Kot, kosmici i szczęście
- Żebyś wiedziała, że cię kocham i ...lubię tego kota- powiedział Mąż. - Naprawiłem tą blachę przy kaloryferze, która brzęczała. O piątej rano- dodał. - Bo weszła do pokoju, obeszła kąty, nawet na fotel wskoczyła i wtedy zabrzęczała blacha i kot poszedł, jak kuna!
...............................................................................................................................
Kot, o którym mowa w opowiadaniu, to nasza Plamka-Kot:)
Kot- Plamka jest u nas od niedzieli i jest cudny. Kocia dziewczynka zdobyła już serce Synka, moje i Męża, choć ten ostatni trochę prycha, jak to mówię, a Kot warczy, jak go widzi;))) (warczy, jak pies, gwoli ścisłości) W końcu siły się wyrównały i nie jestem jedyną delikatną osobą płci żeńskiej w tym zafacetowanym domu.
Kota trzeba było wywalczyć z Mężem-miłośnikiem i posiadaczem dużej ilości rybek akwariowych (mniam;) ) i okupić kilkudniowym cierpieniem, kiedy to Synulek, nie mogąc się doczekać, postawił świat i przedszkole na głowie.
Ale było warto:)
Jest Kot. Jest radość. Jest integracja rodziny siedzącej w jednym pokoju w ciszy na podłodze, szepczącej "kici, kici". Jest Kot, nie ma kosmitów...
Synek od długiego czasu miał lęki graniczące z obłędem. Bał się kosmitów i widział czerwone oczy pod kołdrą. Doszło do tego, że w środku dnia bał się być sam w pokoju, że nie poszedł sam do łazienki, itd.. Trochę to było niepokojące. Nawet terapeutki się zaniepokoiły, bo to już nie ten etap, bo może z lekarzem skonsultować, bo.. Nie chcę nawet pisać, bo co.., dość, ze strachu mi napędziły sporego..
Ale teraz jest Plamka i lęki znikają. Powoli, ale widocznie, lęków ubywa. Co mnie, rzecz jasna, strasznie cieszy:) Synek dodatkowo wycisza się i dużo czasu spędza na oswajaniu się ze zwierzakiem. Siedzi z nim i cichutko coś mu opowiada. I cieszy się perlistą, dziecięcą radością, że Kocio coraz mniej się boi. I broni tego swojego futrzanego przyjaciela rozczulająco:) Jakby mógł, brałby jej przewinienia na siebie:)
Mój kochany Synuś.
Mój kochany Sierściuch.
............................................................................................
- Zauważyłeś, że od dosyć dawna nie mówię, że chcę gdzieś wyjechać? - zapytałam wczoraj Męża.
- No, w sumie tak- odpowiedział.
- A wiesz, że zawsze, jak mówiłam o wyjeździe, to oznaczało, że jest mi źle..
- Jesteś szczęśliwa, że masz tego kota, prawda?- dodał Mąż.
- Nie dlatego, że mam kota. Jestem po prostu szczęśliwa.
...............................................................................................................................
Kot, o którym mowa w opowiadaniu, to nasza Plamka-Kot:)
Kot- Plamka jest u nas od niedzieli i jest cudny. Kocia dziewczynka zdobyła już serce Synka, moje i Męża, choć ten ostatni trochę prycha, jak to mówię, a Kot warczy, jak go widzi;))) (warczy, jak pies, gwoli ścisłości) W końcu siły się wyrównały i nie jestem jedyną delikatną osobą płci żeńskiej w tym zafacetowanym domu.
Kota trzeba było wywalczyć z Mężem-miłośnikiem i posiadaczem dużej ilości rybek akwariowych (mniam;) ) i okupić kilkudniowym cierpieniem, kiedy to Synulek, nie mogąc się doczekać, postawił świat i przedszkole na głowie.
Ale było warto:)
Jest Kot. Jest radość. Jest integracja rodziny siedzącej w jednym pokoju w ciszy na podłodze, szepczącej "kici, kici". Jest Kot, nie ma kosmitów...
Synek od długiego czasu miał lęki graniczące z obłędem. Bał się kosmitów i widział czerwone oczy pod kołdrą. Doszło do tego, że w środku dnia bał się być sam w pokoju, że nie poszedł sam do łazienki, itd.. Trochę to było niepokojące. Nawet terapeutki się zaniepokoiły, bo to już nie ten etap, bo może z lekarzem skonsultować, bo.. Nie chcę nawet pisać, bo co.., dość, ze strachu mi napędziły sporego..
Ale teraz jest Plamka i lęki znikają. Powoli, ale widocznie, lęków ubywa. Co mnie, rzecz jasna, strasznie cieszy:) Synek dodatkowo wycisza się i dużo czasu spędza na oswajaniu się ze zwierzakiem. Siedzi z nim i cichutko coś mu opowiada. I cieszy się perlistą, dziecięcą radością, że Kocio coraz mniej się boi. I broni tego swojego futrzanego przyjaciela rozczulająco:) Jakby mógł, brałby jej przewinienia na siebie:)
Mój kochany Synuś.
Mój kochany Sierściuch.
............................................................................................
- Zauważyłeś, że od dosyć dawna nie mówię, że chcę gdzieś wyjechać? - zapytałam wczoraj Męża.
- No, w sumie tak- odpowiedział.
- A wiesz, że zawsze, jak mówiłam o wyjeździe, to oznaczało, że jest mi źle..
- Jesteś szczęśliwa, że masz tego kota, prawda?- dodał Mąż.
- Nie dlatego, że mam kota. Jestem po prostu szczęśliwa.
Komentarze
Prześlij komentarz