Uderzona

Wczoraj dowiedziałam się o śmierci dziecka moich znajomych. Dziewuszki. Odeszła w 6 miesiącu ciąży.

Celowo nazywam to tak, a nie inaczej. Nie strata ciąży, nie ciąża obumarła, nie wadliwy płód. Zmarło dziecko. Osierociło dwoje rodziców, którzy go bardzo pragnęli. Młodzi, dobrzy ludzie, którzy starali się o swoją córeczkę kilka lat jutro pochowają Lenkę, a z nią wiele marzeń, planów, wzruszeń i radości.

Dlaczego?

Nie wiem. Nie wiem i nie rozumiem zarówno ja, jak i nikt inny na tym świecie. Może na innym świecie Ktoś wie, a może też nie.

Uderzyła mnie ta tragedia. Mocno i w samo serce. Przepłakałam cały wieczór, większość nocy i poranek. Mąż nie wiedział, jak mi pomóc. Sama nie wiedziałam.

Wróciły tamte wydarzenia. Moje dzieci i mój ból. Myślałam, że już minął, że przepracowałam go na terapiach, wyleczyłam tabletkami, wypowiedziałam z siebie na tyle często, że minął.

Ale nie minął. Nadal boli.

Wiem, co czuję mama, która budzi się przerażona w nocy, dotyka brzucha i myśli, że to był tylko koszmarny sen. Ale brzuch jest płaski, wklęsły tęsknotą za małym życiem, które jednego dnia tam było, a następnego zostało wyrzucone w skurczach i z chlustem krwi i łez. Wiem, co czuje kobieta, która wciąż i wciąż zastanawia się, co zrobiła nie tak.. Analizuje każdą połkniętą tabletkę witamin, każdy kawałek sera, bo może był pleśniowy, każdą chwilę i każdy ruch. Bo może to on był śmiertelnym ciosem dla jej dziecka. Może to od oparów płynu, którym czyściła wannę, a może od złej pozycji w nocy. Może od nietrzymania dostatecznie wysoko nóg.

Znam nienawiść do wszystkich dookoła, że to przez nich, bo nie życzyli nam może dobrze. Nienawiść i myśli pełne bluźnierstw na Boga, na tych, którzy pocieszają: jak nie to, to będzie następne, jesteś młoda.

Znam rozpacz i czerń. Spojrzenia w cudze wózki. Liczenie dni i miesięcy, do porodu, którego nie będzie. Liczenie lat dziecka, którego nie ma.

Czuję się od wczoraj pobita cudzym i własnym cierpieniem. Boli mnie świadomość, że ktoś jeszcze musi przez to przechodzić. Wolałabym wziąć to kolejny raz na siebie.

Moja dusza już i tak jest posiniaczona.

 

Komentarze

  1. To są te chwile, nie dla ludzi przeznaczone...

    OdpowiedzUsuń
  2. zawsze trudno było mi wyobrazić sobie co czuje kobieta która tak straciła dziecko, ale dzięki temu że to opisałaś, trochę otworzyły mi się oczy.. i muszę przyznać że to straszne jest, ta czerń, to liczenie i to zaglądanie. niestety, choćby nie wiem jak bardzo człowiek chciał komuś pomóc, to niczego za niego nie przeżyje i czasem jedyne co komuś może dać, to współczucie i zrozumienie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam w tak piękny dzień i mam ze sobą niespodziankę.

    Chciałbym nominować Cię do nagrody Liebster Blog Award.
    Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za dobrze wykonaną robotę. Jest przyznawana dla blogów jeszcze nie rozpropagowanych na tyle, na ile zasługują, czyli o mniejszej liczbie obserwatorów niż byśmy chcieli, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nominacji należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

    Pytania, na które należy odpowiedzieć: http://etuardtomson.blog.pl/2013/11/29/nominacja-do-nagrody-liebster-blog-award-2/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię