Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2015

Urodzinowo

39 na liczniku. 39 na życie. Niezła prędkość, niezłe doznania, niezłe widoki na przyszłość.. Dobiegłam do kolejnej bazy. Postoję tu chwilę i ruszę dalej, bo nic nie zaczeka. Nic. Nie zaczeka miłość, zmieniająca się z dzikiej w potulną. Nie zaczeka dziecko, aż znajdę czas na bycie mamą w gąszczu bycia kobietą, dziewczyną, kumpelą i klientką w mięsnym. Nie zaczeka wschód słońca na podziw, ani cisza wieczorna na westchnienie. Nie zaczeka nic. Dlatego idę przed siebie, wbrew sobie czasem, bo kiedy idę, to mijam, lecz kiedy stoję, to znikam. Nie ma znaczenia ten jeden rok, co właśnie zwija żagle, znaczenie ma chwila, która jest. Która jest wciąż od 39 lat. Chwila w sobie. Dobre mam życie. Proste i dobre. Docenione. Że jest. Życzę sobie z okazji mojego święta, żeby nie opuściło mnie nigdy więcej to uczucie. Żeby towarzyszyło mi do ostatnich urodzin. A te żeby były grubo po setce. Amen:)

W zdrowiu i chorobie

Obraz
Wczoraj miałam słaby dzień. Fizycznie i dusznie. Synek miał jakiś dwudniowy regres, Kota się zaziębiła na koci amen, a mnie dopadł ból żołądka stulecia. Chodziłam, jak człowiek pierwotny, czyli ręce sięgały prawie ziemi, która nas nosi. Tylko taka ugięta pozycja ciała, pozwalała to ciało przemieszczać. Synu ciężko się rozstawał w przedszkolu, moje serce pokroiło się na plasterki. Kota odmówiła śniadania, co mnie zrozpaczyło absolutnie, bo Kota śniadań nie odmawia NIGDY. Czyli źle było. Czyli w transporterek, do auta, gaz w podłogę i ratunku panie Doku. Dok obejrzał, zdiagnozował przeziębienie, gardło boli Kociuchnę i puszeczki odmawia. Zastrzyki trzy wpakował w małą futrzaną dupkę i z łapki krew pobrał. Szczerze Wam powiem, że nie miałam zielonego pojęcia o tym, że kotu można pobrać krew z łapki. Normalnie, z opaską uciskową itd. Tylko włosów w zgięciu łokciowym więcej niż u nas;) Kota się poprawiła już po kilku godzinach (czyt. jadła i jadła), synek wrócił z przedszkola inne dziecko,

Kot, kosmici i szczęście

Obraz
- Żebyś wiedziała, że cię kocham i ...lubię tego kota- powiedział Mąż. - Naprawiłem tą blachę przy kaloryferze, która brzęczała. O piątej rano- dodał. - Bo weszła do pokoju, obeszła kąty, nawet na fotel wskoczyła i wtedy zabrzęczała blacha i kot poszedł, jak kuna! ............................................................................................................................... Kot, o którym mowa w opowiadaniu, to nasza Plamka-Kot:) Kot- Plamka jest u nas od niedzieli i jest cudny. Kocia dziewczynka zdobyła już serce Synka, moje i Męża, choć ten ostatni trochę prycha, jak to mówię, a Kot warczy, jak go widzi;))) (warczy, jak pies, gwoli ścisłości) W końcu siły się wyrównały i nie jestem jedyną delikatną osobą płci żeńskiej w tym zafacetowanym domu. Kota trzeba było wywalczyć z Mężem-miłośnikiem i posiadaczem dużej ilości rybek akwariowych (mniam;) ) i okupić kilkudniowym cierpieniem, kiedy to Synulek, nie mogąc się doczekać, postawił świat i przedszkole na głowie. Ale było
Rano 9 tabletek. Wieczorem 6. Bolą mnie nerki jak jasna dupa. :(

Takie tam

Jedząc z namaszczeniem placki ziemniaczane z dużą ilością cukru obejrzałam wiadomości. Jak zwykle same straszne informacje. Połowa przyjemności z pycha placków poszła się bujać, bo jadłam i się bałam. Na koniec oznajmiono, że oto teraz usłyszymy, co słychać na giełdzie. I o tym właściwie chciałam napisać:) Miła pani w błękitnej sukience zaczęła coś mówić. Coś z czymś, spadek, wzrost, czegoś, bo coś, gdzieś z czymś... Patrzyłam, jak szpak w telewizor i... nie rozumiałam ani słowa. Ani ani. Ani jedniusieńkiego malutkiego sensu. Zawiesiłam się nad kolejnym plackiem, jak w ataku padaczkowym petit mal. Zamarzyłam na głos: " Pewnie, gdybym rozumiała choć jeden procent z tego, o czym mówi ta pani, byłabym innym człowiekiem.." Męża to rozbawiło. Stwierdził, że on rozumie wszyściusieńko. I na szybko przetłumaczył mi ów hebrajski na ojczysty. Przez chwilę poczułam się olśniona. Olśnienie minęło już po 5 minutach, kiedy zmywałam talerz. Moja głowa oporuje w takich tematach, jak mój syn