Posty

Wyświetlanie postów z 2006

Na żabi skok

Ranki są stanowczo łaskawsze od wieczorów. Nawet całkiem w jednym kawałku wtedy jestem. Nawet wierzę, że wszystko jest dobrze. Nawet zapominam, że za kilka godzin znowu będę rozbita. Na czynniki pierwsze. Na łopatki. W drobny mak. Źle ostatnio znoszę swoja własną obecność. A Nowy Rok przyprawia mnie o dreszcze. Bo na Nowy Rok czegoś na żabi skok... Czegoś przybywa, nie pamiętam czego.. A jeśli mi przybędzie jeszcze więcej rozbitych myśli, to ja dziękuję proszę państawa. To ja nie otwieram drzwi. To ja niczego nie kupuję Panie Nowy Rok. Niech Pan idzie z tą swoją wielką torbą pełną noworocznych postanowień do sąsiadów. Ale Wam Najlepszego!

Już po...

Lubię Święta. Naprawdę! Lubię rodzinne posiadówki, smaczne jedzenie, śmiechy-chichy, wspomnienia, opłatek w hurtowych ilościach, prezenty otrzymywane i możliwość ich dawania, choinkę, która zawsze jest magiczna, nawet, kiedy Tato nakicha na nią za dużo lamety. Kocham kolędy i pasterkę. Wzruszam się przy nich niemiłosiernie rozmazując oczy. Lubię odleżyny na pupie po całym dniu przed tv i piernik pojadany o 3 nad ranem. Lubię Święta. Bardzo. Ale cieszę się, że już po... Bo ja zawsze znajdę w Święta powód do smutku. O tych, za którymi tęsknię, którzy za mną tęsknią. O to co było, czego nie było, co miało być. O tych, którym smutno, o tych, co bez domu, o dzieci w domach dziecka i osoby samotne. Smutno mi o to, że komuś może być w Święta smutno..

Życzenia

Szła do pracy ciągnąc nogę za nogą. Na nic nie miała dziś ochoty. Przydałby się pigułki na chęci, pomyślała. Zaczynam gadać jak mama, kontynuowała swoje rozważania, weź się babo w garść. Minęła tego samego grajka na Długiej i uśmiechnęła się do tej samej pani w piekarni. Zamieniła kilka słów z panem Zygmuntem, który wpuszczał ją codziennie do budynku i pośmiała w windzie z Becią, która znowu ponarzekała na szefa. Wjechawszy na swoje piętro ruszyła w ciemności w kierunku włącznika światła, ale zanim do niego dotarła stanęła w miejscu, jak wryta. Na jej oczach choinka, którą ustawiły wczoraj z Magdą na podeście, sama się oświetliła... Właśnie tak! Oświetliła! Nie właczyły się światełka, tylko choinka się świetliła od wewnątrz, sama z siebie. - O kurka, chyba głupieję, zamruczała pod nosem. Od dzieciństwa bała się cudów i zjaw, zawsze modliła się, żeby to nie jej ukazała się Święta Panienka. A teraz doszło do najgorszego. Stał przed nią Anioł. Wyglądał, jak normalny facet, tylko skrzydła

Dwie świnki pod choinkę

Właśnie odebrałam telefon. - Córeczko, mówi mama, ja mam, to znaczy my mamy z tatusiem, taką prośbę... Zrobiło mi się nieco słabiej na sercu, bo generalnie życzenia naszej mamy dosyć mocno nas osłabiają. - Słucham Ciebie mamo, mówię delikatnym, jeszcze spokojnym głosem. - Bo widzisz Oleńko, zaczyna tłumaczyć, my chcielibyśmy z tatusiem pod choinkę dostać dwie świnki... Prawie spadłam z fotela! Zawsze wiedziałam, że jesteśmy inni, ale żeby aż tak?! - ...dwie świnki-skarbonki, dokończyła mama na jednym oddechu. Matko jedyna, myślę sobie, albo ja mam problemy, albo czegoś tu nie rozumiem? Rodzice mają oboje koło 60siątki, dziatwy tam żadnej nie ma, a oni chcą świnki. - A po co wam świnki mamusiu? Pytam z największym wyciszeniem przedburzowym. - A bo my tak będziemy sobie oszczędzać z tatusiem.. Na przyszłe święta już. Trochę mi się ciśnienie podniosło, ale nadal spokojnie pytam: - A, czy to ma sens mamuś? Już teraz, na przyszłe Święta? Przecież to za wcześnie. - Nie Oleńko, upiera się mam

Pomaluj mi świat

Chciałabym, żeby ktoś mnie zaczarował. Żeby zaczarował autobusy, w których czytam książki i kubek, w którym piję pierwszą kawę. Żeby zauroczył szyby w oknach, kiedy przez nie patrzę na szarość poranka i windę którą wjezdżam do pracy. Jak dla mnie wszystko może być zwariowane i irracjonalne, mogę przekraczać lustro realności w tę i spowrotem nawet dwa miliony razy dziennie. Nawet na jednorazowe bilety 10-cio minutowe. Będę rozrzutna, nierozsądna i niecierpliwa. Będę wskakiwać w biegu i wysiadać na całkiem niemądrym przystanku po to tylko, żeby się roześmiać. Żeby kogoś przytulić i pocałować w nos. Chciałabym się zakochać...

Jak co roku...

Okna lśnią czystością, firanki przepasane złotymi szalami, gwiazdy odbijające się w szybach. Dom szykuje miejsce na zapach wanilii zmieszany ze śmiechem i wspomnieniami. Świat stroi się na Święta. A mnie otuliła adwentowa nostalgia. Jak co roku... Przez myśli przepływają minione lata, zdarzenia, które odcisnęły w sercu szlaki, historie posiadające wspólny mianownik. Łącznikiem w tych obrazach jestem ja. Wciąż taka sama, ale też wciąż różna. Inna ja czekałam na Święta 20 lat temu, inna 5 lat temu i inna dziś. Wciąż jednak tak samo naiwnie czekam na cudowność Tego Czasu. Na przemiany serc i drżące powieki usiłujące skryć wzruszenie. Czekam na sałatkę przegryzaną makowcem i radość splątaną z tęsknotą. Czekam na małe kiwające główkami aniołki i cudze okna pełne ciepłego  światła. Jak co roku czekam na nadzieję, którą przynosi ze sobą Święta Noc. Nadzieję dla tych, którym jej zabrakło.

Papierowe serce

Jeśli skleimy dwa papierowe serca, a potem je rozerwiemy, to na obu zostaną ślady tego drugiego. Prawie każdy z nas ma takie "oderwane ślady" na sercu, czasami nawet kilkakrotne. Dziwne to, prawda? Chodzimy z takimi obdartymi, obklejonymi resztkami sercami i nawet tego nie czujemy. Bywa jednak, że coś, jakiś zapach, data, melodia, przypomni nam o którymś kolorowym sercu, byłym współlokatorze naszych emocji i wtedy na moment staje czas, a my nieruchomiejąc nasłuchujemy echa minionego..

Namiętność grudniowego dnia

Ostatnio dosyć często przebywam w Australii... Barbara Wood, "Klątwa Tęczowego Węża" Znowu wpadłam w nałóg czytania:) Czytam wszędzie, gdzie tylko jest chwila czasu i kropla światła. Nawet w autobusie w drodze z domu i do domu. Stojąc na jednej nodze, owinięta wokół rusztowania na pomoście, siłą woli próbująca pionizować się na zakrętach grzeję twarz w słońcu australijskiego lata w grudniu... (Inna sprawa, że nasz grudzień również niekoniecznie zimowy) Barbarę Wood zaczęłam czytać, mieszkając w Niemczech, to na jej powieściach nauczyłam się obrazowości niemieckiego słowa pisanego. Teraz zawitała na nasz rynek czytelniczy, co ogromnie mnie ucieszyło. Lubię słowa, które przenoszą w inne wymiary, lubię obrazy, które produkuje mój mózg pod wpływem zbitek liter, to dla mnie nieustanna fascynacja, niedościgniony wzór... Chciałabym również potrafić tak czarować. Jedyny mankament mojej manii czytelniczej, to fakt, że uprawiając ją przestaję istnieć dla reszty świata. Mam wciąż tylko

Bal na 100 par

Na stołach stały butelki z lemoniadą, pod nimi staromodne obrusy z czerwonego bistoru. Krzesła obite podobną materią czas świetności miały już dawno za sobą. Salę oświetlały żyrandole z taniego kryształu, udające wykwintne abażury. Muzyka była za głośna i gubiła raz po raz rytm. Ale oni byli najpiękniejszymi tancerzami. Płynęli nad parkietem unosząc swoje wspomnienia o młodości i marzenia o tym, co jeszcze przed nimi. Wspomnienia były już kruche i delikatne, jak chińska porcelana, marzenia natomiast ulotne, jak delikatne perfumy. Dziś jednak nic nie miało znaczenia, dziś nic nie było ważne. Ani niska emerytura, ani cukrzyca, ani to, że umarł sąsiad. A młody taki, bo dopiero 74 lata skończył.. Dziś byli sobą sprzed czterdziestu lat. Dziś bawili się na Balu Andrzejkowym w barze mlecznym, na piętrze, za 15 złoty, do 20.00.

Strachy i Anioły

Obejrzałam kolejny raz "Piękny umysł" i kolejny raz zastanawiam się, dlaczego w czyimś mózgu powstają obrazy, które nie istnieją? Dlaczego niektórzy widzą więcej, czują mocniej, przestępują granicę realności, tak jakby wchodzili do kina? Czy schizofrenia jest rzeczywiscie tylko chorobą, czy może jakimś łącznikiem pomiędzy płaszczyznami nie dla wszystkich widzialnymi? A może to tylko ucieczka od nadwrażliwości nie do udźwignięcia.. Nie wiem, ale dopuszczam tą możliwość. Lepiej mi myśleć, że moja Mama należy do grona osób wyjątkowych, niż do 1ego procenta ludzi "tylko" chorych na schizofrenię. Wolę wierzyć, że cień tej choroby, który legł na życiu moim i mojej rodziny ma jakieś piękne uzasadnienie...

Wyznaczniki

Są małe i duże wyznaczniki szczęścia. Tak to już jest i koniec. Te wielkie, dorodne i strasznie istotne, ale też te małe, drobne i takie prawie niczyje. Mogłabym oczywiście marudząc i smucąc skupić się na tych pierwszych, że nie pojawia się ich zbyt wiele w moim życiu, ale jaki miałoby to sens? Co przyjdzie mi z tego, że wyłuskam i ustawię na biurku, w polu widzenia, wyznaczniki z rodzaju: duże pieniądze, dalekie podróże i wielkie miłości? Nic... W zamian za to pousadzałam dziś na brzegu wanny moje prywatne, malutkie, oswojone wyznaczniki szczęśliwego dnia i patrzyłam na nie z czułością pojadając macę razową i przechlapując pachnącą morelami piankę. Były wśród nich: powrót do domu przed 21.00, nowe buty z futerkiem, spokojna praca, radość grupy, którą znowu będę uczyła, zdjęcie USG mojego Siostrzeńca, czyjeś serdeczne "dziękuję", przeczytany ciekawy artykuł, brak deszczu, nowa odżywka do włosów i dużo wiary w to, że wszystko ma sens.

:)

Mmmm... jak przyjemnie, kiedy w domu słychać pssssyt, a potem zapachnie kawą swieżutką. I jeszcze do pracy na późniejszą godzinę człowiek idzie... Czyli całkiem bez pośpiechu można zapaść się w fotelu z pełną świadomością tego, że życie jest super fajne:)

***

" Powiadacie: - Nuży nas obcowanie z dziećmi. Macie słuszność.   Mówicie: - Bo musimy się zniżać do ich pojęć. Zniżać, pochylać, naginać i kurczyć. Mylicie się, nie to nas męczy. Ale, że musimy się wspinać do ich uczuć. Wspinać, wyciągać na palcach, wstawać, sięgać, żeby nie urazić." Janusz Korczak Piękne, mądre słowa...

Aż wstyd!

Ułożyłam się dziś z kubkiem herbatki obok mej zagrypionej Siostry i powspominałyśmy sobie jednym zamachem naszych exów szanownych. Wykorzystałyśmy fakt, że Szwagier oddawał się wtenczas namiętności Wiadomości i pogadałyśmy o zeszłych czasach. I różne emocje nami rzucały moi drodzy, Siostra nawet w pewnym momencie zagroziła, że urodzi teraz, od razu, ze śmiechu, ale jej minęły te fanaberie. Pomijając jednak śmiechy chichy doszłyśmy do pewnego wniosku. A mianowicie, że gdybyśmy nie były takie głupie ślepe cizie, to może już dawno temu życie byśmy sobie ułożyły. Znaczy Siostra, dzięki Bogu, już ułożona:)i to szczęśliwie niezmiernie, ale swoje przejść musiała. Ja mam poukładane w szafie z ciuchami, a to też coś, a co! W każdym bądź razie zgodnie stwierdziłyśmy, że nam te uczuciowe historie rozumu nie przydawały, a wręcz odwrotnie. I ustaliłyśmy, w zwiazku z powyższym, że odkładamy owe wspomnienia do lamusa i nigdy przenigdy nie opowiemy o nich naszym dzieciom. Bo toć to wstyd!

Szczęście

Ojej..., ależ ja jestem staromodna.. Najszczęśliwsza jestem, kiedy dom wypełnia się zapachem smażonych kotletów, sałatki i mandarynek. Gdy za oknem roztapia się pierwszy śnieg, a w środku ciepło i przytulnie. Lubię wiedzieć, że jest takie miejsce na ziemi, do którego chcę wracać, które świeci jasnymi oknami witając mnie i mój zmrożony nos. Ale najważniejsi i tak są ludzie. Czasami mamy dom bez ludzi, czasmi ludzi bez domu. Ja mam to szczęście wracać do kochanego domu z kochaną zawartością:)

Zombie, toporek i schabowe.

Jestem kobietą z nosem.  Bardzo zakatarzonym, zmęczonym, biednym, uzależnionym od chusteczek i otrivinu nosem. Przeziębiłam się klasycznie i z kretesem, choć nie bardzo wiem kiedy, bo ubieram się ciepło i przezornie, jako kobieta starszej daty. Mam teorię, że mnie albo ktoś napsikał w tłumie, albo zawiało mnie od okna. Z tej drugiej wersji rży moja ciężarna Siostra, którą bawi to, iż zawiało mnie rozszczelnione okno...Też mi powód do śmiechu wrrrr.. Nie zmienia to jednak faktu, że prycham, rzężę i marudzę. Jedno co dobre, to fakt, że dobry humorek mnie nie opuszcza. Ba, nabrał nawet takiego odcienia głupawki, czyli śmiechawicy bez powodu. Tak więc, jeśli nie śpię, co jest dziś mym hobby, to się śmieję. Uśmiałam się najpierw po pachy z historii o tym, jak mój ukochany Szwagier dusił się schabowym w Zakopanym, a ma Siostra bezsilnie patrzyła na jego cierpienie nie mogąc pomóc, bo dzielił ich długi stół. Jak stwierdziła, zanim by go obiegła, on by się i tak udusił. Nie udusił się, zjedliś

1 listopada

Dopóki nie odejdzie od nas ktoś bardzo ważny, ktoś w kogo śmierć nadal nie wierzymy, dopóty będzie dziś futro ważniejsze od zamyślenia.. Zamyślajmy się, czuwajmy, zapalajmy lampki pamięci dla tych, których już braknie. I cieszmy się z obecności tych, którzy, dzięki Bogu, stoją nadal obok nas...

Modlitwa na dobranoc

Właśnie skończyłam oglądać naiwnie romantyczny film na jedynce. Ten z Witney Huston, zapewne i niektórzy z Was go obejrzeli... Nie ma to jak zakończyc niedzielę miłym akcentem, prawda? Tak ładnie zostało tam powiedziane, że Bóg jest, jak wiatr- nie widzisz Go, ale czujesz. Lubie to porównanie:) Chyba Dobry Bóg zesłał mi ten film, żebym nie musiała usypiać z myślami robaczywymi i gnuśnymi złością... Przed filmem obejrzałam, czekając na ów, całą serię wiadomości i faktów i prawie straciłam me piękne włosy z pasemkami. Ludzie, ten świat chyba głupieje!!! Na stadionach tłuką się jakieś mordy, jakby mało było tragedii na ziemi. Wariaci gonią śmierć po ulicach zabijając siebie i przypadkowe osoby na trasie swojej podróży do diabła. Rosyjscy milionerzy pławia sie w wannach za 30 tysięcy dolarów, podczas, gdy zwykła rosyjska kobita nie pamięta, kiedy ostatni raz jadła mięso. Młodzi ludzie między 23 a 30 rokiem życia coraz częściej mają syndromy jakiejś choroby podobnej do grypy, która jest zmę

Codzienna Olena

Zapewne zauważalne stało się, że zrobiłam się dosyć blogowo-refleksyjna. Żadnych tam codzienników, tylko głębokie przemyślenia, mądrości z podwórkowego trzepaka, powaga taka, jakbym skończyła nie 30stkę, a setkę:) Tym, którzy mogą mnie podejrzewać o przerost formy nad treścią, donoszę skrupulatnie, że jestem nadal normalna! Ba! nawet śmieję się często:) I często sobie myślę, że gdybym była taka mądra, jak w niektórych swoich postach, to ooooo kurczaki... To by było coś!:) Dziś, przeszukując komuter, znalazłam jakiś tekst. Tak go sobie czytam i czytam i myślę: no, no..ciekawe, kto go napisał, skąd ja go mam? A to był mój tekst:))) Może dlatego wydał mi się taki mądry?:))Taki był zgodny z moimi poglądami... Oj Olena, Olena... A wiecie, że już niedługo będzie można zacząć piec pierniczki i inne ciasteczka? Wczoraj wyszorowałam puszki i poustawiałam na szafce w kuchni. Już czekają na ten jedyny, niepowtarzalny zapach, kóry je wypełni. Zapach domu przed Świetami.

Relatywna sprawa

Dobre, niedobre. Słuszne, niesłuszne. Etyczne, nieetyczne... Czasami tak trudno nam określić, do której kategorii należy nasze lub cudze postępowanie, rozumowanie, życie. Czy cel uświęca środki? Czy trudne dzieciństwo to wytłumaczenie, czy odpowiedzialność? Czy kłamstwo może być białe lub czarne? Czy wykorzystanie luki prawnej to już oszustwo, czy tylko spryt? Każdego dnia stajemy oko w oko z decyzjami. Większymi i mniejszymi. Ważnymi i mniej istotnymi. Każdego dnia podejmujemy decyzje. Lepsze i gorsze. Co kieruje nami w tych momentach? Egoizm? Strach? Dobro jednostki? Dobro ogółu? Dekalog? Nieświadomość? Wartości ekonomicze, użytkowe? Czy zło, subiektywnie potraktowane jako dobro, nim się stanie? Relatywizm. Ciekawy prąd filozoficzny.Ostatnio bardzo popularny. Dlaczego jednak mam wrażenie, że jest po prostu najwygodniejszy?

Cena

Codziennie rozmawiam z Duchem Świętym. Pytam Go o to i owo, proszę o pomoc i wskazówki, dziekuję.. I On do mnie mówi. Słyszę Jego głos w sercu, kiedy pojawia się wątpliwość. Muszę tylko chcieć ją usłyszeć. Czasami nie chcę. Bo jest to niewygodne, bo niefajne, bo wymaga decyzji sprzecznych z emocjami. Kiedy jednak nie posłucham, kiedy nie pozwolę sobie usłyszeć, płacę za to cenę. Cenę taką, że przychodzi moment, kiedy wiem, że postapiłam niewłaściwie. Tylko tyle i aż tyle.. Dla mnie to wysoka cena. Najwyższa z możliwych, bo uderza w samo centrum, uderza w moje sumienie. To jakby wylać roztwór soli na otwartą ranę.

Ładny wpis. Miał być...

Miałam zamysł na ładny wpis, ale już nie mam. Zanim dotarłam na stronę blogową, podkusiło mnie i weszłam na taką jedną, inną... A tam zdjęcie. I aż mi się cofnęło. Aż mnie ścisnęło w splocie z żalu jakiegoś głupiego. Korytarze powietrzne, dłonie, co tęsknią... Jedna wielka bzdura. Miałam zamysł na wpis o tym, że chciałabym, żeby wszyscy rodzice kochali swoje dzieci. Miłością dobrą i mądrą. Taką, która zapełni ich serca ufnością, wiarą w siebie i drugiego człowieka. Żeby już żadne dziecko nie musiało w przyszłości szukać miłości nie wiedząc, na czym ona polega..

Bergamota

A ja już myślą w głębokiej jesieni, a u mnie pada już listopadowy deszcz... Zatęskniłam dziś rano do czegoś, co było, wróciłam myślą do zapachu takich jednych ciastek. Nawet już nie pamiętam na nie przepisu, ale wiem, jak smakowały. Mądra lektura mówi, żeby nie przywoływać duchów z przeszłosci, bo te prowokują zachowania obsesyjne. Muszę znowu poczytać owe mądre słowa, zanim zacznę widzieć talerzyk, na którym te ciastka leżały:) Był srebrny.. Z małym aniołkiem.. W srebrze odbijało się migoczące światło świeczki... A w powietrzu unosił się wymieszany z ciepłem zapach cynamonu, cytryny i bergamoty.

Earl Grey

Dom napełnił się słońcem, które wpada przez zakapane deszczem okna. Przegląda się w świeżo wypolerowanej podłodze, uśmiecha się.. Z kubka delikatnie paruje Earl Grey, mocna i wyrazista w smaku, jak moje życie.. Musze znowu przemeblować scenariusz mojej codzienności, ubyło dwóch elementów- pracy i miłości. Trzeba czymś zastawić puste kąty. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Twarz zza szyby

Przypatruję się sobie w odbiciu szyby autobusowej i zastanawiam kim jestem? Nie poznaje w tej kobiecie siebie. Taka jakaś kamienna się zrobiła. Zapadam się głębiej w fotelu, przytulam do torby pełnej jeszcze słów i marzeń ciepłych, jak bułki rano od piekarza. Odwracam wzrok od szyby, na moment mogę być sobą, ona nie patrzy. Mogę być smutna. Mogę być zmęczona.

Obdarte z marzeń.

Czasem słowa są piękniejsze od rzeczywistości. A marzenia o rozmiar za małe. Że bolą i obcierają pięty do krwi. Plastry na obtarcia, coś przeciwbólowego i idziemy dalej. W różnych kierunkach. Osobno.

Droga

Przy Tobie jestem ładna, ale krucha. Osłabiasz mój system immunologiczny emocji. Kiedy jesteś obok robię się płynna, miękka i delikatna. Jak woda po lodzie, masło w słońcu, jedwabna apaszka. Pękają tamy, jakby podgryzły je wszystkie bobry świata. Głupie skojarzenie:), przecież teraz tamy są już betonowe, nie do ruszenia. Pomyśl, Ty kruszysz powoli to, co niemożliwe.. Ty przy mnie możesz być sobą. Możesz złożyć głowę, możesz poszukać ciszy, możesz zwyciężać, ale też przegrywać. Możesz być i musisz nie być. Przy mnie łagodniejesz, układasz się po kawałeczku w całość. Sklejasz odłamki siebie porozrzucane w ostatnich latach... Coś pęka, coś się składa, coś rośnie, coś się rozpada.. Taka jest właśnie droga do siebie. Podajmy sobie dłonie, przejdźmy ją razem.

Mijamy

Mijam. Kolejny raz mam uczucie, że jest mnie za mało wesji. Moją unikatowość przypłacam nie możnością bycia wszędzie tam, gdzie być chciałabym. Wstając rano już wiem, gdzie dziś nie dojadę, gdzie nie zadzwonię, gdzie będzie mnie za mało. Wiem ile lata mi umknęło, ile jesieni ubywa każdego dnia. Ilu ludzi mogłabym potrącić na ulicy i przeprosić z uśmiechem. Z iloma przyjaciółmi wypić kawę, z iloma dzieciakami zagrać w grę. Mijam. Nieubłaganie i nieodwracalnie. I jest to całkowicie bez sensu i może tylko dzisiaj, ale.. Smutno mi z tego powodu..

Kwestionariusz osobowy

Leży przede mną to, co ma być mną. Kwestionariusz osobowy. Tu mam się zmieścić. Tu mam się zawrzeć... Czy uda mi się? Pewnie tak.. W końcu nie jest filozofią NIP i adres do korespondencji. Znam swoje wykształcenie i PESEL, wiem, jaki jest mój stosunek do powszechnego obowiązku obrony. Czyli dam radę.. Parę minut i będę czarna na białym. I wyślę jutro ten kwestionariusz gdzie trzeba i ktoś gdzieś pomyśli, no! to znamy już tą panią.. Niech pomysli. Tylko, ze ten ktoś nie będzie wiedział o sprawach najważniejszych, bo na to zabrakło rubryczek w dokumencie. A szkoda. Nie będzie wiedział ktoś, że czasem muszę rozłożyc ramiona i przytulić wszechświat, że wzruszaja mnie dzieci i muzyka w filharmoni. Że lubię móc zamknąć oczy i wyobrazić sobie bezludną plażę w jesienne popołudnie. Nawet, jeśli siedzę akurat w autobusie nr 69, który stoi w korku na Fordońskiej. W żadnym kwestionariuszu nie pytają mnie o stosunek do Boga, a raczej relację z Nim, bo wydaje się być to nieważnym, a jest najważniejs

Kiedy wietrzeje zapach

Czasami czyjaś skóra ma dokładnie taką temperaturę, jak nasza... Wtulamy się w kogoś rozpoznając każde zagłębienie, śledząc zapach, odbijając linie papilarne, które wydają sie pokrywać z naszymi. Szukamy w kimś słabosci, żeby móc ją uratować i siły, żeby móc się w niej schować. Szukamy dobra, żeby ogrzało nas, jak słońce kota na parkanie. Szukamy zła, żeby łatwiej było uwierzyć w istnienie. Bo czy możliwe jest, że ten ktoś naprawdę jest? Dokładnie taki, że rozstanie z nim, to amputacja kawałeczka duszy jakby.. Póki wszystko jeszcze pachnie sobą nawzajem wiemy, że to nie sen, kiedy zapach wietrzeje pozostaje jedynie marzenie. Niektóre marzenia są od spełniania się, inne natomiast od bycia marzeniami...

Korytarze powietrzne

Wpisałam Cię na twardy dysk emocji, powiedziała.., a on roześmiał się perliście.. Ale to ładne, powiedział. No, bo to właśnie takie ładne jest, myśli ona upinając włosy, które sobie tańczą, jak chcą. Właśnie takie ładne.. Nie ma lepszego określenia. Albo coś jest ładne, albo nie. A my jesteśmy ładni w tym chwilami nieładnym świecie. I nawet brzydki dworzec nam tego nie ukradnie. I nawet moglibyśmy zjeść kebaba z tunelu zamiast kawioru.. Łiii tam kawiory i inne stwory..Najważniejsze, żeby nasze dłonie za sobą tęskniły. A dzisiaj tęsknią. Przytul mnie, powiedziała. Przytulam, powiedział i poszli spać. Podzieleni setkami kilometrów, wstęgami ulic, korytarzami powietrznymi i patrolami drogówki...

Jestem

Mały Chłopiec boi się, że jutro będzie równie beznadziejne, jak dzisiaj.. Że nie będzie mu się chciało wstać, a potem tą kawę trzeba zaparzyć jeszcze.. Potem nalezało by pójść do pracy, ale praca ostatnio wcale nie jest fajna. Kiedyś zapracowanie pomagało na melancholię i strach, teraz tylko przygnębia. Nie, Mały Chłopiec obawia się, że nie jest w stanie jeszcze raz otworzyć oczu tylko po to, żeby je wieczorem zamknąć. To bez sensu, myśli Mały chłopiec, niech ktoś zatrzyma świat, ja wysiadam... Jestem brzydki i ze szkła, mówi mu głos zza lewego ucha. Ten zza prawego może i powiedziałby co innego, ale jest zbyt niemy. Mały Chłopczyku, którego uspokoiły na chwilkę góry, ale za to ukąsiła pszczoła, nie myśl już dziś o niczym.. daj się ukołysać wyobrażeniom i ciszy.. Posłuchaj wiatru i deszczu, poczuj zapach ognia z kominka.. Na plaży rozszalała się burza, ale żadna burza nie trwa wiecznie.. Ona minie, obiecuję. A wtedy ja rozłożę dla nas koc na wydmach i powiem.. Nie wiem jeszcze co powie

Ocean

Obojętnie, jak to zabrzmi, ale..ja mam takie zaufanie do życia. Że będzie dobrze. Że wszystkie kawałki puzzli odnajdą swoje miejsce. Nawet, jeśli to musi potrwać swój czas. Myślę, że to zaufanie wypływa z wiary, że Bóg ma jakiś super super piękny plan na moje życie. Jestem o tym przekonana mocniej niż o czymkolwiek innym. Zaczynam się układać w całość. Pokawałkowana ostatnio codzienność nabiera realnych kształtów normalności i stabilizacji, której od dawna było mi brak. Nowa praca, nowe perspektywy, nowa energia.. Chwilo trawaj! Teraz już tylko muszę wyciszyć wewnętrzny ocean przypływów i odpływów, który to o lat szarpie mnie po świecie i sytuacjach. Niech nadal kołysze i nosi, ale nie z taką siłą niszczenia. Czy mi się to uda? Zabaczymy.

...

Sobota. Deszcz pada w rytmie bluesa niekoniecznie z góry w dół. Myśli biegną leniwie w okolice jesieni, która jeszcze za progiem stoi nieśmiało.. Wejdź moja droga, mówię szeptem. Czekałam na ciebie cały rok. Weź w końcu w swoje utalentowane kolorem dłonie ten świat, który spłowiał upałem i plastykowymi klapkami. Zrób z niego cacko.. Zrób z niego bordowy cud przetykany złotem. Jak skończysz zapraszam pod koc. Zaparzę Ci dobrej kawy. Pomilczymy sobie razem. Melancholia to nasz wspólny mianownik...

Lafirynda

Każdego dnia docierają do nas masy nowych informacji. Ze świata, wszechświata i z nas samych.. Żebyśmy tak jeszcze je usłyszeć chcieli. Ostatnio dowiedziałam się znowu kilku rzeczy o sobie i teraz muszę się z nimi przespać;)Znaczy się przegryźć, pomyśleć, zastosować. Tak to już bywa, że czasem życie odkształca nas w swoim trakcie, a najprostsze prawdy zostają hen daleko..w czasach, kiedy wdychaliśmy zapach siana u babci na wakacjach. Tak mi się co nieco porządkuje w łepetynce, ale to potrzebuje czasu i przestrzeni. A tymczasem dziś dowiedziałam się, że jestem lafiryndą;), a do tego chorą, bo idę na fitness, a jest 30 stopni w piwnicy;)

Oczekiwania

Stał i stał.. i patrzył.. - Proszę, pan wejdzie, powiedziałam nie bardzo wiedząc, jak zareagować. - Ja tylko ten tego.. znaczy sie, tylko skoczę jeszcze po cokolik i sprzęcik, wyjąkał i zniknął. Hm, pomyślałam, zostawię mu drzwi otwarte, niech sobie wchodzi i wychodzi, mam inne zajęcia. Po jakimś czasie postawiłam mu szklankę lodowatej wody przed nosem, bo się jeszcze facet wykończy albo co. Nawet nie spojrzał dziękując. No cóż, nie każdy zaraził się chorobą zwaną dobrym wychowaniem. Nie zaprzątając sobie zbytnio głowy wróciłam do czynności, które wykonywałam. Podśpiewywując Lied des Himmels przytupywałam zgrabnie co któryś takt. A co, gdzie mam być sobą, jak nie w domu..? Wychodząc znowu wydał z siebie jakieś nieokreślone dźwięki mające chyba imitować-dziękuję i do widzenia. - A do widzenia, do widzenia.. i miłego dnia i dziękuję również. Powiedziałam z uśmiechem. Spojrzał na mnie, a w jego wzroku było coś..jakby..zawstydzenie.. hmm.. dziwne. I tylko dlatego, że otworzyłam panu od kaf

Sny o Fordońskiej.

Tęsknię za Słowami. Od kiedy przestałam pisać tego bloga powysychały we mnie Słowa, jak pola uprawne w ten upał. Zastanawiam się, czy już ogłosić stan klęski żywiołowej, czy jeszcze poczekać.. Na sama nie wiem co. Na chyba jakiś deszcz, lepiej jeszcze ulewę z lodobiciem  czekam i czekam. I nic. Życie zrobiło się iście florydzkie z elementami karaibsko-kanaryjskimi. Dominują w moim życiu białe laczki i odrobina lepkiego chłodu na sam moment przed snem. Który przynosi zresztą dziwne obrazy. Ostatnio nie lubię snów, bo zrobiły się za bardzo codzienne. Takie od 23.30 do 5.30. Bez dobra i bez zła. Bez ryzyka i nadziei. Bez większych marzeń. Kuśtykają po nich tylko takie małe, kulawe, oswojone marzenia. O zimnej wodzie truskawkowej na upał i braku korków na Fordońskiej. Na diabła komu takie sny...

Dwa słowa o tym, jak wszystko zmienić się może...

I znowu pozmieniały się plany, bo życie to do siebie ma, że płynie i płynie i.. nie zawsze jest tak, jak byśmy chcieli. Nie jadę do Niemiec, mało tego, nigdzie nie jadę, spędzę urlop i każdą inną chwilę wolną z Rodzicami, którzy nas teraz potrzebują. Tato nadal czeka na operację, męczą go upały i raz po raz podrywa nasze mysli złym samopoczuciem, smutnym głosem, strachem. Czasem prowadzi to do sytuacji stresujących, czasem ktoś kogoś wyprowadzi z równowagi, czasem ktoś uniesie głos, ktoś straci cierpliwość. Taki ludzki się wtedy człowiek czuje. Jutro zabieramy Mamę do szpitala onkologicznego. Okazało się, że też wymaga badań. Następna troska. Moja Siostrzyczka obchodzi dziś Urodzinki. Taki szczególny dzień, a taki niewesoły... Oby Dobry Bóg nosił Cię na rękach Mała. Oby odsuwał od Ciebie te zmartwienia, których możesz uniknąć. Zyczę Ci tyle dobrego, żeby zabrakło Ci na nie miejsca:) Kocham Cię Kotuś:* A Was pozdrawiam serdecznie, letnio, wakacyjnie i  dla Was beztrosko. Mam nadzieję.

Zamknięte. Do odwołania.

Tym wpisem chciałabym się z Wami pożegnać. Może na zawsze, może na jakiś czas, ale poczułam, że muszę stąd zniknąć. Przepraszam, jeśli sprawię komuś tym przykrość, pogubiłam się pomiędzy sobą prawdziwą, a sobą blogową i muszę się poszukać… Dziękuję, że tu byliście, że szliście ze mną przez ostatnie 9 miesięcy. Ich ilość równa się narodzinom, u mnie niestety tak nie jest. U mnie coś jakby zwiędło, coś zgasło, coś się pokruszyło. Przeszłam w tym czasie wiele różnych dróg i emocji, byłam u góry, ale spadałam też w dół. Byłam radością i byłam smutkiem. Wierzyłam w różne sprawy i słowa, potem tą wiarę oddawałam albo mi ją zabierano. Wydaje mi się, że byłam tutaj sobą, chociaż teraz powoli zauważam u siebie tendencję do kreowania, do pisania tutaj bardziej książki, opowiastek, niż mojego życia. I wiem, że powiecie, iż to jest również ok., bo jest… ale nie dla mnie. Zaczęłam przetwarzać moje życie na krótkie obrazki blokowe, a życie to nie komiks. Niektórych uczuć i prawd nie da się zamknąć

Kwiat paproci

Są sprawy, które obrane, tak do samej prawdy, wcale nie są miłe. Są sprawy, które mówią nam wiele o kimś, ale też o sobie samym. Są sprawy, których nie powinno było być. Bo w efekcie końcowym przynoszą tylko straty. I jest człowiekowi, w taką noc pełną księżyca li i wyłącznie smutno. I byle jak. A przecież w takie noce zakwitają paprocie, tańczą dziewczęta i zdarzają się cuda…

Ona

Stoi przed lustrem na jednej nodze. Tańczy sama ze sobą. Obejmuje powietrze na długość ramion. Uśmiecha się.. Przyglądam się jej od dłuższej chwili. Czuję do niej ogromne ciepło, taką specyficzna, jedyną w swoim rodzaju, czułość. Jest taka ładna swoim wewnętrznym światłem. Swoją radością i tym uśmiechem... Delikatnym ruchem maluje oczy srebrną kredką. Brokat rozsypuję się po policzkach. Obciera go wierzchem dłoni, co sprawia, że teraz w błyszczących kruszynkach jest już cała twarz. Widząc to znowu się uśmiecha. Teraz rozczesuje włosy. Coraz dłuższe opadają miękko na ramiona. Odsuwa je do tyłu, ale one niesfornie uciekają w różne strony jakby dmuchał w nie czyjś oddech. To też wywołuje powolny uśmiech na jej usta. Obraca się na pięcie, poprawia spódniczkę, wkłada płaszczyk i lekko wybiega z domu. Postanowiła pobiec powiedzieć dzien dobry temu drzewu, co zakwitło pod jej oknem. Jak ja ją lubię... A pomysleć, że jeszcze wczoraj w jej głowie spacerowały gawrony..;)

Wszystkie loty zarezerwowane

Jakiś plac. Może być Plac Wolności pod wieczór, może być Stary Rynek, może być parking koło hali widowiskowo-sportowej. Po placu spacerują gawrony. Całe tysiace gawronów. Czarnych, brzydkich, nieprzyjaznych. Łażą w kółko, jak więźniowie na spacerniaku. W ciszy łażą, zerkając  tylko złowrogo spod czarnego pióra. Nagle pomiędzy te czarne straszydła wpada jakiś pijaczyna. Przez przypadek się tu znalazł, bez powodu.. Ptaki podrywają się gwałtownie, z szumem tysięcy skrzydeł i okropnym wrzaskliwym krakaniem. Jak czarna chmura pełna złości i gradu zaczynają krążyć nad sprawcą ich niepokoju. A idź sobie ty! a wynoś się! my lubimy nasz czarny spokój.. Pijak nieświadomy niczego idzie dalej. Ptaszyska wracają na płytę placu. Chwilę jeszcze syczą i dyszą wracając do swojego milczącego czarnego marszu. No, znowu spokój... Te Ptaki, to emocje, które wydeptują ścieżki w mojej głowie. Milcząco złowrogie. Wczoraj Tato miał wysoką gorączkę i źle się poczuł. Gawrony poderwały się do lotu... Dziś znowu o

Hej

Gdybym była dramatyczna, jak nie jestem hej! To bym powiedziała, że mam w życiu od pół roku wiele brzydkich spraw hej! Gdybym była pesymistką, jak nie jestem hej! Rzekłabym, że oddaję to pół roku do reklamacji hej! Włącznie z dniem dzisiejszym hej! Ten poprosiłabym o wymianę gratis, nawet, jeśli nie objęła go swym ramieniem szanowna rada reklamacyjna hej! Bo ten dzień się zaczął super hej! I nie dostałam etatu w LO hej! Bo się jakiejś kobiecinie postanowiło nie odchodzić, nie hej…   Więc ja teraz udam się do Brata i poproszę o wyfrezowanie mi kapsuły kosmicznej, do której zapakuję parę ciuchów, puszkę kawy, wielki kubek i laptopa. I poproszę o wystrzelenie mnie na księżyc, skąd będę Wam pisała kosmicznego bloga. Hej.

Stęskniony kubek

Rozmyślałam od samego ranka o tym, żeby zacząć się starać w wakacje o rentę. Na serce rzecz jasna. I na przepełnienie głowy myślami katastroficznymi. I na łzy, co siedzą na brzegach oczu, jak tsunami czekające, aż przemoknie ostatni worek z piaskiem na tamie antypowodziowej. I tak sobie nawet planowałam, dokąd to ja pojadę z tą małą zieloną, jak karta z bzwbk, legitymacją rencisty dającą zniżki na autobusy, pociągi i tanie linie lotnicze do nikąd. I już widziałam się w myśli, jak wyciągam tą legitymację pierwszej grupy(dodatek pielęgnacyjny 40 złotych polskich) i podtykam ją kolejnemu amantowi w przekrzywionym kapeluszu ze słowami: Ja jestem wybrakowana drogi panie, niech pan już się nie zamacha na moje serce, bo jego są i tak marne resztki, nie warto… I tak sobie już wszystko wymyśliłam, co poopowiadam na rentowej komisji kwalifikacyjnej, porobiłam plany wycieczkowe po okolicznych plantacjach Gary Kuperów, znaczy amantów i… wróciłam do Małego Miasta. A tu przywitał mnie Inny Świat. Ś

Zdechłe żaby

Właśnie wykasowałam wpis takiego jednego padalca, znaczy się czarodzieja zakichanego, co mi tutaj monitoring uprawia i obraża dając świadectwo swojej gadowatości. Jeśli jeszcze wczoraj miałam mieszane uczucia na temat tego bloga, bo coś tam, ktoś tam, itd.. tak teraz właśnie trafił mnie szlag kulisty i pomyślałam, a będę tu sobie pisała, co mi się rzewnie podoba!!! Będę tworzyła światy, czarowała słowem i udawała fajną Olenę. Będę pisała najromantyczniejsze wiersze podjadając mielone z ziemniaczkami, będę opowiadała kawały płacząc i mówiła, że kogoś kocham, jeśli to poczuję... Nawet, jeśli będzie mi się to tylko wydawało. Bo napewno kiedyś znowu mnie ta miłość dopadnie, jak chmara pszczół, co wyleciały z rozbitego tira. I obsiadą mnie owe uczucia może na dłuzej, może na krócej, ale to już będzie taka moja prywata. I jeśli ktoś ma zamiar oceniać mnie na podstawie bloga, tudzież całkiem bezpodstawnie, to niech to sobie robi... Życie to taka ruletka- entliczek, pentliczek, na kogo wypadni

Mała oszustka

Nie wiem, czy powinnam pisać dalej tego bloga. Czy w ogóle powinnam pisać... Bo Wy tutaj dostajecie kawałek tylko Oleny, ten najładniejszy kawałek. Ufny, ciepły, rozmarzony. I może ja Was oszukuję... Tutaj nie widać mojego ironicznego uśmiechu i serca, które kamienieje po maleńkim kawałeczku po każdej kolejnej miłości, co to ją o kant rozbić czegoś. I może ja kogoś np ranię sprzedając w promocji ładną Olenę w celafonie w motylki, gdzie tak naprawdę siedzę w tej folii i prycham, jak kotka. Bo wyciąga taki ktoś ten miły prezent od losu, tą milusią, kochaną, całkiem okazyjną w serii limitowanej Olenę, a ona go drap w serce... Przepraszam za te oszukaństwa. Nastrój grobowy zabieram ze sobą i idę się upić i popłynąć z Beatą, co płynie, płynie, płynie...

Cała prawda

Ktoś mi dzisiaj powiedział, że jestem dla niego za wrażliwa... Ktoś inny powiedział, że jestem dominująca i niewrażliwa. Ktoś mi powiedział, że mnie lubi. Ktoś, że szkoda, że poznajemy się w takich okolicznościach brzydkich. Ktoś mi powiedział, że mam mocny, wyraźny charakter. Ktoś, że jestem kłamczuchą. Ktoś mi powiedział, że jestem ładna. Ktoś, że wiele mi brakuje do ideału. Ktoś,powiedział, że mnie kocha. Ktoś, że jestem niesłowna. Ktoś powiedział dziękuję. I wszystko to o mnie jest prawdą. W zależnosci zza którego rogu na mnie spojrzeć... Człowiek, to taki diament z wieloma fasetami. Ale tylko dzięki tym nierównościom tak pięknie załamuje sie w nas światło.

Tańcząca marakuja

A świat sobie mija, znaczy biegnie lekkim truchtem dalej, czy nam wczoraj popękała wiara w szwach, czy nie... I popija świat na śniadanie sok pt. zielony banan, chociaż to włąściwie tańcząca marakuja, bo taki świat nie przejmuje się drobiazgami. Taki świat ma co robić, się napracuje taki świat z tymi wszystkimi łobuzami, co mu kradną ładne kolory i marzenia. Więc ja Tobie świecie drogi nie zawracam już gitary, parzę kolejną kawę i wracam do spraw istotnych. Popękaną wiarę posklejam kropelką, a marzenia odrosną, jak za krótko obcięta grzywka;)

Brak tytułu

Dziękuję wszystkim za obecność, nie mam siły i czasu odpowiadać na wszystkie wpisy osobno, ale dziękuję, że tu jesteście. Dzieje sie tyle różnych spraw, ze czuję sie chwilami, jak w wariatkowie. I na dzisiejszy czwartek, na dzień 1go czerwca, ja Olena nie wierzę w nic.. Mam nadzieję, że jutro uwierzę. Albo za tydzień.

Sprawy, w które nie wierzę

Mam ostatnio jakieś fobie związane z zaufaniem... Ufam ewentualnie sobie, najbliższej rodzinie, znajomym i przyjaciołom. Ale i Ci muszą mieć staż co najmniej paroletni... Dobrze, że siebie znam już kilka lat, bo normalnie skłonna byłabym poprosić samą siebie o dowód osobisty, nip i regon, którego nota bene nie mam... Tak mi się jakoś porobiło po ostatnich czasach, kiedy to okazało się, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda... Że gwiazdy spadajace wcale nie spełniają życzeń, że niebo potrafi być na ziemi, a piekło w niebie naszych uczuć. Że w marketach kurczaki myje się ludwikiem i nie każdy kierowca autobusu poczeka tylko dlatego, że my już dobiegamy. Zabrał mi zaufanie taki jeden ktoś, kto patrzył w oczy i mówił: kocham, myśląc przy tym- idiotka...    

***

Dziś wiersz. Mój ulubiony tego Autora. Kiedy go przeczytałam pierwszy raz byłam wstrząśnięta mocą...   *** (Zgaś moje oczy: ja cię widzieć mogę)  Rilke Rainer Maria   Zgaś moje oczy: ja cię widzieć mogę, zamknij mi uszy, a ja cię usłyszę, nawet bez nóg znajdę do ciebie drogę, i bez ust nawet zaklnę cię najciszej. Ramiona odrąb mi, ja cię obejmę sercem mym, które będzie mym ramieniem, serce zatrzymaj, będzie tętnił mózg, a jeśli w mózg mój rzucisz swe płomienie, ja ciebie na krwi mojej będę niósł.

Pchła Szachrajka

Nie wiem, jak Wy, ale ja mam wielki problem z.. wyrzucaniem książek. Zabrałam się dziś za wielką otchłań książkową u Rodziców. Postanowienie było bardzo konkretne- wyrzucić wszystko, co stare i niepotrzebne. Znaczy te książki. No i stałam nad nimi jak kat nad niewinną duszą i… nie mogłam. Null szanzen, że tak internacjonalnie to określę;) Tu Droga do Grzyboraju, tam Ania z Zielonego Wzgórza, Sienkiewicz, Kraszewski, Pan Tadeusz.. Królowa Śniegu w wydaniu z takimi cudnymi obrazkami. Pamiętam, jak wpatrywałam się w te obrazki mając nadzieję, że się poruszą.. Baśnie Grimm i moja ukochana Bajarka opowiada. Podróże z Arkadym Fiedlerem, Kanada żywicą pachnąca. Pchła Szachrajka;) Z tą Pchłą , to już nie wytrzymałam i zadzwoniłam do Sister. I mówię do słuchawki bez dzień dobry: Była sobie Pchła Szachrajka, niesłychana rzecz po prostu… A Siostra ma dokańcza: by ktoś tak małego wzrostu takie psoty i gałgaństwa… coś tam coś tam;) Ona to zna na pamięć;)))) I rzecz jasna przyznała mi rację, że k

;)

Z nieba kapie, jak z prania bez wirowania. Kawę ustawiłam w niebezpiecznym miejscu pomiędzy moim szanownym siedzeniem a oparciem fotela. Sunia vel Filc śledzi wzrokiem muchę, która lata po pokoju. Chyba się mojemu Psu dzikie instynkty łowieckie odezwały. Dobrze, że jest już zaszczepiony, nie zarazi muchy wścieklizną, jeśli dojdzie między nimi do kontaktu paszczowego. Tato ogląda transmisję z Krakowa, a ja.. Ja biorę dzień na rozpęd;) Ciekawe, czy uda mi się zrobić z tej niedzieli coś więcej niż Wielkie Indiańskie Przesiadywanie W Fotelu..?;)

Gwiazdki na słodko

Idzie nocka ciemna  Ma w fartuszku pełno gwiazd…   Po skończonym dniu wyjmujemy pucharek gwiazd z lodówki na deser. Gwiazdki doprawione orzeszkami małych trosk i bitą śmietaną miłych słów minionego dnia. Gwiazdki szeleszczą w ustach tak, że zaczynamy rozgarynać je łyżeczką w poszukiwaniu resztek jakiegoś pazłotka … Bo gwiazdki kupuje się w czwartki na targu w pazłotkach jak michałki. Te są najlepsze, dostawa prosto z nieba, świeżutkie, jak bułeczki z pieca w polo markecie. I tak się zdarza czasami, że się to złotko uczepi i chrzęści między zębami.. Zaczynamy zatem bełtać gwiazdki jak kogel-mogel. Mieszamy troski orzechowe z delikatnym waniliowym posmakiem czyjegoś głosu. Spod spodu wydobywamy pistacjowy krokonat rodzinnego gwaru i słodki sos amaretto buziaka dwulatka. Gdzieś na samym dnie odnajdujemy goryczkę czyjegoś smutnego spojrzenia na tablicę nagrobkową i słoną grudeczkę tęsknoty za minionym. Ale nie znajdujemy złotka, co szeleści.. Patrzymy pod światło, przechylamy pod kąte

...

Czasami jakiś cień z przedwczoraj potrafi odebrać nastrojowi pogodę. I odechciewa się marzeń o ideałach. A włosy nagle przestają się układać. Podwójny bez jest tylko bzem, choć przed chwilką był jeszcze śliczny. Dlaczego niektóre uczucia wracają jak bumerang, choć wcale ich o to nie prosimy? I bolą te głupie wspomnienia, że coś tam, ktoś tam, kiedyś tam.. I dopadają człowieka zwątpienia jak komary. I lęki obsiadają głowę. A niech to szlag i kurka wodna!

List do...

Mój Drogi Idealny Mężczyzno,  Zaczynam kolejny dzień. Znowu bez Ciebie. Piję samotnie pierwszą kawę, którą chętnie wypiłabym w Twoim towarzystwie. Zapach świeżo mielonej kawy w pustym domu jest też przyjemny, ale trochę smutniejszy..  Ty jesteś daleko, chociaż właściwie to może i całkiem blisko, jakoś tak niedokładnie tłumaczyłeś, dokąd się wybierasz. Albo ja niedokładnie słuchałam. Wiesz, jaka jestem-zaaferowana nową pracą, czy egzaminem szybko się rozkojarzam.  Przepraszam, że nie uważałam, bywam taka niemądra. Zresztą czy to ważne..? Ty wybaczasz mi moją nieuwagę, wiedząc, że w sprawach istotnych jestem sumienna. Lubisz nawet to moje roztrzepanie, bo dzięki temu możesz zadbać o zapomniane rękawiczki. Za to Cię kocham! Za te Twoje niby-karcące słowa: zapnij torebkę, załóż czapkę, nie jedz kapusty, bo rozboli Cię od niej żołądek.. Uwagi, które są troską. Lubię je, nawet, jeśli marudzę. Upominaj mnie karcącą miłością.  Chwal mnie jednak także. Kobieta tego potrzebuje. Jeśli smakuj

Dwa światy

Są w mnie dwa światy, dwie kobiety, dwie natury. Silna i słaba, mocna i krucha, wrażliwa i nieczuła. Są we mnie słów potoki i myślokształty niebieskie jak nieboskłony, jest jednak również cisza i pustka świeżo wyremontowanego pokoju bez mebli. Smutek tam drapie po ścianach, jak mysz zdychająca ze zgryzoty.. Jest we mnie pasja i jest we mnie znudzenie. Jest uśmiech i złe spojrzenie, jest szczerość i zazdrość. Nie wiem od czego zależy, w którym z moich światów jestem. Raz bywam tu, raz tam. Bez powodu, bez przyczyny, czasem bez sensu. Bo we mnie jest sens i jego brak. Bo we mnie jest Dobro i zło. I dzięki Bogu mam tego wszystkiego świadomość...

Warto

Okazało się, że coś tam się zmieniło w moich dzisiejszych planach i mam jeszcze trochę czasu:) Taki wygrany moment, taka chwila dla mnie i moich myśli. Lubię to, ten czas kiedy mogę w spokoju wypić kawę, pozaglądać do blogów, pooglądać siebie od środka... Za plecami gra jak zwykle muzyka, piękne pasaże fortepianowe przeplatane mądrym słowem. Wczorajszy wieczór spędziłam u Bratowych na nocnych rozmowach o różnych takich tam.. O nadwrazliwości rozmawialiśmy, o mistyce, o duchowości, o życiu, o zupie fasolowej..;) Brat prezentował mi swój nowy nabytek( GPSa), a Bratanek w wielkich słuchawkach na uszach oglądał rybki z ferajny, dopóki go sen nie wcisnął w podusię:) I to są te momenty w życiu, dla których warto tutaj być. Nawet, jeśli nie zawsze jest tak, jak byśmy chcieli. Nawet, jeśli czasem jest pod wiatr, ktoś nas zrani, a po powrocie do domu.. nie ma ugotowanego obiadu;) I trzeba dokonać wyboru pomiędzy okrutnym głodem, a chęcią deseru. I trzeba dokonać właściwej oceny spraw i

Zaczarujemy świat?

A gdybym tak zaczarowała świat do góry nogami? Powiedziała- od teraz ma być tak a tak... Mają się zdarzyć, spotkać mnie i być. Takie tam. Gdybym wyciągnęła czarodziejską różdżkę z pawlacza i sprawiła kilka małych czarów? Takich oswojonych, jak małe kociaki.. takich tylko na użytek wewnętrzny. Czy byłoby o wiele lepiej? Czy byłoby inaczej, niż jest..?   A może ciekawiej jest pozwolić się czarować samemu sobie? Jak to Ktoś powiedział- najlepsze są te niespodziewane niespodzianki:) Może faktycznie.. A zatem upycham moją różdżkę w najdalszy kąt szafy i czekam na czary samoródki:) A Wy?

Czarowanie

Wczoraj miałam dosyć refleksyjne nastroje, którym to sprzyjała zapłakana aura. Dziś od rana słonko szleje za oknem, a to z kolei działa na mnie, jak rozrusznik:)  Od wczesnych godzin na nogach, cały czas w ruchu, cały czas uśmiechnięta. Robię się tutaj, w tym Małym Mieście, bardzo zadowoloną osobą. Jakaś taka wyciszona, zadowolona, ładniejsza..;) To ostatnie wypływa zapewne z dwóch poprzednich. Najlepsza kosmetyka, to ta od środka powiedział ktoś kiedyś i.. miał rację. Zaraz zabieram Tatę do chirurga, potem muszę zrobić ostatnie poprawki w tłumaczeniu i je wysłać. Potem już tylko pranie, prasowanie, spacer z psami, obiad i odchwaszczenie kwiatków pod balkonem mi zostanie:) Aha, później przygotowanie do pracy i spakowanie torby na jutrzejszy wyjazd do Dużego Miasta. Zostanę tam kilka dni, bo popracować też raz po raz powinnam;)  Jak już to wszystko zrobię, kiedy nadejdzie już wieczór i mrok otuli Małe Miasto, wtedy zacznie się mój czas. Wtedy zacznę czarować…

Brak tytułu

Obraz
Dla tych, co tutaj teraz są, czy znamy się, czy może nie, odsłaniam twarz po raz drugi i życzę pięknej niedzieli:) To też dla tych, co tę twarza znają dobrze, ale są dalej niż za ścianą i np tęskno im nieco... Niech moja myśl porozgaryna dziś dla Was chmurki z zapłakanego nieba. Niech się ten Nowy Dzień święci! ole!                

Śniło mi się

Śniło mi się, że spacerowałam w jakimś mieście nocą. Był tam duży kościół, w którym podobno mijają wszystkie choroby, i zamek. Zamek krył w sobie jakąś tajemnicę, jakąś historię romantyczną w sobie nosił. Spacerowałam z kimś za rękę. Nie wiem z kim, bo nie mogłam zobaczyć twarzy, ale to było miłe uczucie. Ten ktoś też dostrzegał piękno tego, co oglądaliśmy. Było ciepło, taka letnia noc pełna gwiazd. Kościół odcinał się od nieba, jak wielka ciemna bryła, za to zamek oświetlony był cudną grą świateł. Taka iluminacja kolorów i jasności. Chcieliśmy zrobić zdjęcia, ale powstrzymaliśmy się, bo pewne wrażenia można zatrzymać tylko w sercu. Nagle zaczął padać śnieg. Ale nie był on zimny i mokry, tylko lekki i ciepły. Wirował nad naszymi głowami, tańczył w powietrzu, załamywał światła zamkowe. Mocniej chwyciliśmy się za ręce. Taki cud.

Nocny telefon;)

Marzenia marzeniami, tęsknoty tęsknotami, a życie.. życiem. Powiedziałam sobie właśnie, naparzyłam kolejną kawę i zabieram się za piątek Ha! Te wczorajsze dyrdymały to mi wyszły po obejrzanym filmie o Marlenie Dietrich, bo ona tak tego Carla kochała, a on ją.. No i mi się zatęskniło.. Ale skutecznie mi minęło, jak całą noc powalczyłam z lewym ramieniem, co odpaść chciało. Wszystkie romanse człowiekowi przechodzą w takich boleściach. Jak się przed chwilką po domu rozejrzałam, to stwierdziłam- Oleno, nie czas tonąć w wyimaginowanych uściskach waty cukrowej, kiedy tu taki huk roboty.. Pranie, prasowanie, psodbanie, pasemek farbowanie i takie tam;) Najgorsze jest to, że obiecałam do niedzieli skończyć takie jedno pieruńskie tłumaczenie.. bleee… Znowu będą rubieże obronne i inne działa armatnie.. Ale obiecałam, a Olenowe słowo się liczy;) Właśnie zadzwoniła Sister i spłakałam się ze śmiechu, kiedy mi opowiedziała swoją wersję mojego wczorajszego telefonu nocnego do niej. ( Zadzwoniłam d

Całkiem blisko

Małe Miasto otuliła ciepła wilgotna mgła. Akuratna do wtulenia. Jak cukrowa wata. Kończą się odgłosy dnia, zaczyna szelest wieczoru. Chodź, stań za mną, pooddychaj mi we włosach, zaszeptaj za kołnierz, opowiedz bajkę o ciepłym spojrzeniu. Przytul mnie delikatnie, wypełnij wszystkie zagłębienia szeptem, bądź cieniem mojego cienia, bądź mgłą, która mnie ogarnia, bądź mżawką. Każda jej kropelka maleńka trafiając na moją skórę robi ssssssyt… i znika. Wdycham to, co po niej zostaje. Wdycham Ciebie, przed którym zostaje ciepła myśl, że kiedyś się znajdziesz.. za moimi plecami. I odgarniesz moje włosy z twarzy, żeby móc w nią spojrzeć. I powiedzieć: jestem tu.. całkiem blisko..

Lewe ramię

Dopadło mnie. Zmęczenie ostatnich dwóch tygodni. Usiadło mi na lewym ramieniu i boli, jak jasna cholera. Ciekawe dlaczego tam? Bo od serca był ten strach..? Może.. Tato od wczoraj w domu po badaniu w klinice, które kwalifikuje go na operację, ale nie wykazało nic straszniejszego. Znaczy tego, co do tyłu chodzi, jak to mówi sam zainteresowany. A bał się biedak straszliwie, a my z nim. Żeby go uspokoić byłam cała spokój chodzący, a nawet taki buczący, że nie mają marudzić, bo będzie dobrze, bo ja tam pewna jestem, itd.. A wcale nie byłam. I kiedy w wieczór przed wyjazdem do kliniki szykowałam Tacie torbę, prasowałam ciuchy i czyściłam buty myślałam: Dobry Boże, żeby już znowu było dobrze i bez strachu.. Dobry Boże przytul nas. I przytulił. I jest już ok. Tylko to lewe ramię boli jak jasna cholera!:)  

Tu, gdzie jestem..

Tu, gdzie jestem jest łąka za domem. Łąka ożywa wieczorem symfonią dźwięków, zielenią przygaszoną zapadającym mrokiem i zapachem. Właśnie ten zapach sprawił dziś, że znieruchomiała. Zamknęłam oczy, uniosłam głowę i pomyślałam- jak ma być będzie, a życie jest i tak doskonałe… Ogromne, a zarazem maleńkie koło naszego naturalnego obiegu toczy się nie zważając na wydarzenia. Żaden smutek nie powstrzyma deszczu, żadna radość nie dorówna słońcu. Żadna troska nie odbierze blasku gwiazdom i żadna śmierć nie zabroni porechotać żabom.. Tu, gdzie jestem jest sad po skosie od kuchennego okna, po drugim skosie widać pole. Jest spokój i swoisty klimat małego miasteczka. Takie miasteczka żądzą się innymi prawami. Zaczynam lubić te prawa. Prawo znajomych twarzy w wielu sklepach, prawo ławki przed domem, na której wysiadują sąsiadki, prawo, które mówi, że każdy ma tutaj nazwisko. Nikt nie jest anonimową osobą X. Naprawdę coraz bardziej to lubię. Mam zniszczone dokumentnie dłonie, ale pięknie obsadz

Na chwilkę

Korzystam z okazji, że wpadłam do domu pozałatwiać kilka spraw i trochę popracować, i piszę tutaj choć parę słów. Dziękuję za wszystkie wpisy, ale przede wszystkim za dobre myśli i modlitwę, bardzo pomocną jest świadomość, że nie jest się samej. Tato nadal w szpitalu, dziś miał badanie żołądka, ale na szczęście wszystko w porządku. Każde badanie, które mu wykonują budzi w nas obawy.. jaki będzie wynik. Po niedzieli pojedzie znowu do kliniki, gdzie zostanie stwierdzone, co dalej. Czas ucieka bardzo szybko, dawno tak intensywnie nie mijały mi dni. Wstając przed 7 wiem, ze za moment będzie wieczór. Na wszystko brakuje czasu, chwilami jestem bardzo zmęczona. Ostatnie wydarzenia oprócz stresu i lęku w niosły w moje życie głęboką refleksję o naszej kruchości i przemijalności. Co i róż widzę kogoś płaczącego na szpitalnym korytarzu, mijam kogoś w czerni. Często nie widać po ludziach ich trosk, bo to wymaga głębszego wejrzenia w ich oczy, które kryją przeżywany ból. A my nie chcemy tego b

Brak tytułu

Wczoraj usg i diagnoza wstępna- wodonercze obustronne, podejrzenie nowotworu pęcherza, wyniki bardzo złe. Tato schudł 17 kg, jest szary i nie ma siły. Na glukozie jest lepiej. Biegam do szpitala wiele, wiele razy. Po usg załamuje się, ale nie mogę, bo w domu mam chorą Mamę. Przyjezdża Sistra ze Szwagrem. Dziś od rana biegamy i załatwiamy miejsce w klinice. Nie jest to łatwe, ruszamy wszystkie znajomości, nerwy na granicy wytrzymałości. Obie z Siostrą na zmianę futrujemy się lekami uspokajającymi. Nie możemy nawet popłakać, bo Mama.. A Tato jest bardzo czujny, reaguje na wszystko, tak bardzo się boi. Ogłaszam alarm na modlitwę, nie tylko tutaj-modli się cały mój kościół, rodzina, znajomi i nieznajomi. Wierzę w cud. W Ewangelii jest napisane, że będą uzdrawiani chorzy. Mówię Tacie, żeby kładł ręce na nerki i się modlił, ja w myśli widzę i nerki i pęcherz zdrowy. Modlę się wlcząc z negatywnymi myślami. Obiecuję Bogu, że jesli odda mi Tatę, to się nimi, rodzicami zajmę.. Moje życie, z

Brak tytułu

Jestem na moment, żeby spakować torbę i wrócić do Mamy, która zostala sama w domu. Tato jest od dziś rana w szpitalu, nie ma jeszcze diagnozy, jutro będzie wiadomo, co mu jest. Proszę, aby każdy, kto tutaj zajrzy, pomodlił się za mojego Tatę. I bądźcie ze mną myślą, potrzebuję wsparcia. Wierzę, że Bóg będzie z moim Tatą i całą rodziną, że będzie dobrze. Czuję się, jak na środkach przeciwbólowych. A głowa jednak boli..  

Co z tą dorosłością?

Wróciłam od Sister i Szwagra, z którymi spędziłam bardzo mile i rodzinnie czas od wczoraj. Naoglądaliśmy się filmów, pojedliśmy smakołyków, pogadaliśmy. Dziś leżakowaliśmy do południa, bo nierozgarnięte jednak chmury na niebie nie zachęcały do wystawienia nosów spod kołder. Lubię tą moją rodzinkę, są tacy normalni i bezproblemowi. Dzięki Bogu, że ich mam. Dobrze wiedzieć, że gdzieś się przynależy, że nawet jeśli w moim mieszkaniu wita mnie cisza, to gdzie indziej witają mnie słowa i miłość. Jutro wybieram się do Rodziców, obiecałam pomóc im przy wiosennych porządkach, zamierzam zabrać Tatę na badania, bo coś niedomaga.. Martwi mnie to. Staram się omijać myślą pewne problemy, czasem próbuję ominąć swoją dorosłość. Najzwyczajniej w świecie, choć staram się tego nie okazywać, boję się niektórych spraw, że ich nie udźwignę, że nie będę potrafiła się zachować. Plączą mi się niekiedy po głowie myśli, że nie umiem być dorosła, bo nigdy nikt mnie tego nie nauczył. Nie miałam też czasu nauc

Terapia

Na smutki jak zwykle tarapia ruchem i muzyką. W rytmie rockowego worshipu Pewnego Wykonawcy odgruzowałam szafy, opanowałam zalegające pranie, dokonałam egzekucji butowej i torbowej. Wymyłam lodówkę, odkurzyłam książki i płyty, podlałam i oporządziłam wszystkie roślinki. Hmm.. czym by tu się teraz zająć.. hmmm.. Wszystko zrobione i nadal smutno. Cóż, zakasuję rękawy i zabieram się za rozgarynanie chmur na niebie..

Wolność wyboru

Bycie singlem jest super! Naprawdę! Zwłaszcza takim nieplanowanym i to w Długi Weekend. Tyllleeee dni pławienia się w odzyskanej wolności( której nigdy w sumie nie straciliśmy, ale fajnie brzmi). Odzyskanej wolności wyboru.. Wyboru programu w tv Wyboru możności nie depilowania nóg Wyboru swobody pożarcia ostatniej bułki Wyboru fryzury na cebulę Wyboru lektury zamiast sexu Wyboru niemalowania paznokci do północy Wyboru propozycji randki lub jej odrzucenia Singlowanie jest naprawdę the best! Ma tylko jeden mankament- nie ma z kim się podzielić radością możliwości wolności wyboru...   Niezbyt mi w tej radości do twarzy. Nie mój kolor.    

sms

Od rana chodzi za mną lekuchne podejrzenie, że świat się skończył, tylko mnie nikt o tym nie poinformował.. I mam taki trochę żal, bo teraz nie wiem, co dalej. Nie mówię, że oczekiwałam zaproszenia na akademię pożegnalną kończącego się świata, ale żeby tak.. po cichu.. bez słowa.. Fakt, wróciłam do domu o 2, więc jeśli impreza skończyła się wcześniej, byłam nieuchwytna. Owszem, komórka nie miała zasięgu i nie mam automatycznej sekretarki, ale chociaż smsa można było napisać: "Fajnie było Olena, ale spadam, czas na mnie. (podpisał) Świat"  Ale nie.. Nie ma smsa, nie ma nic w wiadomościach Onetu i bądź tu mądra kobieto. Cicho, szaro, pada.. Tylko siłą woli i ku pamięci mojej pracowitej Babci wylazłam dziś spod kołdry i założyłam na siebie coś innego, niż szlafrok. Naparzyłam herbaty zamiast kawy, co też może być oznaką końca czasów. Mijając siebie w lustrze przestraszyłam się, że mam w domu Obcego. Zaraz jednak naszła mnie refleksja, że Obcy nie nosiłby mojego polarka tylko

Historia Pewnego Kota

Proszę sobie wyobrazić Kota. Jakiegoś tam. Nie żeby zaraz Pers, ale też nie Śmietnikowiec. Zwykły Kot Pokojowy w paski. Leży toto, mruczy, czasem drapnie, ale ogólnie jest dosyć miłym zwierzakiem. I teraz proszę temu Kotu Pokojowemu przytwierdzić coś ciężkiego go garbu. Może być plecak(i tak jesteśmy w świecie wyobraźni), byle był ciężki i niewygodny. Kota z Plecakiem puszczamy czymś w górę i dół. Znaczy On tam łazi. Może być szyb wentylacyjny. Tak cztery piętra w ta i we wta. Niech łazi ze 20 razy. Poczekamy... Nałaził się? Dobrze.. Teraz Kota (nadal) z Plecakiem puszczamy, żeby polatał po dworze. Z założeniem, że leje jak choroba. Niech polata przy ulicy, co by Go napewno kilka samochodów potraktowało z fontanny kołowej. Zmęczony Kot? Dobrze, ruszamy dalej.. Wysyłamy Kota do banku. Tam kolejka, jak do Holandii i spowrotem. Niech postoi. Z banku do poczty, tam też dzikie tłumy. Kot stoi. Mało tego, Kot robi się bardzo głodny, a w banku czuć było pizzą myszną, bo pizzeria obok. Ale

Koniec dnia

czasami zastanawiam się, czym jest Miłość jaką ma definicję, czy ja ją znam.. potem przychodzi taki dzień dzień niby zwyczajny spędzony z Tobą i wiem wiem! ze Miłość to coś czego nie da się opisać Miłość to taka czułość jaką ja czuję do Ciebie kiedy myślę że źle się czujesz, że coś Tobie dolega Miłość to takie dobro, które wypełnia moje myśli Tobą Kochanie Miłość to radość że jesteś i decyzja podjęta w sercu że chcę, żebyś był zawsze, kiedy się obudzę i kiedy będzie bolała Cię głowa wtedy ja przytulę Cię i zatroszczę się o Ciebie tak, jak troszczymy się o najbliższą sercu osobę wpisałam Cię grubym flamastrem w moje serce Kochanie i myślę, że nikt nigdy Ciebie stamtąd nie wymaże, bo wtenczas byłabym najgłupszą kobietą która straciła najpiękniejszą Miłość której jeszcze nie ma ale… niedługo będzie

A winne są żonkile!

Zerowe dziś szanse na romantyzm.. A to z bardzo prozaicznego powodu, że Olenę opetało i zaczęła... sprzątać wrrrrrrrr bleeeeee.. Rozgrzebałam sobie całą chałupę, bo jestem w takich sytuacjach, jak tajfun, czynię wiele spustoszenia;) Nawet na jakiś chory pomysł wpadłam i firanki piorę.. Kurka, jak sie pisze-firanki, czy fieranki..? :)))) Właśnie sama to zobaczyłam- fieranki, to już prawie frajer:) I siadłam właśnie na siedzenie me szanowne i delikatne, jak delikatesy, popijam kaffe ole i staram się nie rozglądać, bo czuję się prawie nie u siebie, taki mam bajzel.. Znowu słowo na miarę frajera:) Nooormalnie mi słabo.. wody..globusa dostaję! Hilfe! Fantastyczne jest to, że kuchnię skończyłam. Nawet inną instalację wiosenną na stole udrapowałam( gliniana kaczka+świeca z wtapianymi owocami, czy cuś+wielki dzbanek pełen żonkili.. miejsca zostało tak akurat na kubek z kawą;). Mniej fantastyczna jest świadomość pozostałych 3 pokoi, łazienki i balkonu, co planuję na nim zrobić palmiarnię;)

Cały Ty, trochę mnie..

Widziałam Cię dzisiaj. Szedłeś wpatrzony w jakiś punkt niewidoczny dla innych oczu. Dla moich też nie. Szedłeś zdecydowanym krokiem, takim, jak zawsze, kiedy masz cel, do którego zmierzasz. Zresztą prawie nigdy nie chodzisz bez celu, to przecież strata czasu. Szedłeś środkiem chodnika, nawet nie zauważyłeś, kiedy mijałam Cię jego bokiem.. Taki jesteś- szybki, męski, bezkompromisowy. Wiesz, czego chcesz, wiesz gdzie i jak to uzyskać. Wiesz, jakich słów użyć, jaką postawę obrać. Nie wątpisz w słuszność swoich racji. Potrąciłeś mnie, mruknąłeś- przepraszam, nawet nie spojrzawszy. Szkoda. Zobaczyłbyś może w moich oczach to drzewo, które wypuszcza pierwsze listki. I mandarynki wesołe, sprzedawane na stoisku przy przejściu podziemnym. Zobaczyłbyś dalie kolorowe z tej małej budki kwiatowej. I tego chłopca, który karmił gołębie, i tą zakochaną parę.. Tacy byli ładni w swojej miłości. Gdybyś na mnie spojrzał, zobaczyłbyś, że jest we mnie ta słabość, której potrzebujesz. Ta słabość, która je

Wspomnienie z reklamówki i utylizacja małych psów

Dziś nie będzie poezji, bo życie to czasem również proza;) Czy wspominałam Wam, że jestem specjalistką w dziedzinie przeprowadzek? Doktoryzowałam się w drodze praktycznego zajęcia powyższą problematyką. W ostatnich 10 latach przeprowadzałam się jakieś 18 razy. Hmm.. niech pomyślę.., może to już jakaś habilitacja?:) Dzisiaj oddałyśmy się z Sister wątpliwej przyjemności odgruzowania naszego panieńskiego:) M-3, w którym to zabaw hucznych nie urządzać, bo w bloku sami starsi państwo. A zabawy były i tak:) I się np policaj o 3 rano dobijała, że niby domofonu nie słyszymy, że niby głośno.. Tam głośno zaraz phiii.. No, ale wracając do sedna, co to od niego odbiegam.. Sister przed świętami opuściła ze Szwagrem M i wyemigrowała na inny koniec miasta. Złośliwie mogłabym powiedzieć, że na koniec świata, ale nie jestem złośliwa, bo mam dobre dni w cyklu;) Moje wysiedlenie nastąpiło już jakoś w lutym. Pozostałam w miasta centrum, jak na mieszczkę wypada. Wpadłyśmy tam dziś zatem, jak gostbast

Na wschód od mojej kuchni

Kawałek mojej kuchni wychodzi na wschód. To właśnie ten kawałek lubię najbardziej, kiedy wchodzę do niej rano po pierwszą kawę. Cały swiat może jeszcze spać, a w mojej kuchni tańczą już wróżki. Zasłony w kolorze pomarańczy przepuszczają światło stoków winnych i budzącego się dnia. Może pod włoskim dziś niebem, może pod florenckim.. Nie, dzisiaj tańczymy gorące rytmy hiszpanii dalekiej. Czasami gra w mojej kuchni cisza przełęczy górskich, czasem szumi w niej rzeczka tamta, czasami wchodzę wpół zaspana, a tam jarmark - Może kupimy watę cukrową? Oooo popatrz, koło młyńskie..chodź, idziemy pooglądać świat z góry! Nie muszę umościć się w łupince koła młyńskiego, kurczowo trzymając oparcia, bo mam lęk wysokości, żeby zobaczyć świat. Ja mam cały świat w mojej kuchni od wschodu..        

Gwiazdy

Czasem lubię pomarzyć palcami po literach Niewidomym niemym ruchem szukam ciebie Pośród nich   Czasem szczeliny pomiędzy klawiaturą Są kanionami i dolinami i cieniem Innego dnia   Czasem widzę w ciszy niebycia twojego Przestrzenie zabielone mgłą co wstała Znad snu   Czasem chciałabym się nie budzić Bo gwiazdy i tak spadają w sierpniu Obok nas

Lepszy dzień

Piotr zaparł się trzy razy. Sporo... A jednak zostało mu wybaczone. Taka ta nasza ludzka natura jest słaba. Popełniamy błędy. Każdego dnia robimy coś nie tak, coś wspak i owak. Byle jak czasem też. A przecież każdy chce żyć ładnie, prawda? A jednak nie wychodzi.. Trzy razy się Piotr zaparł, ale On mu wybaczył. Czy i nam wybaczy? Wybaczy. Jeśli pochylimy głowy. Jeśli zrozumiemy. Czy wybaczą nam ludzie? Ludzie, my, mamy czasem mniej wyrozumienia. Bo taka nasza słaba natura. A kto z nas może rzucić pierwszy kamień?   Nie odbierajmy komuś szansy polepszenia tylko dlatego, że mieliśmy dzisiaj lepszy dzień od niego...    

Wielka ulewa.

Pada. Wielkie krople spadają z ciepłego nieba. Kiedy już spadną na nasze twarze są nieco chłodniejsze, ale nadal wielkie.. Mokre buty, mokre spodnie, mokre włosy. Spływa make-up twarzą w dół, spływa lakier z nowej fryzury pod włos, spływa dzień, który właśnie minął. I chodzi o to, co zostanie. Co zostanie po tym dniu z nas. Kiedy oczy odpuszczą tusz, a włosy skręcą się wilgocią. Nie takie ważne jest to, kim z domu wychodzimy, ale... kim do domu wracamy.

Uczę się..

Uczę się prawideł światów. Tego Blogowego Świata też. Należy zastanowić się, czego tutaj szukamy, czego oczekujemy. Ja na początku nie oczekiwałam niczego, ale z czasem zaczęłam szukać tutaj czegoś, co niekoniecznie, oprócz Kilku Wyjątków, tutaj jest. Wiecie, obojętnie czego tutaj nie napiszemy, jak tego nie napiszemy, pozostajemy dla siebie Literami i Słowami. A litery i słowa można interpretować. Ludzie i ich uczucia nie dadzą się zinterpretować, to trzeba odczuć. Ale przecież nikt nie odczuje tak, jak my.. I możemy spróbować coś wytłumaczyć, ale nie mamy gwarancji zrozumienia, bo to jest często za trudne nawet w rozmowie face to face.   Nauczyłam się, że pewne sprawy muszą rozgrywać się w swoim Świecie, bo tam mają odpowiednie tło i kontrast. Nie da się wyrazić Uczucia rzucając je w paru zdaniach, raz na dwa dni na ekran. Nie da się również wyrazić troski i smutku tak,żeby inni ją poczuli. Tutaj zawsze istnieje ryzyko nadinterpretacji tudzież złej interpretacji naszych żyć. C

***

Usunęłam kilka postów, a z nimi Wasze komentarze, wybaczcie, ale chciałam wykasować pewne emocje i myśli z tego bloga. Nie wykasuję ich z mojej głowy, ale mogłam chociaż tutaj. Myślę, że za jakiś czas znikną one i z mojego serca, bo Dobry Jezus, Mój Przyjaciel, potrafi zagoić nawet większe rany. Ale każdy proces leczenia potrzebuje swojego czasu. Wypełniam ten czas modlitwą i rozmyślaniami. Wypełniam go Dobrymi Ludźmi i piękną muzyką. Kolejny raz się potknęłam. Kolejny raz On mnie podnosi. Znalazłam Słowo na ten trudny odcinek mojej drogi. Bardzo mi to pomaga, bez Niego byłoby o wiele trudniej. Są różne chwile, lepsze i gorsze. Gorsze są te ostatnie przed snem i te pierwsze po przebudzeniu. Lepsze to te, kiedy stoję po środku mojego serca, przytulam się do siebie i mam pewność, że   Będzie dobrze! Będzie cudownie! Nie oddam moich marzeń..

przepraszam- to faktycznie za mało..

jeżeli ze smutku można zniknąć, to mnie teraz nie ma wino skończyło się jakiś czas temu teraz kończy się whisky już nic nie czuję nie chcę czuć

Heaven

Może jestem pogięta. Może. Stoję na środku pokoju z piątą kawą i śpiewam. Stoje pośrodku życia. Rozkładam ramiona, obejmuję Ciebie, siebie, brak słońca też. Just Like Heaven Włosy znowu pachną zieloną herbatą. Wracam do Domu.  

W lesie

Obraz
Żmijewski całuje Stenkę, bo nigdy w życiu.. Ciekawe, że filmy są takie lepszejsze, zawsze fajnie się kończą, z ładna muzyką w tle. No chyba, że to jakieś ambitne filmy. Te kończą się byle jak, ewentualnie łzawo. Jak normalne życie. Życie jest chyba takim ambitnym filmem. Albo ja marną aktorką, bo już kolejny raz skopałam rolę amantki. Amantki krecą tyłkami, malują paznokcie na czerwono i nie przejmują się, jak im facet wyjedzie z głupim tekstem. Bo same są głupie, a facetów będzie jeszcze wielu.   Moje paznokcie zapomniały, co to lakier, włosy skręciły się ze smutku, a wiersze siedzą cicho, aż ich nie widać. Wrzucam w siebie krówki kujawskie w hurtowych ilosciach i alergicznie reaguję na dwieście tysięcy spacerujących par i rodzin.   Ale za to w lesie... W lesie gadają do mnie Wróżki i Jodły. W lesie cicho biegają Marzenia spuszczone ze smyczy. W lesie jestem najlepszą Amantką w najładniejszym filmie..     Ps. Wolę być jednak z Wami.  

Dobra myśl

Siedzimy przy stole. On i ja. Nie mam mazurka na ugoszczenie. Nie mam pisanek i święconego. Tylko Anioł stoi pod gałązkami,które wypusciły listki zielone, jak nadzieja. Nie wiem dlaczego zawsze, kiedy coś się kończy czuję się bezdomna..    I tak siedzimy przy pustym stole. Ty i ja.  - Olka, masz kawę? mówisz- to chodź, naparzymy dzbanek kawy i pogadamy...  - To dobra myśl...   Dziękuję Ci Jezu, że w tym dzisiejszym natłoku zaproszeń, przyjęłeś moje i odwiedziłeś mnie i mój bezdomny dom.   Ps. Muszę znowu poszukać domu... w sobie.. Poczekacie na mnie?

nocny dyżur

sorry nie lubię być rozlazła kto był, ten wie kto nie był nie wie i dobrze   Życzę Wam Wszystkim Pięknych Świąt! Życzę tego, czego Wam potrzeba! I Jego obecności. Tak bliskiej, jak dzisiaj u mnie, żeby nigdy nie czuć się samotnie. Sciskam bardzo mocno.

Najlepsza do kawy jest...rozmowa..

- Oj, bo ja nie wiem Kochana, może on i dobry chopak jest, ale jakoś tak...( Moje kwestie są jakies takie podobne do siebie w pewnych sprawach, nawet jesli zmieniają się okoliczności.. Czasem mam usilne wrażenie, że sie nie rozwijam..) -Ja tobie mówię, ze jak Kujawiak, to dobry chopak!, odrzekła na to Pani Matka Psiapsiółki- Kujawiaki dobre chopaki! Jakem Kujawianka! Ha!I z tymi słowami na ustach poderwała się ochoczo z fotela. - My sobie teraz kaffe wypijemy i ciasta podjemy. W końcu mamy Święta, czy nie!? A do kawy najlepsza jest rozmowa.. Popędziła do kuchni, a ja za nią, bo wiadomą sprawą jest, że najlepiej rozmawia się przy kuchennym stole..To było w zeszłą Wielkanoc.. Ta i wiele podobnych, przepełninych ciepłem sytuacji przesuwa się w pamięci mojego serca, kiedy patrzę na Nią teraz.. Zrobiła się krucha jak porcelana i najdrogocenniejszy papirus. Delikatana, jak kryształowy motyl. Znika na naszych oczach. Rozwija skrzydła do Najpiekniejszego Lotu. Tak bardzo chcielibyśmy Ją t

Jestem passe!

- Ulka, bo powiem szefowi, że wyszywasz w pracy. Powiedziała Pani z Pięknie Wymalowanymi Oczętami w punkcie napraw melakserów. Powiedziała to do Innej Pani, skrytej za regałem. Spojrzałam na nią pakując ów sprzęt odebrany z reklamacji w reklamówkę. ( bardzo nie lubię reklamowek!)Już chciałam przemilczeć, ale nie wytrzymałam, bo... Zajrzawszy za regał wspomniany ujrzałam Inną Panią, która okazała się Blondynką w Ciąży Wysokiej, i która to siedziała na krześle i... faktycznie wyszywała!!! - Ta Pani naprawdę wyszywa!!? Wystrzeliło ze mnie, jak z karabinu. A minę miałam zapewne jak Filip w konopiach. - No, właśnie to POWIEDZIAŁAM, z uśmiechem odparła Ta Od Melakserów. - A ja myślałam, że to oznacza coś innego, wydukałam, bo już sama się zapętliłam. Panie Obie popatrzyły na siebie znacząco. - Bo widzicie Panie, uprzedziłam ewentualne popukanie w czoło- kiedy mówimy, że ktoś szyje, to znaczy, że kłamie. Kiedy ktoś czaruje, znaczy, że nawija makaron na uszy, kiedy kadzi, to schlebia p

Taki sen

Mały domek z wielkim oknem na świat. Duży Anioł w oknie, trzyma światło. Na strachy i na powroty. Dojrzewają śliwki w sadzie obok okna. Na powidła, na kompoty, na marzenia śliwkowe z lukrem. Anioł puszcza oko do Kocura na parkanie. Słońce głaszcze leniwie Kocura pod włos. Malwy prostują garby w ogrodzie, maciejki, oszołomione własnym zapachem, zapomniały co miały robić. Ktoś mnie przydepnął, mówi obrażona trawa, podnosząc plaskaty pyszczek. O nie!, ja tutaj jeszcze postoję! A stój sobie, stój, mówię do niej z uśmiechem, ja sobie usiądę na ganku i popiszę wiersze...  

Powody

"Istnieją dwa powody, które nie pozwalają ludziom spełnić swoich marzeń. Najczęściej po prostu uważają je za nierealne.  A czasem na skutek nagłej zmiany losu pojmują, że spełnienie marzeń staje się możliwe w chwili, gdy się tego najmniej spodziewają. Wtedy jednak budzi się w nich strach przed wejściem na ścieżkę, która prowadzi w nieznane, strach przed życiem rzucającym nowe wyzwania, strach przed utratą na zawsze tego, do czego przywykli.  Ludzie tęsknią za całkowitą odmianą, a jednocześnie pragną, by wszystko pozostało takie jak dawniej." P.C.   Ps. Późno już.                  Szukam resztek Twojego zapachu                       pomiędzy palcami                  Wtulam się w słońce koca                     jeszcze Tobą ciepłego                  Pod przymkniętymi powiekami                       przytupują myśli                       Jedna po drugiej                         Ty ja ty ja ty ja                       Ja ty ja ty ja ty                       Ty ty