Wpis

To był ciężki tydzień, dużo wrażeń i spraw, nawet, jak na taką Olę, jak ja..

Jest sobota rano, a ja piję kawę i chlipię sobie z tego wszystkiego. Bo po prostu akumulatory mi się rozładowały. I jest mi smutno.

Pobyt taty w szpitalu skończył się już w środę, dostał wypis i skierowanie do neurologa, bo musi być pod dalszą kontrolą. Przeszedł niedotlenienie mózgu, małe i przemijające, ale obraz tomografu pokazał, że miał już takie niedotlenienia wcześniej i jest obawa, że mogą pojawiać się dalej. Musi się oszczędzać i brać leki.

Musiałam odwieźć go ze szpitala do domu, jakieś 70 km, co dla mnie nadal bywa stresem. Zwłaszcza w godzinach szczytu, potem w ciemności, we mgle i z dziwnymi objazdami. No i dodatkowo po tym, jak na parkingu szpitalnym przytarłam jakiegoś wypasionego hyundaia... Zdenerwowałam się okropnie, bo to jakieś takie nieprzyjemne jest.. Z tych nerwów kupiłam paczkę papierosów, choć nie paliłam już 3 dni i najarałam się, jak wariatka. I ciul.

Ukoronowaniem tygodnia było wczorajsze eeg synka, które mieliśmy umówione od dawna. Mieliśmy przyjechać na 19 do szpitala, a o 20.30 on miał zasnąć z tymi kuźwa kablami na główce. Proste? Proste. Tylko niech ktoś spróbuje przeprowadzić takie "proste" coś z moim dzieckiem..

Młody cały dzień zachowywał się już, jak opętany. Zostawiłam go w domu, żeby nie było maskary w przedszkolu, chcieliśmy też, żeby mąż miał czas wytłumaczyć mu to całe eeg, bo ja zrobiłam to tylko pobieżnie wieczór wcześniej. Wojtkowi natomiast trzeba wszystko tłumaczyć dokładnie, to zmniejsza strach. On musi dokładnie dowiedzieć się co i jak, włącznie z filmikami na you tube.

Myślę, że po części jego zachowanie i pobudzenie wczoraj było wywołane niepewnością i lękiem, ale nie tylko, bo i bez takich wrażeń miewa takie "dzikie" dni.

No, więc zawiozłam, w asekuracji teściów, moje "dzikie" dziecko do szpitala.. Dziecko próbowało wskoczyć pod każdy samochód, wdepnąć w każdą kałużę i włożyć głowę do ubikacji. W poczekalni szpitalnej bawił się z gwałtownością taką, że było go słychać na całym oddziale, ale w końcu skupił się na budowaniu z klocków lego. Mądra pani od eeg zapytała mnie, kiedy mój syn będzie taki zmęczony, że będzie usypiał na stojąco? Nigdy- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Przynajmniej ja tego stanu w minionych 5ciu latach nie zaznałam.. Pani prychnęła, że każde dziecko kiedyś się męczy i mam jej powiedzieć, o której zaczniemy badanie. Tak szczerze, bo to mój blog i kicham cenzurę, to miałam ochotę jej jebnąć. Tak po damsku, z łokcia w pysk. I doprawić kopniakiem w głowę. Myślę, że mój poziom agresji osiągnął wczoraj wysokie notowania. Próbowałam jej tłumaczyć, jak to jest z Wojtkiem, że ma problemy z usypianiem, że potrzebuje rytmu, spokoju, ciemności i kocyka. I mnie obok. "Pani nie będzie mogła z nim leżeć, bo ma pani sweter z poliestru" usłyszałam. Znowu miałam ochotę jej walnąć! Odwarknęłam, że poleżę bez swetra, a nawet goła mogę z nim leżeć, jak trzeba. Dodam tu tak marginalnie, że jak już leżeliśmy, ja faktycznie w samej górnej bieliźnie, to zostaliśmy okryci eleganckim kocem szpitalnym 200% poliestru z czasów komuny chyba jeszcze..

O 20 poprosiłam o rozpoczęcie, bo nie miało sensu czekać. Wojtek dzielnie zniósł zakładanie tych ciasnych gum i kabli, choć pochlipywał sobie i był przerażony. My z babą warczałyśmy na siebie, tudzież ona się wymądrzała, a ja warczałam i gryzłam. Po założeniu i zawiązaniu tego ustrojstwa pod bródką, co był ciasne i wręcz bolesne przyszedł niestety kryzys.. Trzeba było przykleić dwa plasterki z tymi cypelkami do ekg pod obojczykami. To Małego przerosło. Był płacz, lament i w ogóle cyrk. Udało się po 15 min rozmowy, obietnic i tłumaczenia.

Taki obwiązany, zdenerwowany, spłakany położył się mój synulek na jakimś dziwnym fotelu rozkładanym, a ja z nim. Ciasno, niewygodnie, jasno, głośno, a ta głupia cipa jeszcze muzykę włącza.. Sobie myślę- no, no, poczekamy do rana z tym usypianiem. Poprosiłam o wyłączenie muzyki, bo Wojtkowi przeszkadza, a ta małpa znowu swoje, że to wycisza. I weź tu nie zabij takiej! No to jej powiedziałam, żeby nastawiła się na dłuższe czekanie. No to wyłączyła. Wojtek usnął po jakiejś godzinie. Ja leżałam obok w pozycji hinduskiego jogina z nakazem "nawet nie drgnięcia" jeszcze kolejne pół godziny, kiedy był robiony zapis eeg. Potem ta cholera zaczęła go wybudzać i coś tam dalej. Po tym, jak już usnął nieco zmieniła nastawienie. Mało tego, zrobiła się miła nawet. Może Duch Święty na nią zstąpił, a może zobaczyła, że nie można myśleć schematami. Przyznała, że Wojtek jest nietypowym przypadkiem, że obraz zaburzeń jest bardzo niejasny, bo z jednej strony są zaburzenia, a z drugiej niektóre objawy są całkiem niepasujące. Powiedziała też, że jeszcze nie widziała 5cio latka, który by tak grzecznie leżał w tej uprzęży i nie narzekał, nie wiercił się, nie płakał, że boli. " Ma pani bardzo grzecznego i ponad przeciętnie mądrego synka" usłyszałam.

I wracałam do domu tuląc tą moją małą, zaspaną kluseczkę i płakałam, płakałam i płakałam. O wszystko. O niego, o to, że "coś" mu przeszkadza w tym byciu grzecznym i mądrym. O moje inne dzieci płakałam, o nową pracę, o strach, co będzie z rodzicami, o wszystko. Kompletnie przestał działać tryb wojenny. Aplikacja "dzielna Ola" przestała odpowiadać.

I nadal nie daje się uruchomić, ani zaktualizować. I dlatego idę zrobić kolejną kawę i spalić kolejną fajkę. Bo ciul.

I przepraszam Cię Iwonko za ten brak optymizmu we wpisie, choć obiecałam poprawę:) Od poniedziałku, ok? Jak odbiorę wyniki eeg. I będę wiedziała, co dalej..

 

Komentarze

  1. Spoko(: to CAŁKIEM zrozumiałe.. To ja też czekam na te wyniki.

    OdpowiedzUsuń
  2. I miałam jeszcze napisać że panie szpitalne są czasem trochę właśnie oderwane od rzeczywistości i potrzebują czasu żeby skumać pewne niby oczywiste sprawy, ale zdarza się że się, jak wspomniana, reflektują.. ale komu ja to mówię.. Trzymaj się zawzięcie Supermocna Kobieto!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię