Słowo się rzekło

Znowu noszę białe klapki. Czyli, że Karaiby po polsku. Dyszymy wszyscy zgodnie pomiędzy 8.00 a 21.00, a przedtem i potem na życzenie.
Na przykład teraz ja mam potem na życzenie.
Schładzam się właśnie szeroko otwartym oknem i butelką wody mineralnej. Próbuję zapomnieć o koszmarze miejskich środków komunikacji. Pełnych umęczonych współtowarzyszy boju.
Od kilku dni rozważam przeistoczenie się w Beduinkę, tzn zakutłanie się całej w jakąś białą płachtę odrzucającą światło.
Doszło do tego, że zazdroszczę stóżom nocnym.
Owa karaibska aura wyzwala w człowieku przeróżne stany ducha i ciała. A ich gama jest tak szeroka, że ja osobiście potrafię w ciągu jednego dnia odczuć conajmniej 8765432 milionów zawahań nastroju.
Dziś było chyba nawet o jedno wahanie więcej.
Jedno karaibsko gorące wahanie serca.

Olalaa.. Wyszło tajemniczo nawet dla mnie samej, niech będzie, słowo się rzekło.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię