Takie tam

Jedząc z namaszczeniem placki ziemniaczane z dużą ilością cukru obejrzałam wiadomości. Jak zwykle same straszne informacje. Połowa przyjemności z pycha placków poszła się bujać, bo jadłam i się bałam.

Na koniec oznajmiono, że oto teraz usłyszymy, co słychać na giełdzie. I o tym właściwie chciałam napisać:)

Miła pani w błękitnej sukience zaczęła coś mówić. Coś z czymś, spadek, wzrost, czegoś, bo coś, gdzieś z czymś... Patrzyłam, jak szpak w telewizor i... nie rozumiałam ani słowa. Ani ani. Ani jedniusieńkiego malutkiego sensu. Zawiesiłam się nad kolejnym plackiem, jak w ataku padaczkowym petit mal. Zamarzyłam na głos: " Pewnie, gdybym rozumiała choć jeden procent z tego, o czym mówi ta pani, byłabym innym człowiekiem.."

Męża to rozbawiło. Stwierdził, że on rozumie wszyściusieńko. I na szybko przetłumaczył mi ów hebrajski na ojczysty. Przez chwilę poczułam się olśniona. Olśnienie minęło już po 5 minutach, kiedy zmywałam talerz. Moja głowa oporuje w takich tematach, jak mój syn w kwestii zjedzenia groszku z marchewką;)

Ale mam inne przymioty;)))

Gotuję pyszne klopsiki w sosie pomidorowym.

Znam trik, jak ustawić kwiaty w szerokim wazonie, żeby się nie przewracały na boki.

Potrafię narysować znak ostrzegający przed promieniowaniem.

Wiem, co znaczy "promieniowanie tła".

Umiem świetnie udawać pluszowego kota.

I takie tam:))))

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Rozmowa z Kotem

Dalie