Przepierka ,co zniweczyła sznase na romans z Psychologiem

Mam taką cechę charakteru, za którą jestem Bogu niezmiernie wdzięczna- jest nią mój zdrowy rozsądek.
To on nie pozwala mi taplać się dłużej niż dni parę w egocentrycznym samoużalaniu się. Nad sobą rzecz jasna.
Mało prawdopodobne jest zatem, ze kiedyś wpadnę w jakąś romantyczną depresję. Albo w melancholię chorobową. I, że będę musiała położyć się na kozetce u super przystojnego Psychologa i on mnie uratuje..
Marzenia!
U mnie taplanie w smutku kończy się zazwyczaj po 2-3 dniach.
Dopada mnie wtenczas wielka potrzeba czynu i działania, a to rujnuje ostatecznie moje szanse na romans z Psychologiem.

Dziś zabrałam się za przepierkę. Cudne słowo, prawda? Przepierka..
Przepierałam bez mała 2 godziny, potem przelazłam do szuflady z bielizną i moim osobistym chaosem i uporządkowałam ją siłą rozpędu. Potem odkurzyłam półki, poskładałam książki i ciuchy, przepisałam wiersz do notatnika,zrobiłam sałatkę i zjadłam ją z wielkim apetytem...
No i nici z depresji. Zero szans na Psychologa:)
Ale to nic, bo tak naprawdę to ja wolę być konkretna, pozbierana i wesoła.
Owszem, może będąc smutną piszę lepsze wiersze, ale na wesoło dużo lepiej mi się przepiera:)

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Rozmowa z Kotem

Dalie