Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2013

Drugi urlop i odloty;)

Od godziny 16.00 mam urlop:) Tak, tak.. drugi w tym roku:) Wprawdzie tylko tygodniowe te urlopy, ale jakoś tak sympatycznie rozcinają lato na znośne kawałki częściowo w pracy, a częściowo na plaży np.;) Lepki skwar otacza nas od kilku dni, co rzecz jasna jest mile widziane w lipcu, zwłaszcza, kiedy rozpoczyna się wolne. Gorzej, jeśli przyjdzie komuś w tym czasie robić przeprowadzki czy inne remonty, co to regulaminowo spadają na Polaków w okresie urlopowym. My, z Małżonkiem, skutecznie bronimy się przed tym narodowym schematem i poprawiamy jedynie kartony z meblami, co by się nie przesuwały za bardzo na pokój;) Dobry czas. Choć chwilami nerwowy i pełen sprzecznych myśli, momentami napięty, jak cięciwa, przez łuki naszych oczekiwań, pretensji i niedomówień. Tudzież przez problem ze znalezieniem wspólnego mianownika. Ale wystarczy wypuścić strzałę uporu i chęci postawienia na swoim, a ramiona łuku rozluźniają się i znowu jest spokojniej. To taka codzienna praca, takie mocowanie się z sob

Dobry dzień, choć drobno rozczarowany

Jestem dziś zmęczona. Wyjazdem, wczesną pobudką, krótkim snem, powitaniem popodróżowym.. Że też tak musi być, że czasem to najbliżsi nas zabolą. A może, to na tym właśnie polega, że tylko najbliższym dajemy moc pozwalającą nas rozczarować i potrącić. Jak pieszego na przejściu. Na zielonym. Wtedy, gdy najmniej spodziewamy się, że coś w nas uderzy.. Przeżyłam kiedyś takie faktyczne uderzenie. Przechodząc na pasach zostałam potrącona przez rozpędzony samochód. Wiecie, co czułam przede wszystkim, kiedy frunęłam podrzucona? Zdziwienie.. A zdziwieniu towarzyszyła myśl: i co? i to wszystko? to koniec? Dzisiejsze zachowanie męża mnie zdziwiło. Że można dokładać trosk i ciężaru osobie, którą się kocha. Czy nie lepiej po prostu przytulić i powiedzieć- dobrze, że jesteś.. Tak sobie musiałam pomarudzić:) Bo to przecież marudzenie dla marudzenia jest. Bo przecież miałam przemiły dzień spędzony z fajnymi ludźmi, wypełniony szczerym ciepłem wyczuwalnym od co niektórych i mniej szczerą uprzejmością od

Dopóki

Jest we mnie ostatnio dużo spokoju. Takiego błogo rozlewającego się w duszy. Takiego cichego, dobrego spokoju. Że świat jest na swoim miejscu, że wszystko się układa najlepiej, jak może. Mały szczęśliwy, że nie musi chodzić do przedszkola zamęcza dziadków, Mąż szczęśliwy, że mógł kupić i będzie urządzał większe akwarium, ja szczęśliwa, bo jest fajnie:) Czasem niewiele potrzeba, żeby czuć się poukładanym i wewnętrznie wysprzątanym. Czego nie mogę powiedzieć o zewnętrzu w prawdzie, bo wielki bałagan mnie otacza od kilku tygodni, ale czy to jest ważne? Czy jakiekolwiek znaczenie mają kartony z meblami do złożenia, czy ogromne akwarium na środku dużego pokoju, a sypialnia zastawiona kartonami z biura? Nie spędza mi to snu z powiek:) Dopóki dopóty mam dostęp do okna, a za oknem piękny widok;) Póki wszyscy jesteśmy zdrowi i odnajdujemy przyjemność w byciu obok. Póki mam wokół siebie tą moją cudowną pajęczynę życia, która mnie trzyma, oplata i daje wsparcie. Dopóki to wszystko jest, wszystko

Po urlopie

Nadal w urlopowych emocjach, choć już powrócona do codzienności, ogarniam poniedziałek, który upłynął tak szybko. Połowa lata już za nami, powiedział do mnie dziś mój Mąż, tak szybko mijają dni, szkoda.. Szkoda, nawet bardzo. Tak bardzo, że żal nam tracić czasu na remonty i inne pierdoły i planujemy jeszcze jeden nadmorski urlop na początku sierpnia. Tym razem wspólny, bo wspólnego bycia jakoś tak mało jest wciąż. Niby człowiek robi te zakupy w Biedronce wspólnie, nawet do piekarni i akwarystycznego wespół się uda, bigos od teściowej zje obok siedząc, ale to nie tylko o to chodzi przecież.. Tylko to, co zostanie w innych po nas jest prawdziwe. Tylko dobro, jakie przeżyjemy z kimś jest naprawdę ubogacające. Tylko radość, jaką dajemy, się liczy.. Choć radość, jaką dostajemy również:) Właśnie mój Małżonek przyszedł, przytulił się do moich pleców i powiedział- jesteś czasem za dobra, wiesz? Ale taką właśnie Cię kocham..  

Gra

Jestem na urlopie. Dni upływają na ..upływaniu i jest to boskie!:) Leniwie, spokojnie i pod niczyje dyktando układają się włosy na wietrze, a także myśli w głowie. Nic nie muszę, nic nie chcę, nic nie robię. Choć od rana do wieczora biegam, siadam, wstaję, skaczę, kopię, zbieram, nalewam, podaję, pokrzykuję, rozmawiam, proszę, uśmiecham się i denerwuję też, to odpoczywam. Odpoczywam od wyobrażeń o sobie. Moich i cudzych. Odpoczywam od oczekiwań. Również moich i cudzych. Nie planuję, nie udaję, nie staram się nawet... Mam tu cudowne towarzystwo kochanych ludzi. I nie mam na myśli tylko tych dosłownych, którzy zasiadają ze mną wieczorem na tarasie, ale też tych, co myślą ciepłą przepływają niedaleko mnie. I jak zwykle sprowadzam temat do ludzi, tak już mam:) Od dwóch dni, ja przeciwniczka wszelkich gier, z dziką pasją oddaję się grze planszowej, która mnie zachwyciła. Poznaję dzięki tej grze siebie. Nie wierzycie? Ja też nie wierzyłam:) Czasem warto spróbować czegoś, w co się nie wierzy.

Wiecheć łubinu.

Ktoś się z równowagi wyprowadził i mi Babo powiedział:) Baba ze mnie, a owszem. Czasem wredna, czasem dosadna, ale generalnie nie najgorsza;) Lubię wiedzieć, że nawet, jak komuś powiem coś niewykwintnego, to ten ktoś zrozumie w międzysłowiu to, co miałam w myśli. Bo inteligencja to moje brzegowe kryterium, jak powiada Mała :), w wyborze znajomych. Dobieram ich szczególnie pod tym względem, choć oczywiście nie pogardzę ładnością czy przystojnością;) Dobrze jest mieć fajnych znajomych, dobrze jest wiedzieć, że gdzieś.. ktoś.. myśli podobnie i śmieje się z tych samych żartów. Cudnie jest móc pogadać o wszystkim i w sumie niczym wiedząc, że ktoś jest myślą blisko, nawet będąc daleko. Tkam ten mój kobierzec ludzkich dusz w sobie od zawsze. Dokładam kolejne kolory i faktury przędzy, tworzę przecudowny wzór, który cieszy moje serce. Bo przecież najważniejszy w życiu jest człowiek. Ten i ten, i tamten. I ta, i tamta. Kochani znajomi, starzy przyjaciele. Nowe istoty, które dopiero nabierają moc

5:32

Wzruszenie. Radość. Najgłębszy ból. Największa euforia. Coś pięknego. Coś smutnego. Delikatność wymieszana z siłą. Moc pozwalająca wzbijać się wysoko. Cisza wypełniająca doliny o wschodzie słońca. Dobro tańczące po domu z dziećmi. Wytchnienie po ciężkim dniu. Westchnienie wydzierające się z przytulenia. Drżenie skały ogrzanej słońcem. Uderzenie pioruna. Otworzenie na szeroko okna. Rozłożenie ramion na kartoflanym polu. Narodziny dziecka. Śmierć dzieci. Rozczarowanie. Kompromis. Bieg przed siebie. Gdziekolwiek. Upadek. Płacz. Powstanie. Cudowna książka. Łzy. Ogromny haust powietrza. Myśl- bo to jest takie niesamowite. Tęsknota. A wszystko to w 5 minut i 32 sekundy. Tyle trwa wysłuchanie poniższego utworu. Tylko tyle potrzeba na wsłuchanie się w siebie. Choć czasem wolałabym nie usłyszeć nic. Ale częściej chcę usłyszeć to wszystko. http://www.youtube.com/watch?v=mJ_fkw5j-t0&feature=youtu.be