Świnia matka
Tak się dziś poczułam. I choć bardzo sobie już logicznie wszystko wytłumaczyłam, to nadal się tak czuję. Bo matka jest po to, żeby dziecko kochać, wspierać i rozumieć. Zwłaszcza takie szczególne dziecko, jak moje... Ale matka czasem wysiada. I wnerwiona powie dziecku- mam dosyć zabawy, idź stąd, nie gadam już z tobą. Świnia matka jednym słowem. Bez dwóch zdań. Dziecko jest od kilku dni chore. Siedzi w domu, smarka, charczy i marudzi. Jakoś tak jest u naszego dziecka, że zanim się rozchoruje na dobre i wystrzeli, jak flara, gorączką prawie 40sto stopniową, jest niemożliwie nie-do-wytrzymania. Jest szybki, strasznie głośny, nieskoordynowany, koncentracja oscyluje w okolicach minus miliona. Nie można nic z nim ustalić, nic się dowiedzieć, do żadnych wniosków dojść, do żadnego porozumienia. Jest to generalnie walka z wiatrakami, gryzienie rąk, szarpanie skarpetek, bieganie bez sensu, obijanie się o meble i wywracanie na prostej drodze. Jest płacz, wrzaski i wszystko na "nie". A