Koleżanka koleżanki. Wpis zaangażowany
Nie potrafię się nie angażować. No, po prostu nie potrafię i koniec.. Mam chyba jakieś specjalne zakończenia empatyczne, które powodują, że zawsze wysłyszę i wyczuję, gdzie komuś potrzebna jest pomoc. Niby wcale tego nie chcę, nie staram się, a jednak zawsze coś się na drodze przykula.
A to koleżankę bolą plecy i ma migreny straszne, więc wyszukam masażystę, bo ktoś kiedyś o dobrym wspominał. A to inna koleżanka ma chore dziecko i potrzebuje namiaru na lekarza. A to, a tamto, a siamto:)
Dziś zostałam poproszona o podanie numeru do mojej byłej terapeutki, bo koleżanka koleżanki ma potworny zjazd z powodu zdrady swojego narzeczonego. I tak sobie jechałyśmy i rozmawiałyśmy o tym i sama byłam zdziwiona, jak bardzo zmieniło się moje podejście do powyższej kwestii "wierności". Kiedyś rzuciłabym rękawicą o stół i wyszła na samą myśl o zdradzie, dziś doradzam spokój i znalezienie "przyczyny"...
Życie jest takie dziwne, ludzie tacy skomplikowani, uczciwość taka wielobarwna. Nieuczciwość taka bolesna. Dla nieuczciwego/ej również.
Bo nie zawsze jest tak, że ktoś zdradza tylko dlatego, że jest świnią. Czasem meandry uczuć i ich braku prowadzą człowieka tam, gdzie wieje ciepłem, a nie chłodem. Czasem po prostu ludzie czują się samotni w swoich oswojonych, kochanych związkach. Tak bardzo przyzwyczajonych, że aż pustych. Bez słów, bez dotyku, bez czułości i podziwu. Bez pociągu.
To wszystko powiedziałam tej koleżance, żeby przekazała tamtej koleżance. Dodałam jeszcze, że najważniejsze jednak jest to, że się kochają. "Ale on jej nie kocha, powiedział jej to" usłyszałam w odpowiedzi.
Po przyjeździe do domu wyszukałam numer terapeutki i wysłałam smsem. Koleżanka musi nauczyć się żyć sama. To będzie trudne, ktoś musi jej pomóc.
A to koleżankę bolą plecy i ma migreny straszne, więc wyszukam masażystę, bo ktoś kiedyś o dobrym wspominał. A to inna koleżanka ma chore dziecko i potrzebuje namiaru na lekarza. A to, a tamto, a siamto:)
Dziś zostałam poproszona o podanie numeru do mojej byłej terapeutki, bo koleżanka koleżanki ma potworny zjazd z powodu zdrady swojego narzeczonego. I tak sobie jechałyśmy i rozmawiałyśmy o tym i sama byłam zdziwiona, jak bardzo zmieniło się moje podejście do powyższej kwestii "wierności". Kiedyś rzuciłabym rękawicą o stół i wyszła na samą myśl o zdradzie, dziś doradzam spokój i znalezienie "przyczyny"...
Życie jest takie dziwne, ludzie tacy skomplikowani, uczciwość taka wielobarwna. Nieuczciwość taka bolesna. Dla nieuczciwego/ej również.
Bo nie zawsze jest tak, że ktoś zdradza tylko dlatego, że jest świnią. Czasem meandry uczuć i ich braku prowadzą człowieka tam, gdzie wieje ciepłem, a nie chłodem. Czasem po prostu ludzie czują się samotni w swoich oswojonych, kochanych związkach. Tak bardzo przyzwyczajonych, że aż pustych. Bez słów, bez dotyku, bez czułości i podziwu. Bez pociągu.
To wszystko powiedziałam tej koleżance, żeby przekazała tamtej koleżance. Dodałam jeszcze, że najważniejsze jednak jest to, że się kochają. "Ale on jej nie kocha, powiedział jej to" usłyszałam w odpowiedzi.
Po przyjeździe do domu wyszukałam numer terapeutki i wysłałam smsem. Koleżanka musi nauczyć się żyć sama. To będzie trudne, ktoś musi jej pomóc.
czytając ten wpis mam wrażenie że sama powinnaś być terapeutką ;))
OdpowiedzUsuń