Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2007

Gwiazdki

Nie przyjelabym zaproszenia na kawe, gdybym wiedziala, ze na oknie nadal przylepione sa te male kolorowe gwiazdki... To przez nie wszystko stalo sie takie blizsze, takie wczorajsze prawie. A pamietasz, jak stalismy pod ta skocznia? pytales, a ja pamietalam jak mocno trzymales wtedy moja reke. A pamietasz, jak bylismy na tamtym koncercie? rzuciles niby od niechcenia, a ja pamietalam, jak przyniosles mi w przerwie kieliszek szampana i wzniosles toast za moje nowe studia. A pamietasz, jak pojechalismy nad morze i tak wialo? powiedziales i tak smiesznie udales, ze zgina cie wiatr. A ja pamietalam, jak otulales moje plecy swoim swetrem. Nie przyjelabym zaproszenia, gdybym wiedziala, ze w kuchni na oknie nadal sa te gwiazdki. Glupie gwiazdki, ktore zrobilam dla ciebie zanim odeszlam. Zeby ci bylo choc troszke przyjemniej pic samemu niedzielna kawe. Potem juz nigdy nie robilam gwiazdek.

Ze szczęścia w kratkę

Za lada moment lada chwilę wyruszę na spotkanie z wszystkimi wspomnieniami ostatnich 10 lat. Lekka obawa..? Może.. Ale wbrew pozorom wcale nie obawiają mnie ludzie, których spotkam na dzień dobry kawko. Najbardziej bała będę się chodników. Chodników, po których chodziłam przeskakując "co drugą kratkę". Ze szczęścia.

Motyle nad Fordońską

Kiedy ściskają brudne żółte barierki w autobusie można wyraźnie zobaczyć pulsujące żyły na nadgarstkach. Tak mocno je trzymają, jakby brudne uchwyty były ostatnią deską ratunku, ostatnim, co im zostało, ostatnim oparciem. A przecież jeszcze nie tak dawno te nadgarstki wykonywały zwinne ruchy pestkując śliwki na powidła. Żeby było na zimę do świeżego chleba i piernika na święta. Kruche, jak baźki palce chwytają dokładniej wymykającą się starą brezentową siatkę. Kiedyś nosiła ona wyproszony cukier i wystane w kolejkach masło. Żeby było do świeżego chleba i piernika na święta... Teraz siatka nosi wspomnienia, a dłonie stają się coraz bardziej przeźroczyste. A nogi bolą od stania na pomoście autobusowym. I jeszcze tak szarpie ten młody kierowca w eleganckim podkoszulku. A wszyscy patrzą w okna i udają, że rozbebrany most na Fordońskiej jest taki ciekawy. Nikt nie chce zobaczyć staruszki przestępującej z nogi na nogę w za dużych butach. Zresztą te nogi też już znikają powoli. Za niedługo ca

...

Zdjęłam poprzedni wpis, bo nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Czasem ludzie mają swoje powody na nawet najbardziej głupie zachowania. Nadal jednak nie włączam komentarzy, bo są niepotrzebnym katalizatorem emocji. Czuję się tym nieco ograniczona i rozważam zamknięcie bloga. Muszę to przemyśleć.

Niedzielny poranek

- Jak ci się spało? Zapytała moja Różowa Siostra w ciąży. - A dziękuję, dobrze, odpowiedziałam iście po angielsku, co wcale nie jest regułą, bo często i gęsto narzekam na sen. Że byle jaki, że go nie było, że wstawałam, piłam, chodziłam.. Ale dziś, że dobrze, dziekuję. - A ty? Oddałam pytanie, bo przecież o to chodzi, żeby zainteresować się bliźnim. - Mnie się śniły ostatnie sceny z Apocalypto, mówi na to Różowa. Wiesz, śnił mi się ten łysy, co mordował i głowy ścinał. - Aaaa, noo tak.. mruknęłam ze zrozumieniem. I co, ścinał ci? - Nie, on próbował mi zabrać kaftaniki!!! Bydlę! - O Mein Gott! Kaftaniki??!! Te poskładane z komody?? Te, które są teraz głównym motywem przewodnim twoich myśli? - Własnie te.. Różowa powiedziała to tonem pełnym grozy.. - I co zrobiłaś? Nawet mnie zainteresował ciąg dalszy, Różowa jest bowiem waleczną przyszłą matką z bzikiem na punkcie kaftaników. - Najpierw wołałam naszego Brata, żeby mi pomógł. Ale on tam stał i nie wiedział, że to Apocalypto i myślał, że

Śliczny piątek

Bardzo pokrętne bywają piątki, oj bywają.. Sobie człowiek uświadamia, tak z samego rana, że wszystko zależy od niego, tyle, że on ciągle o tym zapomina. Że energię można tankować z przestrzeni, a nie z sąsiada, że jadać można lekko, a nie żołądkowo-zawałowo, że szukając w drugiej osobie piękna, sobie go dodajemy. Że życie nasze wyplatane jest, jak koszyk wiklinowy, magicznymi zbiegami okoliczności, od których wszystkie piątki robią się śliczne. Że czasem trzeba pójść za głosem myśli ulotnej, ale mocnej w kolorze. Że najważniejsza jest chwila ta, która trwa.. Trwaj zatem tysiąc lat chwilo błyszcząca czerwienią soku pomidorowego i lakieru na paznokciach.

Cudy-niewidy

Wygląda na to, że Świat nawrócił się na wiosnę. Wyplątał się w końcu z sekciarstwa zimy i permanentnego stycznia. Zapłacił haracz w postaci deprechy okołozimowej, zapalonych migdałków, rozdeptanych psich kup i jest wolnym! Nareszcie. Czas najwyższy. Halleluja i om! Bo jutro stary dobry Dzień Kobiet! A ten lubimy świętować w dni ciepłe i jasno słoneczne.(Najlepiej z dużą ilością kwiecia.) To dodaje mu splendoru i blichtru ważności. Czujemy się wtedy magiczne, wyjątkowe i piękne, jak Katariny Zety Dżons i im podobne vipy, co wyprawiają masy drogich ślubów i innych cudów-niewidów. Wszystkiego najlepszego Kochane Kobietki!

"Ten od głupich dzieci "

Wczoraj się zauroczyłam. Całkiem niespodziewanie, abstrakcyjnie wręcz. Zauroczyła mnie rozmowa pewnego Mężczyzny z upośledzonym Chłopcem... Było w niej tyle cierpliwości i dobra, że nadal dźwięczy w moich myślach.