Poetka i Malarz

Dziś wystraszyłam się utraty statusu Ulubionej Poetki...
Niby głupie, a jednak. Wystraszyłam się odkrycia swojej codziennej natury, która nie zawsze bywa poetycka.
Bo poeci niestety muszą jadać obiady moi drodzy..
Bo poetki czasem stoją w kolejce do kasy, a czasem na jednej nodze w autobusie. Poetki muszą tachać reklamówki z Auchana i odgarynać rozkudłane wiatrem włosy. Bywa, że poetce przytrafi się plama na batystowej bluzeczce i w związku z tym poetka ma nerwa na ubrudzone papierami biurko. Zdarza się, owszem-nieczęsto, że poetce wysmyknie się paskudne słowo na temat upału i migreny za lewym okiem.
I ma wtenczas poetka ochotę pierdziulnąć wszystko i usiąść sobie na krawężniku jak kloszard..
I chyba tych wszystkich zakątków duszy dziś się zlękłam.
Że zobaczy je jakiś nie daj Bóg Malarz i namaluje bez retuszu i upięknienia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Rozmowa z Kotem

Dalie