Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2007

Cynamon teraźniejszości

Jest w Moim Mieście taka wyspa. Kiedyś ludzie na niej pracowali, teraz wypoczywają poprzytulani na ławkach. Wszystko się tu pozmieniało, wszystko wyładniało, trawa przystrzyżona modnie układa się na trawnikach jak perskie dywany. Jeśli tam kiedyś zabładzicie odszukajcie ławeczkę na przeciwko nowego pomostka z giętego metalu. Usiądźcie, zamknijcie oczy i posłuchajcie. Wsłuchajcie się, co ma do powiedzenia rzeka, o czym szepczą stare kamienice, usłyszcie cichy śpiew prania rozwieszonego pomiędzy oknami. Czasem wystarczy na wszystko spojrzeć pod lekko odrealnionym kątem i oto okazuje się, że świat jest całkiem inny, niż nam się wydawało jeszcze pięć minut temu. Że świat chciałby nas zaczarować i otulić przeszłością wymieszaną z przyszłością, jak bitą śmietaną z kawałkami czekolady. A wszystko to posypane aromatycznym cynamonem teraźniejszości.

Zwłaszcza wtedy

Kiedyś myślałam, że lepsza byłaby każda inna. Dziś patrzę na nią z czułością przepełniającą serce. Kiedyś twierdziłam, że nic nie rozumie. Dziś słucham jej zwykłych mądrości z ulgą. Kiedyś sądziłam, że mnie nie kocha. Dziś wiem, że kocha mnie najbardziej jak potrafi. Dziękuję Ci za świat prostych wartości, który wyznacza wyraźne szlaki w zaplątanej codzienności. Za jasny podział na dobre i złe, za udogodnienia i utrudnienia, bo tylko dzięki nim jestem taka, jaka jestem. Dziękuję Ci za wolność wyboru, nawet jeśli oznaczała moje odejście na długi czas. Wróciłam i bardzo Cię kocham. Miłością dojrzałą, nowonarodzoną. I wiedz, że będę Cię kochała i szanowała już zawsze. Nawet wtedy, kiedy mam wrażenie, że oooo kuuurczaaaki.. jednak nie dam rady.. Zwłaszcza wtedy, Mamo.  

Kula pełna nocy

W Szwecji właśnie zaczynają się białe noce. To ponoć niezapomniane wrażenie. Że niby, kto raz je zobaczył, zawsze już będzie do nich tęsknił.. A dla mnie i tak najpiękniejsze są majowe noce w Moim Mieście. Kiedy ulice pachną jasną zielenią, kiedy dzwoneczki tamwajowe z wdziękiem rozpryskują się na ornamentowych kamienicach, kiedy za płotami cichutko kwitnie sobie biało-liliowy bez. Uwielbiam resztki zachodzącego słońca wypełniające zakamarki ciepłym światłem i przychodzący zaraz potem łagodny aksamit ciemności. Kocham ogródki knajpiane, które na te majowe noce przemieniają się w magiczne teatry pełne czarów i zakochania. Taki coroczny festiwal miłosci. Gdybym tylko mogła, upchnęłabym jedną z tych majowych nocy w szklanej kuli na złotej podstawce. A potem potrząsała nią w za długie listopadowe popołudnia.

Modlitwa o Czarownicę

Niech nie ustaje w tańcu moja Czarownica. Niech jej stopy nie dotykają zbyt często ziemi. Niech nadal rozpina ramiona pomiędzy światami, które przenikają się delikatnie, jak zapach porannej mgły i ciepło obudzonych włosów. Niech dobre Niebo nosi Czarownicę w miękkim locie. Niech przestrzenie będą jej kołyską, a nie sztormem. Niech nie traci marzeń o siedmiu górach, za którymi jest wszystko. Kolejnych siedem gór też. Moja słodka szalona Czarownico nie usypiaj! Nie daj wmówić sobie, że cię nie ma, nawet jeśli będę usilnie o to zabiegała, mówiąc, że czynsz jest najważniejszy. Śmiej się wtedy do mnie Czarownico, śmiej tak głośno, że z pluskiem powpadają do rzeki wszystkie pozawieszane nad nią wyobrażenia o normalności.

Nie od parady

Myślałam, że jak pozaznaczam haczyki w okienkach "wyłącz podgląd", to powyłączam równocześnie pewne funkcje w mojej głowie. Że jak zniknie tu, to i tam wyblaknie, jak kolorowe pranie na słońcu. Chciałam poukładać słowa w moich myślach na równe stosiki z ostrym kantem. Białe do białego, niebieskie do niebieskiego, a czarne na samo dno szuflady. Żeby się to czarne nie wygryzało do góry, jak czesto robi bez pozwolenia. Chciałam wyprasować, odwiesić i myśleć, że owszem słowa są u mnie, ale w eleganckiej szklanej witrynie. Na pokaz, od święta, na życzenia urodzinowe, na niedzielę. Ale one wysypują się z eleganckiej witryny. Drzwiczki puszczają w szwach, chociaż to lite drewno. Olcha wybarwiana proszę państwa. Pierwsza jakość, super wykonanie. Słowotańca w mojej głowie nie ujarzmi żaden zamek, żadne drzwi, żadne postanowienie mocne. Nawet, jakbym co wieczór się modliła: Aniele Stróżu mój, Ty na ich straży stój... Bo Anioł mówi mi na to donośnym basem, jak nie anioł: - Ty głupia koz