Adwentowa zaduma.

Okazuje sie, ze nie tylko w niemieckich okolicznosciach czas ucieka zbyt szybko. Rowniez tutaj dni mijaja w mgnienia oka, byl czwartek, a juz jest sroda. Kolejna. Nie zrobilam jeszcze nic szczegolnego, chociaz wlasciwie nie wiem, czy cokolwiek co bysmy nie robili ma w sobie jakas nadzwyczajosc... Kazdy ma zadania do spelnienia, jeden takie, drugi inne, ot zwykle zycie.

Pozalatwialam kilka spraw formalnych, rozpakowalam( prawie) wszystkie kartony i inne klapboxy. Zostaly tylko trzy kartony z papierami, ksiazkami i materialami do pracy. Za nie zabiore sie jutro. Ewentualnie pojutrze. Na tym poleg komfort mojego wlasnego zycia, zycia u siebie- moge zrobic to nawet za tydzien!

Dzis bylam w miescie, musialam pojechac na uczelnie i do banku. Przy okazji polazilam w miescie po oswietlonych ulicach pelnych okien wystawowych zachecajacych swiatecznym wystrojem. Pomimo deszczu i chlodu czulam takie cieplo kolo serca, cieplo powrotowe, ze tak je nazwe. Moje miasto szykuje sie do Swiat. Te ulice pelne zabieganych, patrzacych pod nogi mieszkancow. Moj swiat.

Weszlam sobie do Empiku i do kilku innych przybytkow. Chodzilam w sumie bez celu, chcialam przywitac miejsca, za ktorymi tesknilam przez ostatnie pol roku. Na Rynku wylano znowu sztuczne lodowisko, stawiana jest wlasnie Szopka, stoi wielka choinka. Az trudno uwierzyc, ze za chwile znowu Boze Narodzenie.

Chcialabym przezyc je inaczej. Lepiej, pelniej niz wszystkie dotychczasowe. Chcialabym poczuc w tych dniach Wielka Tajemnice i moze zrozumiec choc jej malenka czesc. Staram sie przezywac Adwent w zamysleniu i refleksji. Duzo sie modle. To zamyslenie i refleksja, uswiadomienie pewnych spraw nie jest latwe. Wymaga konsekwencji, pokazuje ulomnosci, uswiadamia malosc mojej wiary. Kazdego dnia zaluje tych dni, ktore spedzilam w oddaleniu od Boga. Tak dobrze jest byc blisko Boga. Tak jasno jest w Jego poblizu. Tak cieplo i bezpiecznie. Tak mi czasem wstyd i smutno, ze stracilam tyle z tego pieknego czasu.

Wlasnie wrocilam z rekolekcji, na ktore chodzimy codziennie z Siostra i Szwagrem. I jest na nich dosyc nudno, zimno i niekoniecznie bardzo duchowo, ale chodzimy, bo robimy to nie dla rozrywki, a dla duszy.

Dla rozrywki pojedziemy na zabawe sylwestrowa na 100 par i Olene( bo ja tymczasem niesparowana);). Napewno bedzie super, bo ja mam super ochote potanczyc i pobawic sie. Jakas taka taneczna sie robie z wiekiem, ale to chyba jeszcze najlepszy z objawow uplywu lat;)

 Dobrze mi w tej chwili na duszy tak, jak juz dawno nie bylo, czego i Wam z calego serca zycze. I pieknej reszty Adwentu zycze, zeby przyniosl ta zadume, ktora najlepiej uslyszy serce..

Komentarze

  1. ~szaaa...manka16 grudnia 2005 09:16

    Wielki spokój płynie z tego tekstu. Również z wiekiem lubię coraz bardziej tańczyć!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze ze wróciłaś... I to nie tylko na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do duchowej zadumy, raczej nie będę się wypowiadał, każdy niech odnajdzie własną ścieżkę,co do pląsania i owszem. Przypominam sobie pląsający kursik z Katją u Ivone Pavlović. Odprężenie gwarantowane, wrażenia niezapomniane. Jork warmiński

    OdpowiedzUsuń
  4. ~zamyślona_łzą19 grudnia 2005 07:36

    pięknie piszesz :O);O) zadziwiający jest ten czas - wszędzie jest taki sam :O)może to jedyna sprawiedliwa rzecz na świecie?Pozdrawiam serdecznie :O)*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię