Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2006

Sprawy, w które nie wierzę

Mam ostatnio jakieś fobie związane z zaufaniem... Ufam ewentualnie sobie, najbliższej rodzinie, znajomym i przyjaciołom. Ale i Ci muszą mieć staż co najmniej paroletni... Dobrze, że siebie znam już kilka lat, bo normalnie skłonna byłabym poprosić samą siebie o dowód osobisty, nip i regon, którego nota bene nie mam... Tak mi się jakoś porobiło po ostatnich czasach, kiedy to okazało się, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda... Że gwiazdy spadajace wcale nie spełniają życzeń, że niebo potrafi być na ziemi, a piekło w niebie naszych uczuć. Że w marketach kurczaki myje się ludwikiem i nie każdy kierowca autobusu poczeka tylko dlatego, że my już dobiegamy. Zabrał mi zaufanie taki jeden ktoś, kto patrzył w oczy i mówił: kocham, myśląc przy tym- idiotka...    

***

Dziś wiersz. Mój ulubiony tego Autora. Kiedy go przeczytałam pierwszy raz byłam wstrząśnięta mocą...   *** (Zgaś moje oczy: ja cię widzieć mogę)  Rilke Rainer Maria   Zgaś moje oczy: ja cię widzieć mogę, zamknij mi uszy, a ja cię usłyszę, nawet bez nóg znajdę do ciebie drogę, i bez ust nawet zaklnę cię najciszej. Ramiona odrąb mi, ja cię obejmę sercem mym, które będzie mym ramieniem, serce zatrzymaj, będzie tętnił mózg, a jeśli w mózg mój rzucisz swe płomienie, ja ciebie na krwi mojej będę niósł.

Pchła Szachrajka

Nie wiem, jak Wy, ale ja mam wielki problem z.. wyrzucaniem książek. Zabrałam się dziś za wielką otchłań książkową u Rodziców. Postanowienie było bardzo konkretne- wyrzucić wszystko, co stare i niepotrzebne. Znaczy te książki. No i stałam nad nimi jak kat nad niewinną duszą i… nie mogłam. Null szanzen, że tak internacjonalnie to określę;) Tu Droga do Grzyboraju, tam Ania z Zielonego Wzgórza, Sienkiewicz, Kraszewski, Pan Tadeusz.. Królowa Śniegu w wydaniu z takimi cudnymi obrazkami. Pamiętam, jak wpatrywałam się w te obrazki mając nadzieję, że się poruszą.. Baśnie Grimm i moja ukochana Bajarka opowiada. Podróże z Arkadym Fiedlerem, Kanada żywicą pachnąca. Pchła Szachrajka;) Z tą Pchłą , to już nie wytrzymałam i zadzwoniłam do Sister. I mówię do słuchawki bez dzień dobry: Była sobie Pchła Szachrajka, niesłychana rzecz po prostu… A Siostra ma dokańcza: by ktoś tak małego wzrostu takie psoty i gałgaństwa… coś tam coś tam;) Ona to zna na pamięć;)))) I rzecz jasna przyznała mi rację, że k

;)

Z nieba kapie, jak z prania bez wirowania. Kawę ustawiłam w niebezpiecznym miejscu pomiędzy moim szanownym siedzeniem a oparciem fotela. Sunia vel Filc śledzi wzrokiem muchę, która lata po pokoju. Chyba się mojemu Psu dzikie instynkty łowieckie odezwały. Dobrze, że jest już zaszczepiony, nie zarazi muchy wścieklizną, jeśli dojdzie między nimi do kontaktu paszczowego. Tato ogląda transmisję z Krakowa, a ja.. Ja biorę dzień na rozpęd;) Ciekawe, czy uda mi się zrobić z tej niedzieli coś więcej niż Wielkie Indiańskie Przesiadywanie W Fotelu..?;)

Gwiazdki na słodko

Idzie nocka ciemna  Ma w fartuszku pełno gwiazd…   Po skończonym dniu wyjmujemy pucharek gwiazd z lodówki na deser. Gwiazdki doprawione orzeszkami małych trosk i bitą śmietaną miłych słów minionego dnia. Gwiazdki szeleszczą w ustach tak, że zaczynamy rozgarynać je łyżeczką w poszukiwaniu resztek jakiegoś pazłotka … Bo gwiazdki kupuje się w czwartki na targu w pazłotkach jak michałki. Te są najlepsze, dostawa prosto z nieba, świeżutkie, jak bułeczki z pieca w polo markecie. I tak się zdarza czasami, że się to złotko uczepi i chrzęści między zębami.. Zaczynamy zatem bełtać gwiazdki jak kogel-mogel. Mieszamy troski orzechowe z delikatnym waniliowym posmakiem czyjegoś głosu. Spod spodu wydobywamy pistacjowy krokonat rodzinnego gwaru i słodki sos amaretto buziaka dwulatka. Gdzieś na samym dnie odnajdujemy goryczkę czyjegoś smutnego spojrzenia na tablicę nagrobkową i słoną grudeczkę tęsknoty za minionym. Ale nie znajdujemy złotka, co szeleści.. Patrzymy pod światło, przechylamy pod kąte

...

Czasami jakiś cień z przedwczoraj potrafi odebrać nastrojowi pogodę. I odechciewa się marzeń o ideałach. A włosy nagle przestają się układać. Podwójny bez jest tylko bzem, choć przed chwilką był jeszcze śliczny. Dlaczego niektóre uczucia wracają jak bumerang, choć wcale ich o to nie prosimy? I bolą te głupie wspomnienia, że coś tam, ktoś tam, kiedyś tam.. I dopadają człowieka zwątpienia jak komary. I lęki obsiadają głowę. A niech to szlag i kurka wodna!

List do...

Mój Drogi Idealny Mężczyzno,  Zaczynam kolejny dzień. Znowu bez Ciebie. Piję samotnie pierwszą kawę, którą chętnie wypiłabym w Twoim towarzystwie. Zapach świeżo mielonej kawy w pustym domu jest też przyjemny, ale trochę smutniejszy..  Ty jesteś daleko, chociaż właściwie to może i całkiem blisko, jakoś tak niedokładnie tłumaczyłeś, dokąd się wybierasz. Albo ja niedokładnie słuchałam. Wiesz, jaka jestem-zaaferowana nową pracą, czy egzaminem szybko się rozkojarzam.  Przepraszam, że nie uważałam, bywam taka niemądra. Zresztą czy to ważne..? Ty wybaczasz mi moją nieuwagę, wiedząc, że w sprawach istotnych jestem sumienna. Lubisz nawet to moje roztrzepanie, bo dzięki temu możesz zadbać o zapomniane rękawiczki. Za to Cię kocham! Za te Twoje niby-karcące słowa: zapnij torebkę, załóż czapkę, nie jedz kapusty, bo rozboli Cię od niej żołądek.. Uwagi, które są troską. Lubię je, nawet, jeśli marudzę. Upominaj mnie karcącą miłością.  Chwal mnie jednak także. Kobieta tego potrzebuje. Jeśli smakuj

Dwa światy

Są w mnie dwa światy, dwie kobiety, dwie natury. Silna i słaba, mocna i krucha, wrażliwa i nieczuła. Są we mnie słów potoki i myślokształty niebieskie jak nieboskłony, jest jednak również cisza i pustka świeżo wyremontowanego pokoju bez mebli. Smutek tam drapie po ścianach, jak mysz zdychająca ze zgryzoty.. Jest we mnie pasja i jest we mnie znudzenie. Jest uśmiech i złe spojrzenie, jest szczerość i zazdrość. Nie wiem od czego zależy, w którym z moich światów jestem. Raz bywam tu, raz tam. Bez powodu, bez przyczyny, czasem bez sensu. Bo we mnie jest sens i jego brak. Bo we mnie jest Dobro i zło. I dzięki Bogu mam tego wszystkiego świadomość...

Warto

Okazało się, że coś tam się zmieniło w moich dzisiejszych planach i mam jeszcze trochę czasu:) Taki wygrany moment, taka chwila dla mnie i moich myśli. Lubię to, ten czas kiedy mogę w spokoju wypić kawę, pozaglądać do blogów, pooglądać siebie od środka... Za plecami gra jak zwykle muzyka, piękne pasaże fortepianowe przeplatane mądrym słowem. Wczorajszy wieczór spędziłam u Bratowych na nocnych rozmowach o różnych takich tam.. O nadwrazliwości rozmawialiśmy, o mistyce, o duchowości, o życiu, o zupie fasolowej..;) Brat prezentował mi swój nowy nabytek( GPSa), a Bratanek w wielkich słuchawkach na uszach oglądał rybki z ferajny, dopóki go sen nie wcisnął w podusię:) I to są te momenty w życiu, dla których warto tutaj być. Nawet, jeśli nie zawsze jest tak, jak byśmy chcieli. Nawet, jeśli czasem jest pod wiatr, ktoś nas zrani, a po powrocie do domu.. nie ma ugotowanego obiadu;) I trzeba dokonać wyboru pomiędzy okrutnym głodem, a chęcią deseru. I trzeba dokonać właściwej oceny spraw i

Zaczarujemy świat?

A gdybym tak zaczarowała świat do góry nogami? Powiedziała- od teraz ma być tak a tak... Mają się zdarzyć, spotkać mnie i być. Takie tam. Gdybym wyciągnęła czarodziejską różdżkę z pawlacza i sprawiła kilka małych czarów? Takich oswojonych, jak małe kociaki.. takich tylko na użytek wewnętrzny. Czy byłoby o wiele lepiej? Czy byłoby inaczej, niż jest..?   A może ciekawiej jest pozwolić się czarować samemu sobie? Jak to Ktoś powiedział- najlepsze są te niespodziewane niespodzianki:) Może faktycznie.. A zatem upycham moją różdżkę w najdalszy kąt szafy i czekam na czary samoródki:) A Wy?

Czarowanie

Wczoraj miałam dosyć refleksyjne nastroje, którym to sprzyjała zapłakana aura. Dziś od rana słonko szleje za oknem, a to z kolei działa na mnie, jak rozrusznik:)  Od wczesnych godzin na nogach, cały czas w ruchu, cały czas uśmiechnięta. Robię się tutaj, w tym Małym Mieście, bardzo zadowoloną osobą. Jakaś taka wyciszona, zadowolona, ładniejsza..;) To ostatnie wypływa zapewne z dwóch poprzednich. Najlepsza kosmetyka, to ta od środka powiedział ktoś kiedyś i.. miał rację. Zaraz zabieram Tatę do chirurga, potem muszę zrobić ostatnie poprawki w tłumaczeniu i je wysłać. Potem już tylko pranie, prasowanie, spacer z psami, obiad i odchwaszczenie kwiatków pod balkonem mi zostanie:) Aha, później przygotowanie do pracy i spakowanie torby na jutrzejszy wyjazd do Dużego Miasta. Zostanę tam kilka dni, bo popracować też raz po raz powinnam;)  Jak już to wszystko zrobię, kiedy nadejdzie już wieczór i mrok otuli Małe Miasto, wtedy zacznie się mój czas. Wtedy zacznę czarować…

Brak tytułu

Obraz
Dla tych, co tutaj teraz są, czy znamy się, czy może nie, odsłaniam twarz po raz drugi i życzę pięknej niedzieli:) To też dla tych, co tę twarza znają dobrze, ale są dalej niż za ścianą i np tęskno im nieco... Niech moja myśl porozgaryna dziś dla Was chmurki z zapłakanego nieba. Niech się ten Nowy Dzień święci! ole!                

Śniło mi się

Śniło mi się, że spacerowałam w jakimś mieście nocą. Był tam duży kościół, w którym podobno mijają wszystkie choroby, i zamek. Zamek krył w sobie jakąś tajemnicę, jakąś historię romantyczną w sobie nosił. Spacerowałam z kimś za rękę. Nie wiem z kim, bo nie mogłam zobaczyć twarzy, ale to było miłe uczucie. Ten ktoś też dostrzegał piękno tego, co oglądaliśmy. Było ciepło, taka letnia noc pełna gwiazd. Kościół odcinał się od nieba, jak wielka ciemna bryła, za to zamek oświetlony był cudną grą świateł. Taka iluminacja kolorów i jasności. Chcieliśmy zrobić zdjęcia, ale powstrzymaliśmy się, bo pewne wrażenia można zatrzymać tylko w sercu. Nagle zaczął padać śnieg. Ale nie był on zimny i mokry, tylko lekki i ciepły. Wirował nad naszymi głowami, tańczył w powietrzu, załamywał światła zamkowe. Mocniej chwyciliśmy się za ręce. Taki cud.

Nocny telefon;)

Marzenia marzeniami, tęsknoty tęsknotami, a życie.. życiem. Powiedziałam sobie właśnie, naparzyłam kolejną kawę i zabieram się za piątek Ha! Te wczorajsze dyrdymały to mi wyszły po obejrzanym filmie o Marlenie Dietrich, bo ona tak tego Carla kochała, a on ją.. No i mi się zatęskniło.. Ale skutecznie mi minęło, jak całą noc powalczyłam z lewym ramieniem, co odpaść chciało. Wszystkie romanse człowiekowi przechodzą w takich boleściach. Jak się przed chwilką po domu rozejrzałam, to stwierdziłam- Oleno, nie czas tonąć w wyimaginowanych uściskach waty cukrowej, kiedy tu taki huk roboty.. Pranie, prasowanie, psodbanie, pasemek farbowanie i takie tam;) Najgorsze jest to, że obiecałam do niedzieli skończyć takie jedno pieruńskie tłumaczenie.. bleee… Znowu będą rubieże obronne i inne działa armatnie.. Ale obiecałam, a Olenowe słowo się liczy;) Właśnie zadzwoniła Sister i spłakałam się ze śmiechu, kiedy mi opowiedziała swoją wersję mojego wczorajszego telefonu nocnego do niej. ( Zadzwoniłam d

Całkiem blisko

Małe Miasto otuliła ciepła wilgotna mgła. Akuratna do wtulenia. Jak cukrowa wata. Kończą się odgłosy dnia, zaczyna szelest wieczoru. Chodź, stań za mną, pooddychaj mi we włosach, zaszeptaj za kołnierz, opowiedz bajkę o ciepłym spojrzeniu. Przytul mnie delikatnie, wypełnij wszystkie zagłębienia szeptem, bądź cieniem mojego cienia, bądź mgłą, która mnie ogarnia, bądź mżawką. Każda jej kropelka maleńka trafiając na moją skórę robi ssssssyt… i znika. Wdycham to, co po niej zostaje. Wdycham Ciebie, przed którym zostaje ciepła myśl, że kiedyś się znajdziesz.. za moimi plecami. I odgarniesz moje włosy z twarzy, żeby móc w nią spojrzeć. I powiedzieć: jestem tu.. całkiem blisko..

Lewe ramię

Dopadło mnie. Zmęczenie ostatnich dwóch tygodni. Usiadło mi na lewym ramieniu i boli, jak jasna cholera. Ciekawe dlaczego tam? Bo od serca był ten strach..? Może.. Tato od wczoraj w domu po badaniu w klinice, które kwalifikuje go na operację, ale nie wykazało nic straszniejszego. Znaczy tego, co do tyłu chodzi, jak to mówi sam zainteresowany. A bał się biedak straszliwie, a my z nim. Żeby go uspokoić byłam cała spokój chodzący, a nawet taki buczący, że nie mają marudzić, bo będzie dobrze, bo ja tam pewna jestem, itd.. A wcale nie byłam. I kiedy w wieczór przed wyjazdem do kliniki szykowałam Tacie torbę, prasowałam ciuchy i czyściłam buty myślałam: Dobry Boże, żeby już znowu było dobrze i bez strachu.. Dobry Boże przytul nas. I przytulił. I jest już ok. Tylko to lewe ramię boli jak jasna cholera!:)  

Tu, gdzie jestem..

Tu, gdzie jestem jest łąka za domem. Łąka ożywa wieczorem symfonią dźwięków, zielenią przygaszoną zapadającym mrokiem i zapachem. Właśnie ten zapach sprawił dziś, że znieruchomiała. Zamknęłam oczy, uniosłam głowę i pomyślałam- jak ma być będzie, a życie jest i tak doskonałe… Ogromne, a zarazem maleńkie koło naszego naturalnego obiegu toczy się nie zważając na wydarzenia. Żaden smutek nie powstrzyma deszczu, żadna radość nie dorówna słońcu. Żadna troska nie odbierze blasku gwiazdom i żadna śmierć nie zabroni porechotać żabom.. Tu, gdzie jestem jest sad po skosie od kuchennego okna, po drugim skosie widać pole. Jest spokój i swoisty klimat małego miasteczka. Takie miasteczka żądzą się innymi prawami. Zaczynam lubić te prawa. Prawo znajomych twarzy w wielu sklepach, prawo ławki przed domem, na której wysiadują sąsiadki, prawo, które mówi, że każdy ma tutaj nazwisko. Nikt nie jest anonimową osobą X. Naprawdę coraz bardziej to lubię. Mam zniszczone dokumentnie dłonie, ale pięknie obsadz

Na chwilkę

Korzystam z okazji, że wpadłam do domu pozałatwiać kilka spraw i trochę popracować, i piszę tutaj choć parę słów. Dziękuję za wszystkie wpisy, ale przede wszystkim za dobre myśli i modlitwę, bardzo pomocną jest świadomość, że nie jest się samej. Tato nadal w szpitalu, dziś miał badanie żołądka, ale na szczęście wszystko w porządku. Każde badanie, które mu wykonują budzi w nas obawy.. jaki będzie wynik. Po niedzieli pojedzie znowu do kliniki, gdzie zostanie stwierdzone, co dalej. Czas ucieka bardzo szybko, dawno tak intensywnie nie mijały mi dni. Wstając przed 7 wiem, ze za moment będzie wieczór. Na wszystko brakuje czasu, chwilami jestem bardzo zmęczona. Ostatnie wydarzenia oprócz stresu i lęku w niosły w moje życie głęboką refleksję o naszej kruchości i przemijalności. Co i róż widzę kogoś płaczącego na szpitalnym korytarzu, mijam kogoś w czerni. Często nie widać po ludziach ich trosk, bo to wymaga głębszego wejrzenia w ich oczy, które kryją przeżywany ból. A my nie chcemy tego b

Brak tytułu

Wczoraj usg i diagnoza wstępna- wodonercze obustronne, podejrzenie nowotworu pęcherza, wyniki bardzo złe. Tato schudł 17 kg, jest szary i nie ma siły. Na glukozie jest lepiej. Biegam do szpitala wiele, wiele razy. Po usg załamuje się, ale nie mogę, bo w domu mam chorą Mamę. Przyjezdża Sistra ze Szwagrem. Dziś od rana biegamy i załatwiamy miejsce w klinice. Nie jest to łatwe, ruszamy wszystkie znajomości, nerwy na granicy wytrzymałości. Obie z Siostrą na zmianę futrujemy się lekami uspokajającymi. Nie możemy nawet popłakać, bo Mama.. A Tato jest bardzo czujny, reaguje na wszystko, tak bardzo się boi. Ogłaszam alarm na modlitwę, nie tylko tutaj-modli się cały mój kościół, rodzina, znajomi i nieznajomi. Wierzę w cud. W Ewangelii jest napisane, że będą uzdrawiani chorzy. Mówię Tacie, żeby kładł ręce na nerki i się modlił, ja w myśli widzę i nerki i pęcherz zdrowy. Modlę się wlcząc z negatywnymi myślami. Obiecuję Bogu, że jesli odda mi Tatę, to się nimi, rodzicami zajmę.. Moje życie, z

Brak tytułu

Jestem na moment, żeby spakować torbę i wrócić do Mamy, która zostala sama w domu. Tato jest od dziś rana w szpitalu, nie ma jeszcze diagnozy, jutro będzie wiadomo, co mu jest. Proszę, aby każdy, kto tutaj zajrzy, pomodlił się za mojego Tatę. I bądźcie ze mną myślą, potrzebuję wsparcia. Wierzę, że Bóg będzie z moim Tatą i całą rodziną, że będzie dobrze. Czuję się, jak na środkach przeciwbólowych. A głowa jednak boli..  

Co z tą dorosłością?

Wróciłam od Sister i Szwagra, z którymi spędziłam bardzo mile i rodzinnie czas od wczoraj. Naoglądaliśmy się filmów, pojedliśmy smakołyków, pogadaliśmy. Dziś leżakowaliśmy do południa, bo nierozgarnięte jednak chmury na niebie nie zachęcały do wystawienia nosów spod kołder. Lubię tą moją rodzinkę, są tacy normalni i bezproblemowi. Dzięki Bogu, że ich mam. Dobrze wiedzieć, że gdzieś się przynależy, że nawet jeśli w moim mieszkaniu wita mnie cisza, to gdzie indziej witają mnie słowa i miłość. Jutro wybieram się do Rodziców, obiecałam pomóc im przy wiosennych porządkach, zamierzam zabrać Tatę na badania, bo coś niedomaga.. Martwi mnie to. Staram się omijać myślą pewne problemy, czasem próbuję ominąć swoją dorosłość. Najzwyczajniej w świecie, choć staram się tego nie okazywać, boję się niektórych spraw, że ich nie udźwignę, że nie będę potrafiła się zachować. Plączą mi się niekiedy po głowie myśli, że nie umiem być dorosła, bo nigdy nikt mnie tego nie nauczył. Nie miałam też czasu nauc