Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2013

To chcenie

"Czas zawsze upływa, minuta po minucie, sekunda po sekundzie. Wraz z czasem upływa nasze życie. Nikt tego nie zatrzyma. Jednakże, jedna rzecz jest w naszych rękach, a jest nią to, czy będziemy marnować ten czas, który mamy, czy nie, czy będziemy trwonić go w sposób negatywny, czy spożytkujemy go w konstruktywny sposób. Upływ czasu w naszym życiu jest taki sam dla nas wszystkich, jak również istnieje podstawowa równość pomiędzy tymi z nas, którzy są częścią tego czasu. Różnica leży w naszym stanie umysłu i motywacji." Dalajlama Pożytkuję, czy marnotrawię moje życie? Taka myśl dopada raz po raz każdego człowieka myślącego. Człowieka, który zna możliwości i ograniczenia wokół siebie. Który chciałby więcej, ale wie, że stracić może zbyt wiele próbując to zrealizować. To chcenie, to gnanie, to drżenie wewnętrzne, ten głód. Czasami trzeba zadowolić się przekąską i nigdy nie poznać smaku innych dań. Że już nie wspomnę o deserze i kieliszku wina. Pocieszające jest tylko to, że jeśli

Lubię gdy

Gdybym mogła, dałabym spokój i dobro wszystkim tym, którzy tego potrzebują. Rozdzieliłabym uśmiech i miłość na milion kawałeczków, a każdy z nich wysłała na adres serca, które na te okruchy czeka... Tak wielu jest pośród nas, którym tego brakuje i którzy niebo oddaliby za ciepłe słowo zrozumienia. Sama należę do takowych niejednego dnia... Ale są dni, takie jak dziś, kiedy wypełnia mnie lato i zapach wczorajszego siana, kiedy moja dusza została "wyrównana" przez całe tabuny tulących się dzieci, kiedy wiem, gdzie i po co jestem, kiedy w perspektywie mam cudowny jutrzejszy wieczór u Małej. W absolutnie idealnym towarzystwie bliskich osób:) I takie dni lubię najbardziej! Zwłaszcza, że po nich kolejne piękne 2 dni nad morzem:) No, lubię Cię życie nad życie!

Moje dzieci

Chciałabym mieć więcej dzieci. Najlepiej jeszcze jedno lub dwoje. I wiem, że zostanę zakrzyczana, że to taka mrzonka, taka fantazja matki jednego, w sumie już odchowanego, dziecka. I, że finanse, że rodzeństwo, to przereklamowana sprawa, bo oni się tylko tłuką i wrzask jest w chałupie. I tych butów tyle trzeba kupić i zestawów książek do szkoły. Że nie wspomnimy o wielkości mieszkania i ilości nieprzespanych nocy. I, że jak taki rota wirus dopada rodzinkę, to obwymiotowanych będzie więcej kątów, pościeli i ubrań. I smrodek będzie większy. A taką czeladkę gdzieś wyszykować.. No wiem, wiem.. torby, torebki, plecaki, picie, bułki, czapki i milion akcesoriów niezbędnych, które doprowadzą do pasji nawet świętą osobę. Jaką ja nie jestem, bo jak wiadomo jestem wkurwna i nerwowa. Spoglądając w świetlaną przyszłość- parchate nastolatki, które wyplują nam "po co mnie urodziłaś", agresory z wymaganiami, pyskate, jak mamusia i egoistyczne, jak tatuś. A jeszcze później.. kto wie.. może pe

Wirrrr

Każdy radzi sobie, jak może. Jeden pije, drugi je, trzeci coś tam jeszcze. A ja idę. Idę przed siebie, bo to jest najlepsze, bo rytm kroków wypiera inne rytmy, które już się wydźwięczały, ale nadal, jak bóle fantomowe, pojawiają się nie wiadomo skąd. Za oknem czerwiec oszalał i zalewa nas ciepłem w ramach rekompensaty za minione dni. Głowa na to, jak na lato, boli sobie ciśnieniowo, ale chociaż wiem, że ją mam:) Bo, co by to było stracić głowę.. To byłoby straszne i ekscytujące w jednym:) Bez głowy tak biegać i nie spać i nie jeść. I nie słyszeć tych koparek za oknem. I wroczyście, jak to określa mój dobry przyjacielski duch, robić same szalone rzeczy. Nie, no tego się nie robi przed czterdziestką! Przed czterdziestką robi się wiiiiirrrrrrr wirującym mopem od teściowej i szoruje podłogi. Aż na wirujący błysk:) I słyszy się potem, że taka synowa, to dobra synowa. No i chociaż coś. Byle komplement lepszy od żadnego;)

Reiner Maria Rilke

Zagaś mi oczy Zagaś mi oczy, Twój obraz nie zgaśnie, uszy mi zasłoń, usłyszę Cię zawsze, bez nóg za Tobą pójdę nad przepaście, bez ust zaklinać będę imię najłaskawsze. Dłonie mi odejm, i tak Cię obejmie serce me niczym ramieniem stęsknionym, wyrwij mi serce, myśl zostanie we mnie, gdy i myśl zechcesz płomieniem wypalić, wtedy uniosę Cię w krwi mojej fali.   http://www.youtube.com/watch?v=qggUoKDn3eE

Może sen przyjdzie..

Źle sypiam. Znowu poznaję mój dom nocą. Podchodzę do okien wypatrując w nich innego widoku, niż za dnia. Apteka zarobi na neospasminie, elektrownia na prądzie. Budzę się potwornie wystraszona i sprawdzam, czy synek oddycha. Jestem tak rozdygotana, że dłuższą chwilę nie mogę normalnie oddychać, nie mogę znowu zasnąć, wstaję, chodzę, zasypiam. I tak kilka razy co noc. Ciekawe jest to, że w ciągu dnia odczuwam spokój. I nawet żołądek mnie nie boli. Śmigam sobie autkiem, opalam się, buduję z dziećmi błotne miasto, zawijam włosy na papiloty:) Jest dobrze, jest cicho, jest lato. Tylko dlaczego znowu muszę w nocy zapalać światło w toalecie, dlaczego zaczęłam znowu bać się własnej muszli klozetowej?

Bliski Ludź

- Ola… Nie patrz tak na mnie, bo się rozkleję – powiedziałem patrząc na nią z uśmiechem. - Przepraszam – wyszeptała. - Nie o to mi chodziło – odpowiedziałem smutniejąc – chcę, żebyś zaczęła się uśmiechać. Tak wiesz, szeroko. No pokaż dziury w ząbkach… O właśnie! Podziałało, choć na chwilę, a jej usta usunęły kurtynę znad zębów, schodząc lekko w prawą stronę, co czyniło jej uśmiech niepowtarzalnym. Był przy tym szczery, ciepły i jakiś taki magicznie urzekający. - Właśnie to- powiedziałem już pewniej i rozszerzyłem swoje wargi w długą, radosną kreskę. - Co zrobiłaś z dziurami? Poszły do sera, czy zżerają twój nowy wehikuł od nadkoli? - Nie – zaśmiała się – Mój drogi, mojego wehikułu nic nie pożera! To on jest bezwzględnym, dzikim i nieustraszonym pożeraczem paliwa, ha! – Zaśmiała się w głos i przechyliła szybko głowę, zarzucając włosy na ramię, odsłaniając lewą stronę twarzy. - Nie dziwię się. Pod twoim czarcim kopytkiem… - No wiesz! - Wiem. Przecież wiesz, że Cię kocham! – powiedziałem

Oswojenie

Jakże łatwo jest się wybić z rytmu swojego życia, prawda? Wystarczy wyjazd na dwa dni do Małej, gdzie czas kula się leniwie i bez żadnych oczekiwań, żeby dowaliło nas kolejny raz uczucie nadmiarów i braków w osobistej codzienności... Osobista codzienność bowiem oczekuje ode mnie twardości, zorganizowania, pewności siebie, siły, funkcjonalności... Tak, mam być funkcjonalna. Dopasowana do potrzeb mojej rodziny, mojej pajęczyny, mojego małego świata. I taka staram się być. Nie zawsze, ale jednak bardzo często. I owszem, zbieram za to czasem pochwałę, klepnięcie w plecy, jakieś uścisk dłoni. Ale częściej zbieram cięgi. Za to, że despotka, zołza, awanturnica, uparta. Że tak męczę tą rodzinę tym zakupami, porządkami, terapiami, terminami u lekarzy, urodzinami i imieninami, rocznicami ślubów, pamięcią, że ktoś jest chory i trzeba zadzwonić.. Taka paskudna, wymagająca baba. I taką babę trzeba ukarać. Nie lubić jej, dowalić coś na miarę nobla i nie tylko. Niech ją boli, niech jej ten uśmiech z