Brak tytułu

Wczoraj usg i diagnoza wstępna- wodonercze obustronne, podejrzenie nowotworu pęcherza, wyniki bardzo złe.

Tato schudł 17 kg, jest szary i nie ma siły. Na glukozie jest lepiej.

Biegam do szpitala wiele, wiele razy.

Po usg załamuje się, ale nie mogę, bo w domu mam chorą Mamę. Przyjezdża Sistra ze Szwagrem.

Dziś od rana biegamy i załatwiamy miejsce w klinice. Nie jest to łatwe, ruszamy wszystkie znajomości, nerwy na granicy wytrzymałości. Obie z Siostrą na zmianę futrujemy się lekami uspokajającymi. Nie możemy nawet popłakać, bo Mama.. A Tato jest bardzo czujny, reaguje na wszystko, tak bardzo się boi.

Ogłaszam alarm na modlitwę, nie tylko tutaj-modli się cały mój kościół, rodzina, znajomi i nieznajomi. Wierzę w cud. W Ewangelii jest napisane, że będą uzdrawiani chorzy. Mówię Tacie, żeby kładł ręce na nerki i się modlił, ja w myśli widzę i nerki i pęcherz zdrowy. Modlę się wlcząc z negatywnymi myślami. Obiecuję Bogu, że jesli odda mi Tatę, to się nimi, rodzicami zajmę.. Moje życie, za życie Taty..

Lekarz kiwa głową, jest miły, ale bardzo zmartwiony.

Tak bardzo nam ciężko.

Udaje się- badania w klinice w Bydgoszczy. Załatwiamy od razu miejsce, żeby mógł tam zostać. Tato jedzie karetką. Jest przerażony.

Ja dzwonię po Brata, który przyjezdża, zabiera mnie, Siostra zostaje z Mamą. Mama na lekach, zeby nam się nie rozłożyła.

Bratu psuje się samochód, ale cudem.. działa i jedziemy.

Dojezdżamy do kliniki, tam czeka z wiadomościami Szwagier, który opiekował się tutaj Tatą. Tata wrócił już do domowego szpitala, minęliśmy się z nim w drodze. Jest nowa diagnoza.

Przerośnięta bardzo prostata, 3,5 litra moczu w pęcherzu, zatrucie mocznikiem.

Nerki w porządku, pęcherz też, nie ma nowotworu. Będzie operacja prostaty za jakieś 10 dni.

Płaczę. Pierwszy raz od początku tej historii.

Wiem, że to CUD. Obojętnie, czy ktoś to nazwie błędną diagnozą, ja WIEM, że to CUD!

Dziękuję wszystkim za modlitwę, myśli i słowa.

To jeszcze nie koniec, ale Tato zostaje. Czekam na Szwagra, wracam zaraz do rodziców, zostanę tam jakiś czas, moze dłużej.

Nawet nie umiem wyrazić, co czuję...

Komentarze

  1. Trafiłam na Twojego bloga przypadkowo i bardzo się z tego cieszę dlatego ,że znów uwierzyłam ,że na świecie jest jeszcze parę osób ,które mają coś sensownego do napisania i przekazania czytającym, odwiedzającym ich blog.W przyszłości postaram się przeczytać większość Twoich notek. Dokładnie w tej chwili nie mam na to czasu, ale postaram się np. w weekend. Widzę ,że mądrze piszesz i dlatego wielką przyjemnością jest dla mnie czytanie Twoich tekstów. Mają w sobie to „coś” co przyciąga uwagę na dużej i skłania do pozostawienia komentarza, a wiedz ,że ja bardzo rzadko komentuje blogi. Zazwyczaj wchodzę i wychodzę nie widząc niczego co mogło by mnie zainteresować. Z Twoim blogiem jest jednak inaczej. Mam już dość tych głupich, lalkowatych blogów, których autorami są jakieś idiotki , które mają pusto w głowie. Na swoim blogu ( www.cathrine.blog.onet.pl ) mam zamiar dodać parę linków, blogów, które są warte zobaczenia i przeczytania. Czy zgadzasz się na to bym umieściła cię w swoich linakch??? To nie jest spam, jak nie chcesz nie musisz odpowiadać. To zależy tylko od twojej woli.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. http://opko-by-lara.blog.onet.pl/ przeczytaj i skomentuj plissssss

    OdpowiedzUsuń
  3. witam! Twój blog bardzo mi się podoba ---> po prostu jest w nim to 'coś', co blog powinien mieć... jeśli masz chwilę zapraszam na mojego http://doda-elektrodaaa.blog.onet.pl proszę o komentarz, a odwdzięczę się 2 :-) za 5 prześlę Ci fotkę Dody + piosenkę 'Chłopczyku mój' :-) koniecznie przeczytaj: UWAGA! (u góry po lewej stronie) pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszym prowadzeni tego cudownego bloga :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. jestem całym sercem z Tobą!!! 3maj się!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. ufff... troche pozno sie pojawilam... ale ciesze sie, ze diagnoza byla bledna... ze sie wyjasnilo... i mimo wszystko pomodle sie, zeby wszystko poszlo dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  6. ahh.. troszkę się wzruszyłam, siła miłości ludzkiej, nawet do obcych lub prawie obcych ludzi... wszyscy wierzyliśmy i ufaliśmy, że będzie dobrze... i jest... trzymaj się mocno i pamiętaj o tym, że Cię wspieramy!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham moich rodziców i nawet nie wyobrażam sobie tego, że mogło by ich nie być. Dlatego całym sercem jestem z Tobą i Twoimi rodzicami. Wierzę, że wszystko się dobrze skończy :*

    OdpowiedzUsuń
  8. ja tam wierzę w cuda...i wierzę, że one przytrafiają się dobrym ludziom...no, tym złym też.:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Teraz już na pewno będzie dobrze. Najważniejsze, ze to nie nowotwór! Ściskam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ola ale mi się lekko zrobiło jak to przeczytałem ;)) No i najważniejsze, że ostateczna diagnoza jest inna niż to było w wersji pierwszej. Trzymaj się Pasista, będzie dobrze.Pozdrawiam i wysyłam ciepłe myśli.

    OdpowiedzUsuń
  11. Trzymaj się dalej, i wierz w cuda, bo się zdarzają. Wiem o tym. Moja Babcia miała stwierdzonego raka - takiego, co to człowieka otwierają, zamykają i dają 3 miesiące życia. Po 8 miesiącach po raku nie było śladu, a Babcia była z nami jeszcze 17 kolejnych lat... Życzę Ci długiego i zdrowego życia Taty i Mamy...

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo się cieszę, że to nic poważnego. To naprawdę cud.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Rozmowa z Kotem

Dalie