Decyzja serca

Przeprowadzałam się w zyciu już bez mała 20 razy. Sporo, prawda? Dla "normalnych" ludzi owszem, dla mnie to była pewnego rodzaju norma. Ciągłe zmiany, ciągła ucieczka przed wszystkim, co mnie przerastało..

Najpierw uciekłam z domu, który kojarzył mi się tylko z biedą i wstydem. Potem uciekłam z pierwszych studiów, bo przerosły 19-latkę, której zabrakło wsparcia. Potem wyjechałam w świat i tam już tylko uciekałam i uciekałam i uciekałam..

Tak bardzo bałam się stabilizacji, tego, że zakotwiczę w niewłaściwym porcie, że wpłynę na mieliznę błędnej decyzji. Że zrobię coś nieodwracalnego, że popalę za sobą mosty powrotne.

Obawa była silniejsza, niż przyzwyczajenie i wygoda.Za każdym razem, kiedy powietrze wokół mnie zagęszczało się niebezpiecznie..wyjezdżałam.

 

Napewno są jakieś terminy psychologiczne, które definiują taką postawę. Napewno można to rozłożyć na czynniki pierwsze, znaleźć przyczynę, zrozumieć. Kiedyś nawet szukałam odpowiedzi na te pytania, ale nigdy nie znalazłam.

A teraz? Teraz już nie szukam, bo chyba w końcu wiem..

Myślę, że tak naprawdę chodzi o miłość i zaufanie. Miłość i zaufanie do kogoś, ale i do siebie samej. Chodzi o zawierzenie, o nie szukanie "dziury w całym". Chodzi o decyzję.

Kilka dni temu podjęłam decyzję o wspólnym zamieszkaniu. Od dwóch dni mieszkamy razem. I choć nadal troszkę się boję, to wiem, że to jest najlepsza decyzja w moim życiu. Decyzja serca.

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię