Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2006

Dwa słowa o tym, jak wszystko zmienić się może...

I znowu pozmieniały się plany, bo życie to do siebie ma, że płynie i płynie i.. nie zawsze jest tak, jak byśmy chcieli. Nie jadę do Niemiec, mało tego, nigdzie nie jadę, spędzę urlop i każdą inną chwilę wolną z Rodzicami, którzy nas teraz potrzebują. Tato nadal czeka na operację, męczą go upały i raz po raz podrywa nasze mysli złym samopoczuciem, smutnym głosem, strachem. Czasem prowadzi to do sytuacji stresujących, czasem ktoś kogoś wyprowadzi z równowagi, czasem ktoś uniesie głos, ktoś straci cierpliwość. Taki ludzki się wtedy człowiek czuje. Jutro zabieramy Mamę do szpitala onkologicznego. Okazało się, że też wymaga badań. Następna troska. Moja Siostrzyczka obchodzi dziś Urodzinki. Taki szczególny dzień, a taki niewesoły... Oby Dobry Bóg nosił Cię na rękach Mała. Oby odsuwał od Ciebie te zmartwienia, których możesz uniknąć. Zyczę Ci tyle dobrego, żeby zabrakło Ci na nie miejsca:) Kocham Cię Kotuś:* A Was pozdrawiam serdecznie, letnio, wakacyjnie i  dla Was beztrosko. Mam nadzieję.

Zamknięte. Do odwołania.

Tym wpisem chciałabym się z Wami pożegnać. Może na zawsze, może na jakiś czas, ale poczułam, że muszę stąd zniknąć. Przepraszam, jeśli sprawię komuś tym przykrość, pogubiłam się pomiędzy sobą prawdziwą, a sobą blogową i muszę się poszukać… Dziękuję, że tu byliście, że szliście ze mną przez ostatnie 9 miesięcy. Ich ilość równa się narodzinom, u mnie niestety tak nie jest. U mnie coś jakby zwiędło, coś zgasło, coś się pokruszyło. Przeszłam w tym czasie wiele różnych dróg i emocji, byłam u góry, ale spadałam też w dół. Byłam radością i byłam smutkiem. Wierzyłam w różne sprawy i słowa, potem tą wiarę oddawałam albo mi ją zabierano. Wydaje mi się, że byłam tutaj sobą, chociaż teraz powoli zauważam u siebie tendencję do kreowania, do pisania tutaj bardziej książki, opowiastek, niż mojego życia. I wiem, że powiecie, iż to jest również ok., bo jest… ale nie dla mnie. Zaczęłam przetwarzać moje życie na krótkie obrazki blokowe, a życie to nie komiks. Niektórych uczuć i prawd nie da się zamknąć

Kwiat paproci

Są sprawy, które obrane, tak do samej prawdy, wcale nie są miłe. Są sprawy, które mówią nam wiele o kimś, ale też o sobie samym. Są sprawy, których nie powinno było być. Bo w efekcie końcowym przynoszą tylko straty. I jest człowiekowi, w taką noc pełną księżyca li i wyłącznie smutno. I byle jak. A przecież w takie noce zakwitają paprocie, tańczą dziewczęta i zdarzają się cuda…

Ona

Stoi przed lustrem na jednej nodze. Tańczy sama ze sobą. Obejmuje powietrze na długość ramion. Uśmiecha się.. Przyglądam się jej od dłuższej chwili. Czuję do niej ogromne ciepło, taką specyficzna, jedyną w swoim rodzaju, czułość. Jest taka ładna swoim wewnętrznym światłem. Swoją radością i tym uśmiechem... Delikatnym ruchem maluje oczy srebrną kredką. Brokat rozsypuję się po policzkach. Obciera go wierzchem dłoni, co sprawia, że teraz w błyszczących kruszynkach jest już cała twarz. Widząc to znowu się uśmiecha. Teraz rozczesuje włosy. Coraz dłuższe opadają miękko na ramiona. Odsuwa je do tyłu, ale one niesfornie uciekają w różne strony jakby dmuchał w nie czyjś oddech. To też wywołuje powolny uśmiech na jej usta. Obraca się na pięcie, poprawia spódniczkę, wkłada płaszczyk i lekko wybiega z domu. Postanowiła pobiec powiedzieć dzien dobry temu drzewu, co zakwitło pod jej oknem. Jak ja ją lubię... A pomysleć, że jeszcze wczoraj w jej głowie spacerowały gawrony..;)

Wszystkie loty zarezerwowane

Jakiś plac. Może być Plac Wolności pod wieczór, może być Stary Rynek, może być parking koło hali widowiskowo-sportowej. Po placu spacerują gawrony. Całe tysiace gawronów. Czarnych, brzydkich, nieprzyjaznych. Łażą w kółko, jak więźniowie na spacerniaku. W ciszy łażą, zerkając  tylko złowrogo spod czarnego pióra. Nagle pomiędzy te czarne straszydła wpada jakiś pijaczyna. Przez przypadek się tu znalazł, bez powodu.. Ptaki podrywają się gwałtownie, z szumem tysięcy skrzydeł i okropnym wrzaskliwym krakaniem. Jak czarna chmura pełna złości i gradu zaczynają krążyć nad sprawcą ich niepokoju. A idź sobie ty! a wynoś się! my lubimy nasz czarny spokój.. Pijak nieświadomy niczego idzie dalej. Ptaszyska wracają na płytę placu. Chwilę jeszcze syczą i dyszą wracając do swojego milczącego czarnego marszu. No, znowu spokój... Te Ptaki, to emocje, które wydeptują ścieżki w mojej głowie. Milcząco złowrogie. Wczoraj Tato miał wysoką gorączkę i źle się poczuł. Gawrony poderwały się do lotu... Dziś znowu o

Hej

Gdybym była dramatyczna, jak nie jestem hej! To bym powiedziała, że mam w życiu od pół roku wiele brzydkich spraw hej! Gdybym była pesymistką, jak nie jestem hej! Rzekłabym, że oddaję to pół roku do reklamacji hej! Włącznie z dniem dzisiejszym hej! Ten poprosiłabym o wymianę gratis, nawet, jeśli nie objęła go swym ramieniem szanowna rada reklamacyjna hej! Bo ten dzień się zaczął super hej! I nie dostałam etatu w LO hej! Bo się jakiejś kobiecinie postanowiło nie odchodzić, nie hej…   Więc ja teraz udam się do Brata i poproszę o wyfrezowanie mi kapsuły kosmicznej, do której zapakuję parę ciuchów, puszkę kawy, wielki kubek i laptopa. I poproszę o wystrzelenie mnie na księżyc, skąd będę Wam pisała kosmicznego bloga. Hej.

Stęskniony kubek

Rozmyślałam od samego ranka o tym, żeby zacząć się starać w wakacje o rentę. Na serce rzecz jasna. I na przepełnienie głowy myślami katastroficznymi. I na łzy, co siedzą na brzegach oczu, jak tsunami czekające, aż przemoknie ostatni worek z piaskiem na tamie antypowodziowej. I tak sobie nawet planowałam, dokąd to ja pojadę z tą małą zieloną, jak karta z bzwbk, legitymacją rencisty dającą zniżki na autobusy, pociągi i tanie linie lotnicze do nikąd. I już widziałam się w myśli, jak wyciągam tą legitymację pierwszej grupy(dodatek pielęgnacyjny 40 złotych polskich) i podtykam ją kolejnemu amantowi w przekrzywionym kapeluszu ze słowami: Ja jestem wybrakowana drogi panie, niech pan już się nie zamacha na moje serce, bo jego są i tak marne resztki, nie warto… I tak sobie już wszystko wymyśliłam, co poopowiadam na rentowej komisji kwalifikacyjnej, porobiłam plany wycieczkowe po okolicznych plantacjach Gary Kuperów, znaczy amantów i… wróciłam do Małego Miasta. A tu przywitał mnie Inny Świat. Ś

Zdechłe żaby

Właśnie wykasowałam wpis takiego jednego padalca, znaczy się czarodzieja zakichanego, co mi tutaj monitoring uprawia i obraża dając świadectwo swojej gadowatości. Jeśli jeszcze wczoraj miałam mieszane uczucia na temat tego bloga, bo coś tam, ktoś tam, itd.. tak teraz właśnie trafił mnie szlag kulisty i pomyślałam, a będę tu sobie pisała, co mi się rzewnie podoba!!! Będę tworzyła światy, czarowała słowem i udawała fajną Olenę. Będę pisała najromantyczniejsze wiersze podjadając mielone z ziemniaczkami, będę opowiadała kawały płacząc i mówiła, że kogoś kocham, jeśli to poczuję... Nawet, jeśli będzie mi się to tylko wydawało. Bo napewno kiedyś znowu mnie ta miłość dopadnie, jak chmara pszczół, co wyleciały z rozbitego tira. I obsiadą mnie owe uczucia może na dłuzej, może na krócej, ale to już będzie taka moja prywata. I jeśli ktoś ma zamiar oceniać mnie na podstawie bloga, tudzież całkiem bezpodstawnie, to niech to sobie robi... Życie to taka ruletka- entliczek, pentliczek, na kogo wypadni

Mała oszustka

Nie wiem, czy powinnam pisać dalej tego bloga. Czy w ogóle powinnam pisać... Bo Wy tutaj dostajecie kawałek tylko Oleny, ten najładniejszy kawałek. Ufny, ciepły, rozmarzony. I może ja Was oszukuję... Tutaj nie widać mojego ironicznego uśmiechu i serca, które kamienieje po maleńkim kawałeczku po każdej kolejnej miłości, co to ją o kant rozbić czegoś. I może ja kogoś np ranię sprzedając w promocji ładną Olenę w celafonie w motylki, gdzie tak naprawdę siedzę w tej folii i prycham, jak kotka. Bo wyciąga taki ktoś ten miły prezent od losu, tą milusią, kochaną, całkiem okazyjną w serii limitowanej Olenę, a ona go drap w serce... Przepraszam za te oszukaństwa. Nastrój grobowy zabieram ze sobą i idę się upić i popłynąć z Beatą, co płynie, płynie, płynie...

Cała prawda

Ktoś mi dzisiaj powiedział, że jestem dla niego za wrażliwa... Ktoś inny powiedział, że jestem dominująca i niewrażliwa. Ktoś mi powiedział, że mnie lubi. Ktoś, że szkoda, że poznajemy się w takich okolicznościach brzydkich. Ktoś mi powiedział, że mam mocny, wyraźny charakter. Ktoś, że jestem kłamczuchą. Ktoś mi powiedział, że jestem ładna. Ktoś, że wiele mi brakuje do ideału. Ktoś,powiedział, że mnie kocha. Ktoś, że jestem niesłowna. Ktoś powiedział dziękuję. I wszystko to o mnie jest prawdą. W zależnosci zza którego rogu na mnie spojrzeć... Człowiek, to taki diament z wieloma fasetami. Ale tylko dzięki tym nierównościom tak pięknie załamuje sie w nas światło.

Tańcząca marakuja

A świat sobie mija, znaczy biegnie lekkim truchtem dalej, czy nam wczoraj popękała wiara w szwach, czy nie... I popija świat na śniadanie sok pt. zielony banan, chociaż to włąściwie tańcząca marakuja, bo taki świat nie przejmuje się drobiazgami. Taki świat ma co robić, się napracuje taki świat z tymi wszystkimi łobuzami, co mu kradną ładne kolory i marzenia. Więc ja Tobie świecie drogi nie zawracam już gitary, parzę kolejną kawę i wracam do spraw istotnych. Popękaną wiarę posklejam kropelką, a marzenia odrosną, jak za krótko obcięta grzywka;)

Brak tytułu

Dziękuję wszystkim za obecność, nie mam siły i czasu odpowiadać na wszystkie wpisy osobno, ale dziękuję, że tu jesteście. Dzieje sie tyle różnych spraw, ze czuję sie chwilami, jak w wariatkowie. I na dzisiejszy czwartek, na dzień 1go czerwca, ja Olena nie wierzę w nic.. Mam nadzieję, że jutro uwierzę. Albo za tydzień.