Dobry dzień, choć drobno rozczarowany

Jestem dziś zmęczona. Wyjazdem, wczesną pobudką, krótkim snem, powitaniem popodróżowym.. Że też tak musi być, że czasem to najbliżsi nas zabolą. A może, to na tym właśnie polega, że tylko najbliższym dajemy moc pozwalającą nas rozczarować i potrącić. Jak pieszego na przejściu. Na zielonym. Wtedy, gdy najmniej spodziewamy się, że coś w nas uderzy..

Przeżyłam kiedyś takie faktyczne uderzenie. Przechodząc na pasach zostałam potrącona przez rozpędzony samochód. Wiecie, co czułam przede wszystkim, kiedy frunęłam podrzucona? Zdziwienie.. A zdziwieniu towarzyszyła myśl: i co? i to wszystko? to koniec?

Dzisiejsze zachowanie męża mnie zdziwiło. Że można dokładać trosk i ciężaru osobie, którą się kocha. Czy nie lepiej po prostu przytulić i powiedzieć- dobrze, że jesteś..

Tak sobie musiałam pomarudzić:) Bo to przecież marudzenie dla marudzenia jest. Bo przecież miałam przemiły dzień spędzony z fajnymi ludźmi, wypełniony szczerym ciepłem wyczuwalnym od co niektórych i mniej szczerą uprzejmością od innych. Przecież przejechałam ponad 500 km i szczęśliwie dotarłam do domu. Mały chłopczyk posapuje obok przez sen, a rano powie mi, jak zwykle, dzień dobry mamo różyczko:) Żyję, piszę, palę, zaraz naleję sobie lampkę białego wina na piękne sny. Dobry dzień miałam, nie oddam tego, nie rozmienię na drobne rozczarowania, które przecież jutro pójdą w niepamięć..

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię