Sfastrygowany świat i wiara w miłość

" W każdym momencie naszego życia jesteśmy sumą tego wszystkiego, co było. Tego, czego się naoglądamy, nasłuchamy, co zrobimy, spotkamy. Dlatego tak ważne są wszystkie nasze wybory." (R. Thun)

Nasze życie, to przechodzenie z pokoju do pokoju. W każdym jest po kilka par drzwi i naszym zadaniem jest dokonywać wyboru. Za kolejnymi drzwiami jest kolejny pokój, kolejne drzwi i kolejne wybory.
W którymś momencie będziemy natrafiać na coraz mniej par drzwi, coraz łatwiej będzie nam wybierać. Ale to dopiero za jakiś czas. A może nawet nigdy...

Od wczoraj do dziś dowiedziałam się o sobie wielu rzeczy. I nie były to wiadomości miłe ani łatwe. Było to jak odkrycie bandaży z pozakrywanych miejsc. Niewyleczonych, nieopatrzonych, bolących.

Mamy tendencję do zamykania się w naszych małych wygodnych światach. Budujemy wszechświaty naszej codzienności oparte o znane zachowania, bezpieczne wybory, czasem zastój nie grożący lawinami.
Tak było ze mną. Do niedawna tkwiłam sobie w ciepełku wyobrażenia o sobie, swoich możliwościach, potrzebach i niedostatkach. Nie starałam się zbyt wiele zmieniać, bo wydawało mi się, ze tak jest najlepiej, że mogłoby być owszem lepiej, ale gorzej również.
Obierając taką postawę odebrałam sobie jednak prawo do wielu marzeń. Marzeń wymagających odwagi i zmian. Marzeń potrzebujących innego kąta padania słońca.
Nie marzyłam o byciu z kimś, bo tak naprawdę nie wierzyłam, że jest to możliwe. Nie wyobrażałam sobie dzielenia mojego świata na pół, bo zbyt wiele w nim niedociągnięć i niedoróbek. Takiej prowizorki, takiej fastrygi, byle się trzymało..
I wciąż dusiła mnie myśl, czy ja mam prawo taki sfastrygowany świat komuś oferować? Proponować siebie w całej mojej niedoskonałości? Czy ja mogłam komuś powiedzieć: oto jestem, rozczaruj się mną..

A dziś Ktoś pocałował mnie w czoło i powiedział:  nie pękaj mała, razem damy radę.
I mnie jakby z piersi spadł stu kilowy ciężar. Wielki kamlot moich małych-wielkich strachów na lachy.

Dziś wieczór wierzę, że dam radę. Że uda mi się w kolejnym pokoju wybrać właściwe drzwi. I że za tymi drzwiami znajdę kolejną wersję samej siebie. Znowu o kawałek lepszą.
Dziś wierzę, że przez kolejne progi nie będę musiała przechodzić sama.
Tylko dobry Bóg wie, jak bardzo ważna dla mnie jest ta wiara.
Wiara w miłość.

                    

              Hymn o miłości.   (1 List do Koryntian)


Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice
i posiadł wszelką wiedzę
i wszelką(możliwą) wiarę, tak iżbym góry przenosił
a miłości bym nie miał
byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
(...)
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość-
te trzy, z nich zaś największa jest miłość.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię