcale, a niektórzy tylko troszkę. Tak, żeby nie psuło to humoru, myślą. A to przecież nie tak. Wcale nie tak. Wszystkich Świętych, to niekoniecznie dzień smutny i zadumany. Owszem, bywa trudny dla tych, którym niedawno odszedł ktoś bliski, ale kiedy największy żal minie można skupić się w ten dzień na.. żywych. Można z kimś zjeść obiad i porozmawiać. Można się do kogoś uśmiechnąć i wspólnie znieść naczynia do kuchni. Można obgadać sprawy ważkie i nieistotne. Można sie serdecznie pośmiać w czyimś towarzystwie. Bo nadejdzie taka chwila, ze kogoś zabraknie i być może najbardziej będziemy żałować tego jednego uśmiechu nieuśmiechniętego. I jednego niewypowiedzianego słowa. Nawet zwykłego: dziękuję za kawkę kochanie.

Gdybyś nie istniała

Właśnie znalazłam piękny tekst Joe Dassina'a Et si tun'existais pas", czyli "Gdybyś nie istniała". Tłumaczenia dokonała Agnieszka Hejnosz. Wzruszające wyznanie.. "Gdybyś nie istniała" [ "Et si tun'existais pas"] A gdybyś nie istniała, Powiedz, po cóż miałbym żyć. By włóczyć się po świecie bez Ciebie, Bez nadziei i żalów. I gdybyś nie istniała, Próbowałbym wymyślić miłość. Jak malarz, który pod swoimi palcami widzi Rodzące się kolory dnia. Nie dowierzając. I gdybyś nie istniała, Powiedz, dla kogo miałbym żyć. Dla nieznajomych uśpionych w mych ramionach, Których nigdy bym nie pokochał. I gdybyś nie istniała, Byłbym jedynie kolejnym punktem W tym zabieganym świecie, Czułbym się zagubiony, Potrzebowałbym Ciebie. I gdybyś nie istniała, Powiedz, jak miałbym żyć. Mógłbym udawać, że jestem prawdziwy, ale nie byłbym sobą. I gdybyś nie istniała, Myślę, że znalazłbym Tajemnicę i sens życia, Po prostu by Cię stworzyć I by Ciebie oglądać.  

Rękawiczki

Spędziłam dziś popołudnie jak kiedyś. Spacer po śródmieściu, godzinka w EMPIK-u, obiad w Greenwayu. Przechadzałam się pomiędzy kamieniczkami, mijałam ludzi. I było mi bardzo dobrze. Tak jesiennie-miejsko. Weszłam na różaniec do kościoła, obejrzałam wszystkie wystawy na Długiej, stwierdziłam, że Sowa już wykańcza swoją restaurację na Rynku. I że ładnie mu całkiem wyszła. Tak przechadzałam się w tą i tamtą stronę moich myśli. Przesypywałam skojarzenia, uśmiechałam do ludzi. I było mi bardzo dobrze. Takie jesienne-zamyślenie. W pewnym momencie jednak mocno się wystraszyłam! Że znowu jesteśmy tacy jacy byliśmy. Że już minęło zakochanie. A różowe okulary zostały w letniej torbie i teraz już tylko listopad... Ale powiedziałeś na to, że teraz jestem głębiej w Twoim sercu niż kiedykolwiek. I ogrzałeś mnie tymi słowami, jak dłonie rękawiczkami w zimny wieczór. Bo przecież w listopadzie bywa chłodno. I dobrze jest, jeśli ktoś pamięta o rękawiczkach dla kogoś. Z miłości.

Samochody jak choinki i rozmarzenie poranne.

Jesień rozpętała się na dobre, nie zdążyłam zauważyć kiedy. Siostra stwierdziła dziś, że czuje już święta Bożego Narodzenia. Zwłaszcza, kiedy w kozakach idzie do asa na zakupy. Hm... Mogłabym w tym miejscu zakpić, ale tego nie zrobię z jednej prostej przyczyny. Sama czuję święta.. codziennie o 6.50 na kładce nad Fordońską. Kiedy pod kładką przejeżdża dwa miliony samochodów pełnych świateł. Jak choinki. Dziwne te skojarzenia, prawda? Ale człowiek to skomplikowana konstrukcja poskładana z setek warstw. Warstwy codziennej, dzisiejszej, wczorajszej, jutrzejszej. Warstwy nieczułej, wrażliwej, zamyślonej i skoncentrowanej również. Są w nas warstwy planowane i minione. Warstwy dumne i zawstydzone. Warstwy rozmarzone. Te ostatnie są najładniejsze, jak niebo rozwarstwione zachodzącym słońcem. Rozmarzenie świąteczne moje i Siostry jest właśnie takie ładne, bo niesie ze sobą ciepło wspomnień i ciepło planów. Ona spędzi pierwsze święta ze swoim synkiem, ja z kimś, kogo bardzo kocham.

Jak Mona Lisa

Dni uciekają zbyt szybko, wciąż jest jakieś rano i jakiś wieczór. Wciąż robię jakieś kanapki do pracy, tudzież prasuję spódniczki i czyszczę buty. W międzyczasie wydobywam z szaf zimowe płaszcze, które skuteczniej chronią przed porannym chłodem. Odwieszam je i wietrzę. W absolutnie wykradzionych wolnych chwilach maluję paznokcie i układam włosy wierząc, ze dzięki temu nie stracę czyjegoś zachwyconego spojrzenia... Ale przychodzą takie momenty, kiedy wszystko zatrzymuje się wokół mnie, kiedy mam potrzebę spojrzeć w ciemne niebo i zapytać Boga, czy napewno tam jest? Czy napewno o mnie pamięta. Nawet wtedy, gdy ja zapominam o Nim. Nigdy jednak nie zdążę wypowiedzieć tego pytania do końca. Najczęściej przeszkodzi mi w tym jakiś piękny księżyc. Albo mleczna droga i biliony jasnych gwiazd. One zbierają wszystkie moje zwątpione myśli w srebrną sieć i zanoszą tam wysoko. Tam, gdzie po cichutku siedzą sobie i popijają kawkę z pianką ONWPŚ. Odpowiedzi Na Wszystkie Pytania Świata. Siedzą, pi

Światło na drodze

Siedzę i czekam, aż mój Ukochany wróci z pracy. Jakże szybko potrafi się człowiek nauczyć czekania na drugiego człowieka. Czekania i tęsknienia. Nauczyłam się tego w tempie oszałamiającym. W przeciągu kilku tygodni nauczyłam się być czyjąś kobietą. A to nie lada sprawa. Każdą chwilę dzieli się wtedy na dwoje, nawet jeśli tylko w myśli lub dopiero w wieczornej rozmowie. Każda chwila jest cenna ze względu na swoją unikatowość i niepowtarzalność, każda wpisuje się na "twardy dysk emocji". Lubię siebie taką. Zakochaną i czekającą. To mnie rozjaśnia od środka, jak światło latarnię morską. Niech moje światło będzie drogowskazem dla mojego Ukochanego. Drogowskazem prowadzącym w sam środek serca.

Dobranoc

- Pomyślisz o mnie przed snem?, szepnęła. - Pomyślę, odpowiedział. Myślę o tobie zawsze. Przed snem, we śnie, kiedy się budzę. Nie potrafię wyrazić, ile dla mnie znaczysz. - Nie musisz nic mówić kochany, chyba wiem, ile. Tyle, ile ty dla mnie. A to oznacza więcej niż wielka otchłań, w której rodzą się gwiazdy. Jej głos zniknął w ciszy, kiedy ją pocałował. Uwielbiała, kiedy tak ją całował. Najpierw ciepło i głęboko, a po chwili gwałtownie i namiętnie. Czy to możliwe, pomyślała? Żeby ktoś pasował do nas jak rękawiczka do ręki? Żeby w przeciągu kilkunastu dni uciekły wszystkie strachy i upadły zapory antywłamaniowe. Takie chroniące serce przed skradzeniem. Nagle nieważne jest miejsce i czas, nie ważne moje-twoje, nie istotne różnice i podobieństwa. Liczy się tylko jedno.  Bycie razem. Bycie osobno jest niepełne. Jak "i" bez kropeczki. Prawie bez znaczenia, a jednak "prawie" czyni wielką różnicę. Największą. Różnicę przeczucia, że oto dwie dusze stały się jedną, silną,

Sfastrygowany świat i wiara w miłość

" W każdym momencie naszego życia jesteśmy sumą tego wszystkiego, co było. Tego, czego się naoglądamy, nasłuchamy, co zrobimy, spotkamy. Dlatego tak ważne są wszystkie nasze wybory." (R. Thun) Nasze życie, to przechodzenie z pokoju do pokoju. W każdym jest po kilka par drzwi i naszym zadaniem jest dokonywać wyboru. Za kolejnymi drzwiami jest kolejny pokój, kolejne drzwi i kolejne wybory. W którymś momencie będziemy natrafiać na coraz mniej par drzwi, coraz łatwiej będzie nam wybierać. Ale to dopiero za jakiś czas. A może nawet nigdy... Od wczoraj do dziś dowiedziałam się o sobie wielu rzeczy. I nie były to wiadomości miłe ani łatwe. Było to jak odkrycie bandaży z pozakrywanych miejsc. Niewyleczonych, nieopatrzonych, bolących. Mamy tendencję do zamykania się w naszych małych wygodnych światach. Budujemy wszechświaty naszej codzienności oparte o znane zachowania, bezpieczne wybory, czasem zastój nie grożący lawinami. Tak było ze mną. Do niedawna tkwiłam sobie w ciepełku wyobra

Myśl o trwałości

Codzienność może być pogorzeliskiem duszy albo hymnem na cześć życia. To my decydujemy, czy pierwsza myśl dnia przebłyśnie radością i ufnością, czy zemdli brakiem wiary w cud. A cuda są przecież takie łatwe! Wystarczy chcieć je dojrzeć. Cudem jest serdeczne "dzień dobry" od sąsiadki z pierwszego piętra. Cudem jest wesoły uśmiech pani z Kiosku Ruchu. Cudem jest rozlewająca się po domu poranna cisza, za którą drzemią jeszcze równe oddechy tych, których kochamy. Cudem jest zwykła czarna herbata wyznaczająca rytm i porządek rzeczy. Ale największym z cudów jest Miłość. Miłość wzbierająca czułością na wspomnienie czyjegoś uśmiechu. Miłość zaniepokojona migreną. Miłość trudnych i wstydliwych rozmów. Miłość płonąca pragnieniem. Ktoś kiedyś powiedział, "że ze wszystkich rzeczy wiecznych miłość trwa najkrócej..." To nieprawda. Krótkotrwałe są emocje drżące nieznanym. Krótkotrwała bywa romantyczność nie przespanych nocy i w pośpiechu dopijanych kaw. Przemijająca niech będzie n

Dobrze, że jesteś. Dla tego, Kogo kocham

Przed majestatem Twoim Boże klękam pełna prostej cichości Świętą chwilę dzieląc na dwoje Pokornie chylę głowę na Twe słowo ważniejsze od wszystkich wyobrażeń Z moim życiem zrób Boże co zechcesz. Daj mi tyle radości i trosk ile dźwignąć dam radę bez upadku Niech wyżłobią szlaki codzienności. Jeśli coś mnie jednak przygniecie do ziemi swoim ciężarem trudnym Bądź proszę na wyciągnięcie dłoni. Bo bez Ciebie wszystko jest niczym Boże. Bo bez Ciebie świeżo zaorane pole jest tylko szarą masą grud A ja chcę widzieć w nim wszystkie bochenki chleba które dopiero przyniesie.

Latarnia morska

Wiem, wiem, wiem! Jestem monotematyczna i zapewne dla niektórych przesadzam, bo od jakiegoś czasu gadam tutaj tylko o miłości. W kółko Macieju (choć on wcale tak nie ma na imię:)opowiadam barbetle uczuciowe, piszę wiersze i w ogóle.. Ale tak to już jest moi drodzy, że jak miłość pociśnie, to żadnej rady nie ma. Kompletnie żadnej. Pod Bogiem:) Chce człowiek ugryźć jak człowiek kanapeczkę,a tu myśl: a jakie moje kochanie ma dziś śniadanko? Chce człowiek kupić sałatę na targu, a tu refleksja uniemożliwiająca transakcję pt: ale mój kochany jest... idealny! Absolutnie nowatorskie stwierdzenie:) Chce człowiek przekląć rasowo na pogodę,a tu romantyzm go rozkłada na łopatki, bo przecież: ach co tam pogoda! świat jest super lightowy i piekny!:) Nie jest łatwo moi drodzy, nie jest.. Nie napiszę w tym stanie traktatu filozoficznego. Zero szans na zgłębienie kosmicznej dziury. Zdrowe odżywianie??!! A co to jest???:) Jestem kosmicznie zakręcona, filozoficznie pojechana i dożywiona miłością. I mam n

Dziękuję

Minione dwa dni spędziłam z Kimś wyjątkowym. I zaraz podziękuję za to Bogu, bo to naprawdę nie lada bonus spotkać takiego Kogoś w tym zawiłym świecie. Kogoś z kim można się pośmiać do bólu brzucha. Kogoś z kim można się wzruszyć do łez. Kogoś, kto jednym gestem rozprasza lęki. Kto jednym głębokim spojrzeniem oddaje mi całą uwagę świata. Kogoś, kto pije ze mną o 7 rano piwo. Kto chce poznać mnie do granic bezwstydu. Kto wypełnia moje myśli swoim zapachem. Kogoś, kto sprawia, że Jowisz się przybliża. Kto mnie fascynuje, oczarowuje i konsternuje. Kto jest taki wyjątkowy, że aż się lękam, żeby mi go świat nie skradł. Jednak w tej obawie o utratę wiem jedno. Że ten Ktoś, to wielki dar, taki szczególny Gość w moich skromnych progach. Gość, którego nigdy nie będę chciała posiadać. Spróbuję go jedynie przekonać, że bardzo go kocham i oferuję mu najlepszą miejscówkę w  moim sercu. Kto wie, może mój Gość zdecyduje się skorzystać z gościny na dłużej...

Przy Tobie jestem sobą

Uczymy się siebie w radości i lęku jednocześnie Tworzymy nasz świat z dwóch planet ostrożnie Obchodzimy się kręgami marzeń rzucanych na wodę Jesteśmy pociśnięci nieśmiali i ogłupiali naraz Wokół nas fruwają motyli mgły i szerszenie Niecierpliwie wybija trzecia minuta drżąca Strach ma oczy dokoła głowy zadumanej Ale wystarczy że jesteśmy znowu blisko a milczenie skrapla się w uśmiechu ciepłym żeby spokój rozpościerał skrzydła pewności w sercu że tak z Tobą mogę być sobą

I niby nic się nie zmieniło...

Są takie momenty w życiu, kiedy sami nie wierzymy, że one się wydarzają. Kiedy coś dzieje się na przekór, kiedy jakieś marzenie materializuje się, jak królik z kapelusza. Kiedy radość wyfruwa z człowieka, jak gołąb z chusteczki jedwabnej. Całe stado gołębi. W takim miejscu właśnie stanęłam. Na skraju różnych emocji, na przełomie decyzji, na styku wiary i niewiary. Na początku i końcu mojego małego prywatnego świata. I niby nic się nie zmieniło, a jednak wszystko jest inne. Szwagier śmieje się, ze wyjątkowo ochoczo wstaję o 5.15 do pracy. Autobus 70ka nagle stał się ważnym łącznikiem pomiędzy mną a utęsknieniem. Szum maszyn oznajmia spotkanie, a wytarta z oleju klamka jest najpiękniejszą deklaracją miłości...

Jesień jak Boże szepty

Za oknem deszcz rozpuszcza marzenia jak cukier w herbacie. Osładzając  szarugę. Chłód wkrada się pod kołnierz otulając dekolt szalem wspomnienia minionej nocy. Rozpraszając mgłę. Drzewa przygotowują się na kolory jesieni, chcąc jeszcze schronić w swym cieniu zakochanych. Dodając wiary. Że wszystko jest możliwe, nawet niemożliwe. Nawet największa niewiara i zwątpienie mogą zamienić się w słodka nadzieję. Na to, że przywitamy Boże szepty razem. Szepcząc: jesteś? jestem.. jesteśmy..Zakochani.

Złote godziny

Kiedy w drugim pokoju rozpłacze się mój Siostrzeniec relatywizują się wszystkie sprawy. Niedokończone prasowanie. Rozpoczęty wiersz. Nieprzygotowane kanapki do pracy. Zadumanie. Zastanowienie. Wątpliwości. Kiedy w drugim pokoju żałośnie rozpłacze się ten Mały-Wielki Cud w śpioszkach zostawiam wszystko i biegnę gubiąc po drodze resztki myśli. Nie chcę dopuścić do tego, żeby dowiedział się, że świat bywa również zły. A ludzie czasem zawodzą. Jeszcze nie teraz. Jeszcze masz czas Malutki. -Ciiiii....szaaaaa...cichutko kochanie...,mówię. A On załka i układa główkę w sen. Kiedy Mój Siostrzeniec usypia i znowu ufnie posapuje przez sen, to tak jakby na niebie wykluły się dwie podwójne tęcze. A na końcu każdej garniec złota. Moje prywatne złote godziny.

Jak linoskoczek

Balansuję pomiędzy nastrojami jak linoskoczek. Z jednej strony śmiech, z drugiej nerwy. Rozkładam ramiona, żeby utrzymać równowagę odsłaniając tym samym nadwrażliwą duszę. Podatną na zranienie, stres, strach, wątpliwość. Wiem, że jeszcze chwilkę, jeszcze kilka dni i znowu pozamykam szczeliny do słabości, ale tymczasem.. Ale tymczasem mam prośbę- jeśli spotkacie mnie gdzieśkolwiek, taką kulejącą z rozwiniętymi, jak do lotu skrzydłami ramion, oszczędźcie mi przykrości. Nie mam teraz siły dźwigać ich ze sobą do nieba.

Niezłomna wiara w czas

Dziś rano zapachniało mi jesienią. Chłodne światło wkradło się do kuchni wraz z poranną kawą. Niedługo zacznę otulać się rano swetrem i uciekać jeszcze choć na chwilkę pod koc.. Znowu jesień, tak szybko. A przecież przed momentem byłam cała majowa. Cała zaczarowana. Drzewa są nadal zielone, ale sprawne oko zauważy żółknące ranty, złociejące obrzeża koron, łatwość oderwania, przyjemność spadania. Tak już jest. Wszystko ma swój czas. Ważne, żeby był to czas zieleni intensywnej, ciepła wszechogarniającego i wiary niezłomnej. Że jesień jest piękna. A lato znów powróci.

Perfumy i muzyka

Nowe perfumy pachną ciepło na nadgarstkach. Nuty orchideii, imbiru i lotosu. Z głośników rozbrzmiewa powolne, ciężkie, głębokie brzmienie. Piękna muzyka. Kojarzy się z aktem miłosnym.. Wolnym od pośpiechu, pełnym tajemnych odgłosów, kończącym się w mroku zmęczenia słodkiego. Zapach dotyka ciała, melodia duszy. Harmonia współgrająca z pragnieniem..

* * *

"Rozum do Serca: boisz się, że kiedyś będziesz biło nad urodzinowym tortem tragicznie pełnym świeczek i pomyślisz sobie, że Twój czas już minął, a Ty nic nie przeżyłaś, żadnej prawdziwej arytmii czy migotania przedsionków. "                                              J. L. Wiśniewski Dostałam dziś od kogoś list. List dobry, pełen ciepłych słów z zapytaniem o moje samopoczucie. Z propozycją rozmowy, wsparcia, bo może akurat tego potrzebuję? Jakieś 3-4 lata temu rozpuściłby mnie ten list, jak masło w słońcu. Dziś odłożyłam go na bok. Nieodpisany. Dlaczego niektórzy zawsze piszą za późno? Może nie wiedzą, że miłości nie można reanimować..

Spacer w Chełmnie

Czasami nie ma we mnie ani krzty poezji. Nie lubię tych dni. Zmęczonych jedenastogodzinną pracą, rozproszonych zbyt wieloma sprawami, niecierpliwych, pospolitych. Na siłę szukam słów, które zabrzmią, ale wszystkie milczą. Jak na złość. Gdyby dziś w nocy miał skończyć się świat, byłoby mi żal, że nie zdążyłam napisać tego najlepszego wiersza. I wypić dobrego wina. I zatańczyć jednego tańca. I pochodzić po chełmińskiej starówce.

Moje prawo

Dziś od dwóch osób usłyszałam o krachu giełdowym. Że to dla wielu spora tragedia. I aż mi się głupio zrobiło, że ja jestem taka tabaka w rogu i nie mam o tym wszystkim zielonego pojęcia. Normalnie wstyd Oleno! Upraszam o wybaczenie, naprawdę.. Mnie jednak bardziej martwi coś innego. A mianowicie to, że obecnie jest w Polsce 113 tysięcy sierot. Że większość z nich żyje w molochach zwanych "domami dziecka", które nie tylko nie wychowują ich na normalnie, społecznie i emocjonalnie ukształtowanych ludzi, ale co gorsza okrutnie je krzywdzą. I mnie ta dziecięca krzywda wkurza! Tak bardzo, ze mogłabym nałupać jakiemuś ustawodawcy, co ustala prawo utrudniające adopcje i oddawanie do rodzin zastępczych przed 3cim rokiem życia. Bo może jeszcze rodzice się nawrócą.. (To wyjaśnienie tego prawa) Zastanawiam się, jak bardzo durny musi być ktoś, kto zastawia się ustawami, jak murem przeciwpancernym, chyba tylko po to, żeby go sumienie nie bolało. Jak bardzo durni są ci, którzy nie kojarzą p

Esy-floresy

Za oknem coś cyka. Jacyś ludzie cichną zaplątani w odgłosy nadchodzącej na palcach nocy. Ciemność od dobrej godziny przytula się do szyb. Czas spać, szepcze odchodzący dzień, czas spać.. Ucisz myśli. Zawiń troski w kwiecisty papier, przewiąż kolorową wstążką. Może nie staną się one przez to mniejsze, ale napewno przyjemniejsze dla oka. Łatwiej jest zabierać się za rozwiązywanie zadań, kiedy nie wszystkie koty są czarne.. Pozamykaj drzwi do złych myśli i smutnych rozważań, pozaciągaj zasłony na żal, na zmartwienia, na hałas minionych godzin. Zdejmij dłonie z kierownicy rozpędzonego w głowie samochodu. Dziś już donikąd nie dojedziesz.. A teraz uchyl okno na ładne sny. Zostaw dla nich choćby niedomknięty balkon. Wystarczy taka tyci tyci szczelinka.  Wkradną się one tamtędy całkiem bezszelestnie. I roztańczą najpiękniejszym tańcem nad twoją umęczoną skwarem głową. A kiedy jutro otworzysz oczy, sam już nie będziesz wiedział skąd taka lekkość w sercu..? I tylko delikatne esy-floresy na ścian

Pożegnanie zupy mlecznej

W dzieciństwie najładniej pachniały dla mnie pomidory malinówki. Chociaż nie! Najładniej pachniały liście. Wszystkie. Liście pomidorów potarte palcem, liście ogórków przerośniętych na żółto, liście kalafiorów.. Wybiegałam z kapciach przed dom i czułam się ważna. Mała Ola w dorosłych laczkach na klinie. Stawałam pośrodku podwórka, opierałam dłonie na biodrach i udawałam gospochę. Ojejej..myślałam, ale tu roboty, na cały dzień.. Myślałam, zakręcałam się na pięcie i wracałam do domu na śniadanie. Codziennie była nim zupa mleczna. Smak wakacji, smak wolności, smak początku wszystkiego... Dziś przysiadłam na schodach po raz ostatni. Rozejrzałam się dookoła i znowu zapachniało mi tamtym podwórkiem. Ze schowka ostatni raz uśmiechnął się do mnie stary kredens i stół kuchenny o kulawej nodze. Na strychu wielka szafa skrzypnęła smutnie ostatni raz.. Dom po Dziadku znalazł kupców. To dobrze, jeden kłopot mniej. To mówi głowa. A serce? Serce zatrzymało się w za dużych papuciach pośrodku podwórka,

Modlitwa o odwagę

Są dwa światy pomiedzy którymi zawieszona na jedwabnej nici jestem Słowa skraplają się w perłową masę różnej wielkości nanizam je koralowo Zaklęty memów krąg zniewala nas lękami przyzwyczajeń codziennych trosk Daj mi Boże odwagę wyciągnięcia ramion poza strach bycia kimś innym i sobą też

Poetka i Malarz

Dziś wystraszyłam się utraty statusu Ulubionej Poetki... Niby głupie, a jednak. Wystraszyłam się odkrycia swojej codziennej natury, która nie zawsze bywa poetycka. Bo poeci niestety muszą jadać obiady moi drodzy.. Bo poetki czasem stoją w kolejce do kasy, a czasem na jednej nodze w autobusie. Poetki muszą tachać reklamówki z Auchana i odgarynać rozkudłane wiatrem włosy. Bywa, że poetce przytrafi się plama na batystowej bluzeczce i w związku z tym poetka ma nerwa na ubrudzone papierami biurko. Zdarza się, owszem-nieczęsto, że poetce wysmyknie się paskudne słowo na temat upału i migreny za lewym okiem. I ma wtenczas poetka ochotę pierdziulnąć wszystko i usiąść sobie na krawężniku jak kloszard.. I chyba tych wszystkich zakątków duszy dziś się zlękłam. Że zobaczy je jakiś nie daj Bóg Malarz i namaluje bez retuszu i upięknienia.

Wspomnienie w kolorze gwiazd

Otuliła mnie właśnie melancholia jak miękka mgła.. Takie zatęsknienie za czymś. Minionym momentem, który delikatnie odbija się jeszcze w pamięci kolorem. Czerwonym i zielonym. Niektóre wspomnienia mają zapach, inne dźwięk, jeszcze inne obraz. To wspomnienie przegląda się w bezkresnym nieboskłonie pełnym błyszczących gwiazd. Takiego nieba nie widać w dużych miastach...

Dachowce

Bywa tak, że zaczynają krystalizować się marzenia. I bywa, że zaczyna nas to lękać. Bo marzenia zawsze są o numer za duże i właściwie nie na czas. Bo one miały przyjść, ale przecież nie teraz, nie dziś i nie do mnie.. A one przychodzą, jak koty dachowce. Cichutko, z pomrukiem, ocierają się o nogi i mówią: zauważ mnie, weź mnie.. Nie dokarmione uwagą odchodzą w poszukiwaniu innej dobrej dłoni.

Święta racja

Nie wiem, jak komu, ale dla mnie niedziela powinna pachnieć ciastem... I świeżą kawą. Poobiednią kawę akurat popijam, cisto w piekarniku, dom nabiera nuty cynamonowo-imbirowej. Za oknem upał, drzewa umęczone wczorajszym wietrzyskiem, wystawiają liście do nieba i oddychają swoimi zielonymi płucami. Rozwinięta z rolki trawa wygląda jak zmaltretowany zwierzak futerkowy wymagający strzyżenia. Dziś nawet nie podpada, że lato właściwie się kończy.. Zdradza to tylko inny kąt padania słońca. Jakby mu zabrakło siły, żeby wdrapać się na sam szczyt nieboskłonu. Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu.. Powiedział święty Augustyn. I miał świętą rację.

Psotne elfy

Mija dzień z gatunku: 16sta kawa czyni w głowie sztorm, ale wcale nie ma zamiaru mnie dobudzić.. Masy zadrukowanych kartek przypominają o maminej cukrzycy, która na zły dodatek zbiła sobie jeszcze kolano. Smętna góra prania czeka na przepierkę, koleżanka na odpowiedź, czy przyjadę w odwiedziny na weekend. A ja.. A ja, proszę Was, mam taki plan, żeby dać eleganckiego dyla w sen. Nakryć głowę poduszką i pozwolić się tam zalęgnąć snom, jak psotnym elfom.I zagrać z nimi w pokera na marzenia. I rzecz jasna wygrać wszystkie kolejki. A potem stanąć na krawędzi jawy i rozsypywać te marzenia po życiu, jak kwiatki w boże ciało.

Żyjmy

Wróciłam. I jakoś nie wiem, jak ubrać myśli w słowa. Aż dziwne to dla mnie doświadczenie, mnie,słownej gaduły.. Z tym Panem Bogiem w górach, to była taka przenośnia trochę, wiadomo, ale żeby było zabawnie, to ja Go naprawdę spotkałam. W Wiosce Dziecięcej w Oświęcimiu. Spotkałam Boga Codzienności, niesamowite doświadczenie. Dziś spotkałam Boga Wieczności. Umarł mój Dziadek. Tak niewiele pozostaje po człowieku. Tak niewiele... Żyjmy tak, jakby to był ostatni dzień.

Pan Bóg jak mądry baca

Już lada moment, lada dzień stanę przed majestatem Tatr. Stanę, zamknę oczy i poszukam w sobie świętej ciszy na ich zdobywanie. Bo tam na samych szczytach trzeba być bardzo, bardzo uważnym. Tam spotkać można samego Pana Boga, który wystawia twarz do słońca i przegryzając źdźbło trawy odpoczywa od naszych trosk i modlitw najżarliwszych. Tych z samego świtania i tych ostatnich przed snem. A kiedy Go tam zobaczę, to rzecz jasna korzystając z okazji, zapytam o kilka spraw. Tych najbardziej palących. Zapytam o wybory i decyzje. O prawdę i zagubienie. O granice nieprzekraczalne i Jego tolerancję na nasze słabości. O moje powołanie zapytam. Zapytam, dlaczego tak mało rozumiem, choć tak dużo myślę.. A On mi wszystko wytłumaczy. Spokojnie, bez zniecierpliwienia, z miłością. Wiadomo, jak to Bóg. I jak już pogadamy, a mnie oświeci jak żarówkę stu watową, to zapytam na pożegnanie, co mam zrobić, kiedy znowu zapomnę? A On mi na to powie: - Idź zawsze tam, gdzie czujesz się najmniejszym elementem ws

Spokój nanizanych pereł

Dwa minione dni spędziłam w Małym Mieście. Aż trudno uwierzyć, jakie tam oswajają się cuda..  Tam chmury pływają po niebie z szelestem.. Malwy ćwiczą nieboskłony, zgięte ciężarem swojego kwiecia. A małe okna wpuszczają bardzo dużo słońca do bardzo małych pokoi pełnych dobrych, sytych, popołudniowych rozmów. W Małym Mieście czas odmierzają turkot kół pod przyczepą ciężką od świeżego rzepaku i wieczorne spotkania bab przedblokowych, które wszystko wiedzą najlepiej. Na sklepowych wystawach przytulają sie do siebie dżem porzeczkowy i smar samochodowy. U jubilera natomiast, zamiast płatnej usługi, dostajemy dobrą poradę, gdzie nabyć żyłkę, na którą gratis nanizamy rozpadłe koraliki. I kiedy tak potem siedziałam i nizałam te perełki mozolnie jedna po drugiej, a plecy przy tym zdrętwiały w nachyleniu, pomyślałam sobie, że właśnie tu, właśnie teraz, właśnie tak całkiem gratis moje serce przestaje się szamotać...

Przepierka ,co zniweczyła sznase na romans z Psychologiem

Mam taką cechę charakteru, za którą jestem Bogu niezmiernie wdzięczna- jest nią mój zdrowy rozsądek. To on nie pozwala mi taplać się dłużej niż dni parę w egocentrycznym samoużalaniu się. Nad sobą rzecz jasna. Mało prawdopodobne jest zatem, ze kiedyś wpadnę w jakąś romantyczną depresję. Albo w melancholię chorobową. I, że będę musiała położyć się na kozetce u super przystojnego Psychologa i on mnie uratuje.. Marzenia! U mnie taplanie w smutku kończy się zazwyczaj po 2-3 dniach. Dopada mnie wtenczas wielka potrzeba czynu i działania, a to rujnuje ostatecznie moje szanse na romans z Psychologiem. Dziś zabrałam się za przepierkę. Cudne słowo, prawda? Przepierka.. Przepierałam bez mała 2 godziny, potem przelazłam do szuflady z bielizną i moim osobistym chaosem i uporządkowałam ją siłą rozpędu. Potem odkurzyłam półki, poskładałam książki i ciuchy, przepisałam wiersz do notatnika,zrobiłam sałatkę i zjadłam ją z wielkim apetytem... No i nici z depresji. Zero szans na Psychologa:) Ale to nic,

Smutek zapalonych żył

Mam zakrzepowe zapalenie żył.. Przeczytałam właśnie dużo informacji na ten temat, żeby się upewnić, że nikt nie będzie chciał mi obcinać mojej zgrabnej nogi. Niby, że nie będzie. Czyli wszystko dobrze. Tak jakby... To dlaczego było mi dziś tak strasznie smutno? Może dlatego, że żadne słowa nie zastąpią realnego ciepła? Może... Nie lubię takich dni. Są jak ciemność za oknem. Brzydka, gęsta, nieprzyjemna.

Historia pewnej miłości

Połączyły ich organzowe firanki i małe bibeloty na tym samym parapecie Jeden aparat i masy wspólnych zdjęć uśmiechniętych w mahoniowych ramkach Naradzali się odnośnie koloru skóry wybarwienie dębu też przeszło ogień dyskusji Kiedy już wszystko znalazło miejsce na wspólnych podłogach parapetach i oknach Rozsiedli się na kanapie na dwóch milczących krańcach jakby myśleli że właśnie ta odległość ich przybliży

Przytul się do mnie

Jesteśmy tacy delikatni Aż strach Oczy z niebem i łąką Chroni powieka z bibułki Nóż wchodzi w brzuch Łatwiej niż w chleb A krew Przy nieostrożnym ruchu kierownicy Wyfruwa jak spłoszony ptak Nasza płeć Meduza wyrzucona na brzeg Tylko przez chwilę wilgotna Wszystko w nas Jest bardziej kwestią czasu Niż w przypadku cegieł A nawet kruchego szkła Kamień posiada nad nami Druzgocącą przewagę Więc przytul się do mnie Tylko czułość idzie do nieba Jeden z moich ulubionych wierszy Tomasza Jastruna. Nie wiem skąd mi się dzisiaj wziął, jakoś tak...

W prezencie

Kogoś w dołku zakłuło wspomnienie.. Dobrze, czy nie dobrze? Oto jest pytanie. Czy powinniśmy budzić ze snu, to czego teraz nie możemy mieć, bo..życie inne nam wyszło, niż wymarzona jego wersja? Czy warto rozkopywać zakopcowane, jak warzywa na zimę, emocje, na które nie ma miejsca w codzienności szybkich decyzji, kosztownych posunięć i ważkich rozmów? Zapomnij o tym na chwilkę. Wyobraź sobie dom pachnący lawendą i pomarańczą. Usłysz tamto granie  w duszy. Przypomnij sobie moment, kiedy byłeś najszczęśliwszy do tej pory... Jak się wtedy czułeś? Dlaczego? Skup się na tym. Teraz przyjmij to wspomnienie ode mnie w prezencie. Ot tak, za darmo.

Melodia dnia

Noc jak czekoladowy mus otula okna. Niespokojny cichy deszcz wypłukuje resztki dnia, który minął sprytnie, bez pytania. Czyjegoś uśmiechu rozmywający się obraz odprowadza w sen. Jakieś słów odbicia grają cichutko na samym dnie minionego. Zanieś mnie melodio z dobrego dziś w jeszcze lepsze jutro..

Pokocham ją siłą woli

Pewien Znajomy podesłał mi dziś opowiadanie Stachury, które pięknie zagrało w jego duszy. Podzielił się ze mną tym "dusznym graniem", za co bardzo dziękuję, bo to dla mnie szczególne wyróżnienie. Na dzień dzisiejszy ludzie kryją się ze swoimi emocjami, upychają wrażliwość po kątach jaźni, wkopują emocje pod stoły na których poustawianych jest zbyt wiele zbyt niepotrzebnych zapychaczy serc. Odwagą jest powiedzieć dziś, że coś mnie wzruszyło. To niemodne, a zatem wymagające skupienia i uwagi, uważności, o której wspomniałam w poprzednim wpisie. Żeby się wzruszyć, trzeba się najpierw zatrzymać, a to potrafią, w dzisiejszym za szybkim świecie, nieliczni. Może znajdziecie chwilę na wzruszenie, może poczujecie taką potrzebę.. Jeśli tak, to zapraszam do lektury opowiadania E. Stachury "Pokocham ją siłą woli". http://opowiadania.lukar.net/uzytkownicy/op72.html

UWAGA

Właśnie czytasz te słowa. Nie wiem kim i dlaczego tu jesteś, ale jesteś. Być może jesteś tu przypadkiem, a może bywasz tu regularnie. Być może szukasz pośród tych słów konkretnych informacji, ale może przeglądasz je "ot tak", z uwagi na swoisty klimat tej strony. To wszystko jest nieważne. Ważnym jest, że jesteś. Ważna jest sama Twoja UWAGA skierowana właśnie teraz, właśnie tutaj.. Jeżeli zastanawiasz się o czym jest ten wpis i jaką trafną klamrą go podsumuję, to z góry uprzedzam, że żadną. Ten wpis nie zmierza ku swojemu końcowi, on skupia się na drodze. Drodze Twoich myśli przebywających moje słowa. Bo dzisiaj chodzi o UWAGĘ. Chciałabym, żebyś zatrzymał się na tej jednej chwili i pozwolił jej przetrwać zanim nadejdzie kolejna. Co robisz w tej chwili..? Siedzisz, opierasz się wygodnie w fotelu, popijasz kawę lub przegryzasz jabłko? Dopiero wstałeś z łóżka, przeciągasz się przed snem, za chwilkę wychodzisz do kościoła, pracy, na zakupy? Przez okno zagląda jasne słońce, liście

Dla mojej Siostry

Gdyby siostrzana miłość miała barwy, to chodziłabyś cała kolorowa. Gdyby Panu Bogu trzeba było płacić za siostrzaną przyjaźń, nigdy nie wyszłabym z długów. Gdybym miała jeszcze raz dobierać sobie ziemską ekipę, napewno wiem, kto stałby u mojego siostrzanego boku. Gdybym miała do przyznania 10 punktów w skali na najlepszą siostrę, Ty miałabyś ich... 20 Kotuniu:) Wszystkiego najlepszego z okazji urodzinek Kochana!!! Życzę Ci szczęścia, które zakrada się, jak elf, rozsiada w życiu i nie można go żadną siłą przepędzić! W ilości takiej, ze milion w totka to przy tym jałmużna:)

Głupia nadzieja

Wczoraj wygrzebałam z czeluści niepamięci kilka moich starych wierszy. Przeczytałam, przewietrzyłam i wpisałam do notatnika wyklejanego jesiennym listowiem. Nie wiem, dlaczego byłam taka zdziwiona aktualności tych wierszy. Może miałam nadzieję, ze wyrosłam z tamtych dyrdymałów? A tu nic. A tu jak ulał. Jak na miarę szyty but. Nadal szukam wieczności w codzienności. Nadal chodzę z głową w chmurach i pukam do nieba pytając o kawałek koloru, bo mi zbrakło. Nadal nie wiem, jakie są partie polityczne, ale wiem, że trawa najładniej pachnie zaraz po skoszeniu. Nadal szukam wielkiej miłości skutecznie od niej uciekając. Na sam koniec mojego prywatnego świata. Mając głupią nadzieję, że akurat tam mnie znajdziesz. Akurat ty.

Milisekunda prawdy

Dzień zasnuł się od rana popielem i wybił mnie z konceptu. Taka prywatna jesień w czerwcu. Na chwilę, na ochłodę, na zatrzymanie rozgorączkowanych myśli, na milisekundę prawdy. Ostatnio rozpinam życie, jak pranie, pomiędzy piątkami. I ono mi tak wysycha, prawie na wiór, jak przesuszony len. Szeleszczą dni między palcami, roztapiają się jak masło w reklamówce. Mijają. Dokarmiam je kolejnymi marzeniami rzuconymi na pożarcie. Rozcieńczam brakiem wiary w ich realizację. Dosładzam słodzikiem skłamanych wyobrażeń. Taki aspartam uczuciowy. Taka cola light miłości.

Ciepło jak nadzieja

Za oknem deszcz zmywa kurz z zieleni. Podkreśla czerń asfaltu, jakby była ona nie wiem jakim szlachetnym marmurem. A jej przecież bliżej do lastryku taniego, który nie pamięta straconych żyć. Otulona szlafrokiem piję pierwszą kawę. Próbuję zapisać na twardym dysku emocji ciszę przetykaną szeptem podmiejskich ptaków. Przytulając twarz do ramienia czuję zapach wczorajszej kąpieli. I różanych płatków roztartych w balsamie. Delikatne ciepło rozlewa się jak nadzieja. Że może ten dzień będzie bardzo dla mnie dobrym?

Siaty

Boję się spuchniętych nóg żylaków kolorowych ciężkiego oddechu kruchych jak porcelana kości Boję się brezentowych siatek pustych od zakupów za maleńką rentę płaczącą w kącie portfela Boję się ciszy siedzącej w drugim końcu kanapy komody za wielkiej na pamiątki z wczoraj Boję się że starość przyjdzie cicho na palcach że nie zdążę wstać zanim ona usiądzie w drugim fotelu

Miejsce do wypełnienia

Może masz być tylko po to żeby cię nie było zbyt wiele Może mamy się poznać na sobie po trochu na dwie kawy Jedną wspólną a jedną osobną Może masz po prostu minąć żebym poczuła puste miejsce po tobie Żebym wiedziała ile jest do wypełnienia

Słowo się rzekło

Znowu noszę białe klapki. Czyli, że Karaiby po polsku. Dyszymy wszyscy zgodnie pomiędzy 8.00 a 21.00, a przedtem i potem na życzenie. Na przykład teraz ja mam potem na życzenie. Schładzam się właśnie szeroko otwartym oknem i butelką wody mineralnej. Próbuję zapomnieć o koszmarze miejskich środków komunikacji. Pełnych umęczonych współtowarzyszy boju. Od kilku dni rozważam przeistoczenie się w Beduinkę, tzn zakutłanie się całej w jakąś białą płachtę odrzucającą światło. Doszło do tego, że zazdroszczę stóżom nocnym. Owa karaibska aura wyzwala w człowieku przeróżne stany ducha i ciała. A ich gama jest tak szeroka, że ja osobiście potrafię w ciągu jednego dnia odczuć conajmniej 8765432 milionów zawahań nastroju. Dziś było chyba nawet o jedno wahanie więcej. Jedno karaibsko gorące wahanie serca. Olalaa.. Wyszło tajemniczo nawet dla mnie samej, niech będzie, słowo się rzekło.

Mehr

Głowa domaga się kolejnej kawy, obowiązek przygotowania na zajęcia, przyzwoitość ubrania i uczesania, a ja siedzę.. I nie robię nic. Słucham muzyki, gapię się w okno i nawet nie myślę. Jestem w wymiarze, do którego wstęp obarczony nie jest żadną opłatą. Unoszę się po orbicie moich marzeń pełnych kolorów i piwonii w wazonach. Wyciągam się jak kot w słońcu i czuję, ze chcę...WIĘCEJ! Więcej niż tylko to, co mam. Więcej niż sama sobie daję. Więcej niż.. Więcej.. Chcę, żeby moja dusza czuła się dogłaskana. Żeby codziennie rano było jej "gemuetlich". Tego słowa nie da się dosłownie przetłumaczyć, ale ma w sobie dużo czułości. Chcę więcej. Mehr.

Cynamon teraźniejszości

Jest w Moim Mieście taka wyspa. Kiedyś ludzie na niej pracowali, teraz wypoczywają poprzytulani na ławkach. Wszystko się tu pozmieniało, wszystko wyładniało, trawa przystrzyżona modnie układa się na trawnikach jak perskie dywany. Jeśli tam kiedyś zabładzicie odszukajcie ławeczkę na przeciwko nowego pomostka z giętego metalu. Usiądźcie, zamknijcie oczy i posłuchajcie. Wsłuchajcie się, co ma do powiedzenia rzeka, o czym szepczą stare kamienice, usłyszcie cichy śpiew prania rozwieszonego pomiędzy oknami. Czasem wystarczy na wszystko spojrzeć pod lekko odrealnionym kątem i oto okazuje się, że świat jest całkiem inny, niż nam się wydawało jeszcze pięć minut temu. Że świat chciałby nas zaczarować i otulić przeszłością wymieszaną z przyszłością, jak bitą śmietaną z kawałkami czekolady. A wszystko to posypane aromatycznym cynamonem teraźniejszości.

Zwłaszcza wtedy

Kiedyś myślałam, że lepsza byłaby każda inna. Dziś patrzę na nią z czułością przepełniającą serce. Kiedyś twierdziłam, że nic nie rozumie. Dziś słucham jej zwykłych mądrości z ulgą. Kiedyś sądziłam, że mnie nie kocha. Dziś wiem, że kocha mnie najbardziej jak potrafi. Dziękuję Ci za świat prostych wartości, który wyznacza wyraźne szlaki w zaplątanej codzienności. Za jasny podział na dobre i złe, za udogodnienia i utrudnienia, bo tylko dzięki nim jestem taka, jaka jestem. Dziękuję Ci za wolność wyboru, nawet jeśli oznaczała moje odejście na długi czas. Wróciłam i bardzo Cię kocham. Miłością dojrzałą, nowonarodzoną. I wiedz, że będę Cię kochała i szanowała już zawsze. Nawet wtedy, kiedy mam wrażenie, że oooo kuuurczaaaki.. jednak nie dam rady.. Zwłaszcza wtedy, Mamo.