Pozegnalismy sie.

Spotkalam sie z W., zeby sie pozegnac. Bylam u Niego na kawie. Bylysmy razem z Sunia.

Dziwnym jest uczucie bycia w miejscu, ktore kiedys bylo moim domem, a teraz juz nie jest. Gdzie wszystkie przedmioty sa takie znajome i zaufane, gdzie wyjecie lyzeczki z szuflady jest najnaturalniejsza czynnoscia wykonana bez zastanowienia. Dziwnym jest spojrzenie na siebie w lustrze w lazience, ktora szumi tak bardzo znanym wentylatorem. Zobaczenie swojego odbicia takiego samego, jak wtedy, ale rownoczesnie  takiego innego, jak wtedy.

Tak bardzo smutnym jest uczucie niemocy i niemoznosci i nieodwracalnosci...

Na przeciwko siedzi Czlowiek, ktorego tak dobrze znamy, ktory jest taki, mimo wszystko, bliski, a jednoczesnie taki daleki, taki obcy.

I tak bardzo chcialam wczoraj W. po prostu przytulic, usciskac tak bardzo mocno i powiedziec, ze nadal i pewnie juz zawsze bedzie w moim sercu. Ze nie jest sam, ze jesli bedzie mnie potrzebowal, to ja jestem. Chcialam powiedziec, ze wiem, jak bardzo jest smutny, ze widze w nim tego malego chlopca, ktorego tak bardzo boli to cale zycie. Ze to czuje, ze rozumiem, ze znam Go tak dobrze, jak malo kto Go zna. 

I chcialam powiedziec, ze jak slysze Sade, albo Vana Morissona, to zawsze mysle o Nim. I ze chcac przywolac obraz zimowy pod powiekami, to widze nas pod zasniezonym pomnikiem Hermana. Ze jak pieke ciastka na Swieta, to za kazdym razem mysle- czy ktos mu je tez upiecze, On tak je lubil. Ze czasami, kiedy w autobusie, kosciele, na przejsciu dla pieszych minie mnie ktos, kto zapachnie znajomym zapachem, to zatrzymuje sie czas i jestesmy znowu razem.

Chcialam mu tyle powiedziec i nie powiedzialam nic. Zeby nie budzic Duchow Przeszlosci. Zeby nie ranic. Zeby nie rozdrapywac.

To ja odeszlam. On bardzo cierpial.

Nie chce, zeby byl znowu smutny tylko dlatego, ze ja jestem smutna .

Siedzialam do 2 nad ranem i nie moglam usnac. Tyle mysli klebilo mi sie w glowie, tyle smutku bylo w moim sercu, ze nie wiedzialam, na ktory bok sie ulozyc, zeby mniej smucilo.

Zycie i poplatania ludzkich dziejow sa czasem takie trudne. Tak bardzo czasem skomplikowanym jest to, co takie proste byc powinno. Byc mogloby.

Dzis jest znowu ok. Tak jak bylo przedwczoraj. Poupychalam  smutki i pomyslunki po szafach i polkach, pozamykalm w szufladach, do ktorych nie zagladam czesto. Do ktorych dlugo nie zajrze.

Czy tak jest dobrze...? Nie wiem.. Tak jest rozsadnie i tak byc musi.

Komentarze

  1. Myslę, ze sa rzeczy i takie chwile w naszym zyciu do ktorych zawsze czlowiek bedzie wracal i nigdy o nich nie zapomnie. www.moty-lek.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. ~zamyślona_łzą6 grudnia 2005 06:26

    smutne..

    OdpowiedzUsuń
  3. ~szaaa...manka6 grudnia 2005 07:18

    Skoro nie można razem, to widocznie nie można, ale uczucia zostają. Ja żałuję, że nie powiedziałam paru rzeczy, które chciałam. Chwila odpowiednia minęła i juz potem nie było okazji. Po czasie wiem, że dobrych słów nigdy za dużo.

    OdpowiedzUsuń
  4. czasem najbardziej zaluje wlasnie tych slow niepowiedzianych..

    OdpowiedzUsuń
  5. smutek czasem nie wyraza tej pustki i ciszy, jaka czuje, ale owszem- smutne bylo, jest, moze kiedys nie bedzie.. pozdr

    OdpowiedzUsuń
  6. tez tak sadze, ze sa sprawy i Ludzie, ktorzy pozostaja..

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak naprawdę nie znoszę słowa 'rozsądnie' w odniesieniu do uczuć.. Ale czasem tak chyba musi być.

    OdpowiedzUsuń
  8. nie bój nic rozstania są trudne ,ale otwierają drogę do nowego :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. wiem i nie boje:) nowe właśnie się zaczyna... ciekawe, jakie będzie, pozdr

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Swiat sie nie zawalil, kiedy spalam.

Jak w studni

Lewe ramię