Pan Bóg jak mądry baca

Już lada moment, lada dzień stanę przed majestatem Tatr.
Stanę, zamknę oczy i poszukam w sobie świętej ciszy na ich zdobywanie.
Bo tam na samych szczytach trzeba być bardzo, bardzo uważnym.
Tam spotkać można samego Pana Boga, który wystawia twarz do słońca i przegryzając źdźbło trawy odpoczywa od naszych trosk i modlitw najżarliwszych. Tych z samego świtania i tych ostatnich przed snem.

A kiedy Go tam zobaczę, to rzecz jasna korzystając z okazji, zapytam o kilka spraw. Tych najbardziej palących.
Zapytam o wybory i decyzje. O prawdę i zagubienie. O granice nieprzekraczalne i Jego tolerancję na nasze słabości. O moje powołanie zapytam.
Zapytam, dlaczego tak mało rozumiem, choć tak dużo myślę..

A On mi wszystko wytłumaczy. Spokojnie, bez zniecierpliwienia, z miłością. Wiadomo, jak to Bóg.
I jak już pogadamy, a mnie oświeci jak żarówkę stu watową, to zapytam na pożegnanie, co mam zrobić, kiedy znowu zapomnę?
A On mi na to powie:
- Idź zawsze tam, gdzie czujesz się najmniejszym elementem wszechświata, tam, gdzie właściwie wcale siebie nie czujesz. Gdzie jesteś i nie ma ciebie. Tam będę zawsze czekał z wszystkimi odpowiedziami.

Mam takie miejsce nad Wisłą, całe szczęście, że jest tak blisko...



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Rozmowa z Kotem

Dalie