Tu, gdzie jestem..

Tu, gdzie jestem jest łąka za domem. Łąka ożywa wieczorem symfonią dźwięków, zielenią przygaszoną zapadającym mrokiem i zapachem. Właśnie ten zapach sprawił dziś, że znieruchomiała. Zamknęłam oczy, uniosłam głowę i pomyślałam- jak ma być będzie, a życie jest i tak doskonałe…

Ogromne, a zarazem maleńkie koło naszego naturalnego obiegu toczy się nie zważając na wydarzenia. Żaden smutek nie powstrzyma deszczu, żadna radość nie dorówna słońcu. Żadna troska nie odbierze blasku gwiazdom i żadna śmierć nie zabroni porechotać żabom..

Tu, gdzie jestem jest sad po skosie od kuchennego okna, po drugim skosie widać pole. Jest spokój i swoisty klimat małego miasteczka. Takie miasteczka żądzą się innymi prawami. Zaczynam lubić te prawa. Prawo znajomych twarzy w wielu sklepach, prawo ławki przed domem, na której wysiadują sąsiadki, prawo, które mówi, że każdy ma tutaj nazwisko. Nikt nie jest anonimową osobą X.

Naprawdę coraz bardziej to lubię.

Mam zniszczone dokumentnie dłonie, ale pięknie obsadzone skrzynki na balkonie:)

Byłam pytać o etat w szkole, chyba zostanę tutaj na dłużej..

Komentarze

  1. Klimat małego miasteczka jest zawsze magiczny. I ta magia koi wrzące myśli i emocje. Też o tym kiedyś myślałam, żeby zostać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Małe miasto, małe środowisko ma swoje zalety, ale też i wady. To pewnie zależy czego na danym etapie życia się potrzebuje i co się wybiera. Rozumiem, że chcesz być bliżej rodziców?

    OdpowiedzUsuń
  3. małe miasteczko ma swój urok i niezaprzeczalne zalety, tak jak i wady... to od nas zależy, co przeważa... widzę, że wstępujesz na nową ścieżkę - wierzę, że to przeznaczenie, że tak właśnie miało to wyglądać.. i z całego serca życzę Ci szerokiej drogi, dobrych warunków, powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja myślałam wiele razy, ale zawsze paliła mnie obawa, że tam zniknę.. Aż przyszła chwila, kiedy zrozumiałam, że zniknąć mogę wszędzie. I wszędzie zaistnieć. Wszędzie tam, gdzie są serca do zamieszkania. Pozdr

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie tak Paulino- bliżej Rodziców, bliżej tego, co kiedyś dawało mi poczucie mojego miejsca na świecie. Straciłam to poczucie na wiele lat, powoli je odzyskuje.. Pozdr ciepło i nocnie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. dziękuję Kochana! Też tak czuję, że wstępuję na drogę, której do końca nie przewidziałam, która jednak wymagała świadomej decyzji. Myśle, ze to dobra decyzja. Życie w starych kątach, w jednym mieście z Rodzicami, którzy mnie potrzebują, może w końcu znajdę port.. Pozdr serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. jak mi to mówiono ostatnio często - nie przekonasz się, dopóki nie spróbujesz... mam nadzieję, że z rodzicami dobrze (na tyle na ile może być) - wiesz znam ten ból trochę, 4 lata temu tata miał operację bajpasów, straszne problemy wtedy były, koszmarny strach, bo był blisko... mama ciągle choruje... robię za 'murzyna' w domu, bo rodzice nie mogą się przemęczać - to jeden z powodów, dla których nie chciałabym się wyprowadzać. ktoś musi się znaleźć do otwierania mamie słoików ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. właśnie o te słoiki chodzi:) ale w planie mam własne mieszkanie, wpadnę tam do rodziców o te słoiki się zatroszczyc tak często, jak będzie to konieczne:) pozdr

    OdpowiedzUsuń
  9. a, tylko uważaj... tata miał tak ze swoimi rodzicami - najpierw jeździł 2 razy w tygodniu, potem sie mocno pochorowali, to prawie codziennie, nawet jak sam się źle czuł... a potem już właściwie codzień. na cały wieczór. po 8h pracy. a jak dziadkowie umarli.. nie może się pozbierać do dziś, zajęcia sobie znaleźć. nie wpadnij w skrajność! będzie dobrze :*

    OdpowiedzUsuń
  10. ja z takiego małego miasteczka uciekłam, to nie było moje miejsce...

    OdpowiedzUsuń
  11. hmm.. wiesz, tak się zastanawiam, co znaczy popaść w przesadę..? czy jeśli rodzice nas potrzebują częściej, może nawet z czasem każdego dnia, to już przesada? ja też ich kiedyś potrzebowałam.. każdego dnia..:) W dzisiejszych czasach samorealizacji i walki o asertywność i takie tam opieka nad starzejącymi się rodzicami często postrzegana jest jako przesada.. Czy tak jest faktycznie? Czy trzeba od razu rezygnować z siebie i swojego życia, żeby móc zająć się drugim człowiekiem? Chyba jednak nie:) Pozdr i dziękuje jednak za troskę, to miło, że ktoś się o mnie troszkę martwi:) Sciskam

    OdpowiedzUsuń
  12. bo tak jest, że każdy ma swoje miejsce i najważniejsze jest aby potrafić je odnaleźć:) a bywa i tak, że miejsca się zmieniają z czasem. Moje zmieniały się już tak czesto, że nabrałam wprawy i nie myślę zbyt daleko:) Pozdr ciepło

    OdpowiedzUsuń
  13. ~agniesiaczek86.blog.onet.pl17 maja 2006 13:23

    i mam nadzieje ze bedziesz szczesliwa wsrod tych ktorzy zawsze powiedza Ci dzien dobry i zycza milego dnia... male miasteczka wioski to jest to o czym wiekszosc nie chce pamietac-a tam jest tak pieknie...

    OdpowiedzUsuń
  14. ja nie mam takiej nadziei, ja.. to wiem:) że będę szczęśliwa, bo już jestem:) zawsze jestem, czasem tylko coś tam się przytrafia, co musi minąć:) pozdr serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  15. hehe chodziło o to, że ojciec takim zachowaniem doprowadzał do szału sporą część pozostałej rodzinki.. dopóki masz swoje osobne życie i go nie zaniedbujesz, wszystko jest w porządku :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam mieszane uczucia po przeczytaniu tego postu. Małe miasteczka sprawdzają się na krótką metę. Tak po prostu jest......Ty spróbowałaś czegoś innego i zawsze będzie to wracać

    OdpowiedzUsuń
  17. :) nie martw się Jarku, nic nie jest na wieczność.. A poza tym w tych małych miasteczkach też mieszkają ludzie. Również szcześliwi ludzie;) A ja, owszem, próbowałam, poznałam wiele, ale czy znalazłam tam spokój..? Bo ja wiem.. Zobaczymy, co przyniesie czas, sciskam:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Rozmowa z Kotem

Dalie