Chaos wstępnie opanowany. Nastał pozorny ład. Pozorny, bo nadal kryjący dużo pyłu i spraw niedokończonych. Ogołocony z mebli przedpokój czeka na swój wystrój, kuchnia oczekuje listewek wykańczających blat, moje dłonie domagają się kremu.

Dzień minął pod znakiem płynów, mleczka do czyszczenia i hektolitrów wody przepływających między moimi palcami. Sprzątałam, słuchałam muzyki i myślałam. Czyli przyjemne z pożytecznym...

Rozmyślałam o tak wielu sprawach, że nawet trudno byłoby cokolwiek wymienić. Jedna myśl goniła drugą, rozważania o życiu przeplatały się z prozą codzienności i zmartwieniami pracowymi.

Późnym popołudniem pogadałam dłuższą chwilę z taką jedną Kochaną Osobą, co to ją wczoraj życie przygniotło i dusza wydawała się być za mała na wszystkie troski. Po odłożeniu telefonu poczułam ogromną, głęboką wdzięczność, że akurat tacy ludzie trafiają w okolice mojego serca.

Bo ja ich wtedy chwytam i trzymam. I nie puszczam.

Bo kocham.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Rozmowa z Kotem

Dalie