Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2007

Jak linoskoczek

Balansuję pomiędzy nastrojami jak linoskoczek. Z jednej strony śmiech, z drugiej nerwy. Rozkładam ramiona, żeby utrzymać równowagę odsłaniając tym samym nadwrażliwą duszę. Podatną na zranienie, stres, strach, wątpliwość. Wiem, że jeszcze chwilkę, jeszcze kilka dni i znowu pozamykam szczeliny do słabości, ale tymczasem.. Ale tymczasem mam prośbę- jeśli spotkacie mnie gdzieśkolwiek, taką kulejącą z rozwiniętymi, jak do lotu skrzydłami ramion, oszczędźcie mi przykrości. Nie mam teraz siły dźwigać ich ze sobą do nieba.

Niezłomna wiara w czas

Dziś rano zapachniało mi jesienią. Chłodne światło wkradło się do kuchni wraz z poranną kawą. Niedługo zacznę otulać się rano swetrem i uciekać jeszcze choć na chwilkę pod koc.. Znowu jesień, tak szybko. A przecież przed momentem byłam cała majowa. Cała zaczarowana. Drzewa są nadal zielone, ale sprawne oko zauważy żółknące ranty, złociejące obrzeża koron, łatwość oderwania, przyjemność spadania. Tak już jest. Wszystko ma swój czas. Ważne, żeby był to czas zieleni intensywnej, ciepła wszechogarniającego i wiary niezłomnej. Że jesień jest piękna. A lato znów powróci.

Perfumy i muzyka

Nowe perfumy pachną ciepło na nadgarstkach. Nuty orchideii, imbiru i lotosu. Z głośników rozbrzmiewa powolne, ciężkie, głębokie brzmienie. Piękna muzyka. Kojarzy się z aktem miłosnym.. Wolnym od pośpiechu, pełnym tajemnych odgłosów, kończącym się w mroku zmęczenia słodkiego. Zapach dotyka ciała, melodia duszy. Harmonia współgrająca z pragnieniem..

* * *

"Rozum do Serca: boisz się, że kiedyś będziesz biło nad urodzinowym tortem tragicznie pełnym świeczek i pomyślisz sobie, że Twój czas już minął, a Ty nic nie przeżyłaś, żadnej prawdziwej arytmii czy migotania przedsionków. "                                              J. L. Wiśniewski Dostałam dziś od kogoś list. List dobry, pełen ciepłych słów z zapytaniem o moje samopoczucie. Z propozycją rozmowy, wsparcia, bo może akurat tego potrzebuję? Jakieś 3-4 lata temu rozpuściłby mnie ten list, jak masło w słońcu. Dziś odłożyłam go na bok. Nieodpisany. Dlaczego niektórzy zawsze piszą za późno? Może nie wiedzą, że miłości nie można reanimować..

Spacer w Chełmnie

Czasami nie ma we mnie ani krzty poezji. Nie lubię tych dni. Zmęczonych jedenastogodzinną pracą, rozproszonych zbyt wieloma sprawami, niecierpliwych, pospolitych. Na siłę szukam słów, które zabrzmią, ale wszystkie milczą. Jak na złość. Gdyby dziś w nocy miał skończyć się świat, byłoby mi żal, że nie zdążyłam napisać tego najlepszego wiersza. I wypić dobrego wina. I zatańczyć jednego tańca. I pochodzić po chełmińskiej starówce.

Moje prawo

Dziś od dwóch osób usłyszałam o krachu giełdowym. Że to dla wielu spora tragedia. I aż mi się głupio zrobiło, że ja jestem taka tabaka w rogu i nie mam o tym wszystkim zielonego pojęcia. Normalnie wstyd Oleno! Upraszam o wybaczenie, naprawdę.. Mnie jednak bardziej martwi coś innego. A mianowicie to, że obecnie jest w Polsce 113 tysięcy sierot. Że większość z nich żyje w molochach zwanych "domami dziecka", które nie tylko nie wychowują ich na normalnie, społecznie i emocjonalnie ukształtowanych ludzi, ale co gorsza okrutnie je krzywdzą. I mnie ta dziecięca krzywda wkurza! Tak bardzo, ze mogłabym nałupać jakiemuś ustawodawcy, co ustala prawo utrudniające adopcje i oddawanie do rodzin zastępczych przed 3cim rokiem życia. Bo może jeszcze rodzice się nawrócą.. (To wyjaśnienie tego prawa) Zastanawiam się, jak bardzo durny musi być ktoś, kto zastawia się ustawami, jak murem przeciwpancernym, chyba tylko po to, żeby go sumienie nie bolało. Jak bardzo durni są ci, którzy nie kojarzą p

Esy-floresy

Za oknem coś cyka. Jacyś ludzie cichną zaplątani w odgłosy nadchodzącej na palcach nocy. Ciemność od dobrej godziny przytula się do szyb. Czas spać, szepcze odchodzący dzień, czas spać.. Ucisz myśli. Zawiń troski w kwiecisty papier, przewiąż kolorową wstążką. Może nie staną się one przez to mniejsze, ale napewno przyjemniejsze dla oka. Łatwiej jest zabierać się za rozwiązywanie zadań, kiedy nie wszystkie koty są czarne.. Pozamykaj drzwi do złych myśli i smutnych rozważań, pozaciągaj zasłony na żal, na zmartwienia, na hałas minionych godzin. Zdejmij dłonie z kierownicy rozpędzonego w głowie samochodu. Dziś już donikąd nie dojedziesz.. A teraz uchyl okno na ładne sny. Zostaw dla nich choćby niedomknięty balkon. Wystarczy taka tyci tyci szczelinka.  Wkradną się one tamtędy całkiem bezszelestnie. I roztańczą najpiękniejszym tańcem nad twoją umęczoną skwarem głową. A kiedy jutro otworzysz oczy, sam już nie będziesz wiedział skąd taka lekkość w sercu..? I tylko delikatne esy-floresy na ścian

Pożegnanie zupy mlecznej

W dzieciństwie najładniej pachniały dla mnie pomidory malinówki. Chociaż nie! Najładniej pachniały liście. Wszystkie. Liście pomidorów potarte palcem, liście ogórków przerośniętych na żółto, liście kalafiorów.. Wybiegałam z kapciach przed dom i czułam się ważna. Mała Ola w dorosłych laczkach na klinie. Stawałam pośrodku podwórka, opierałam dłonie na biodrach i udawałam gospochę. Ojejej..myślałam, ale tu roboty, na cały dzień.. Myślałam, zakręcałam się na pięcie i wracałam do domu na śniadanie. Codziennie była nim zupa mleczna. Smak wakacji, smak wolności, smak początku wszystkiego... Dziś przysiadłam na schodach po raz ostatni. Rozejrzałam się dookoła i znowu zapachniało mi tamtym podwórkiem. Ze schowka ostatni raz uśmiechnął się do mnie stary kredens i stół kuchenny o kulawej nodze. Na strychu wielka szafa skrzypnęła smutnie ostatni raz.. Dom po Dziadku znalazł kupców. To dobrze, jeden kłopot mniej. To mówi głowa. A serce? Serce zatrzymało się w za dużych papuciach pośrodku podwórka,

Modlitwa o odwagę

Są dwa światy pomiedzy którymi zawieszona na jedwabnej nici jestem Słowa skraplają się w perłową masę różnej wielkości nanizam je koralowo Zaklęty memów krąg zniewala nas lękami przyzwyczajeń codziennych trosk Daj mi Boże odwagę wyciągnięcia ramion poza strach bycia kimś innym i sobą też

Poetka i Malarz

Dziś wystraszyłam się utraty statusu Ulubionej Poetki... Niby głupie, a jednak. Wystraszyłam się odkrycia swojej codziennej natury, która nie zawsze bywa poetycka. Bo poeci niestety muszą jadać obiady moi drodzy.. Bo poetki czasem stoją w kolejce do kasy, a czasem na jednej nodze w autobusie. Poetki muszą tachać reklamówki z Auchana i odgarynać rozkudłane wiatrem włosy. Bywa, że poetce przytrafi się plama na batystowej bluzeczce i w związku z tym poetka ma nerwa na ubrudzone papierami biurko. Zdarza się, owszem-nieczęsto, że poetce wysmyknie się paskudne słowo na temat upału i migreny za lewym okiem. I ma wtenczas poetka ochotę pierdziulnąć wszystko i usiąść sobie na krawężniku jak kloszard.. I chyba tych wszystkich zakątków duszy dziś się zlękłam. Że zobaczy je jakiś nie daj Bóg Malarz i namaluje bez retuszu i upięknienia.

Wspomnienie w kolorze gwiazd

Otuliła mnie właśnie melancholia jak miękka mgła.. Takie zatęsknienie za czymś. Minionym momentem, który delikatnie odbija się jeszcze w pamięci kolorem. Czerwonym i zielonym. Niektóre wspomnienia mają zapach, inne dźwięk, jeszcze inne obraz. To wspomnienie przegląda się w bezkresnym nieboskłonie pełnym błyszczących gwiazd. Takiego nieba nie widać w dużych miastach...

Dachowce

Bywa tak, że zaczynają krystalizować się marzenia. I bywa, że zaczyna nas to lękać. Bo marzenia zawsze są o numer za duże i właściwie nie na czas. Bo one miały przyjść, ale przecież nie teraz, nie dziś i nie do mnie.. A one przychodzą, jak koty dachowce. Cichutko, z pomrukiem, ocierają się o nogi i mówią: zauważ mnie, weź mnie.. Nie dokarmione uwagą odchodzą w poszukiwaniu innej dobrej dłoni.

Święta racja

Nie wiem, jak komu, ale dla mnie niedziela powinna pachnieć ciastem... I świeżą kawą. Poobiednią kawę akurat popijam, cisto w piekarniku, dom nabiera nuty cynamonowo-imbirowej. Za oknem upał, drzewa umęczone wczorajszym wietrzyskiem, wystawiają liście do nieba i oddychają swoimi zielonymi płucami. Rozwinięta z rolki trawa wygląda jak zmaltretowany zwierzak futerkowy wymagający strzyżenia. Dziś nawet nie podpada, że lato właściwie się kończy.. Zdradza to tylko inny kąt padania słońca. Jakby mu zabrakło siły, żeby wdrapać się na sam szczyt nieboskłonu. Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu.. Powiedział święty Augustyn. I miał świętą rację.

Psotne elfy

Mija dzień z gatunku: 16sta kawa czyni w głowie sztorm, ale wcale nie ma zamiaru mnie dobudzić.. Masy zadrukowanych kartek przypominają o maminej cukrzycy, która na zły dodatek zbiła sobie jeszcze kolano. Smętna góra prania czeka na przepierkę, koleżanka na odpowiedź, czy przyjadę w odwiedziny na weekend. A ja.. A ja, proszę Was, mam taki plan, żeby dać eleganckiego dyla w sen. Nakryć głowę poduszką i pozwolić się tam zalęgnąć snom, jak psotnym elfom.I zagrać z nimi w pokera na marzenia. I rzecz jasna wygrać wszystkie kolejki. A potem stanąć na krawędzi jawy i rozsypywać te marzenia po życiu, jak kwiatki w boże ciało.