Wspomnienie z reklamówki i utylizacja małych psów

Dziś nie będzie poezji, bo życie to czasem również proza;)

Czy wspominałam Wam, że jestem specjalistką w dziedzinie przeprowadzek? Doktoryzowałam się w drodze praktycznego zajęcia powyższą problematyką. W ostatnich 10 latach przeprowadzałam się jakieś 18 razy. Hmm.. niech pomyślę.., może to już jakaś habilitacja?:)

Dzisiaj oddałyśmy się z Sister wątpliwej przyjemności odgruzowania naszego panieńskiego:) M-3, w którym to zabaw hucznych nie urządzać, bo w bloku sami starsi państwo. A zabawy były i tak:) I się np policaj o 3 rano dobijała, że niby domofonu nie słyszymy, że niby głośno.. Tam głośno zaraz phiii..

No, ale wracając do sedna, co to od niego odbiegam..

Sister przed świętami opuściła ze Szwagrem M i wyemigrowała na inny koniec miasta. Złośliwie mogłabym powiedzieć, że na koniec świata, ale nie jestem złośliwa, bo mam dobre dni w cyklu;)

Moje wysiedlenie nastąpiło już jakoś w lutym. Pozostałam w miasta centrum, jak na mieszczkę wypada.

Wpadłyśmy tam dziś zatem, jak gostbasters i... jak zobaczyłyśmy ten chaos, to.. siadłyśmy na szanowne pupencje i wychlapałyśmy kaffe.

Potem owszem zajęłyśmy się zamierzonymi sprawami, ale z nostalgią i opornie, bo kurka roboty huk!

I rzecz jasna nie ukończyłyśmy tejże, bo mnie głód i heimweh wezwały w rejony mojej prywatnej lodówki, pustej zresztą..

Znosząc 2 tysiące czarnych worków do smietnika zastanawialiśmy się nad pewnym interesikiem, taką inicjatywą gospodarczą. Że skoro nikogo nie obchodzi, co my tam nosimy, to możnaby tą drogą utylizować np.. rozjechane koty;) Nawet zaczęłam liczyć: na worek jakieś osiem kotów, za kota 50 złotych.. Hmmm.. złoty interes. A Szwagier na to mówi- jak się nie będą ruszały, to upchniemy nawet po 10 sztuk:)))

Ale potem zaczął przeliczać na małe psy wrrrrrrrrrrr, a to mi się absolutnie nie spodobało wrrrrrrrrrrr!

No, to na tyle doniesień prozaicznych. Ruszam obwęszyć pustą lodówkę i potem rzucam się na łóżeczko ze starymi zdjęciami.

Wszystkich Exów sobie pooglądam, zajęcie na resztę wieczoru, reklamowka wspomnień, a co!;)

 

Ps. po chwili

Ostatnie czarodziejstwa na zdrowie mi wyszły o tyle, ze z pustego w próżne..  mówcie mi Salomon- zrobiłam sałatkę!:)

puszka groszku+ pęczek szczypiorku+ ogórek wężownik+ makaron razowy+ pomidorek+ ( ajm sory figuro!!!) majonezu wcale nie śladowa ilość:)

I ja to teraz zjem!:)

 

Komentarze

  1. A wiesz, że dobrze rozjechany kot nie wymaga utylizacji? Utylizuje się bowiem samoczynnie i w 99 %. Wiem, bo widziałam. Rozjechałam, znaczy. Nie, żebym tam go chciała przejechać, broń Boże - ale że mi głupek wskoczył pod auto na autostradzie, to wyjścia nie było. Zutylizował siebie oraz ćwierć przodu mojego kochanego autka. Widocznie cierpiał na kompleksy i przyśmiertnie w końcu został tygrysem szablozębym, bo przecież przyzwoiy kotek domowy takiego spustoszenia nie byłby w stanie zasiać.Ale jednak był domowy - dowód znalazłam kilka miesięcy później, pod akumulatorem. Taki mały kawałek kociej skórki, jakby cokolwiek wysuszony... To był ten 1 % kota, który musiałam zutylizować osobiście.I od razu spiesze donieść, że małego psa nie rozjechałam nigdy. Dużego też nie. I nie zamierzam psów rozjeżdżać w przyszłości. Kotów zresztą też już nie zamierzam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Anioł podrzucił to jadło? ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeprowadzka * 18?:) Całkiem nieźle:) koty w worku mi się spodobały, bo jakoś nie darzę ich sympatiapozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. nieeeee... Anioł je zjadł!:) tyn, jak jadłam te masy majonezu wyobrażałam sobie żem anielica, że taka letka i uskrzydlona pozostanę pomimo...;)

    OdpowiedzUsuń
  5. myślę, że 18 razy... tak lajcikowo zliczyłam:) ponad 3 lata temu liczyła to moja Przyjaciółka i wtenczas było już 16:) a wody nieco upłynęło.. i kartonów też się zapakowało:) Normalnie te kartony, to ja potrafię pakować siłą woli, taki Kaszpirowski od przeprowadzek:)

    OdpowiedzUsuń
  6. bo to był napewno jakiś Kot-grinpis:), co walczył o mniej spalin i takie tam.. Albo Kot-mohomet, co chciał Cię nawrócić, tudzież zabrac ze sobą do krainy szblozębnych...:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pycha sałateczka! lubię te makaronowe...... a zutylizuję mojego jamnika, jeżeli jeszcze raz wlezie na nowo obitą kanapę, bo dziś złe dni cyklu mnie dopadły....

    OdpowiedzUsuń
  8. Majonez paliwem na wzniesienie? Spróbuje wieczorem ;))

    OdpowiedzUsuń
  9. nieeee, majonez przytwierdza pupencję do ziemi na amen, to wyobraźnia uskrzydla:) a ja sobie wyobrażałam jedząc, ze szybuję w obłokach jako ten dżambodżet:) ciekawe, czy to wystarczy aby dopiać się dziś w spodniach..?:)

    OdpowiedzUsuń
  10. ojej!- jamniki w nogi!!!! pod kanapę hop!:) złe dni w cyklu nie przelewki, mozna stracić skórkę:) a sałateczki się jeszcze ostało, zapraszam:) i kaffe też świeże paruje w kuchni od wschodu, na złe dni najlepsze ploty:* pozdr ciepło

    OdpowiedzUsuń
  11. I co? Udało się? ;))

    OdpowiedzUsuń
  12. siem dopiero przekonamy;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Długo coś to Ci idzie ;)))

    OdpowiedzUsuń
  14. bo ja siem nie mam w coo ubrać;(((((((( w tej szafie nic nie widać... pełno tu, a jakoby niczego nie było...;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Normalnie piszesz jak....kobieta, a myślałem żeś gołąb ;))))

    OdpowiedzUsuń
  16. ja zaraz zacznę buczeć, jak .. baba przed szafą.. buuuu... nic nie ma nic nie ma... ta bluzeczka, co ją wczoraj kupiłam nie pasuje do pracy buuuu, jestem załamana...;) miłego dnia Jarku, czas zacząć walkę nierówną z mą kobiecą naturą i fryzurą ologołębią:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Miłego dnia Ola ;))

    OdpowiedzUsuń
  18. A zamarznięty kot, ile więcej waży! To a propos tego komentarza, że dobrze rozjechany kot nie potrzebuje utylizacji..;) Bo lubię kontrasty;)

    OdpowiedzUsuń
  19. no no proszę mi żadnych zwierzątek nie utylizować, bo mi się mój króliczek przypomina, co to mu się zdechło rok temu, po przeżyciu 8 tłustych lat... padło stworzenie i co z nim zrobić? tata wywiózł gdzieś, wolę nie wiedzieć gdzie...co do sałatek - zazdroszczę majonezu, w moim domku mama prowadzi dietę antymiażdżycową dla taty, i w domu nie ma ani śmietany, ani majonezu, mięska chude takie... czemu ja muszę cierpieć, serce pod względem fizycznym mam w porządku!a i przepraszam za milczenie, w studni byłam jakiś czas.. ale wychodzę :) pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  20. no nie.. zaraz się okarze, że to wcale nie taki dobry pomysł.., ze lepiej utylizować chomiki:) tych to i setka do wora wejdzie, mrożonych i marynowanych:)))

    OdpowiedzUsuń
  21. no właśnie dlatego chcialam się tymi padlinkami zająć, że nie ma komu..:) a że milczysz- spoko moja droga, każdy czasem potrzebuje, my tutaj poczekamy, przeczekamy i jesteśmy:* sciskam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Rozmowa z Kotem

Dalie