Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2013

Mądrość ciociowa

- Ciocia, a jak utrzymuje temperaturę pies?? - On ma grube futro! Proste pytanie, męska konkretna odpowiedź. Przecież nie dam siostrzeńcowi poznać, że czegoś nie wiem, prawda??!! Tylko dlaczego Mała za moimi plecami ryczy do łez i skręca się na krześle, jakby miała owsiki??!! Mała rży. - On, mówi...on...i rży dalej.. i sika prawie ze śmiechu.. - No cholera jasna, co ryczysz?! - Bo on Ciebie pytał ..."jak utrzymuje temperaturę... piec" :) I sikamy razem:)

Niech trwa

Szczęście, czy zadowolenie? Jesteśmy szczęśliwi, czy zadowoleni, czy może jedno i drugie? A może żadne z powyższych? Myślę, że prawie każdy człowiek dociera w którymś momencie życia do tego zagadnienia. Prędzej lub później, ale każdy myślący i chcący w pełni przeżyć te kilkadziesiąt darowanych nam lat człowiek, zadaje sobie to pytanie. Odpowiedzi mogą być różne, podejście do tematu również, bo każdy z nas jest inny i każdy inaczej postrzega powyższe kwestie. Każdemu coś innego da poczucie szczęścia, a coś innego zadowolenie. Myślę, że zadowoleni bywamy częściej, łatwiej ten stan osiągnąć. Czasem wystarczy po prostu spokój, czas i miejsce na sklejenie modelu samolotu, innym razem spacer lub lampka wina na tarasie, ewentualnie poranny papieros na ganku. Wystarczy, że na koncie nie ma debetu, a w domu ciepło i lodówka pełna. Wystarczy, że współmałżonek nie siedzi z krzywą miną, dzieci nie roznoszą chałupy i czynsz nie wzrósł, a rata kredytu zmalała. I trochę ładnej jesiennej pogody za okn

Eć, eć

Pod wpływem pewnej reklamy, zarejestrowanej kątem oka, rozbłysnęło we mnie dziś na chwilę marzenie. Jasne i ciepłe. Piękne, jak spadająca gwiazda. Tak samo krótkie i tak samo odległe. Zamarzyło mi się inne życie. Gdzieś indziej, w inny sposób żyte.  Zamarzyła mi się codzienność w jakimś domu w górach. Z przepięknym widokiem za oknem.  Zamarzyło mi się pisanie książek, posiadanie kota, psa i ogródka kwiatowego.  I może jakichś gości od czasu do czasu. Takich wędrowców na szlaku, ciekawych ludzi, którzy szukają drogi do siebie. Zamarzyło mi się, że może tam nie dogoniłby mnie odwieczny mój niepokój o przemijające życie. Mnie mijające. Po cichu. I znienacka.  Tak, jakby chciało przejść na paluszkach obok mnie, żeby już za zakrętem potrzeć palcem o palec, jak zadowolony dzieciak i powiedzieć śmiejąc się szyderczo- eć , eć, nie złapałaś mnie!

Takie tam

Absolutnie najbardziej fascynują mnie różnice i podobieństwa między ludźmi. Każdy człowiek jest genialny w swojej różnorodności, w inności zachowań i odczuć tej samej sytuacji. Właśnie przeczytałam artykuł o jakimś niefortunnym ulokowaniu uczuć kogoś w kimś. Nieistotna treść, ciekawsze było ponad 140 komentarzy poniżej.. Każdy inny, każdy nasycony emocjami, niektóre skrajne, inne podobne, ale z nieco innej orbity. Każdy człowiek niesie w sobie bagaż. Tego, co dostał odgórnie i tego, co go ukształtowało po drodze. Niektórzy mieli łatwiej, inni trudniej, niektórzy bardzo się przejmują, inni biorą życie na "luz". Czasem jedno małe wydarzenie może wykrzywić całe życie, innym razem lawina nieszczęść nie złamie komuś kręgosłupa. I nie zedrze uśmiechu z twarzy. I wiary nie odbierze. Że będzie dobrze, że wszystko ma sens, że spotykają nas sprawy potrzebne, ewentualnie takie, z jakimi sobie poradzimy. Jakoś. Jeśli każdy człowiek jest ciekawy, to jak ciekawe są relacje międzyludzkie! Z

Historia laptopa i nie tylko

Nagle usłyszałam mega huk dobiegający z pokoju obok. Zamarłam. W jednej sekundzie przeleciało mi przez głowę wszystko to, co mogło się tam stać. Wystraszyłam się. W pośpiechu wywijałam podwinięte pod siebie nogi i nie zakładając kapci pobiegłam zobaczyć, czy nasz duży pokój jeszcze jest i przede wszystkim, czy jest suchy.. - Co się stało?!!! - zawołałam wbiegając i nie bacząc na późną godzinę. Jakby nie było, przed moim dramatycznie głośno zadanym pytaniu, hałasu było już co nie miara.. Mąż siedział w słuchawkach przy laptopie i nieruchomym wzrokiem wpatrywał się w monitor. W moje zdjęcie, nota bene. Całkiem ładne nawet. Pozornie wyglądało, że nic się nie wydarzyło. Na moment straciłam czujność. Siedział i patrzył. Jakby muzyki słuchał. Zdradziło go to, że odpowiedział spokojnym głosem, bez unoszenia słuchawek. - Nic, walnąłem w laptopa- odpowiedział. - Jak, walnąłeś w laptopa??!!! Oszalałeś?! Dlaczego?! - Bo mnie wkurwiał. Padła krótka odpowiedź. I dalej cisza. - I co teraz? Wyszemrał

I tak ma być

Jesiennie już, prawda? I nie musi być wrzesień w kalendarzu, żeby to poczuć. Nie musi być nawet chłodno, ani dżdżyście, choć akurat dzisiaj jest.. Jesień to stan ducha i takie specyficzne "coś" w powietrzu. To się czuje. Ja to czuję. Mała to czuje. Noce domagają się znowu skarpetek i cieplejszej piżamy, poranki szlafroka, choć na chwilę. Choć do pierwszej kawy, która rozgrzeje. Liście jeszcze zielone, ale niosą już w sobie zapowiedź złota i czerwieni. Na samych obrzeżach, nie dla każdego widocznych. Lubię ten moment. Kiedy coś się kończy, a coś zaczyna. Ma on w sobie zapowiedź i niewiadomą. I wiadomą tego, co było. Piękne, miłe, trudne, urlopowe i skwarne. Czasem może się nam wydawać, że to co jest, nie jest tym, co chcielibyśmy mieć.. Że gdzieś czeka, jest coś innego, może nawet lepszego, a na pewno bardziej ekscytującego. Bo znane pozbawione jest z definicji ekscytacji i ulotnego posmaku nowości. Znane domaga się pracy, żeby nie być rutyną. I nudą. I rezygnacją. Nad znanym

Sny jak jawy

Nie mogłam dziś się dobudzić. Oblepiał mnie ciepły ciężki sen o zapachu zupy owocowej, łąki i dotyku. Czy dotyk ma zapach? Owszem, ma. Każdy inny, każdy swój jedyny, niepowtarzalny. Inaczej pachnie dotyk mojego Męża, inaczej mojego synka, inaczej starzejących się rodziców, a jeszcze inaczej dotyk sąsiadów na powitanie. Dzisiejszy, ze snu, był rozgrzany słońcem i radością. Był dobry i oswojony. Wymieszał w sobie wszystkie dobre dotyki, jakich doznałam w życiu. Budziłam się, spoglądałam na zegarek i znowu upadałam w sen. Choć na chwilę jeszcze, myślałam.. Choć na kilka minut tego dotyku, tego ciepła, tego poczucia błogości.. Ciekawe są takie sny, które mieszają się z jawą. Które wplatają się w rzeczywistość międzysnową na tyle, że nawet wstając nadal je czujemy, myślimy o nich, otulamy się nimi. Cisza w śpiącym domu pozwala mi na ten luksus. Popijając pierwszą kawę powoli rozbieram się ze snu, pozwalam opaść mu ze mnie, jak delikatnej jedwabnej koszulce. Łagodnie zsunąć się muskając dusz
Od kilku dni zbieram się do napisania jakiegoś ładnego wpisu, żeby przeciąć ciąg ostatnich żyćnych rozważań jakimś głębszym czymś..;) I zaczynam pisać pierwsze słowa, czasem nawet jakieś mądre mi się wyrwą, ale już po chwili znowu codzienność mnie napada i pupa blada, że tak się wyrażę. Przejrzałam nawet trochę poezji, jednak w zaistniałych upałach i otoczeniu gier komputerowych, które zdominowały życie moich chłopaków, wiersze to lipa. Bo czytam sobie, czytam.. rozmyślam, a tu okrzyki wojenne mnie dobiegają, gdziekolwiek bym się ukryć nie próbowała. Kto zna moje otoczenie, ten wie, że za wiele manewrów ucieczkowych nie posiadam, bo 60 metrów kwadratowych skutecznie mnie ogranicza do kuchni, tudzież sypialni. W innych pomieszczeniach panowanie objęły wspominane już kartony z meblami, klapy od akwariów, skomplikowane podłączenia elektryczne mojego syna i nieposkładane pranie tudzież inne takie. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak tylko pozostać w klimatach zwykłych rozważań gospodyni

Upał, ospa i gnijące akwarium

Deszcz i zimno wygoniły nas znad morza, upał i ospa powitały w domku:) Ale i tak było fajnie, choć chwilami na pięciu napadło dziesięciu i człowiek sobie elegancko do oczu skakał, jak jakieś rasowe małżeństwo;) Na szczęście znajdowaliśmy zawsze jakieś ujście dla napięć, nawet jeśli był nim kurczak z rożna, czy inny thriller oglądany nocą ciemną na laptopie. Nakryta kołdrą na głowie siedziałam i marudziłam, że straszne, że okropne, że ja nie mogę dalej, ale.. oglądałam, bo ciekawość, to pierwszy stopień wiemy dokąd. Generalnie ciekawość jest motorem wielu działań, nie zawsze mądrych i roztropnych, ale często intrygujących i ekscytujących. Bo czasem nawet zakazanych:) Odnośnie tego, czekam teraz z pewną frasobliwością, na pocztówki z wakacji od naszych władz, bo wiadoma sprawa, że jeździłam ekscytująco i nie zawsze zgodnie z przepisami. Głównie dlatego, że ich zwyczajnie nie znam:)))) Zbliżał się taki radar, a ja wołałam do małżonka- Mężu, Mężu, jaka tu jest dozwolona prędkość??!!! Taaa.