Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2006

Na żabi skok

Ranki są stanowczo łaskawsze od wieczorów. Nawet całkiem w jednym kawałku wtedy jestem. Nawet wierzę, że wszystko jest dobrze. Nawet zapominam, że za kilka godzin znowu będę rozbita. Na czynniki pierwsze. Na łopatki. W drobny mak. Źle ostatnio znoszę swoja własną obecność. A Nowy Rok przyprawia mnie o dreszcze. Bo na Nowy Rok czegoś na żabi skok... Czegoś przybywa, nie pamiętam czego.. A jeśli mi przybędzie jeszcze więcej rozbitych myśli, to ja dziękuję proszę państawa. To ja nie otwieram drzwi. To ja niczego nie kupuję Panie Nowy Rok. Niech Pan idzie z tą swoją wielką torbą pełną noworocznych postanowień do sąsiadów. Ale Wam Najlepszego!

Już po...

Lubię Święta. Naprawdę! Lubię rodzinne posiadówki, smaczne jedzenie, śmiechy-chichy, wspomnienia, opłatek w hurtowych ilościach, prezenty otrzymywane i możliwość ich dawania, choinkę, która zawsze jest magiczna, nawet, kiedy Tato nakicha na nią za dużo lamety. Kocham kolędy i pasterkę. Wzruszam się przy nich niemiłosiernie rozmazując oczy. Lubię odleżyny na pupie po całym dniu przed tv i piernik pojadany o 3 nad ranem. Lubię Święta. Bardzo. Ale cieszę się, że już po... Bo ja zawsze znajdę w Święta powód do smutku. O tych, za którymi tęsknię, którzy za mną tęsknią. O to co było, czego nie było, co miało być. O tych, którym smutno, o tych, co bez domu, o dzieci w domach dziecka i osoby samotne. Smutno mi o to, że komuś może być w Święta smutno..

Życzenia

Szła do pracy ciągnąc nogę za nogą. Na nic nie miała dziś ochoty. Przydałby się pigułki na chęci, pomyślała. Zaczynam gadać jak mama, kontynuowała swoje rozważania, weź się babo w garść. Minęła tego samego grajka na Długiej i uśmiechnęła się do tej samej pani w piekarni. Zamieniła kilka słów z panem Zygmuntem, który wpuszczał ją codziennie do budynku i pośmiała w windzie z Becią, która znowu ponarzekała na szefa. Wjechawszy na swoje piętro ruszyła w ciemności w kierunku włącznika światła, ale zanim do niego dotarła stanęła w miejscu, jak wryta. Na jej oczach choinka, którą ustawiły wczoraj z Magdą na podeście, sama się oświetliła... Właśnie tak! Oświetliła! Nie właczyły się światełka, tylko choinka się świetliła od wewnątrz, sama z siebie. - O kurka, chyba głupieję, zamruczała pod nosem. Od dzieciństwa bała się cudów i zjaw, zawsze modliła się, żeby to nie jej ukazała się Święta Panienka. A teraz doszło do najgorszego. Stał przed nią Anioł. Wyglądał, jak normalny facet, tylko skrzydła

Dwie świnki pod choinkę

Właśnie odebrałam telefon. - Córeczko, mówi mama, ja mam, to znaczy my mamy z tatusiem, taką prośbę... Zrobiło mi się nieco słabiej na sercu, bo generalnie życzenia naszej mamy dosyć mocno nas osłabiają. - Słucham Ciebie mamo, mówię delikatnym, jeszcze spokojnym głosem. - Bo widzisz Oleńko, zaczyna tłumaczyć, my chcielibyśmy z tatusiem pod choinkę dostać dwie świnki... Prawie spadłam z fotela! Zawsze wiedziałam, że jesteśmy inni, ale żeby aż tak?! - ...dwie świnki-skarbonki, dokończyła mama na jednym oddechu. Matko jedyna, myślę sobie, albo ja mam problemy, albo czegoś tu nie rozumiem? Rodzice mają oboje koło 60siątki, dziatwy tam żadnej nie ma, a oni chcą świnki. - A po co wam świnki mamusiu? Pytam z największym wyciszeniem przedburzowym. - A bo my tak będziemy sobie oszczędzać z tatusiem.. Na przyszłe święta już. Trochę mi się ciśnienie podniosło, ale nadal spokojnie pytam: - A, czy to ma sens mamuś? Już teraz, na przyszłe Święta? Przecież to za wcześnie. - Nie Oleńko, upiera się mam

Pomaluj mi świat

Chciałabym, żeby ktoś mnie zaczarował. Żeby zaczarował autobusy, w których czytam książki i kubek, w którym piję pierwszą kawę. Żeby zauroczył szyby w oknach, kiedy przez nie patrzę na szarość poranka i windę którą wjezdżam do pracy. Jak dla mnie wszystko może być zwariowane i irracjonalne, mogę przekraczać lustro realności w tę i spowrotem nawet dwa miliony razy dziennie. Nawet na jednorazowe bilety 10-cio minutowe. Będę rozrzutna, nierozsądna i niecierpliwa. Będę wskakiwać w biegu i wysiadać na całkiem niemądrym przystanku po to tylko, żeby się roześmiać. Żeby kogoś przytulić i pocałować w nos. Chciałabym się zakochać...

Jak co roku...

Okna lśnią czystością, firanki przepasane złotymi szalami, gwiazdy odbijające się w szybach. Dom szykuje miejsce na zapach wanilii zmieszany ze śmiechem i wspomnieniami. Świat stroi się na Święta. A mnie otuliła adwentowa nostalgia. Jak co roku... Przez myśli przepływają minione lata, zdarzenia, które odcisnęły w sercu szlaki, historie posiadające wspólny mianownik. Łącznikiem w tych obrazach jestem ja. Wciąż taka sama, ale też wciąż różna. Inna ja czekałam na Święta 20 lat temu, inna 5 lat temu i inna dziś. Wciąż jednak tak samo naiwnie czekam na cudowność Tego Czasu. Na przemiany serc i drżące powieki usiłujące skryć wzruszenie. Czekam na sałatkę przegryzaną makowcem i radość splątaną z tęsknotą. Czekam na małe kiwające główkami aniołki i cudze okna pełne ciepłego  światła. Jak co roku czekam na nadzieję, którą przynosi ze sobą Święta Noc. Nadzieję dla tych, którym jej zabrakło.

Papierowe serce

Jeśli skleimy dwa papierowe serca, a potem je rozerwiemy, to na obu zostaną ślady tego drugiego. Prawie każdy z nas ma takie "oderwane ślady" na sercu, czasami nawet kilkakrotne. Dziwne to, prawda? Chodzimy z takimi obdartymi, obklejonymi resztkami sercami i nawet tego nie czujemy. Bywa jednak, że coś, jakiś zapach, data, melodia, przypomni nam o którymś kolorowym sercu, byłym współlokatorze naszych emocji i wtedy na moment staje czas, a my nieruchomiejąc nasłuchujemy echa minionego..

Namiętność grudniowego dnia

Ostatnio dosyć często przebywam w Australii... Barbara Wood, "Klątwa Tęczowego Węża" Znowu wpadłam w nałóg czytania:) Czytam wszędzie, gdzie tylko jest chwila czasu i kropla światła. Nawet w autobusie w drodze z domu i do domu. Stojąc na jednej nodze, owinięta wokół rusztowania na pomoście, siłą woli próbująca pionizować się na zakrętach grzeję twarz w słońcu australijskiego lata w grudniu... (Inna sprawa, że nasz grudzień również niekoniecznie zimowy) Barbarę Wood zaczęłam czytać, mieszkając w Niemczech, to na jej powieściach nauczyłam się obrazowości niemieckiego słowa pisanego. Teraz zawitała na nasz rynek czytelniczy, co ogromnie mnie ucieszyło. Lubię słowa, które przenoszą w inne wymiary, lubię obrazy, które produkuje mój mózg pod wpływem zbitek liter, to dla mnie nieustanna fascynacja, niedościgniony wzór... Chciałabym również potrafić tak czarować. Jedyny mankament mojej manii czytelniczej, to fakt, że uprawiając ją przestaję istnieć dla reszty świata. Mam wciąż tylko