Posty

Wyświetlanie postów z 2013

Toki myślowe

Przeszedł jeden. Następny przyszedł. Jaki był? Jaki będzie? Wtulona w męża oglądałam fontanny rozpryskujące się na niebie i wcale nie myślałam o jakichś górnolotnych sprawach. Myślałam o tym, czy Mały się nie obudzi. Obserwowałam, ile karetek wyjedzie do wypadków.Zastanawiałam, która petarda uderzy w nasze okno na dziesiątym, jakże elegancko usytuowanym na taką okoliczność, piętrze. - Oni wszyscy wyglądają jak jakieś opętane zombie, nie sądzisz? - Właśnie o tym samym myślałem. ;) Grunt, to patrzeć w jednym kierunku i mieć zbliżone toki myślowe. Tak sądzę. I my je mamy. Miejcie dobry rok moi drodzy! Ze wspólnymi tokami myślowymi i nie tylko..

Wigiliny post

Tradycyjnie, jak co roku w święta, wydeptują we mnie ślady troski. Czy każdemu będzie jutro dobrze? Czy nikomu nie będzie smutno? Czy bezdomny, który grzał ręce przy kaloryferze na klatce zje jutro, a właściwie już dziś, gdzieś jakąś wigilijną wieczerzę? Czy wszystkie dzieci dostaną prezenty? Czy czyjeś serce nie będzie samotne.. Tak chyba będzie już zawsze. Zapach makowca w domu, smak krojonych na sałatkę jarzyn, świąteczne melodie i one. Troski, jak gawrony, wydreptujące szlaki w moich myślach. Wynosząc ciasto na balkon usłyszałam pytanie za plecami: - Nie minął cię w drzwiach jakiś gruby koleś? -...? - No gwiazdor, czy jakoś tak, uśmiechnął się pod nosem mąż. No zobacz pod choinkę moja gapko.. No i znalazłam. Oryginalnie wyglądający prezent. Wielki pakunek z folii bąbelkowej obklejony czarną taśmą izolacyjną;) A na nim karteczka. "Dla mojej kochanej żony" Moje ulubione perfumy... Na mój znak zapytania w oczach, usłyszałam.. - Bo ogólnie, to bardzo Cię kocham. Wtulam teraz

Świątecznie:)

Nie doświadczyłam w życiu niczego lepszego niż ciepło płynące od drugiego człowieka. Jakiś uśmiech, jakieś dobre słowo, łagodne spojrzenie, pomoc, radosne spotkanie, cierpliwe wysłuchanie, spokojne pomilczenie. Nie ma nic cudowniejszego niż przytulenie szczere i pełne życzliwości. Uwielbiam ludzi i wszystko dobro, które między nimi jest. I tego Wam życzę z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Drugiego człowieka, który jest. Jest obok, naprzeciw, po drugiej stronie kabla, na monitorze komputera, w liście, zdjęciu, pamięci choćby, bo już odszedł... Życzę Wam z całego serca tego doświadczenia miłości takiej po prostu. Bo jesteśmy. I zdrowia Wam i Waszym bliskim. I spełnienia marzeń lub najpierw ich zamarzenia. Życzę Wam wiary w to, że spełni się każde jedno, jakie ośmielicie się mieć. Nie pozwólcie małym umysłom wmówić Wam, że Wasze marzenia są za wielkie... Życzę Wam spokoju w sobie takiego, który pozwala spać i niepokoju, który pcha do przodu. I lekkiej radości Wam życzę i dużo śmiechu rados

Bogini

Po pracy z ogromną wewnętrzną obawą i oporem udałam się na zakupy. Wiadomo, co dzieje się w marketach ostatnimi dniami.. Pojechałam tam tylko dlatego, że w lodówce zagnieździło się jedynie światło i zdechłe z głodu myszy;) Nabrałam produktów niezbędnych, czyli kilka tysięcy zupek chińskich dla męża i kanapki mleczne dla dziecka, niech czują, że święta idą, a co! Potem przebiegłam się kurcgalopem między regałami w poszukiwaniu pewnego paprykarzu, który to również jest pokarmem wigilijnym na osobiste życzenie małżonka. I wszystko byłoby normalnie, czyli tłumnie, łokciowo, przepychaniowo i elegancko nerwowo, gdyby nie pewien fakt.. A mianowicie ludzie się na mnie gapili. W sumie faceci bardziej. Każdy mijany zaglądał mi głęboko w oczy i było to o tyle dziwne, że nie czułam się dziś w szczytowej formie mojej atrakcyjności;) Miałam świadomość rajtek podciągniętych pod cycki, chroniących przed chłodem i włosów spuszonych wiatrem. Ale myślę sobie- cóż, urok, to urok, trudno.. Jestem boginią n

Uśmiech

Nie ma to, jak się pośmiać. Zdrowo i do łez. W doborowym towarzystwie:) Taka byłam dziś połamana, taka zmęczona, zestresowana i smutna chyba nawet. Znowu dzień minął za szybko, a Mały nadal nie jest zdrowy. Kolejna utarczka słowna, kolejne wyjaśnienia, kolejny papieros na nerwy, a potem na wytchnienie. Kolejny grudzień pełen myśli, że czasem wszystko jest nie tak, jak byśmy tego chcieli. Człowiek ma jakieś wyobrażenia, jakieś marzenia, a tu nijak się one do rzeczywistości dopasować mogą. Bo trudno komuś coś wytłumaczyć, innemu komuś pomóc się nie da, kogoś innego się kocha taką trudną codzienną miłością. I jeszcze to ciśnienie, co skacze w naszych głowach bólem. I w jednej chwili życie się uśmiecha. Po prostu:) Bo gdzieś Ktoś jest, kto myśli podobnie, kto czuje te same fal wibrowania. Ktoś, a właściwie Ktosia.. Kolejna cudna Kobieta na mojej drodze. Kobieta mocna, mądra i dobra. A jednocześnie delikatna, śliczna i krucha. Kobieta, która myśli i odczuwa. Więcej niż tylko rozpacz przed p

Takie tam

Ktoś mi ostatnio marudził, że jestem w blogu rozemocjonowana, a lepsza byłam taka emocjonalna.. Cóż, że tak powiem elegancko, acz dosadnie- mam to w pompce, jaka się komuś być wydaję;) Jestem taka, jaką mnie dzień obudzi, życie dopadnie i świat spać ułoży. Jak mnie coś dotyka, to się emocjonuję, jak pensjonarka. Jak mnie wkurwia, to się wnerwiam. Jak ktoś na mnie fuczy, to się zamykam w sobie i mam ofa, a jak jestem zmęczona, jak dziś, to siedzę i kombinuję.. Co by tu zrobić? Kawa wypita, druga też, śniadanie miało być, ale się wybyło, zakupy zrobione, młody zapalony oskrzelowo, obiad czeka na ugotowanie, a ja siedzę i nie mam chęci. Na nic. Absolutnie nic. Nawet gadać z Małą mi się nie chce, bo obawiam się, że będę z braku chęci wymawiała tylko co 4 słowo;) Rozmyślam sobie o takich jednych tabsach, co to moja schizofreniczna mamam pobiera na tzw. chęci. A jakby tak nabyć ten specyfik? Na takie dni, jak dziś.. Mamka ostatnio wyznała mi, że przy możliwych dwóch na dobę spożyła tychże 5

Panta rei

Zamykam sprawy, które minęły. A przynajmniej zawsze do tego dążę. Nie można mieć wszystkich drzwi i okien pootwieranych, bo się zrobi przeciąg. Wymagam od życia harmonii i ładu. Poukładania rzeczy na swoich miejscach. Niektórzy tego nie rozumieją, ale nie wymagam od nikogo zrozumienia. Każdy żyje po swojemu, co innego daje mu komfort i spokój. Dla mnie ważna jest prawda, rozeznanie w sobie i segregacja. I wybory, których dokonuję każdego dnia. Czasem lepiej, czasem gorzej. Te lepsze przynoszą łagodność i ciszę. Te gorsze niepokój i wahania. W sumie nietrudno je rozpoznać. A jednak bywa, że człowiek się szarpie. Najważniejsze to uznać, że panta rei. I my też rei. http://www.youtube.com/watch?v=rcwL9i4lhIE  

Uderzona

Wczoraj dowiedziałam się o śmierci dziecka moich znajomych. Dziewuszki. Odeszła w 6 miesiącu ciąży. Celowo nazywam to tak, a nie inaczej. Nie strata ciąży, nie ciąża obumarła, nie wadliwy płód. Zmarło dziecko. Osierociło dwoje rodziców, którzy go bardzo pragnęli. Młodzi, dobrzy ludzie, którzy starali się o swoją córeczkę kilka lat jutro pochowają Lenkę, a z nią wiele marzeń, planów, wzruszeń i radości. Dlaczego? Nie wiem. Nie wiem i nie rozumiem zarówno ja, jak i nikt inny na tym świecie. Może na innym świecie Ktoś wie, a może też nie. Uderzyła mnie ta tragedia. Mocno i w samo serce. Przepłakałam cały wieczór, większość nocy i poranek. Mąż nie wiedział, jak mi pomóc. Sama nie wiedziałam. Wróciły tamte wydarzenia. Moje dzieci i mój ból. Myślałam, że już minął, że przepracowałam go na terapiach, wyleczyłam tabletkami, wypowiedziałam z siebie na tyle często, że minął. Ale nie minął. Nadal boli. Wiem, co czuję mama, która budzi się przerażona w nocy, dotyka brzucha i myśli, że to był tylko

Naklejki

Mężczyźni są ciekawi. Tak, nie pomyliłam się:) Naprawdę ciekawi. Mówi się, że są mniej skomplikowani od kobiet, a ja uważam, że pomimo to niezwykle ciekawi. Niektórzy np. lubią piwo tyskie, a inni okocim;) Taki żart;) Są mężczyźni głośni, mocni i władczy. Ale są też spokojni, zamyśleni i wycofani. Trudno powiedzieć, którzy są ciekawsi. Owszem, ci pierwsi zawładają przestrzenią wokół siebie, wypełniają czas i energii wnoszą sporo. Ci drudzy jednak potrafią kobietę delikatnie omotać pajęczyną nostalgii i delikatności. Są tacy, którzy pachną z daleka dobrą wodą kolońską i na długo zostają w zmysłach. Ale też tacy, którzy pachną ciepłem i ciałem. Są też tacy, na których nawet tania woda z biedronki pachnie wyśmienicie. Są tacy, którzy rozporządzają naszymi myślami, potrafią rozbawić do łez i zafascynować wiedzą. Ale i tacy, którzy fascynują tym, że nie starają się imponować, a i tak są. Jedni mają to coś w oczach, kiedy na nas patrzą, inni ciekawy tembr głosu, jeszcze inni urok chłopca. Pa

Koleżanka koleżanki. Wpis zaangażowany

Nie potrafię się nie angażować. No, po prostu nie potrafię i koniec.. Mam chyba jakieś specjalne zakończenia empatyczne, które powodują, że zawsze wysłyszę i wyczuję, gdzie komuś potrzebna jest pomoc. Niby wcale tego nie chcę, nie staram się, a jednak zawsze coś się na drodze przykula. A to koleżankę bolą plecy i ma migreny straszne, więc wyszukam masażystę, bo ktoś kiedyś o dobrym wspominał. A to inna koleżanka ma chore dziecko i potrzebuje namiaru na lekarza. A to, a tamto, a siamto:) Dziś zostałam poproszona o podanie numeru do mojej byłej terapeutki, bo koleżanka koleżanki ma potworny zjazd z powodu zdrady swojego narzeczonego. I tak sobie jechałyśmy i rozmawiałyśmy o tym i sama byłam zdziwiona, jak bardzo zmieniło się moje podejście do powyższej kwestii "wierności". Kiedyś rzuciłabym rękawicą o stół i wyszła na samą myśl o zdradzie, dziś doradzam spokój i znalezienie "przyczyny"... Życie jest takie dziwne, ludzie tacy skomplikowani, uczciwość taka wielobarwna.

Taką właśnie.. taka bądź

Gdybym miała dłuższe ramiona objęłabym się nimi sama. Tak ciepło, delikatnie, mocno. Tak, jak bym była dla siebie całym światem i kawałeczkiem wszechświata też. Nawet taką siebie niedoskonałą, a może zwłaszcza taką.. Cudownie ludzką, pełną zagłębień do wypełnienia. Prawdziwą i żywą. Mocną i kruchą jednocześnie. Przytuliłabym tą i każdą inną siebie mówiąc: cudownie, że jesteś. Taka, jaka jesteś. W twojej własnej skórze jest ci najbardziej do twarzy. Nie zmieniaj się. Po prostu.

Kobiety

Bywają kobiety dobre i złe. Bywają łatwe i trudne. Delikatne i obcesowe. Zamyślone i powierzchowne. Oczytane i zaczytane. A także nie czytające wcale. Bywają kobiety porządne i nierządne. Uczciwe i krystaliczne, a także wyrachowane i wyrafinowane. Pobożne i bezbożne. Skromne i wyuzdane. Smutne i wesołe. Dobre i beznadziejne gospodynie. Idealne i podłe matki. Poukładane i porozrzucane. Kobiety i baby. Jaka jestem ja? To pytanie wiozło mnie dziś przez listopadowy poranek do pracy. Jestem wszystkimi. Ta odpowiedź przywiozła mnie do domu.

J.Kofta

Kiedy się dziwić przestanę... Kiedy się dziwić przestanę  Gdy w mym sercu wygaśnie czerwień  Swe ostatnie, niemądre pytanie  Nie zadane, w połowie przerwę  Będę znała na wszystko odpowiedź  Ubożuchna rozsądkiem maleńkim  Czasem tylko popłaczę sobie  Łzami tkliwej i głupiej piosenki  By za chwilę wszystko zapomnieć  Kiedy się dziwić przestanę  Kiedy się dziwić przestanę  Będzie po mnie Kiedy się dziwić przestanę  Zgubię śpiewy podziemnych strumieni  Umrze we mnie co nienazwane  Co mi oczy jak róże płomieni  Dni jednakim rytmem pobiegną  Znieczulone, rozsądne, żałosne  Tylko życia straszliwe piękno  Mnie ominie nieśmiałą wiosną  Za daleko jej będzie do mnie  Kiedy się dziwić przestanę  Kiedy się dziwić przestanę  Będzie po mnie Kiedy się dziwić przestanę  Lżej mi będzie i łatwiej bez tego  Ścichną szczęścia i bóle wyśmiane  Bo nie spytam już nigdy - dlaczego?  Błogi spokój wyrówna mi tętno  Gdy się życia nauczę na pamięć  Wiosny czułej bolesne piękno  Pożyczoną poezją zakłamię  I nic we

Święto Moich Dzieci

Święto Zmarłych. Znowu. Korowody aut na ulicach. Huzia na Józia w marketach. Jakby miał się jutro skończyć świat. Kilogramy sztucznych kwiatów w modnych kolorach sezonowych. Miliony świec. Miliony pijaków za kółkiem. Dramatyczne apele w wiadomościach. Nowe kozaki i lans. A chodzi przecież o czułą pamięć, co nie wymaga krzyku. Chodzi o wspomnienie dobrego, co minęło. O refleksję nad tym, co jest, bo też minie... Miniemy. Zostawmy po sobie coś dobrego. Nawet tak niemodnego, jak wzruszenie. Nawet tak banalnego, jak uśmiech. Będę przewrotna i powiem tak: oczekuję, że jutro (a mogą już dziś w nocy) przyjdą do mnie moje dzieci i powiedzą mi: nie smutaj mamuśka, nie jest źle! Mamy tam w niebiosach superaśne zabawki, najnowsze zestawy lego i misie przytulanki. Jest gitara mamuśka, nie zasypuj nas tymi badziewnymi plastykowymi wiecheciami z kerfura, lepiej kup za tą kasę lego kopalnię naszemu bratu:) Dobre dzieciaki z Was, powiem przez sen i przytulę. Wszystkie moje dzieci święte i nieświęte te

Melancholia

Dziś cała jestem dotykiem. Między łopatkami mam takie miejsce wrażliwe. Pod kolanem pulsuje żyła ciepła. Nadgarstki się łamią nostalgią. Piersi nabrzmiałe oddechem. Skronie się tulą do włosów. Czułości mi dziś trzeba. Jak powietrza wolnego od spalin. Przestrzeni w głowie mi  trzeba, bo myśli toczą się w niej, jak samochody w korku. Wszystko dziś takie mgliste. Takie powolne. Takie prawie już listopadowe. Tak, jeśli pytasz, to tak- dopadła mnie melancholia jesienna... Z powodu powodu. I bez powodu również.  

Veny Amoris

" Księżyc w górze świeci tak jasno, noc zbyt piękna jest wciąż, żeby spać.. Już za chwilę ruszymy w to miasto, na być może ostatni nasz bal.." Anita Lipnicka i jej nowa "Żyła miłości", czyli "Veny Amoris", którą wczoraj posłuchałam na koncercie promującym płytę. Piękna. Uderzająco piękna muzyka. Przejmująco emocjonalne teksty. Refleksja miesza się z uśmiechem. Zamyślenie z kołysaniem, którego nie mogę powstrzymać słuchając od rana płyty.. Bardzo ludzka i osobista muzyka. Anita zresztą również. Delikatna, kobieca, eteryczna wręcz, a jednocześnie na wskroś normalna, uśmiechnięta, pozytywna. Siedziałam na koncercie przytulona przez męża i myślałam, że to są chwile w życiu, które należy zatrzymywać w locie czasowym. Utrwalać na kliszy serca na później, na te dni, kiedy codzienność wygania z nas zaczarowanie. Kiedy spotkanie o 5 rano w kuchni przed pracą nie jest na tle muzycznym Lipnickiej, ani żadnej innej Anity. Kiedy grają w nas tylko poddenerwowanie, iryta

SOS

Ciężka sprawa.. S.O.S.!!! Cierpię na chroniczny brak czasu! :) Nie mam kiedy pisać bloga! Życie mnie wchłania.. Ale dobrze jest:) A nawet bardzo dobrze:) Praca jest gitara, synek nie ma padaczki, mąż zadowala się zupkami chińskimi. Integruję się z nowym koleżeństwem, bo jak wiadomo, mam słabość do ludzi, zwłaszcza miłych:) Urządzamy z koleżankami niepisane zawody, która przyjdzie w bardziej odlotowych rajstopach i bywa zabawnie. Np. dziś, wystrojona w rajstopy imitujące pończochy z podwiązkami wzbudziłam zainteresowanie i owszem, ale.. Ale ubaw był dopiero, jak się okazało, że schodzimy gromadnie piętro niżej do spokrewnionej innych firmy na ciasto urodzinowe.. samego boskiego właściciela firmy:) Żem kieckę obciągała, bo mi głupio było, że jak taka wyuzdana do roboty chodzę. Dziewuchy sikały ze śmiechu, chłopy ciastem się krztusili... Śmieszny, dobry dzień. A teraz dokonuję zupy warzywnej gar i zmykam w sen, bo budzik co rano skacze mi na twarz o 5.00.  Dupek mały;)

Wpis

To był ciężki tydzień, dużo wrażeń i spraw, nawet, jak na taką Olę, jak ja.. Jest sobota rano, a ja piję kawę i chlipię sobie z tego wszystkiego. Bo po prostu akumulatory mi się rozładowały. I jest mi smutno. Pobyt taty w szpitalu skończył się już w środę, dostał wypis i skierowanie do neurologa, bo musi być pod dalszą kontrolą. Przeszedł niedotlenienie mózgu, małe i przemijające, ale obraz tomografu pokazał, że miał już takie niedotlenienia wcześniej i jest obawa, że mogą pojawiać się dalej. Musi się oszczędzać i brać leki. Musiałam odwieźć go ze szpitala do domu, jakieś 70 km, co dla mnie nadal bywa stresem. Zwłaszcza w godzinach szczytu, potem w ciemności, we mgle i z dziwnymi objazdami. No i dodatkowo po tym, jak na parkingu szpitalnym przytarłam jakiegoś wypasionego hyundaia... Zdenerwowałam się okropnie, bo to jakieś takie nieprzyjemne jest.. Z tych nerwów kupiłam paczkę papierosów, choć nie paliłam już 3 dni i najarałam się, jak wariatka. I ciul. Ukoronowaniem tygodnia było wczo

Kłębuszek

Pierwszy dzień w nowej pracy, trochę wrażeń, więcej obserwacji, bo to wychodzi mi już odruchowo. Rozglądam się, podpatruję gesty, słowa, zachowania i już wiem, że będzie ciekawie:) Od wczoraj tata jest w szpitalu, leży na neurologii i czekamy na wyniki. Jakieś niedokrwienie mózgu, rzekomo nie groźne, ale jednak.. Ale jednak budzi obawy i myśli, co będzie gdy.. Ale jednak jednoczy nas, rodzeństwo, przy łóżku ojca, nie zależnie od tego, co było, jest i będzie. Jest ojcem, jest tatą, dał nam życie, więc mamy u niego dług. Spłacam go w trybie wojennym- zmęczona, zestresowana, z duszą na ramieniu. Prostuję się, wypinam pierś i mówię: jasne, że będzie dobrze! Co ma nie być?! A w cichości kurczę się i zwijam w kłębuszek strachu.. Bo wiem, że czasem może być inaczej, niż tego chcemy.

Świat sióstr

- Matko jedyna, ile to roboty przy tych pazurach, aleśmy sobie zrobiły.. Pół dnia w plecy.. - W sumie, to mój Małżonek nie lubi takich długich pazurów, a Twój? - Mój lubi, ale nie robi mu różnicy, czy je mam, czy nie.. - To po co, my się tak męczymy?! Ałaaa.. cholera jasna, to boli! - Dociskaj paluchy! Mocno! Boli jeszcze? Ty, kurde, taka jakaś delikutaśna jesteś;) - Bo jestem, nie lubię bólu i tyle. - Co oni się tam tak wydzierają? - Oni, czyli nasze ukochane dzieci?;))) To jeszcze nic, zaraz pewnie będzie prawdziwy ryk. - Kogo obstawiasz, że będzie ryczał? - Jak kogo? Wiadomo, że któreś Twoje będzie ryczało, a mój będzie bił. Zawsze tak jest. On nawet jak oberwie, to nie ryczy z tym swoim podwyższonym progiem bólu. Jakiś pożytek przynajmniej z tego całego autyzmu;) - Dobra, to nie czekamy, idziemy siostro zapalić na ganek, zanim rozkręci się kolejny dym.   Weekend u siostry. Zajefajny, zabawny i mega naturalny. Łażenie w piżamie do południa ( mała zaprzeczy, bo wyjątkowo dziś już o 9

Mamusine serducho

Synuś od rana narzekał na ból brzuszka. Siedział skulony i bladziutki w kąciku windy, kiedy wychodziliśmy do przedszkola. Zawiozłam go, bo dziś pasowanie na przedszkolaka, więc ma być miło i uroczyście. Ale siedzę tu teraz i zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam. I nie wiem. Nie ma bardziej przykrego uczucia niż to, kiedy patrzy się na swoje dziecko, któremu coś dolega. Bycie mamą jest genialną mieszanką nieopisanej radości, frajdy, dumy i ogromnej miłości. Ale jest też przepełnione lękiem, obawami, nerwami, frustracjami i bólem. Że nie można dziecku dać samego dobrego życia. Że nie można odgrodzić go od spraw przykrych, że nie można ochronić przed smutkiem, bólem i niepowodzeniem. I ja oczywiście wiem, że to go zbuduje, umocni i przygotuje do życia... Ale ja jestem mamą! I mam w pompie psychologię rozwojową:) Chcę dać mojemu synkowi lepszy świat, niż sama dostałam. I robię to wkładając mu w rączkę wizytówkę z moim numerem, którą ma dać pani i obiecuję, że jak będzie mu źle, to mamusia

Zmiany

Początek i koniec. Nieodłącznie związane ze sobą elementy. Nie może być początku bez końca, ani końca bez początku. To nienaturalne i nielogiczne. A ja nie lubię "nielogiki" w życiu. Domagam się sensu i celowości w swoich poczynaniach codziennych. To mnie układa i uspokaja. Na brak sensu i celowości pozwalam sobie tylko dwa razy w tygodniu- oglądając 2 odcinki M jak Miłość;) Jakiś czas temu poczułam, że czas coś zmienić zawodowo. Moja praca mnie zmęczyła. Przestała dawać satysfakcję, a zasypała frustracjami. Dziś oficjalnie się z nią wypowiedziałam. Of of oficjalnie do piątku tu, a od poniedziałku już gdzieś. Koniec i początek. Tak musi być. Żeby zamknąć jedne okna, a otworzyć inne. Żeby zobaczyć, czy za furtką znajdę kolejne boisko piłkarskie, czy może piękny ogród. A może szeroką drogę. Jestem dziś ciekawością i melancholią. Bo ciekawi mnie wszystko, co będzie. Co przyniesie ten nowy etap. Kogo poznam i po co? Bo, że po coś, tego jestem pewna. Z pewną nostalgią natomiast ro

Nadwrażliwość przed

Buuuu.. nie lubię filmów katastroficznych! I niby to wiem, a zawsze, choć nieczęsto, zaczynając oglądanie takowego, myślę, że lubię.. A pfuj! A Mała mówiła mi dziś, że na jakimś programie jest coś ładnego i romantycznego. Ale nie, musiałam być mądrzejsza i obejrzeć jakieś straszydło. I siedziałam cały film pod kołdrą, znaczy z nią na głowie, bo te zombie takie okropne były. A potem jeszcze Małżonek próbował mnie reanimować rozmową, co mu się średnio udało, bo nadal się boję. Boję się końca świata, końca siebie, że coś się mojemu synkowi stanie, że nie będziemy razem w jakiejś straszliwej chwili. Bo to się udaje tylko w filmach, że oni tak się ratują i na końcu w ogóle idą w światło przyszłości. Cholerny film. Cholerna moja nadwrażliwość, która ściska mi teraz klatkę piersiową przerażeniem. Idę się przytulić do Małego Parowozika. Jego ciepło mnie uspokaja. No chyba, że w nocy kopie mnie i leży mi na głowie. Wtedy się wkurzam;) A wszystko przez to, że czekam na okres i mi odbija. Konkret

Jesień

Już jesień rodzi się w moich oczach . Króluje przez kilka miesięcy i odchodzi Jestem jak jesień złota , szczera ciepła zimna . Kocham jesień Kiedyś przysypie mnie liśćmi Jestem jesienią... Widzę , że przemijam   Maria Jasnorzewska Pawlikowska

Przyjaźń i klopsy mielone

Sprzątam dziś i sprzątam i.. coraz czyściej i składniej się w domu robi:) Lubię to. Uczucie, że mam "poukładane". W szafach, w kątach, w duszy. Ktoś mi kiedyś powiedział, że piwnica w domu, jest odzwierciedleniem naszego wnętrza. Wychwalam Pana pod niebiosa, że to mój Małżonek dba o piwnicę, a nie ja. Tylko dlatego jest tam jaki taki ład. Ze mną to różnie bywa. Są okresy, gdzie dusza i dom błyszczą mi i lśnią, ale są i takie, gdzie chaos totalny panuje we mnie i wokół mnie. Dlatego może być to dla kogoś niezrozumiałe, ale najbardziej wycisza i skupia mnie sprzątanie. Pewnie podświadomość ma tu pole do popisu;) Ale dziś nie kierowało mną uczucie pogubienia i niepokoju, a tylko, a może "aż" zbliżająca się niedziela i nawał gości. Synkowo-urodzinowych. A wiadomo, jak jest- goście są jak sanepid, wszystko zobaczą;) Sprzątając i składając mnogie męskie i dziecięce skarpetki rozmyślałam o przyjaźni. Że jak to cudnie, że mam kilkoro nadzwyczajnych Przyjaciół, którzy są, na

Nr. 1

Są różne sprawy, które mnie rozczulają. Bo generalnie czuła ze mnie osoba, choć nie wszyscy o tym wiedzą;) I mogłabym wymienić tysiące takich "czułych okoliczności", ale poprzestanę na jednej.. Absolutny numer jeden w hierarchii czułości. Największy wyrzut ciepłych emocji, niezależnie od dnia i okoliczności poprzedzających. Taki hardcor emocjonalny:) Wieczorny czas z moim Synkiem. Tuż przed snem. Każdego prawie dnia powtarzający się rytuał zasypiania, tulenia i wyznań. - Kocham cię mamusiu i lubię najbardziej na świecie.. - A ja Ciebie, Synku. - Jesteś najlepszą mamą, wiesz? - Naprawdę? Cieszę się Syneczku i chciałabym być zawsze taka i jeszcze lepsza... - Jesteś. I to wkulenie we mnie. I ten opad małej rączki w dużej dłoni. To sapnięcie przed samym zaśnięciem. Ta ciepła bezwładność przepełniona miłością i ufnością. Rozbija mnie bezapelacyjnie. Na atomy czułości. Na kwarki najdelikatniejszych uczuć. Bez niego nigdy nie poznałabym siebie takiej. Takiej mamowej:)

Moc słów

Słowo. Nośnik największej siły. Najmocniejsze narzędzie, jakim dysponujemy, czego wielu z nas nie jest świadomych, a szkoda. Słowem można przywołać obraz, zapach, wspomnienie. Słowem można kogoś dotknąć. Można delikatnie potargać komuś włosy, można nawet słowem połaskotać:) Słowem można połechtać. Można sprawić, że ktoś poczuje się wyjątkowo. Ale słowem można również uderzyć. Strzelić komuś w twarz. Można zranić, rozgniewać, rozsierdzić. Jednym nieuważnym lub celowym słowem można zepchnąć kogoś w przepaść. Fascynuje mnie ta moc słowa. Od zawsze, kiedy pamiętam, najpierw intuicyjnie wyczuwałam potęgę wypowiedzianych albo przemilczanych słów, a późnej już z pełną świadomością używałam ich do tworzenia przestrzeni wokół mnie. Komplementy i krytyka. Dla każdego z nas są sprawą oczywistą. Jedne sprawiają przyjemność, drugie wywołują uczucie niepokoju. Komplement może poprawić nastrój na cały dzień, krytyka ten nastrój zmarnować. Czy zatem powinniśmy tylko mówić i otrzymywać komplementy? A k

Kompleksy i pewna scena w przedszkolu

Dziś napiszę o kompleksach. Bo chodzi mi ten temat w myślach od kilku dni, a dziś wrócił, po obserwacji pewnej, pozornie nie związanej z tematem, sytuacji w przedszkolu. Kompleksy. Małe gryzonie, które toczą duszę każdego z nas. Jedni mają ich więcej, inni mniej. U jednych widać je na pierwszy rzut oka, u innych są głęboko ukryte przed wścibskimi spojrzeniami innych, a czasem nawet przed swoim własnym wejrzeniem w głąb. Prowadziłam ostatnio na "kompleksowy temat" rozmowy z pewnym Ktosiem i po wspólnych dłuższych rozważaniach zostałam leciutko ironicznie nazwana Dziewczyną Bez Kompleksów. Bo niby twierdzę, że ich nie mam. A to wcale nie tak.. Mam kompleksów kilka większych i dużo pomniejszych. Naprawdę :) Ale po pierwsze nie daje im zawładnąć sobą i mieć jakiś znaczący wpływ na moje życie, po drugie cały czas nad nimi pracuję, a po trzecie i najważniejsze- to na szczęście kompleksy dotyczące spraw mniej istotnych, nie dotykające mojego jestetstwa, mojej osoby, jako człowieka.
Mężczyzna i kobieta     Mężczyzna jest wyniesiony najwyżej pośród stworzeń, kobieta jest najwspanialszym z ideałów. Bóg uczynił mężczyźnie tron, kobiecie zaś ołtarz. Tron wywyższa, ołtarz składa w ofierze. Mężczyzna to umysł, kobieta to serce. Umysł stwarza światło, serce - miłość. Światło rodzi, miłość wskrzesza. Z powodu rozumu mężczyzna jest silny, z powodu łez kobieta jest niezwyciężona. Rozum przekonuje, łzy poruszają. Mężczyzna jest zdolny do czynów bohaterskich, kobieta do wszelkiego męczeństwa. Bohaterstwo uszlachetnia, męczeństwo czyni wspaniałym. Mężczyzna posiada zwierzchność, kobieta pierwszeństwo. Zwierzchność jest siłą, pierwszeństwo jest prawem. Mężczyzna jest geniuszem, kobieta aniołem. Geniuszu nie da się zmierzyć, anioła nie da się opisać. Mężczyzna dąży do najwyższej chwały. Kobieta dąży do największej cnoty. Chwała tworzy wszystko, co wielkie; cnota wszystko co boskie. Mężczyzna jest prawem, kobieta ewangelią. Prawo napomina, ewangelia udoskonala. Mężczyzna myśli, k

Dobrze jest

Dobrze jest wrócić do domu... Po służbowej wyprawie do Berlina, po nocnych podróżach, po zmęczeniu takim, że aż się zmęczenia nie czuje. Po obawach, czy wszystko uda się załatwić, po stresie, czy wrócimy cali i zdrowi, po zimnie i deszczu.. Dobrze jest znowu być w domu. U siebie. W swoim życiu takim dobrym i bezpiecznym. Dobrze jest móc wtulić się w synusia pachnącego snem i usłyszeć: tęskniłem za tobą mamusiu. Cudownie jest musieć nad ranem wysyłać kilka smsów o treści "Dojechaliśmy", wiedząc, że po ich przeczytaniu ktoś przestanie się martwić. Dobrze jest wiedzieć, że ktoś się martwił i czekał. Bo kocha i troszczy się. Dobrze jest mieć dla kogo żyć. Dobrze jest.
- No chodź już, no czekam na ciebie, bo muszę ci wszystko opowiedzieć! Śmiał się przy tym, bo i ja się śmiałam, próbując drapnąć coś do jedzenia po drodze do dużego pokoju. Jego zdaniem zawsze, kiedy zaczynaliśmy rozmawiać lub oglądać film, miałam masę spraw do zrobienia. I coś w tym jest, bo wtedy zawsze chce mi się siusiu, jeść, pić i założyć skarpetki. I kocem okryć i zmyć makijaż, bo oczy bolą. No tak już mam. - A co ty mi chcesz opowiadać? Przecież nie widzieliśmy się raptem dwie godziny? Całe dwie godziny, które spędziłam na zebraniu w przedszkolu, wiercąc kuperkiem na maleńkim krzesełku. Walcząc z uczuciem ograniczenia, zmęczenia i irytacji. Bardzo nie lubię takiego mało produktywnego czasu, bez możliwości wyboru.. - Muszę ci pokazać, jakie zdjęcie zrobiłem i co kupiłem w sklepie zoologicznym. I o czym rozmawialiśmy z Robalem. I wyobraź sobie, że.. Opowiadał i opowiadał, a ja patrzyłam na niego i myślałam: jak proste jest życie, kiedy się na nie zgadzamy.. O ile łatwiej się oddy

Okoliczności

Życie mnie dziś rozczula. Z okna widzę cudowną wędrówkę słońca, które z brzydkiego wieżowca uczynia piękny, rozświetlony widok. Kleszcz posapuje za ścianą kręcąc się w resztkach snu przedprzedszkolnego. Zmienia pozycje tak śmiesznie, jak tylko potrafią robić to dzieci. Kto je ma, ten wie jak:) Mąż pocałował w czoło przed wyjściem do pracy, uważaj tylko na siebie- powiedziałam i pojechał. Wczoraj urodził się Staś. Kolejny człowiek na tym dziwnym świecie. Synek kuzynostwa, którzy już stracili nadzieję. Wywinie im codzienność na lewą stronę serca, na cuda i na mega nerwy. Zrobi z nich innych ludzi. Dzieci robią z nami rzeczy, których byśmy się po sobie nie spodziewali. I Bogu dzięki. Wybijają nas z przekonania, że jesteśmy jacyś... A nie jesteśmy przecież żadni. Albo jesteśmy wszystkim. Zależnie od okoliczności.

Jesienny spacer

Jestem dziś dobra. Właśnie powiedziałam to do mojej siostry, bo pewien temat naszej rozmowy skłonił mnie do takiej refleksji. Że komuś czegoś nie powiem, bo.. jestem dziś dobra:) A jestem dobra, bo spotkało mnie dobre popołudnie, po wnerwnym poranku, głupich sprawach i kleszczu u synusia, co mnie już o 7.00 z równowagi wyprowadził. Myślałam, że rozlecę się wewnętrznie z nerwów, podirytowania i w ogóle z życia. Ale wrócił z pracy mąż i ugładził mnie, jak prostownica skołtunione włosy po mżawce. Po prostu powiedział kilka równoważnych, rozsądnych słów, zjadł obiad i zabrał mnie na zakupy. Ale nic nie zakupiliśmy, bo wenę mieliśmy tylko na bycie razem, a nie szukanie, pośród dziwnych kolekcji jesiennych, czegoś, co ewentualnie mogłoby być... Jesienny najlepszy jest spacer. Po drodze polnej, kiedy dookoła zachodzi powoli lato, a my idziemy, rozmawiamy, milczymy, idziemy, uśmiechamy się i jest nam dobrze. I postanawiamy napiec sobie frytek na kolację i spędzić razem resztę życia. Nad tymi f

Mądrość ciociowa

- Ciocia, a jak utrzymuje temperaturę pies?? - On ma grube futro! Proste pytanie, męska konkretna odpowiedź. Przecież nie dam siostrzeńcowi poznać, że czegoś nie wiem, prawda??!! Tylko dlaczego Mała za moimi plecami ryczy do łez i skręca się na krześle, jakby miała owsiki??!! Mała rży. - On, mówi...on...i rży dalej.. i sika prawie ze śmiechu.. - No cholera jasna, co ryczysz?! - Bo on Ciebie pytał ..."jak utrzymuje temperaturę... piec" :) I sikamy razem:)

Niech trwa

Szczęście, czy zadowolenie? Jesteśmy szczęśliwi, czy zadowoleni, czy może jedno i drugie? A może żadne z powyższych? Myślę, że prawie każdy człowiek dociera w którymś momencie życia do tego zagadnienia. Prędzej lub później, ale każdy myślący i chcący w pełni przeżyć te kilkadziesiąt darowanych nam lat człowiek, zadaje sobie to pytanie. Odpowiedzi mogą być różne, podejście do tematu również, bo każdy z nas jest inny i każdy inaczej postrzega powyższe kwestie. Każdemu coś innego da poczucie szczęścia, a coś innego zadowolenie. Myślę, że zadowoleni bywamy częściej, łatwiej ten stan osiągnąć. Czasem wystarczy po prostu spokój, czas i miejsce na sklejenie modelu samolotu, innym razem spacer lub lampka wina na tarasie, ewentualnie poranny papieros na ganku. Wystarczy, że na koncie nie ma debetu, a w domu ciepło i lodówka pełna. Wystarczy, że współmałżonek nie siedzi z krzywą miną, dzieci nie roznoszą chałupy i czynsz nie wzrósł, a rata kredytu zmalała. I trochę ładnej jesiennej pogody za okn

Eć, eć

Pod wpływem pewnej reklamy, zarejestrowanej kątem oka, rozbłysnęło we mnie dziś na chwilę marzenie. Jasne i ciepłe. Piękne, jak spadająca gwiazda. Tak samo krótkie i tak samo odległe. Zamarzyło mi się inne życie. Gdzieś indziej, w inny sposób żyte.  Zamarzyła mi się codzienność w jakimś domu w górach. Z przepięknym widokiem za oknem.  Zamarzyło mi się pisanie książek, posiadanie kota, psa i ogródka kwiatowego.  I może jakichś gości od czasu do czasu. Takich wędrowców na szlaku, ciekawych ludzi, którzy szukają drogi do siebie. Zamarzyło mi się, że może tam nie dogoniłby mnie odwieczny mój niepokój o przemijające życie. Mnie mijające. Po cichu. I znienacka.  Tak, jakby chciało przejść na paluszkach obok mnie, żeby już za zakrętem potrzeć palcem o palec, jak zadowolony dzieciak i powiedzieć śmiejąc się szyderczo- eć , eć, nie złapałaś mnie!

Takie tam

Absolutnie najbardziej fascynują mnie różnice i podobieństwa między ludźmi. Każdy człowiek jest genialny w swojej różnorodności, w inności zachowań i odczuć tej samej sytuacji. Właśnie przeczytałam artykuł o jakimś niefortunnym ulokowaniu uczuć kogoś w kimś. Nieistotna treść, ciekawsze było ponad 140 komentarzy poniżej.. Każdy inny, każdy nasycony emocjami, niektóre skrajne, inne podobne, ale z nieco innej orbity. Każdy człowiek niesie w sobie bagaż. Tego, co dostał odgórnie i tego, co go ukształtowało po drodze. Niektórzy mieli łatwiej, inni trudniej, niektórzy bardzo się przejmują, inni biorą życie na "luz". Czasem jedno małe wydarzenie może wykrzywić całe życie, innym razem lawina nieszczęść nie złamie komuś kręgosłupa. I nie zedrze uśmiechu z twarzy. I wiary nie odbierze. Że będzie dobrze, że wszystko ma sens, że spotykają nas sprawy potrzebne, ewentualnie takie, z jakimi sobie poradzimy. Jakoś. Jeśli każdy człowiek jest ciekawy, to jak ciekawe są relacje międzyludzkie! Z

Historia laptopa i nie tylko

Nagle usłyszałam mega huk dobiegający z pokoju obok. Zamarłam. W jednej sekundzie przeleciało mi przez głowę wszystko to, co mogło się tam stać. Wystraszyłam się. W pośpiechu wywijałam podwinięte pod siebie nogi i nie zakładając kapci pobiegłam zobaczyć, czy nasz duży pokój jeszcze jest i przede wszystkim, czy jest suchy.. - Co się stało?!!! - zawołałam wbiegając i nie bacząc na późną godzinę. Jakby nie było, przed moim dramatycznie głośno zadanym pytaniu, hałasu było już co nie miara.. Mąż siedział w słuchawkach przy laptopie i nieruchomym wzrokiem wpatrywał się w monitor. W moje zdjęcie, nota bene. Całkiem ładne nawet. Pozornie wyglądało, że nic się nie wydarzyło. Na moment straciłam czujność. Siedział i patrzył. Jakby muzyki słuchał. Zdradziło go to, że odpowiedział spokojnym głosem, bez unoszenia słuchawek. - Nic, walnąłem w laptopa- odpowiedział. - Jak, walnąłeś w laptopa??!!! Oszalałeś?! Dlaczego?! - Bo mnie wkurwiał. Padła krótka odpowiedź. I dalej cisza. - I co teraz? Wyszemrał

I tak ma być

Jesiennie już, prawda? I nie musi być wrzesień w kalendarzu, żeby to poczuć. Nie musi być nawet chłodno, ani dżdżyście, choć akurat dzisiaj jest.. Jesień to stan ducha i takie specyficzne "coś" w powietrzu. To się czuje. Ja to czuję. Mała to czuje. Noce domagają się znowu skarpetek i cieplejszej piżamy, poranki szlafroka, choć na chwilę. Choć do pierwszej kawy, która rozgrzeje. Liście jeszcze zielone, ale niosą już w sobie zapowiedź złota i czerwieni. Na samych obrzeżach, nie dla każdego widocznych. Lubię ten moment. Kiedy coś się kończy, a coś zaczyna. Ma on w sobie zapowiedź i niewiadomą. I wiadomą tego, co było. Piękne, miłe, trudne, urlopowe i skwarne. Czasem może się nam wydawać, że to co jest, nie jest tym, co chcielibyśmy mieć.. Że gdzieś czeka, jest coś innego, może nawet lepszego, a na pewno bardziej ekscytującego. Bo znane pozbawione jest z definicji ekscytacji i ulotnego posmaku nowości. Znane domaga się pracy, żeby nie być rutyną. I nudą. I rezygnacją. Nad znanym

Sny jak jawy

Nie mogłam dziś się dobudzić. Oblepiał mnie ciepły ciężki sen o zapachu zupy owocowej, łąki i dotyku. Czy dotyk ma zapach? Owszem, ma. Każdy inny, każdy swój jedyny, niepowtarzalny. Inaczej pachnie dotyk mojego Męża, inaczej mojego synka, inaczej starzejących się rodziców, a jeszcze inaczej dotyk sąsiadów na powitanie. Dzisiejszy, ze snu, był rozgrzany słońcem i radością. Był dobry i oswojony. Wymieszał w sobie wszystkie dobre dotyki, jakich doznałam w życiu. Budziłam się, spoglądałam na zegarek i znowu upadałam w sen. Choć na chwilę jeszcze, myślałam.. Choć na kilka minut tego dotyku, tego ciepła, tego poczucia błogości.. Ciekawe są takie sny, które mieszają się z jawą. Które wplatają się w rzeczywistość międzysnową na tyle, że nawet wstając nadal je czujemy, myślimy o nich, otulamy się nimi. Cisza w śpiącym domu pozwala mi na ten luksus. Popijając pierwszą kawę powoli rozbieram się ze snu, pozwalam opaść mu ze mnie, jak delikatnej jedwabnej koszulce. Łagodnie zsunąć się muskając dusz
Od kilku dni zbieram się do napisania jakiegoś ładnego wpisu, żeby przeciąć ciąg ostatnich żyćnych rozważań jakimś głębszym czymś..;) I zaczynam pisać pierwsze słowa, czasem nawet jakieś mądre mi się wyrwą, ale już po chwili znowu codzienność mnie napada i pupa blada, że tak się wyrażę. Przejrzałam nawet trochę poezji, jednak w zaistniałych upałach i otoczeniu gier komputerowych, które zdominowały życie moich chłopaków, wiersze to lipa. Bo czytam sobie, czytam.. rozmyślam, a tu okrzyki wojenne mnie dobiegają, gdziekolwiek bym się ukryć nie próbowała. Kto zna moje otoczenie, ten wie, że za wiele manewrów ucieczkowych nie posiadam, bo 60 metrów kwadratowych skutecznie mnie ogranicza do kuchni, tudzież sypialni. W innych pomieszczeniach panowanie objęły wspominane już kartony z meblami, klapy od akwariów, skomplikowane podłączenia elektryczne mojego syna i nieposkładane pranie tudzież inne takie. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak tylko pozostać w klimatach zwykłych rozważań gospodyni

Upał, ospa i gnijące akwarium

Deszcz i zimno wygoniły nas znad morza, upał i ospa powitały w domku:) Ale i tak było fajnie, choć chwilami na pięciu napadło dziesięciu i człowiek sobie elegancko do oczu skakał, jak jakieś rasowe małżeństwo;) Na szczęście znajdowaliśmy zawsze jakieś ujście dla napięć, nawet jeśli był nim kurczak z rożna, czy inny thriller oglądany nocą ciemną na laptopie. Nakryta kołdrą na głowie siedziałam i marudziłam, że straszne, że okropne, że ja nie mogę dalej, ale.. oglądałam, bo ciekawość, to pierwszy stopień wiemy dokąd. Generalnie ciekawość jest motorem wielu działań, nie zawsze mądrych i roztropnych, ale często intrygujących i ekscytujących. Bo czasem nawet zakazanych:) Odnośnie tego, czekam teraz z pewną frasobliwością, na pocztówki z wakacji od naszych władz, bo wiadoma sprawa, że jeździłam ekscytująco i nie zawsze zgodnie z przepisami. Głównie dlatego, że ich zwyczajnie nie znam:)))) Zbliżał się taki radar, a ja wołałam do małżonka- Mężu, Mężu, jaka tu jest dozwolona prędkość??!!! Taaa.

Drugi urlop i odloty;)

Od godziny 16.00 mam urlop:) Tak, tak.. drugi w tym roku:) Wprawdzie tylko tygodniowe te urlopy, ale jakoś tak sympatycznie rozcinają lato na znośne kawałki częściowo w pracy, a częściowo na plaży np.;) Lepki skwar otacza nas od kilku dni, co rzecz jasna jest mile widziane w lipcu, zwłaszcza, kiedy rozpoczyna się wolne. Gorzej, jeśli przyjdzie komuś w tym czasie robić przeprowadzki czy inne remonty, co to regulaminowo spadają na Polaków w okresie urlopowym. My, z Małżonkiem, skutecznie bronimy się przed tym narodowym schematem i poprawiamy jedynie kartony z meblami, co by się nie przesuwały za bardzo na pokój;) Dobry czas. Choć chwilami nerwowy i pełen sprzecznych myśli, momentami napięty, jak cięciwa, przez łuki naszych oczekiwań, pretensji i niedomówień. Tudzież przez problem ze znalezieniem wspólnego mianownika. Ale wystarczy wypuścić strzałę uporu i chęci postawienia na swoim, a ramiona łuku rozluźniają się i znowu jest spokojniej. To taka codzienna praca, takie mocowanie się z sob

Dobry dzień, choć drobno rozczarowany

Jestem dziś zmęczona. Wyjazdem, wczesną pobudką, krótkim snem, powitaniem popodróżowym.. Że też tak musi być, że czasem to najbliżsi nas zabolą. A może, to na tym właśnie polega, że tylko najbliższym dajemy moc pozwalającą nas rozczarować i potrącić. Jak pieszego na przejściu. Na zielonym. Wtedy, gdy najmniej spodziewamy się, że coś w nas uderzy.. Przeżyłam kiedyś takie faktyczne uderzenie. Przechodząc na pasach zostałam potrącona przez rozpędzony samochód. Wiecie, co czułam przede wszystkim, kiedy frunęłam podrzucona? Zdziwienie.. A zdziwieniu towarzyszyła myśl: i co? i to wszystko? to koniec? Dzisiejsze zachowanie męża mnie zdziwiło. Że można dokładać trosk i ciężaru osobie, którą się kocha. Czy nie lepiej po prostu przytulić i powiedzieć- dobrze, że jesteś.. Tak sobie musiałam pomarudzić:) Bo to przecież marudzenie dla marudzenia jest. Bo przecież miałam przemiły dzień spędzony z fajnymi ludźmi, wypełniony szczerym ciepłem wyczuwalnym od co niektórych i mniej szczerą uprzejmością od

Dopóki

Jest we mnie ostatnio dużo spokoju. Takiego błogo rozlewającego się w duszy. Takiego cichego, dobrego spokoju. Że świat jest na swoim miejscu, że wszystko się układa najlepiej, jak może. Mały szczęśliwy, że nie musi chodzić do przedszkola zamęcza dziadków, Mąż szczęśliwy, że mógł kupić i będzie urządzał większe akwarium, ja szczęśliwa, bo jest fajnie:) Czasem niewiele potrzeba, żeby czuć się poukładanym i wewnętrznie wysprzątanym. Czego nie mogę powiedzieć o zewnętrzu w prawdzie, bo wielki bałagan mnie otacza od kilku tygodni, ale czy to jest ważne? Czy jakiekolwiek znaczenie mają kartony z meblami do złożenia, czy ogromne akwarium na środku dużego pokoju, a sypialnia zastawiona kartonami z biura? Nie spędza mi to snu z powiek:) Dopóki dopóty mam dostęp do okna, a za oknem piękny widok;) Póki wszyscy jesteśmy zdrowi i odnajdujemy przyjemność w byciu obok. Póki mam wokół siebie tą moją cudowną pajęczynę życia, która mnie trzyma, oplata i daje wsparcie. Dopóki to wszystko jest, wszystko

Po urlopie

Nadal w urlopowych emocjach, choć już powrócona do codzienności, ogarniam poniedziałek, który upłynął tak szybko. Połowa lata już za nami, powiedział do mnie dziś mój Mąż, tak szybko mijają dni, szkoda.. Szkoda, nawet bardzo. Tak bardzo, że żal nam tracić czasu na remonty i inne pierdoły i planujemy jeszcze jeden nadmorski urlop na początku sierpnia. Tym razem wspólny, bo wspólnego bycia jakoś tak mało jest wciąż. Niby człowiek robi te zakupy w Biedronce wspólnie, nawet do piekarni i akwarystycznego wespół się uda, bigos od teściowej zje obok siedząc, ale to nie tylko o to chodzi przecież.. Tylko to, co zostanie w innych po nas jest prawdziwe. Tylko dobro, jakie przeżyjemy z kimś jest naprawdę ubogacające. Tylko radość, jaką dajemy, się liczy.. Choć radość, jaką dostajemy również:) Właśnie mój Małżonek przyszedł, przytulił się do moich pleców i powiedział- jesteś czasem za dobra, wiesz? Ale taką właśnie Cię kocham..  

Gra

Jestem na urlopie. Dni upływają na ..upływaniu i jest to boskie!:) Leniwie, spokojnie i pod niczyje dyktando układają się włosy na wietrze, a także myśli w głowie. Nic nie muszę, nic nie chcę, nic nie robię. Choć od rana do wieczora biegam, siadam, wstaję, skaczę, kopię, zbieram, nalewam, podaję, pokrzykuję, rozmawiam, proszę, uśmiecham się i denerwuję też, to odpoczywam. Odpoczywam od wyobrażeń o sobie. Moich i cudzych. Odpoczywam od oczekiwań. Również moich i cudzych. Nie planuję, nie udaję, nie staram się nawet... Mam tu cudowne towarzystwo kochanych ludzi. I nie mam na myśli tylko tych dosłownych, którzy zasiadają ze mną wieczorem na tarasie, ale też tych, co myślą ciepłą przepływają niedaleko mnie. I jak zwykle sprowadzam temat do ludzi, tak już mam:) Od dwóch dni, ja przeciwniczka wszelkich gier, z dziką pasją oddaję się grze planszowej, która mnie zachwyciła. Poznaję dzięki tej grze siebie. Nie wierzycie? Ja też nie wierzyłam:) Czasem warto spróbować czegoś, w co się nie wierzy.

Wiecheć łubinu.

Ktoś się z równowagi wyprowadził i mi Babo powiedział:) Baba ze mnie, a owszem. Czasem wredna, czasem dosadna, ale generalnie nie najgorsza;) Lubię wiedzieć, że nawet, jak komuś powiem coś niewykwintnego, to ten ktoś zrozumie w międzysłowiu to, co miałam w myśli. Bo inteligencja to moje brzegowe kryterium, jak powiada Mała :), w wyborze znajomych. Dobieram ich szczególnie pod tym względem, choć oczywiście nie pogardzę ładnością czy przystojnością;) Dobrze jest mieć fajnych znajomych, dobrze jest wiedzieć, że gdzieś.. ktoś.. myśli podobnie i śmieje się z tych samych żartów. Cudnie jest móc pogadać o wszystkim i w sumie niczym wiedząc, że ktoś jest myślą blisko, nawet będąc daleko. Tkam ten mój kobierzec ludzkich dusz w sobie od zawsze. Dokładam kolejne kolory i faktury przędzy, tworzę przecudowny wzór, który cieszy moje serce. Bo przecież najważniejszy w życiu jest człowiek. Ten i ten, i tamten. I ta, i tamta. Kochani znajomi, starzy przyjaciele. Nowe istoty, które dopiero nabierają moc

5:32

Wzruszenie. Radość. Najgłębszy ból. Największa euforia. Coś pięknego. Coś smutnego. Delikatność wymieszana z siłą. Moc pozwalająca wzbijać się wysoko. Cisza wypełniająca doliny o wschodzie słońca. Dobro tańczące po domu z dziećmi. Wytchnienie po ciężkim dniu. Westchnienie wydzierające się z przytulenia. Drżenie skały ogrzanej słońcem. Uderzenie pioruna. Otworzenie na szeroko okna. Rozłożenie ramion na kartoflanym polu. Narodziny dziecka. Śmierć dzieci. Rozczarowanie. Kompromis. Bieg przed siebie. Gdziekolwiek. Upadek. Płacz. Powstanie. Cudowna książka. Łzy. Ogromny haust powietrza. Myśl- bo to jest takie niesamowite. Tęsknota. A wszystko to w 5 minut i 32 sekundy. Tyle trwa wysłuchanie poniższego utworu. Tylko tyle potrzeba na wsłuchanie się w siebie. Choć czasem wolałabym nie usłyszeć nic. Ale częściej chcę usłyszeć to wszystko. http://www.youtube.com/watch?v=mJ_fkw5j-t0&feature=youtu.be

To chcenie

"Czas zawsze upływa, minuta po minucie, sekunda po sekundzie. Wraz z czasem upływa nasze życie. Nikt tego nie zatrzyma. Jednakże, jedna rzecz jest w naszych rękach, a jest nią to, czy będziemy marnować ten czas, który mamy, czy nie, czy będziemy trwonić go w sposób negatywny, czy spożytkujemy go w konstruktywny sposób. Upływ czasu w naszym życiu jest taki sam dla nas wszystkich, jak również istnieje podstawowa równość pomiędzy tymi z nas, którzy są częścią tego czasu. Różnica leży w naszym stanie umysłu i motywacji." Dalajlama Pożytkuję, czy marnotrawię moje życie? Taka myśl dopada raz po raz każdego człowieka myślącego. Człowieka, który zna możliwości i ograniczenia wokół siebie. Który chciałby więcej, ale wie, że stracić może zbyt wiele próbując to zrealizować. To chcenie, to gnanie, to drżenie wewnętrzne, ten głód. Czasami trzeba zadowolić się przekąską i nigdy nie poznać smaku innych dań. Że już nie wspomnę o deserze i kieliszku wina. Pocieszające jest tylko to, że jeśli

Lubię gdy

Gdybym mogła, dałabym spokój i dobro wszystkim tym, którzy tego potrzebują. Rozdzieliłabym uśmiech i miłość na milion kawałeczków, a każdy z nich wysłała na adres serca, które na te okruchy czeka... Tak wielu jest pośród nas, którym tego brakuje i którzy niebo oddaliby za ciepłe słowo zrozumienia. Sama należę do takowych niejednego dnia... Ale są dni, takie jak dziś, kiedy wypełnia mnie lato i zapach wczorajszego siana, kiedy moja dusza została "wyrównana" przez całe tabuny tulących się dzieci, kiedy wiem, gdzie i po co jestem, kiedy w perspektywie mam cudowny jutrzejszy wieczór u Małej. W absolutnie idealnym towarzystwie bliskich osób:) I takie dni lubię najbardziej! Zwłaszcza, że po nich kolejne piękne 2 dni nad morzem:) No, lubię Cię życie nad życie!

Moje dzieci

Chciałabym mieć więcej dzieci. Najlepiej jeszcze jedno lub dwoje. I wiem, że zostanę zakrzyczana, że to taka mrzonka, taka fantazja matki jednego, w sumie już odchowanego, dziecka. I, że finanse, że rodzeństwo, to przereklamowana sprawa, bo oni się tylko tłuką i wrzask jest w chałupie. I tych butów tyle trzeba kupić i zestawów książek do szkoły. Że nie wspomnimy o wielkości mieszkania i ilości nieprzespanych nocy. I, że jak taki rota wirus dopada rodzinkę, to obwymiotowanych będzie więcej kątów, pościeli i ubrań. I smrodek będzie większy. A taką czeladkę gdzieś wyszykować.. No wiem, wiem.. torby, torebki, plecaki, picie, bułki, czapki i milion akcesoriów niezbędnych, które doprowadzą do pasji nawet świętą osobę. Jaką ja nie jestem, bo jak wiadomo jestem wkurwna i nerwowa. Spoglądając w świetlaną przyszłość- parchate nastolatki, które wyplują nam "po co mnie urodziłaś", agresory z wymaganiami, pyskate, jak mamusia i egoistyczne, jak tatuś. A jeszcze później.. kto wie.. może pe

Wirrrr

Każdy radzi sobie, jak może. Jeden pije, drugi je, trzeci coś tam jeszcze. A ja idę. Idę przed siebie, bo to jest najlepsze, bo rytm kroków wypiera inne rytmy, które już się wydźwięczały, ale nadal, jak bóle fantomowe, pojawiają się nie wiadomo skąd. Za oknem czerwiec oszalał i zalewa nas ciepłem w ramach rekompensaty za minione dni. Głowa na to, jak na lato, boli sobie ciśnieniowo, ale chociaż wiem, że ją mam:) Bo, co by to było stracić głowę.. To byłoby straszne i ekscytujące w jednym:) Bez głowy tak biegać i nie spać i nie jeść. I nie słyszeć tych koparek za oknem. I wroczyście, jak to określa mój dobry przyjacielski duch, robić same szalone rzeczy. Nie, no tego się nie robi przed czterdziestką! Przed czterdziestką robi się wiiiiirrrrrrr wirującym mopem od teściowej i szoruje podłogi. Aż na wirujący błysk:) I słyszy się potem, że taka synowa, to dobra synowa. No i chociaż coś. Byle komplement lepszy od żadnego;)

Reiner Maria Rilke

Zagaś mi oczy Zagaś mi oczy, Twój obraz nie zgaśnie, uszy mi zasłoń, usłyszę Cię zawsze, bez nóg za Tobą pójdę nad przepaście, bez ust zaklinać będę imię najłaskawsze. Dłonie mi odejm, i tak Cię obejmie serce me niczym ramieniem stęsknionym, wyrwij mi serce, myśl zostanie we mnie, gdy i myśl zechcesz płomieniem wypalić, wtedy uniosę Cię w krwi mojej fali.   http://www.youtube.com/watch?v=qggUoKDn3eE

Może sen przyjdzie..

Źle sypiam. Znowu poznaję mój dom nocą. Podchodzę do okien wypatrując w nich innego widoku, niż za dnia. Apteka zarobi na neospasminie, elektrownia na prądzie. Budzę się potwornie wystraszona i sprawdzam, czy synek oddycha. Jestem tak rozdygotana, że dłuższą chwilę nie mogę normalnie oddychać, nie mogę znowu zasnąć, wstaję, chodzę, zasypiam. I tak kilka razy co noc. Ciekawe jest to, że w ciągu dnia odczuwam spokój. I nawet żołądek mnie nie boli. Śmigam sobie autkiem, opalam się, buduję z dziećmi błotne miasto, zawijam włosy na papiloty:) Jest dobrze, jest cicho, jest lato. Tylko dlaczego znowu muszę w nocy zapalać światło w toalecie, dlaczego zaczęłam znowu bać się własnej muszli klozetowej?

Bliski Ludź

- Ola… Nie patrz tak na mnie, bo się rozkleję – powiedziałem patrząc na nią z uśmiechem. - Przepraszam – wyszeptała. - Nie o to mi chodziło – odpowiedziałem smutniejąc – chcę, żebyś zaczęła się uśmiechać. Tak wiesz, szeroko. No pokaż dziury w ząbkach… O właśnie! Podziałało, choć na chwilę, a jej usta usunęły kurtynę znad zębów, schodząc lekko w prawą stronę, co czyniło jej uśmiech niepowtarzalnym. Był przy tym szczery, ciepły i jakiś taki magicznie urzekający. - Właśnie to- powiedziałem już pewniej i rozszerzyłem swoje wargi w długą, radosną kreskę. - Co zrobiłaś z dziurami? Poszły do sera, czy zżerają twój nowy wehikuł od nadkoli? - Nie – zaśmiała się – Mój drogi, mojego wehikułu nic nie pożera! To on jest bezwzględnym, dzikim i nieustraszonym pożeraczem paliwa, ha! – Zaśmiała się w głos i przechyliła szybko głowę, zarzucając włosy na ramię, odsłaniając lewą stronę twarzy. - Nie dziwię się. Pod twoim czarcim kopytkiem… - No wiesz! - Wiem. Przecież wiesz, że Cię kocham! – powiedziałem

Oswojenie

Jakże łatwo jest się wybić z rytmu swojego życia, prawda? Wystarczy wyjazd na dwa dni do Małej, gdzie czas kula się leniwie i bez żadnych oczekiwań, żeby dowaliło nas kolejny raz uczucie nadmiarów i braków w osobistej codzienności... Osobista codzienność bowiem oczekuje ode mnie twardości, zorganizowania, pewności siebie, siły, funkcjonalności... Tak, mam być funkcjonalna. Dopasowana do potrzeb mojej rodziny, mojej pajęczyny, mojego małego świata. I taka staram się być. Nie zawsze, ale jednak bardzo często. I owszem, zbieram za to czasem pochwałę, klepnięcie w plecy, jakieś uścisk dłoni. Ale częściej zbieram cięgi. Za to, że despotka, zołza, awanturnica, uparta. Że tak męczę tą rodzinę tym zakupami, porządkami, terapiami, terminami u lekarzy, urodzinami i imieninami, rocznicami ślubów, pamięcią, że ktoś jest chory i trzeba zadzwonić.. Taka paskudna, wymagająca baba. I taką babę trzeba ukarać. Nie lubić jej, dowalić coś na miarę nobla i nie tylko. Niech ją boli, niech jej ten uśmiech z

Nobel

Wczoraj przekroczyłam mój Rubikon. Po 3 latach, 5 egzaminach i setkach godzin wyjeżdżonych, wydenerwowanych, wydzieranych rodzinie, ale też wyśmianych i wyprzeklinanych i cudnych, wzięłam kluczyki i pojechałam do Małej. Ot tak, po prostu, na kawę. Przejechałam całe 30 km, sforsowałam most na Wiśle, co to na nim na boki nie mogę patrzeć, bo dostaję kręćka:) Miałam całe 2 potwornie ruchliwe lewoskręty i lusterko, w którym niewiele widziałam.. Padał deszcz i było s t r a s z n i e :) Ale dokonałam tego. Bez rozróby i urwania czegokolwiek, bez paniki, ale z należytą uwagą. I byłam szczęśliwa. Zadowolona i szczęśliwa jednocześnie, a to jak wiemy, nie zawsze chodzi parami. Szybciej dostajemy tylko jedno z tych uczuć. A ja miałam wczoraj oba! Fontanna radości, fajerwerki frajdy, przezarąbiste uczucie wolności... Wiecie, jaka radość boli najbardziej? Ta odebrana. Wykopana z człowieka, jak butem w mordę.. Po powrocie do domu usłyszałam- no fajnie, super, ale daj już spokój z tą euforią.. nobel

Kto zrozumie, kto uwierzy?

Wymiękłam. Nie pojechałam do pracy samochodem, choć prawo jazdy odebrałam wczoraj rano. Jestem cieniara, kobieta nie za kółkiem, tylko w autobusie. Jestem mamałyga jedna.. I nie będę się tłumaczyła, wcale a nic. W ogóle nie będę próbowała wytłumaczyć, że to wcale nie jest takie proste, jakby można było sądzić... Bo kto zrozumie, że po drodze na przystanek mam taki sklepik, w którym kupuję mleko i rozmawiam z panią o życiu? Albo, że papieros wypalany na prędce przed odjazdem smakuje najlepiej? Że mp3 ustawione na Adele pozwala nie myśleć, tylko całą drogę marzyć? Że przerywana rozmowa telefoniczna w lesie daje energię na kolejnych 8 godzin? No, kto w to uwierzy? Nikt. Każdy pomyśli, że się wystraszyłam tego zjazdu z Fordońskiej w lewo, gdzie tak strasznie trudno się zawraca;)

Prezent od życia

Absolutnie fascynuje mnie to, że można kogoś poznać i pokochać, tak po prostu. Zajrzeć na sekundę w duszę i już wiedzieć! Że tak, właśnie znalazło się Przyjaciela/Przyjaciółkę na życie. Kogoś, komu nie trzeba tłumaczyć, co się miało na myśli, kogoś, kto zawsze powie to odpowiednie słowo w odpowiednim momencie. Kto wyczuwa nasze potrzeby nawet wtedy, kiedy je skrzętnie skrywamy przed całym światem. Kto nie nabierze się na twarz pokerzysty. Kto sprawi, że zaśmiejemy się, choć w gardle klucha. Kogoś, kto nas zna odruchowo, bez starania. Kogo my znamy bezwarunkowo. Dla mnie taki Ktoś, to najlepszy prezent od życia. To cholerna lampka w cholernej ciemności, że pojadę patosem:) Pyszny kebab, po całym dniu na gumowych bułkach:) I jak to powiedziałaby teraz jedna z moich najulubieńszych blogowiczek- czy ostatnie zdanie kwalifikuje mojego bloga do kategorii: kulinarny? :)      

Mała, dla Ciebie:)

Myju myju brudny ryju;) Tak napisała właśnie do mnie siostra na fb:) A miała na myśli, to, że kuzyn jej męża komentuje każdą swoją czynność i powyższe zdanie wypowiada idąc do łazienki:) Siostra natomiast zasugerowała mi w ów delikatny i poetycki wręcz sposób, że nażarła się bitej śmietany z krówką i idzie umyć buziola.. ;) Kocham ją, tą moją małą Wariatkę. Kocham Cię, Ty Wariatko, bo zaraz to na pewno przeczytasz:) Kocham Cię za bycie obok zawsze wtedy, kiedy tego potrzebuję. Wtedy, kiedy mam super humor i wtedy, kiedy rozkłada mnie życie. Kiedy jestem najeżoną kulką i durną blondynką też. I kiedy mam 3 kg więcej i marudzę. I kiedy robię głupoty i muszę je zapić kawowym likierem. Ty jesteś. Po prostu. Zawsze taka sama. Zawsze moja bliska i kochająca. Moja kumpela, przyjaciółka, moja Donia;) Moja świruska z jednego grajdołka pochodząca, rozumiejąca mnie w pół słowa i bez używania wielkich liter i zbędnych przecinków. Dobrze, że jesteś Mała, bo chwilami to bym zdechła bez Ciebie:) h h  

W pogoni za szczęściem 4 latka:)

"Jeśli mężczyzna zrobi wszystko dla kobiety, to znaczy, że jest w niej zakochany. Jeśli kobieta zrobi wszystko dla mężczyzny, znaczy to, że go ... urodziła" :) Dziś rano biegałam 45 min po osiedlu w poszukiwaniu jakiegoś  NORMALNEGO kiosku ruchu, czyli takiego, jakich zwykle się nie lubi, bo napadają nas w nich wszystkie chińskie spajdermeny, resorówki z tajwanu i inne wyciągacze pieniędzy z maminych portfeli. Oczywiście, znaleźliśmy same normalne kioski, czyli z prasą i papierosami. A my potrzebowaliśmy wydać pieniądze!!! Potrzeba wyniknęła z tego, że dziś piątek. Tak, w piątki zdarzają się 4-latkowe rozpacze w stylu: aaaaa dziś można ulubioną zabawkę do przedszkola.. aaaaa moja jest u dziadków!!! Rozpacz w oczach mojego małego mężczyzny pogoniła mnie zatem po okolicy, z nim rzecz jasna, żeby wybrał sobie inną "ulubioną na dziś" zabawkę. Problemy były dwa. NORMALNE kioski ruchu i MIĘSIE, które skutecznie nas spowalniały w galopie. Ale udało się! W gazetce "Jak

Dance dance

Polazłam dziś do szkoły tańca, co to się już dawno jej odgrażałam, że ją zdobędę. Ale założenie było takie, że najpierw prawko, a potem kariera taneczna:) Mówię polazłam, choć powinnam zwinnym, eleganckim krokiem tam wkroczyć, ponieważ lazłam z dziecięciem. A ono wiadoma sprawa ma obolałe mięsie i się wlecze. Tu zajrzy, tu zapuka, a dzień dobry.. a... to inna przyśpiewka:) Wkroczyliśmy zatem lazącym krokiem, on obijający się o ściany, ja umachana i w podartych rajstopach, bo mi męsia nożne podarły. Stanęłam tam, jak nieboskie stworzenie, młody frygał po całej okolicy, jak dzik, wzdychnęłam sobie i myślę- matko jedyna, gdzie ja tutaj..? Tutaj takie zwiewne sylfidy, gładkie panienki i czarne diablice pewnie chodzą..ehhh.. I już prawie wyszłam, bo nikt się nie ukazywał, a mięsie dokazywały coraz głośniej, aż nagle... aż nagle...Aż nagle wyszedł ON! Półbóg;) Piękny o kocich ruchach i uśmiechu Roberta Redforda ( z młodości oczywiście!). I mówi- w czym mogę pomóc? A ja oniemiała prawie usłys

Mięsie

Chciałabym mniej pokrzykiwać na synka. Zbyt szybko tracę panowanie nad gniewem i mam do siebie o to żal. Ale, jak to wyszło mi dziś w testach osobowościowych, mam dużo z choleryczki, więc to nieco tłumaczy moje podłe zachowania:) Jak wczoraj odkryłam kolejne rozwalone lego autko, dostałam trochę szału i mieliśmy długą rozmowę na tematy finansowo-grzecznościowe-rodzico-słuchowe. Zakończoną spontaniczną modlitwą synusia o treści: Boziu!, daj mi większy rozumek! ;) Czym rozkruszył moją złość na kawałeczki uśmiechu. Natomiast dziś opluł mi ważne dokumenty rosołem i też mi decybele w głosie niebezpiecznie zwyżkowały. Na co mądry mój syn szybciutko oznajmił: "To wszystko przez to, że mię miesie od wyciągania bolą!" W wolnym tłumaczeniu- mięśnie ramionek bolą go od przeciągania się.. Co mają ramionka wspólnego z językiem? He? Z pluciem na odległość.. Hmm.. Może mój syn ma jakieś bezpośrednie połączenie mięsiowo-językowe:)))))

Świat jest taki a nie inny

Świat jest taki a nie inny i zapewne się nie zmieni ogłosili wczoraj słynni dwaj uczeni a w przypadku słynnych ludzi każda myśl jest całkiem dobra więc ci goście otrzymali zaraz Nobla Mieli rację jest jak było czyli całkiem nieciekawie w rowie leży pierwsza miłość po zabawie jak się bawić to się bawić krzyż na szyi w dłoni "seta" i na niebie czasem zjawi się kometa Zamknij oczy nie patrz na to moja miła pod powieką znacznie lepsze są obrazy i w tym nasza siła i w tym nasza siła że umiemy jeszcze czasem marzyć Jak się bawić to się bawić a tu biedy coraz więcej i ważniejszy jest karabin niźli serce tutaj się zabawą żyje za to tępe rządzą głowy a czasami kretyn z kijem bejsbolowym Nie patrz miła na to wszystko człowiek musi się szanować niech nie schyla się za nisko twoja głowa lecz na chwilę moment jeden za to z góry ci dziękuję otwórz oczy tylko kiedy mnie całujesz A na resztę zamknij oczy moja miła...   http://www.youtube.com/watch?v=K50zq6_6Iuk

Dziennik nimfomanki

Przecudny film, naprawdę! Uderzająco prawdziwy, wewnętrzną potrzebą bycia szczęśliwym. Bycia sobą. Poszukiwanie drogi do spełnienia. Przemierzanie różnych przestrzeni i uczuć, żeby odkryć na końcu, jak genialne jest to, co jest. Palce, którymi można poruszać i którymi można dotykać. Jedwab, skórę, deszcz i siebie. Kto widział ten film, zrozumie. Najlepszy, jaki widziałam w ostatnim czasie. Jeszcze we mnie gra. Jeszcze spływa po mnie muzyką i dreszczem. Często czuję się nimfomanką życiową. Z nieskończonym głodem na więcej, dalej i ponad. Niech nigdy nie ustanie. Niech trwa. Ten głód.

5 lat

Kiedy się tak biega do siebie, że każda odległość jest za daleka, nawet ta na wyciągnięcie ręki. Kiedy się najeść nie można słowami, spojrzeniami i byciem. Kiedy chciałoby się oddychać czyimś wydychanym powietrzem. I nosić czyjś zapach na sobie zamiast wszystkiego. Kiedy temperatura czyjegoś ciała jest tym, co grzeje w zimnie i chłodzi w skwarze. Kiedy wiosna jest nawet w mrocznym listopadzie... Wtedy nie wie się o tym, że czyjś grymas na naszą prośbę wywoła wodospad złości. Że czyjś zły humor obrzydzi nam resztę dnia. Że krzywe spojrzenie i zapomniane urodziny zrzucą w kanion rozczarowania... Dziś mija piąta rocznica naszego ślubu. Już prawie 6 lat razem. Absolutnie cudowne, ale chwilami też kurewsko ciężkie lata. Miliony radości i tyle samo zwodów. Ocean czułości i wartkie rzeki frustracji. Ciągle powracające pytania o sens i siłę. Otulająca wiara w sens i siłę. Najważniejsze, żeby suma chęci rozstania i pragnień powrotów była taka sama. Żeby czyjaś obecność bardziej koiła, niż drażn