Posty

Wyświetlanie postów z 2016

Wesołych Świąt!

Wigilijny poranek. Dom jeszcze śpi, choć zbliża się dziesiąta. Niech śpią, mam ciszę dla siebie. Kto powiedział, że w Wigilię trzeba wstawać skoro świt i biegać w amoku po kuchni, tylko po to, żeby kolacja rozpoczęła się punktualnie? Nie oszukujmy się, że stoimy na balkonach i szukamy pierwszej gwiazdki, żeby móc rozpocząć. Prawie nikt już tego nie robi, a szkoda. Zatem punktualna Wigilia, jak dla mnie, jest wtedy, kiedy jest.. Bo ważniejsi od godziny są dla mnie ludzie. Niech się ludzie w Wigilię zatem wyśpią. Co roku tłumaczę synkowi sens Świąt Bożego Narodzenia i co roku coraz więcej widzę w jego oczkach zrozumienia. I jestem dumna. Z nas. Że dajemy radę ogarniać ten autyzm, który czasem przeszkadza zrozumieć.. Synek wczoraj już sam powiedział, że to nie prezenty są ważne, że są tylko dodatkiem. Że najważniejsza jest miłość. Trochę go zbiły z tropu moje rozważania na temat smutku wigilijnego, który od zawsze w sobie noszę. O tych, którzy samotnie usiądą do stołu, o tych, co tego sto

Dla Niej

Obudziłam się z mocnym postanowieniem zrobienia wpisu na blogu. Tak, postanowieniem, bo mi coś ostatnio to pisanie umyka w natłoku życia banalnego. Dziś napiszę o tym, co mnie wkurza. Od dawna chciałam to z siebie tutaj wywalić, ale zawsze jest tak, że dopada mnie jednorazowo jedno wkurzenie, a dla jednego nie chce mi się odpalać laptopa. A z telefonu jest zwyczajnie niewygodnie. Dziś jednak postanowiłam, więc uczynię! Zacznę od Lidla, a dokładnie od aplikacji lidlowskiej, co to na niej namiętnie sprawdzam oferty tygodnia. Bo muszę tu nadmienić, że owe oferty są moją dziką namiętnością. I nie, żeby coś kupować, tylko żeby wiedzieć. Może inni bardziej chcą wiedzieć, co się dzieje na świecie, w polityce i w czyichś majtkach, u mnie jednak Lidl stoi nieodmiennie, od dawna na pierwszym miejscu ciekawości. Zatem aplikacja lidlowska.. Ha!, pewnie jest myśl- nie działa odpowiednio dobrze, zawiesza się, nie ładują zdjęcia i co tam jeszcze Bóg dał.. A tu niespodzianka! Mam w pompie działanie ap

Wiekopomność

Obraz
Już jakieś dwa tygodnie temu mąż rzekł do mnie, żebym ruszyła tyłek i wpisała coś na bloga.. I co? Znowu zeszło.. I dlaczego? Bo mnie wiekopomność dużym łukiem omija ostatnio. No, dobrze, nie tylko ostatnio. Ogólnie ona tak robi. Wstaje człowiek o 6 rano, siada przy oknie w kuchni.., a nie..najpierw karmi kota, bo będzie darł pyska, a wtedy, to już żadna wiekopomność się nie zjawi. I siada ten człowiek z kawą, czyli ja, i myśli. Żeby zrobić coś..dużego, w sensie nawet przenośnym. Pustka w głowie. Mąż mówi, że Koreańczycy pracują nad hydrofonicznym wyświetlaczem, aż żal, że nie jestem koreańskim inżynierem. Ewentualnie jakimkolwiek wynalazcą, naukowcem lub twórcą niezależnym.. Ehhh żal.. Jestem niepracującą, 40sto letnią (na szczęście jeszcze regularnie miesiączkującą) matką autystycznego pierwszoklasisty. Ów pierwszoklasista uczy się w domu, w trybie indywidualnym, co jest najlepszym dla niego i dla nas rozwiązaniem. I oczywiście są głosy, że traci na kontaktach rówieśniczych, bo dziec

Urlop, życie i żółte zasłony

Od niedzieli jesteśmy na urlopie. Mój ulubiony synuś, jego mała kuzynka i ja. Mąż pracujący został w domu. Pilnuje inwentarza i nawet trochę tęskni. Mówi- 30 kwiatów, 3 akwaria i kot. Czuję się, jakbym w gospodarstwie pracował!:)) To jego miłość do mnie.. Zwykła, codzienna miłość, której uczymy się każdego dnia. On pracuje, żebyśmy my mogli wypoczywać.. Z okna naszego domku widzę jezioro. Nie zmieniło się od czasu mojego dzieciństwa. Zawija się tak samo na horyzoncie, tak samo otulają je lasy. Ta sama droga na plażę. Te same korzenie na drodze. Tylko ja taka inna. Taka mama. Taka kobieta 40sto letnia pełna wspomnień. Dobrych i złych. Najwięcej jest tych smutnych. Bo moja mama nie robiła mi zdjęć na pieńkach. Nie śmiała się z pozy Napoleona i nie przytulała, kiedy stłukłam kolano. Mnie te kolana nieprzytulone jeszcze bolą. Jadę do rodziców i myślę- po co tam jadę? Po kolejne oskarżenia, że ukradłam rajstopy? Że nie mam przyjeżdżać. Że jestem złą pyskatą córką? Ale jest telefon: nie chcę

Dzień Ojca

Obraz
Mąż mówi: może dodasz wpis na dzień ojca? Wiem, wiem..to trzeba mieć wenę.. A ja patrzę na moje dryfujące ogonami w dół neonki, które duszą się od zbyt dużej ilości CO2 i myślę- a co ja wiem o ojcach? Mój ojciec nie był tatą, jakiego potrzebuje dziecko. Teść taki nie był. Dziadek też nie. Mam pisać o moich smutkach związanych z tatą, czy opisać zawód, jaki sprawił teść nazywając złą synową? Mam pisać ogólnie o ojcach..? Czy mi się chce, czy czuję się uprawniona? Nie. Odpowiedź brzmi- nie. Napiszę za to, jakim tatą jest mój mąż w oczach swojego 8 letniego syna. To łaskawy czas dla bycia tatą, bo dziecko patrzy samą miłością jeszcze. Bez rozważania, osądzania, oczekiwań. Bezwarunkowo i ufnie. I nie mówię, że każde dziecko tak ma, bo różne smutne historie pisze życie. Nasz syn tak ma. Ma szczęście.. Dla mojego syna tata, to autorytet. Zawsze wie wszystko najlepiej. Nawet jeśli ja coś wytłumaczę, dla pewności idzie pytać tatę. Tata to google. Tata znajdzie wszystko. Jakaś zabawka wyszła z

Droga Przyjaciółko

Najdroża Przyjaciółko, wiem, że wiesz o wszystkim, o czym zaraz napiszę, chcę jednak ubrać to w słowa. Chcę nadać temu kształt i dźwięk. Chcę wejść na tą wieżę widokową i zawołać- kocham Cię tak, że jestem wzruszona samą myślą o tym. Jestem wdzięczna wszechświatowi, że pomógł nam się znowu spotkać, Wieczna Siostro.. Kocham Cię za ten ból matczynych razów. Jestem wściekła na kobietę, która nigdy nie była Twoją mamą, a tylko matką. Chcę przytulić tą małą przestraszoną dziewczynkę, która płacze u dentysty i zaraz potem jest okładana w łazience za swoją niedoskonałość córeczną.. Kocham Cię za to, że malujesz jedno oko i wracasz do pokoju hotelowego prawie przez las:)))) Uwielbiam Twoją wdzięczną gapkowatość, która stanowi o Twoim uroku i delikatności. Chwilami czuję się Twoją mamą, czuwam, żebyś kluczyków nie zgubiła i nie weszła w jakieś dziwne drzwi:)))) Kocham jednocześnie Twoją siłę. To, jak ogarniasz cały ten syf w robocie. Jaką jesteś szefową. Dobrą, za dobrą, odpowiedzialną i bystrą

Trochę tego, trochę tamtego

Boję się ludzi o radykalnie skrajnych poglądach.. Są moim zdaniem niebezpieczni i bardzo często zakłamani. Bo życie nie jest radykalne. I żaden człowiek przez całe życie nie postępuje radykalnie.. Owszem, często na zewnątrz chce za takiego uchodzić, manifestuje coś, czego w cichości swojej codzienności wcale nie uprawia. Jest przeciw czemuś do momentu, kiedy mógłby mieć z tego korzyści. Wtedy poglądy mu się liberalizują. Osądza innych, a sam kamieniem w lustro powinien rzucić. Ustawia się ponad innymi dysząc racją. Boję się takich ludzi. Świat przez nich jest nieobliczalny, niepewny i zagrożony. Głupotą i ciasnotą umysłów.. Życie nie jest czarno-białe. Napewno moje takie nie jest. Ja taka nie jestem. Chodzę w niedzielę na zakupy, bo czasem mi tak pasuje. Aborcji nie dokonałam i wolałabym nigdy nie być w sytuacji takiego wyboru, ale nie wiem, jak bym postąpiła, gdyby moje dziecko nie miało mózgu. Żyję tak, jak lubię i mogę, ale staram się nie oceniać wyborów innych ludzi. Tolerancja koń

Zły sen

Życie przeciąga nas czasem po kamieniach. Mieli, jak mięso na klopsy. Przydeptuje i odtrąca. Czasem nie jest fajnie. Jest mi dziś smutno. Bo jest, jak jest. Bo rozczarowania są duże i rzucają jeszcze większy cień. Bo wątpliwości namnażają się w odrażającym tempie. Bo nie wiadomo, co jest lepsze, a co mądrzejsze. Wkurwiasz mnie, że jesteś taka..mądra.. Powiedział dziś mój mąż. Że wiem o tobie więcej, niż ty sam, dopowiedziałam. Ta moja "mądrość" mnie nie cieszy. Nie pomaga w smutku niedzielnego wieczoru. Czuję się obdrapana, zmęczona i zniechęcona. Gdzie nasz zachwyt? Tamten zachwyt pierwszych wspólnych zasłon. Pamiętasz? Te grube zasłony z tego obiciowego, kradzionego materiału?;) Pamiętasz radość z pierwszego czajnika? Nadal go mamy. Naprawiamy ten odpadający uchwyt z uporem godnym lepszej sprawy.. Czy tyle samo determinacji wkładamy w ratowanie nas? Łączy nas czułość do kota i pięć krewetek. I wspólny kredyt nas łączy. Pamiętasz, jak pisałeś karteczki, że kochasz mnie i kan

8 lat

Od ośmiu lat walczę z Tobą jak tygrysica. Warczę i syczę, jak nasz biały kot na czarną pumę. Pyskuję i burczę. Bo mnie strasznie wnerwiasz;) Bo jak czasem idziemy na spacer, to znajomi widzą tylko mnie z potomkiem, bo Ty lecisz 10 metrów przed nami jak arab. I ciągle coś kombinujesz z akwariami/aparatami/telefonami. I podajesz mi ceny czegoś tam, jakiejś pralki dla ryb, wiercąc przy tym tyłkiem dziurę w kanapie.. Jesteś moim utrapieniem;) I największą miłością. I tylko Ty mnie rozumiesz. Choć nie zawsze tej wiedzy używasz Trwajmy dalej w tej stukniętej miłości Mężu. Tylko nie ciągaj mnie już po ciemnych wąwozach nocą ❤❤❤

Alternatywa dla kawy

Siedzę sobie w poradni psychologiczno-pedagogicznej i zastanawiam, jaką opinię dostanę dziś.. Młody ma testy psychiczne. W sensie, czy jest normalny 7mio latek, czy stuknięty:) Na dzień dobry, na wielkiej tablicy, na korytarzu poradni, narysował kilka znaków ostrzegających przed promieniowaniem i wielkiego grzyba wybuchu bomby atomowej.. Potem z pasją zaczął opowiadać pani psycholog o swoich zainteresowaniach, czyli promieniowaniu gamma, promieniowaniu x i innych. Potem uznał, że świetnie będzie zapoznać ją z tym, co robi najchętniej, czyli grami wojennymi na komputerze. Pani psycholog zasypała go trylionem pytań pomocniczych i wciągnęła do gabinetu:). Pewnie tam wymagluje z niego dalsze kwestie;)))) Za tydzień dostanę na bank fantastyczny opis w stylu- zaburzenia postrzegania rzeczywistości.. Przed chwilą drzwi od gabinetu się rozwarły.. Googolplex myśli przegalopowało przez moją udręczoną głowę.. To za wcześnie na koniec badania, ugryzł ją! Nie, nie wygląda, ma duże oczy..kopnął ją..

Wystękany;)

Obraz
Tak długo stękałam Mężu o drugiego kota, że..mam! Że jest, że posapuje obok mnie❤ Dziewczynka, w wieku naszej Wielkiej Brytanii, jak zwykliśmy nazywać Plamkę od czasu porównania jej ze szczupłym kotem brytyjskim Jest czarna, piękna, przestraszona i..całkiem inna, niż Brytania. Wydawałoby się, że Brytania, to chodzący fefer, strachajło i chodząca łagodność, a tu zonk! Nasza pierworodna to tygrys. To walczący o terytorium i władzę absolutną kot-agresor To Królowa-Foch. Syczy, jak żmija i całą sobą mówi- jesteście świnie, że mi tu tego śmierdziucha przywlekliście! Nie będę się integrowała z takim dachowcem! Nowa, imię nie utrwalone jeszcze, nie zatwierdzone przez Króla-Lwa-Męża, to bieda. Syndrom ofiary. Przepraszam, że żyję i zabieram tlen. Wyrzućcie mnie, jestem nikim.. Dała się wykąpać, daje się przekładać, przykrywać, odkrywać, da z sobą zrobić wszystko.. Skradła moje serce absolutnie tą właśnie zrezygnowaną postawą. Nauczę ją, że jest cudem, pięknym i wyjątkowym.. Plamki nie trzeba t

Kobieca

Taka osiągnięta 40stka zobowiązuje.. Trzeba zacząć myśleć o imidżu, żeby ludzie nie podnosili zdziwionej brwi, kiedy mówimy- mam 40 lat. Po takiej refleksji nie zostało mi nic innego, jak się ogarnąć i ukobiecić na zakupy w kerfurze. Wiem, wiem, kerfur to nie wybieg w Paryżu, ale z braku laku, niech będzie kit. Nie bywam ostatnio wiele w świecie, w mieście też nie, między ludźmi też nie, wszędzie nie bywam Ale w kerfurze bywam! I tam oto postanowiłam jawić się kobieca. Piękna, kobieca, eteryczna. Żeby na mój widok mówili: jak młodo wygląda, oj jaka fajna babeczka.. Się uszykowałam, wystroiłam w spódniczkę (normą są spodnie, buty trekkingowe i sportowa kurtka), ułożyłam pięknie włosy i nawrzucałam na siebie nawet biżuterię. I naprawdę, naprawdę całkiem całkiem.. Normalnie fajna laska. Jeszcze w windzie tak myślałam, widząc się w lustrze. A potem przyszła naga prawda. Dramatyczna świadomość tego, że to wyjące obok mnie dziecko idzie ze mną. Mało tego! Ono jest moje! Już na start po wejśc

Bez powodu

Skończyłam 40 lat. Nie czuję się stara. Wręcz dopiero zaczęta się czuję. Nie czuję się zmęczona, ani nieszczęśliwa. Nie mam uczucia, że życie mija mnie galopem, a ja nie mam siły go gonić. Nie roztrząsam nie wykorzystanych możliwości. I minionych spraw. Nie szukam dziury w całym. W mężu wad, w synu dysfunkcji, w codzienności dramatu. Nie przechadzam się w moim życiu myśląc- coś straciłam. Coś tracę. Czegoś nigdy nie będę miała. Nie mam kompleksów uciekającej urody. Mam masę kompleksów, ale nie są one zwiazane z żadną datą i liczbą.   Mam dobre życie wypełnione miłością. Mam Męża, który jest moim najlepszym kumplem i przyjacielem. Mam cudownego Syna, który jest światełkiem, kiedy się ściemnia. Mam przecudowną Przyjaciółkę, implant mojej duszy. Mam innych dobrych ludzi wokół. Mam Kota. I rybki. I jesteśmy zdrowi. I mam 40 lat.   I jest mi smutno.   Bez powodu.

Oberwanie chmury

- Pani go nie może wyciszać, relaksować! On ma być w ruchu, ma się męczyć! Powiedziała do mnie mądra pani. Jej ton i wzrok wyrażały najwyższą pogardę dla mnie, matki, dziecka oczekujęcego piętnastą godzinę na badanie eeg w śnie nocnym. - Ja go nie relaksuję, wysyczałam, próbując utrzymać młodego- ja go trzymam, żeby nie pogryzł tych chłopców. Mądra pani wzdrygnęła ramionami i wyszła. - Uduszę tego małego! Warczał w tym czasie mój syn. Uduszę, ja pierdzielę, uduszę.. Piętnaście godzin. Piętnaście stacji drogi krzyżowej. Szesnasta stacja bonusowa: urąganie matce. Dlaczego biegasz chłopczyku? Nie wiem. Przestań się kręcić chłopczyku. Nie mogę. Stań na jednej nóżce chłopczyku. Muszę tańczyć. Dlaczego liżesz klamki. Nie wiem. Jezu, zalałeś całą łazienkę! Śmiech. Nie uderzaj w drzwi! Brak reakcji. Nie rzucaj klockami! Brak reakcji. Nie bij! Nie gryź! Nie kop! Nie uciekaj! Nie przewracaj tego stołu! Nie rozrzucaj krzeseł! Nie liż lustra! Nie wyrywaj kabli! Piętnaście godzin nerwów, wstydu, zm

Dzień Kobiet

Jedwab na skórze. Zapach, jak sukienka. Błysk paznokci. Ciepło dotyku. Zapach włosów. Miękkość talii. Siła spojrzenia. Niezłomność walki. Moc słów. Śmiech przez łzy. Smutek bez dna. Czarna noc trosk. Bezdech i strach. Radość promienna. Miłość bezbrzeżna. Gniew i sprzeciw. Wielkie oczy. Długie nogi. Kilka zmarszczek. Kobieta. Ja. Wszystkiego najlepszego, Moja Droga!
Znowu mi się robią przerwy w blogowaniu, ale kto obserwuje, ten wie, że na przestrzeni 10 lat mojego blogowania i takie okresy bywały. Kiedy nie piszę, to znaczy, że życie mnie wchłania i czasu nie daje. Albo siły. Jest ostatnio u nas trochę bałaganu i sporo trosk o synka. Załatwiam nauczanie indywidualne, młody w domu funkcjonuje w miarę, a nawet, jak na przpadłość dobrze, natomiast we wszelkich placówkach masakra. Mam osobiste zdanie na temat, dlaczego tak jest, ale mało kogo to interesuje. Jestem zmęczona ciągłym przekonywaniem ludzkości, że mój syn jest fajnym dzieciakiem, że tylko podejście dobre musi być. Zawsze przychodzi moment, kiedy ludzkość się wypala i nie dając rady rzuca na nas pytanie: co się dzieje w domu, że on taki jest??!!! A co się ma kurwa dziać? Że tak pytaniem odpowiem.. Żyjemy sobie zgodnie, zgodniej o wiele niż kiedykolwiek. Kot łagodzi obyczaje. Ojciec ogląda Archiwum X zamiast wiadomości, żeby się nie nerwować. Matka sobie uprawia różne hobby pokojowe. Dzieck

Marzenia

Obraz
Nie rezygnuj tak szybko z marzeń! Pomyśl czaasami o sobie! To powtarza ciągle mój mąż. Wciąż i wciąż.. A dla mnie nie jest to wcale takie łatwe, ani oczywiste.. Jestem zaprogramowana na dawanie. Na myślenie o innych. Na dbanie, troszczenie się i poświęcanie. Ach, przecież ja się obejdę bez tego i tamtego.. Przecież inni mają jeszcze mniej.. Przecież lepsze kawałki dobra matka oddaje dzieciom.. Przecież mężowi należy się więcej spokoju i relaksu, bo on pracuje.. Myśli toczące moją głowę. Poukładane tam, jak narzędzia pracy, jak najważniejsze postanowienia życiowe.. Generujące frustrację, niezadowolenie i smutek. Bo czas ucieka szybko, a ja ciągle tęsknię za własnymi marzeniami odstawionymi w ciemny kąt razem z miotłą i mopem. Mój mąż, na którego narzekam chwilami strasznie, jest najlepszym prezentem, jaki mogłam dostać, bo wbrew pozorom (asertywnego wręcz egoisty), to on dba o to, żeby choć część moich marzeń, przetrwała rezygnację i znalazła przestrzeń w rzeczywistości. To on kupił mi

Nowy Rok

Mam postanowienie noworoczne- robić wszystko i nic, w zależności od nastroju.. Wczoraj napisały mi życzenia 2 osoby. Nie było mi jakoś przykro z tego powodu, bo sama napisałam zaledwie do kilku najbliższych mi osób. Pisałam chodząc z synkiem od okna kuchennego do sypialnianego, żeby oglądać teee naaajładniejsze fajerwerki:) Młody pierwszy raz nie spał do północy, były wrażenia.. Smutno zrobiło mi się dopiero rano, kiedy zajrzałam na fb i okazało się, że 5-10 minut po północy cała masa ludzi składała MI życzenia.. To, oczywiście ironia.. Nikt nie składał życzeń mi, wszyscy składali je NIKOMU. Czy ktoś, wrzucając na oś czasu obrazek z choinką i sztampowymi życzeniami, naprawdę myśli, że ktoś inny się z tego ucieszy? Czy aż tak dużo kosztuje napisanie smsa osobowego? Zauważyć trzeba, że w obliczu fb, twiterów i innych takich portali, sms, to niezwykle osobista forma kontaktu. Śmieszne? Owszem, ale prawdziwe. To znak czasów, mówi mąż. Tak teraz żyją ludzie. Kiedyś pakowali się na wóz i jec